sobota, 8 września 2012

Rozdział 64: Kopciuszek część I

Na zewnątrz biały puch kusił obietnicą  walki na śnieżki, jeżdżenia na sankach, lub lepienia bałwana. O tym jednak Paulina mogła sobie tylko pomarzyć. Nastolatka intensywnie wpatrywała się w roztwór, który konsystencją barwą, a niekiedy smakiem i zapachem do złudzenia przypominał błoto. Brązowa breja w garnku nie wyglądała za apetycznie mimo, że wszystko robiła według instrukcji. Wyjmując szum chochlą z cedzakiem  zastanawiała się, dlaczego jej zupa nie wygląda jak zupa.  
Gotowanie i sprzątanie było karą Pauliny za ucieczkę, którą po części wymusiło brak Violett. Ktoś musiał to robić. Gdyby na początku posłuchała stryja znajdowałaby się obecnie na północy. Teraz wyjazd już jej nie groził. Sara pojechała bez niej.
Shadow nie miał kogo wysłać z Pauliną do klasztoru. Oscar był zajęty, smoki trenowały, a Alex znajdował się na jego czarnej liście, po tym jak Shadow się dowiedział, że nie tylko nic nie zrobił by ją przyprowadzić z powrotem, ale jeszcze dołączył do „przygody” która narażała jej bezpieczeństwo. 

Z resztą Alexa podobnie jak i reszty czarodziei Paulina nie widziała od kiedy  zasnęła w leśniczówce na Lunanor. 

Paweł smacznie spał. Jego podświadomość obdarzyła go kolorowymi snami, tak różniącymi się od otaczającej go bezwzględne i okrutnej rzeczywistości. Leżał tak do chwili gdy do zajmowanego przez niego pokoju nie wpadł jego starszy brat.
–    Wstawaj śpiąca królewno. Pora na trening - wołał   Cinnabar dosłownie zrzucając swojego młodszego braciszka z łóżka.
Czerwony smok nie od razu uwierzył w przepowiednie, którą tłumaczył się Paweł, ale po kilku niekontrolowanych wybuchach śmiechu i wysłuchaniu wszystkich świadków, musiał przyznać, że może coś w tym jest.

- Jak tak dalej pójdzie, to świat będzie zgubiony - tak Cinnabar skomentował to jak Paweł próbując wstać uderzył się w stolik tak, że wszystkie znajdujące się na nim przedmioty pospadały, dając Paulinie kolejny powód do zamiecenia podłogi. 
"Nie ma to jak wsparcie rodziny" - Chłopak zastanawiał się co było gorszę kpiny ze strony starszego brata, czy sposób w jaki próbował mu pomóc. 
Podniósł się i już rozbudzony szybko się ubrał i razem wyszli. 
Od kiedy Cinnabar uwierzył w słowa przepowiedni przygotował dla przyszłego Wybrańca morderczy trening.
Paulinie z początku wydawało się nieco nie fair, że musi dla nich przygotowywać posiłki, ale jak zobaczyła fragment tych smoczych ćwiczeń doszła do wniosku, że po tym również nie miałaby siły przyrządzić  sobie coś do jedzenia, szczególnie będąc wiecznie nie najedzonym smokiem.

Trudno powiedzieć które z nich miało gorzej.  




Laura, poltergeist mieszkający w dworze, nie spuszczała z Pauliny wzroku i nie ukrywała swej niechęci do nastolatki. Nierzadko sztuce, naczynia i garnki unosiły się w powietrