Brązowy płaszcz podróżny z kapturem z początku skojarzył jej się z podpalaczem. Jednak osoba go nosząca była dużo od niego wyższa i starsza. Gęsta brązowa czupryna wydała jej się znajoma, a pewności nabrała po jego oczach. Czekoladowo - brązowe tęczówki i ich spojrzenie typowe dla przedstawicieli jej rodziny. Mówiło "Jestem ponad to", " nic mnie nie zaskoczy". Ten kolor mieli wszyscy prócz niej i jej matki, co do spojrzenia. Cóż... to kwestia sporna.
- Stryjek? Co ty tutaj robisz? - spytała zamiast „dzień dobry”.
Młodszy brat jej ojca był ostatnią osobą, jaką spodziewałaby się spotkać, czającą się w lesie elfów. Ostatnio widziała go na swoich czternastych urodzinach. Nie kłopotał się z przyniesieniem prezentu, z resztą jak co roku, a humor miał jak na stypie, co również, mieściło się w jego normie. Ubranie które miał na sobie, zarówno wtedy jak i teraz dalece odbiegało od norm jej świata. Jednak w tym momencie zakryte przez okrycie wierzchnie.
- Paulino nie powinno cie tu być - szepną robiąc krok do przodu.
Brzmiało to jak groźba, ostrzeżenie. Jakby była w niebezpieczeństwie. Podczas gdy robił kolejne kroki w jej kierunku ona analizowała sytuacje. Po tej całej przygodzie i spotkaniu tylu fantastycznych stworzeń, miło było zobaczyć jakiegoś człowieka, ale dlaczego to musiał być właśnie on?
„To przez kolegę z klasy tu trafiłam...” - chciała zacząć wyjaśniać, ale z przerażeniem stwierdziła, że nie może nic powiedzieć. Słowa nie chciały jej przejść przez gardło. W głowie pojawiło się wspomnienie składania przysięgi.
„Mogłam nieco bardziej sprecyzować jej treść.”
Mężczyzna stał już tuż przed nią. Z kieszeni wyciągną nuż. Paulina odruchowo zrobiła krok do tyłu. Wpatrywała się w niego podejrzliwym wzrokiem. Odezwał się tym razem nieco głośniej i z większym naciskiem.
- Weź go. Przyda ci się. - trzymając przedmiot za ostrze podał go jej.
Dziewczyna niespiesznie wyciągnęła rękę po broń, nie spuszczając wzroku z stryja.
- Mam kilka pytań. Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?
- Mam kilka pytań. Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?
- Wieści szybko się rozchodzą, a taka sensacja... W tej części wyspy człowieka widuje się raz na rok.
- Am... Czemu się ukrywałeś w tych zaroślach? - spytała siląc się na poważny ton.
Szok spowodowany jego wizytą zaczną stopniowo mijać.
- Pewna elfka mnie nie lubi. Nie mogę tu długo zostać.
- Ja także długo tu nie będę. Kobieta, elfka która zobowiązała się nami zająć za kilka dni wróci ze stolicy...
- Stolicy...- zmarszczył brwi – to nie dobrze – mrukną do siebie. - Nie dobrze. Nie mogę cię teraz stąd zabrać, to by było zbyt ryzykowne w dzień, chyba że w nocy...
- Zaraz moment co się dzieje?
- Zrobiło się tu niebezpiecznie, a ja mam ważne sprawy do załatwienia i nie będę mógł się tobą zająć. Tutaj mówią na mnie Shadow. Jeśli mi się nie uda, ktoś inny na pewno po ciebie przyjdzie. Bądź w tym miejscu po zachodzie słońca i nie ufaj nikomu noszącemu kaptur, czy maskę.
- Czekaj... mam im tak uciec bez słowa?
- Tak będzie lepiej.
- To jak wrócę...do domu? - tylko tyle zdążyła powiedzieć, zanim przysięga nie zaczęła działać.
- Nie wiem jak się tu dostałaś, ale zapewniam cię, że to nie jest jedyna droga.
Dziewczyna miała w tym momencie bardzo trudną decyzje do podjęcia.
- Paulina !!! Żyjesz ty tam?? - usłyszała wołanie Amber dochodzące z dalekiej odległości.
- Już idę!! - odkrzyknęła.
Wystarczyło, że dziewczyna na chwile się odwróciła by odpowiedzieć, a jej niespodziewany gość znikną tak samo nagle jak się pojawił.
„To było dziwaczne... jak cały stryjek. To się chyba nazywa kryzys wieku średniego. Każdy radzi sobie z nim na własny sposób. Jemu po prostu pilnie potrzebna jest dziewczyna, ale po jego opaleniźnie, a raczej jej braku śmiało można wnioskować, że dawno nie zażywał kąpieli słonecznych.” - zaśmiała się do siebie. - „Koniec końców do tej pory nie wiem jak naprawdę ma na imię. Z wyglądu można go pomylić z moim ojcem, ale charakterami różnią się od siebie do tego stopnia, że czasem zastanawiam się czy na pewno są ze sobą spokrewnieni. "
Stryj był bardziej opanowany, małomówny i skryty. Zawsze uważała, że jest nieco nawiedzony i dziwny. Jednym słowem był dokładnym przeciwieństwem Roberta, jej wybuchowego i towarzyskiego taty.
Obejrzała w dłoni otrzymany podarek i zdała sobie sprawę, że skoro dostaje coś takiego to oczekuje się od niej że będzie potrafiła się tym posługiwać. Nóż nieco większy niż przeciętny, miało ostrze w kształcie liścia, ostre po oby stronach i uchwyt z pierścieniem na rękojeści.
Nie śpiesznym krokiem zaczęła wracać w stronę, z której dochodził głos koleżanki. Po drodze rozmyślała jeszcze nad tym co powinna zrobić.
„Nawiedzony członek rodziny czy skośnooka nieznajoma z tatuażem? Trudny wybór szczególnie, że nie mam pojęcia jak wygląda sytuacja, a on nie zamierza mnie wtajemniczyć. Pozostaje kwestia Pawła, ale nie sadzę by mu się śpieszyło z powrotem. Jeśli jest jakiś inny sposób by wrócić do domu...”
W połowie drogi spotkała Amber i dalej szły już razem.
- Coś się stało? - spytała elfka.
- Nie. Trochę się zgubiłam, każde drzewo wygląda tak samo. Miałabyś duże kłopoty gdybym nagle zniknęła co nie?
- Pewnie tak. Z tym że nikogo by to nie zdziwiło. Nie należę do osób specjalnie obowiązkowych i często mi coś nie wychodzi, więc przyzwyczaili się, że nie powinno się na mnie zbyt często polegać. Już się nawet przyzwyczaiłam...
„To jest mniej niż mało pomocne. Teraz jeszcze będę mieć ja na sumieniu. Stryj też miał kiedy mnie nawiedzić. Jakim prawem on się tak pojawia i każe mi podejmować taką decyzje? Stary dziad... skąd on się tu woził... jak to możliwe, że z całej rodziny tylko on..." - dziewczyna przystanęła. - "Co jeśli reszta również o tym wie? - na samą tą myśl zrobiło jej się słabo. - Co jeśli też tutaj są... jeśli tak...muszę się dowiedzieć"
Po odkryciu hipotezy według, której jej rodzice mieli przebywać w tym świecie, jak również cała reszta jej rodziny, jej system wartości przyspieszył podjecie decyzji. Rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu przed znajomymi. Mimo wszystko to nie w porządku zostawiać tak Amber.
"Co ja mam zrobić?"
Ta dziwna rozmowa zepsuła jej humor i przysporzyła mnóstwo pytań. Mimo to dała się namówić na wejście do wody. Ograniczyła się jedynie do zmoczenia nóg i lekko brzegów sukienki. Arisa stała się bardziej rozmowna. Opowiadała głównie o poszukiwaniach swojego "księcia" oraz o rodzicach którzy chcieliby ją wydać za mąż i co rusz przedstawiali jej kandydatów wśród syrenów. Nie ważne czy byli z wysokich rodów czy zwykłych rodzin. Liczyło się tylko by córka skończyła z szaleństwem i wróciła do morza. Tylko jej pradziadek był po jej stronie.
W drodze do domu Amber dużo rozmawiały. Paulina zaczęła czuć pewnie rodzaj sympatii do niezwykłych dziewczyn. Obie starały się nie używać swoich magicznych zdolności gdy zauważyły, że ją to nieco przeraża.
- Czy oprócz wisiorów są jakieś inne przejścia pomiędzy naszymi światami?
- Ten o którym mówisz jest nielegalny tzn. przejście te nie jest pod kontrolą Rady. Oprócz tego jest kilka, ale obecnie są zamknięte. Wspominaliśmy ci o Cieniu?
- Tak. Boicie się, że przejdzie do naszego świata i wyda tajemnice?
- Dokładnie. Takim jak on na niczym nie zależy, więc mógłby to zrobić, z tym że na szczęście ma waszej Ziemi nie można czarować, a przynajmniej nie bez specjalnej odznaki.
- I on by się przeją tyn zakazem?
- To nie żaden zakaz. Po prostu się nie da choćby nie wiadomo jakby próbować. Choć nie wiem jak to jest w przypadku czarnej magii bo ona przeczy wszystkim zasadą. Poza tym ciągle mógłby to ujawnić w inny sposób.
- Zbliżając się do wioski minęły Dolendin. Wtedy Paulina sobie coś przypomniała.
- W jakim języku śpiewałaś wtedy podczas pożaru ?
- A...Paulina o czym ty mówisz przecież tu nie ma żadnych języków - zaczęła zmienionym tonem udając, że nie rozumie o co chodzi.
Jednocześnie dawała znaki przypominające, że Arisa jest nie wtajemniczona. Syrena spojrzała na nie nieco dziwnie po czym przyśpieszyła kroku i pożegnała się.
- Przepraszam.
- Eh...nie to moja wina. Zapomniałam ci powiedzieć. Tu mogą być gwary i akcenty, ale nie języki obce. Wszyscy używają Wspólnej Mowy i nie słyszeli o czymś takim jak język obcy. To przez pewne potężne zaklęcie. Dzięki niemu jeśli się wsłuchasz zrozumiesz każdego...a przynajmniej usłyszysz co mówi bo z tym zrozumieniem to różnie bywa. No wiesz czasem nawet polak z polakiem się nie dogada tym samym językiem, albo....
- Rozumiem.
- Arisa mogła się poczuć trochę urażona. Jedynie demony nie podlegają temu zaklęciu i mają własna mowę. Twoje pytanie sugerowało, że uważasz ją za...opętańca czy coś...
- Nie wiedziałam.
- Jakoś jej to wyjaśnię, ale musisz wiedzieć że czarodziejki nie lubą być kojarzone z czarną magią. W przeciwieństwie do czarownic ich magia pochodzi z natury i nie krzywdzi.
- Zbliżając się do wioski minęły Dolendin. Wtedy Paulina sobie coś przypomniała.
- W jakim języku śpiewałaś wtedy podczas pożaru ?
- A...Paulina o czym ty mówisz przecież tu nie ma żadnych języków - zaczęła zmienionym tonem udając, że nie rozumie o co chodzi.
Jednocześnie dawała znaki przypominające, że Arisa jest nie wtajemniczona. Syrena spojrzała na nie nieco dziwnie po czym przyśpieszyła kroku i pożegnała się.
- Przepraszam.
- Eh...nie to moja wina. Zapomniałam ci powiedzieć. Tu mogą być gwary i akcenty, ale nie języki obce. Wszyscy używają Wspólnej Mowy i nie słyszeli o czymś takim jak język obcy. To przez pewne potężne zaklęcie. Dzięki niemu jeśli się wsłuchasz zrozumiesz każdego...a przynajmniej usłyszysz co mówi bo z tym zrozumieniem to różnie bywa. No wiesz czasem nawet polak z polakiem się nie dogada tym samym językiem, albo....
- Rozumiem.
- Arisa mogła się poczuć trochę urażona. Jedynie demony nie podlegają temu zaklęciu i mają własna mowę. Twoje pytanie sugerowało, że uważasz ją za...opętańca czy coś...
- Nie wiedziałam.
- Jakoś jej to wyjaśnię, ale musisz wiedzieć że czarodziejki nie lubą być kojarzone z czarną magią. W przeciwieństwie do czarownic ich magia pochodzi z natury i nie krzywdzi.
Reszta dnia minęła równie miło. Paulina zjadła obiad i kolacje, w której nie było śladu po mięsie. Po czym poszła na górę.
Był późny wieczór, gdy nagle zmaterializował się nad brzegiem rzeki Alwiny. Na chwilę obecną nie został wykryty, ale w każdej chwili mogło się to zmienić, a on nie zamierzał się ujawniać. Przynajmniej nie teraz. Jako że był Cieniem nie robiło mu to dużej różnicy, ale jego pani dała mu wyraźne rozkazy. Jeszcze przyjdzie czas na walkę.
Jego skóra była blada, wręcz szara. Ubrany na czarno, w wiecznej żałobie, którą sam z radością powodował. Krawędzie jego szaty falowały na wietrze jak dym z komina. Niczym stworzony z ciemności. Światło obu księżyców, mimo swej mocy, nie było w stanie oświetlić jego osoby. Tylko oczy koloru krwi świeciły się złowrogo. Włosy opadające na plecy miały intensywny krwisto czerwony kolor. Wolnym krokiem zbliżał się do celu swojej nocnej wędrówki.
Osobiście wątpił żeby coś takiego jak zatrucie rzeki Ich tu ściągnęło, ale rozkazy to rozkazy. Zniszczy ich to co dawało im życie. Duch rzeki. Jeśli usłyszą go za wcześnie z jego planu nic nie wyjdzie, a całe dwa dni zajęło mu znalezienie sposobu by przedrzeć się na wyspę niezauważony.
- Sfera Ciszy. - szepną czarny mag unosząc do góry wyprostowaną dłoń.
Po chwili, z jego dłoni wystrzelił czarny promień. Na pewnej wysokości rozpłyną się i rozpostarł niczym parasol, otaczając całą przestrzeń od jednego brzegu do drugiego, tworząc swego rodzaju kopułę. Następnie rozciągną się obejmując w efekcie całą rzekę. Wszystkie odgłosy docierające spoza tego niewidocznego klosza były nieco przytłumione. Podczas gdy dla osób z zewnątrz to co w środku było zupełnie niesłyszalne. Teraz nawet wyczulone na płacz przyrody elfy nie zdołają usłyszeć krzyku rzeki.
Za jednym z drzew, otaczających polane na której znajdował się Cień, czaił się zamaskowany chłopak. Po tym jak czarny mag rzucił zaklęcie szpiegująca go postać powoli wyszła z ukrycia.
Paulina miała uciec po zachodzie słońca postanowiła, więc postanowiła, że do tego czasu trochę się prześpi. Tego wieczoru nawiedził ją koszmar. Widziała jak jej ciało spada w czarną otchłań na dnie, której było pełno wody. Najstraszniejsze, że ona nie potrafiła pływać. Podobny sen często ją nawiedzał odkąd pamiętała z tym że tym razem .
Gdy się obudziła, niebo miało czerwono–fioletową barwę. Mimo dręczących ją wątpliwości i dość słyszalnych odruchach sumienia postanowiła, że jeśli to możliwe musi się skontaktować z rodzicami i dowiedzieć się co jest grane. Tu się niczego nie dowie. Elfy mimo, że miłe i pomocne są na tyle skryte, że w życiu nic jej nie powiedzą.
Gdy się obudziła, niebo miało czerwono–fioletową barwę. Mimo dręczących ją wątpliwości i dość słyszalnych odruchach sumienia postanowiła, że jeśli to możliwe musi się skontaktować z rodzicami i dowiedzieć się co jest grane. Tu się niczego nie dowie. Elfy mimo, że miłe i pomocne są na tyle skryte, że w życiu nic jej nie powiedzą.
Zostawienie listu z przeprosinami nie dało by wiele, ale musiała im przekazać, że nic jej nie jest. Zastanawiała się tylko czy uda im się to odczytać. W końcu mogą tu mieć inne litery itp. Z drugiej strony powinni się domyślić, że skoro ona jest nietutejsza to nie będzie znać ich alfabetu. Jest jeszcze Paweł, który przynajmniej w teorii powinien umieć czytać.
Noc była nieco od dnia chłodniejsza, więc ubrała swoją odratowaną czarną bluzkę na sukienką, a bluzę z kapturem przewiązała sobie w pasie. Wyjrzała przez drzwi i rozejrzała się po korytarzu. Amber była w łazience i myła włosy podczas. Nigdzie nie widziała Ciernia. Nie podobało jej to się. Schodząc po schodach bała się, że za moment ktoś ją przyłapie. Jej własne kroki i ciche skrzypienie schodów wydały jej się równie głośne co syrena strażacka, lub alarm ustawiony na włamywacza. Przez chwilę myślała, że może to same drzewo sprzysięgło się przeciw niej i woła swoją panią.
Wymknięcie się nie było trudne.
Wymknięcie się nie było trudne.
Amber wybrała dzisiejszy dzień by umyć włosy, a Cierń ciągle jeszcze siał drzewa. Ucieczka była banalnie prosta. W połowie drogi słońce prawie już zaszło. Znowu poczuła wyrzuty sumienia, że nadużywa zaufania elfki.
Droga była długa więc miała mnóstwo czasu na przemyślenia.
Droga była długa więc miała mnóstwo czasu na przemyślenia.
„Co stryj miał na myśli mówiąc, że jest niebezpiecznie? Jakiś świr w masce namieszał i uciekł. Już go tu nie ma. Czemu miałoby to mieć ze mną coś wspólnego? Przecież dopiero co tu się pojawiłam. Czemu muszę ociekać? Nie mógłby jak normalny człowiek podejść do Amber i jakoś się dogadać. Ufam mu jak każdemu w rodzinie, ale czasem zachowuje się jakby był nawiedzony. Czy te sny, które miewam od pewnego czasu zdarzą się naprawdę, tak jak poprzednie? Już kiedyś bardzo dawno temu miałam takie sny, byłam w nich jak duch, a następnego dnia okazało się, że to co obserwowałam zdarzyło się naprawdę. Może to tylko zbieg okoliczności... O czym ja w ogóle myślę. Oczywiście, że to zbieg okoliczności. Musiałabym być wariatką żeby myśleć, że mam jakieś paranormalne zdolność.”
Gdy znalazła się na umówionym miejscu spotkania usiadła na ziemi i czekała. Trochę to trwało, ale w końcu słońce jeszcze nie do końca zaszło. Nawet jeśli to niebo zdawało się stanowczo za jasne jak na jej gust. Wokół panowała zupełna cisza co wydało jej się nieco podejrzane zważywszy, że znajdowała się niedaleko rzeki. Jakaś jej część chciała to sprawdzić, ale druga stanowczo jej to odradzała. Dlatego właśnie nienawidziła własnych przeczuć.
„Po prostu zignoruj to...” - Pomyślała.
Łatwo było postanowić, ale trudniej wykonać. Coś ją bardzo mocno przyciągałam do tamtego miejsca i nawet nie zauważyła kiedy jej nogi już ją tam niosły. Przedzierała się przez zarośla i już chciała zawracać gdy robiąc krok do przodu doznała nietypowego uczucia. Miała wrażenie jakby przeszła przez bańkę mydlaną. Po przejściu przez ta nietypową barierę usłyszała szum rzeki. Dziwiła się dlaczego dopiero teraz, w końcu powinna to wychwycić już z większej odległości. Szła dalej przed siebie. Znów weszła między drzewa, przedarła się dalej zręcznie omijając liczne pajęczyny. Nad brzegiem rzeki stała ciemna postać mężczyzny. Był trupio-blady. Nie miał maski lecz kaptur na głowie, biła od niego mroczna aura otaczającą bladą postać.
„Kim albo raczej czym on jest? Wygląda jakby się palił.”
Kolejna osoba wynurzyła się z pomiędzy drzew i bez lęku podeszła do upiornego widma. Paulina zamarła. Ktoś wołał jej imię. Całkowicie zapomniała, że miała inne plany na ten wieczór. Hałas jednak nagle ucichł i doszła do wniosku, że kto by to nie był pewnie już się oddalił. Odetchnęła z ulga. Dlaczego nikogo nie zawołała? Bała się że podejrzane typy też ją usłyszą, a ona chciała wiedzieć o czym rozmawiają.Czemu nie uciekła? Sama nie wiedziała.
Byli za daleko by mogła dokładnie usłyszeć o czym szepczą, ale w pewnym momencie chłopak wysuną przed siebie rękę, na której widniał złoty pierścień. Nie miał żadnych zdobień mimo to był piękny. Już od samego patrzenia na niego wyczuwało się drzemiącą w nim moc. Cień utkwił w nim wzrok z mieszaniną zdziwienia, strachu i fascynacji. Na Paulinę zadziałał nieco inaczej. Nawet nie zauważyła jak zrobiła krok w stronę świecidełka. Zauważywszy to jednak cofnęła się z powrotem. To właśnie ją tak przyciągało. Czerwonowłosy upiór wyraźnie był pod wrażeniem.
- Strażnicy już wiedzą o twojej obecności - powiedział czarnowłosy wypranym z emocji głosem, już nieco głośniej. - Nie musisz się już więcej ukrywać. Twoim kolejnym zadaniem jest zabicie potomków Kręgu - wyciągnął i podał mu plik kartek. - Gdy skończysz zamelduj się u pani Meridiany. Potrzebna nam armia. Zatruj rzekę.
Nastolatka usłyszała po swojej lewej dźwięk łamiącej się gałązki. Nagle z zza linii drzew otaczających niewielką rzeczną plaże, wyszła Arisa.
Byli za daleko by mogła dokładnie usłyszeć o czym szepczą, ale w pewnym momencie chłopak wysuną przed siebie rękę, na której widniał złoty pierścień. Nie miał żadnych zdobień mimo to był piękny. Już od samego patrzenia na niego wyczuwało się drzemiącą w nim moc. Cień utkwił w nim wzrok z mieszaniną zdziwienia, strachu i fascynacji. Na Paulinę zadziałał nieco inaczej. Nawet nie zauważyła jak zrobiła krok w stronę świecidełka. Zauważywszy to jednak cofnęła się z powrotem. To właśnie ją tak przyciągało. Czerwonowłosy upiór wyraźnie był pod wrażeniem.
- Strażnicy już wiedzą o twojej obecności - powiedział czarnowłosy wypranym z emocji głosem, już nieco głośniej. - Nie musisz się już więcej ukrywać. Twoim kolejnym zadaniem jest zabicie potomków Kręgu - wyciągnął i podał mu plik kartek. - Gdy skończysz zamelduj się u pani Meridiany. Potrzebna nam armia. Zatruj rzekę.
Nastolatka usłyszała po swojej lewej dźwięk łamiącej się gałązki. Nagle z zza linii drzew otaczających niewielką rzeczną plaże, wyszła Arisa.
„O nie...Arisa uciekaj!!” - Paulina chciała do niej krzyknąć, ale słowa utkwiły jej w gardle.
- Nie pozwolę wam na to.
- Nie pozwolę wam na to.
Chłopak usłyszawszy jej głos zaczął dziwnie drgać, ale poza tym nie zareagował. Syrena przy wsparciu ducha rzeki stworzyła falę próbując zmyć intruzów. Arisa nie poznała kim jest zakapturzona postać. Nie wiedziała że ma do czynienia z Cieniem, choć w pewnym momencie z pewnością zrozumiała swoją lekkomyślność. Mężczyzna szepną szybko jakieś nie zrozumiałe słowa i machną ręką. Na ten znak ziemia po bokach syrenki uformowała się w ręce. Najpierw złapały za jej nogi. Masy wody natychmiast opadły. Czarna magia czerwonowłosego przyszpiliły ją do ziemi.
Paulina do tej pory klęcząca w krzakach w tym momencie usiadła podpierając się rękami. Nie mogła się ruszyć z przerażenia. Roślinność przed nią w jej obecnej pozycji skutecznie zasłaniała jej przerażającą scenę, która działa się później, ale krzyk Arisy wystarczy by ją sobie wyobraziła.
Paulina do tej pory klęcząca w krzakach w tym momencie usiadła podpierając się rękami. Nie mogła się ruszyć z przerażenia. Roślinność przed nią w jej obecnej pozycji skutecznie zasłaniała jej przerażającą scenę, która działa się później, ale krzyk Arisy wystarczy by ją sobie wyobraziła.
Zamaskowany chłopak przysłuchiwał się temu przez chwile odwrócony placami. Nagle obróciła się jednocześnie posyłają w stronę torturowanej jedna ze swych dużych igieł. Gdy tylko pocisk w nią trafił krzyk ustał. Cień skrzywił się jak dziecko, któremu odebrano ulubioną zabawkę i odwołał zaklęcie. Kamienne dłonie które przed chwilą ją trzymały rozsypały się w pył.
- Jeszcze jedna – sykną Cień wskazując zarośla w których siedziała Paulina.
Postąpił krok w tą stronę jednak został zatrzymany gestem chłopca.
- Skup się na powierzonym zadaniu. Ja się nią zajmę. - rozkazał.
Postąpił kilka kroków. Jej ręka automatycznie zaczęła piec. Z początku sparaliżowana strachem w jednej chwili otrząsnęła się wstał i zaczęła biec. Nie myślała, wiedziała tylko, że musi uciekać nie ważne gdzie byle jak najdalej. Ogarnęła ją panika. Nie wiedziała gdzie biegnie. Niczego nie słyszała prócz przyśpieszonego bicia swojego serca. Niczego nie czuła, prócz potrzeby ucieczki. Martwiła się by się nie potknąć. Gdyby teraz upadła z pewnością by już nie wstała. Przez łzy obrazy rozmazywały jej się przed oczami. Mimo to udało jej się zlokalizować kryjówkę - dużą jaskinie.
Była ciemna. Jedyne źródło światła stanowiło jasno zielone kamienie znajdujące się na suficie, a miejscami także ścianach tunelu. Nieliczne stalaktyty zwisały gdzieniegdzie kila metrów nad jej głową. Im szła głębiej ich liczba zwiększała się. Zrobiło się chłodniej. W powietrzu czuć było wilgoć i słychać głośny szum.
Wreszcie znalazła się na dużej otwartej przestrzeni. Wysoko nad głową wciąż miała kamienny strop. Już wiedziała skąd woził się szum. Przez jaskinie przepływała rzeka, a przynajmniej jej część, lub jeden z dopływów. Przed nią widać było przejście, ale jedyna droga jaka do niego prowadziła wiodła przez prosty, płaski, kamienny most. Był wąski, miał jakieś dwa metry szerokości i co najmniej dziesięć długości.
Paulina miała złe przeczucia. Przypadkiem trąciła stopą kamień, który przeturlawszy się kilkakrotnie wrzuciła do niej kamień i nasłuchiwała kiedy spadnie. Trwało dłuższą chwile zanim usłyszała cichy plusk. Spojrzała w otchłań rozciągającą się pod mostem. Nie było widać dna. Obudził się w niej paniczny strach. Miała lęk wysokości, a most nie wzbudzał w niej zaufania. Przełknęła ślinę i obejrzał się za siebie.
„Mógł pojawić się w każdej chwili i co robić?Z dwojga złego chyba już wole utonąć."
Postawiła stopę na początku wąskiej zawieszonej w powietrzu ścieżki. Po chwili wahania zrobiła kilka następnych ruchów.
Postawiła stopę na początku wąskiej zawieszonej w powietrzu ścieżki. Po chwili wahania zrobiła kilka następnych ruchów.
Bała się, że spadnie, ale wolała zignorować swoją intuicję. Powoli weszła na kamienny łuk. Pod sobą słyszała głośny szum rzeki. Szła ostrożnie jakby, każdy krok miałby być jej ostatnim.
Nagle poczuła, że nie da rady dalej iść. Jej instynkt samozachowawczy stanowczo jej tego zabraniał. Na próbę chwyciła do ręki jednego z większych kamieni i rzuciła nim na most przed sobą. Nic się nie wydarzyło mimo, że uderzył w powierzchnie dość mocno.Wiedziała jednak, że to jeszcze nic nie znaczy. Była cięższa kamienia tej wielkości.
Przeraziła się, gdy usłyszała, kroki dobywające się z tunelu tuz za nią. Wyciągnęła z torby nietypowy nożyk, który z początku trząsł jej się w dłoniach. Jej prześladowca był tuz przed nią. Nie musiał podchodzić bliżej z tego co zauważyła preferował on ataki z dalszego dystansu. Pierwsze pociski jakimś cudem udało jej się odbić. Sama nie wiedziała, że tak potrafi. Jej ręka poruszała się niemal sama wiedziona impulsem.
Jednak kolejne rzucone przez niego igły bez żadnych oporów trafiły w jej nogi i prawą rękę. Nie wbiły się głęboko mimo to dziewczyna upadła i nie mogła się ruszyć. Chłopak nie śpieszył się. Wiedział, że sparaliżowana daleko nie zajdzie. Zbierał po drodze zaklęte igły, które chybiły. Z każdą mijającą chwilą coraz mniej mogła się ruszać. Traciła również czucie w trafionych kończynach.
Znowu usłyszała echo cudzych kroków w tunelu wejściowym. Nagle przyszła jej do głowy dość szalona myśl. Wolną i jedyna sprawną ręką wyciągnęła sobie igły i przeturlała się na krawędź przepaści. Co nie było w jej planie odruchowo złapała za jej krawędź i zawisła na jednej ręce.
Znowu usłyszała echo cudzych kroków w tunelu wejściowym. Nagle przyszła jej do głowy dość szalona myśl. Wolną i jedyna sprawną ręką wyciągnęła sobie igły i przeturlała się na krawędź przepaści. Co nie było w jej planie odruchowo złapała za jej krawędź i zawisła na jednej ręce.
Zawisła na skraju „bezdennej” przepaści. Grunt którego się trzymała zaczął się sypać. Czuła, że jej koszmar niedługo się urzeczywistni. Szybko straciła siły i się puściła.
"Jeśli jakikolwiek duch rzeki istnieje, to proszę, błagam by mi pomógł"
W tej sytuacji była gotowa uwierzyć w Alwinę. Naprawdę w nią wierzyła i pokładała ostatnią nadzieje. Nie spadała długo. Ledwie zdążyła poczuć zimy wiatr we włosach, już była w lodowatej wodzie. Poszła na dno. Rwący nurt rzeki bardzo szybko ją porwał. Nie mogła oddychać. Jakaś niewidzialna siła rzucała nią na rożne strony. Bezpośrednio po upadku do rzeki Paulina była jeszcze przytomna. Poczuła wtedy jak niewidzialna siła wypycha do góry. Jednak potem wszystko przyśpieszyło i momentalnie straciła przytomność.
W tej sytuacji była gotowa uwierzyć w Alwinę. Naprawdę w nią wierzyła i pokładała ostatnią nadzieje. Nie spadała długo. Ledwie zdążyła poczuć zimy wiatr we włosach, już była w lodowatej wodzie. Poszła na dno. Rwący nurt rzeki bardzo szybko ją porwał. Nie mogła oddychać. Jakaś niewidzialna siła rzucała nią na rożne strony. Bezpośrednio po upadku do rzeki Paulina była jeszcze przytomna. Poczuła wtedy jak niewidzialna siła wypycha do góry. Jednak potem wszystko przyśpieszyło i momentalnie straciła przytomność.

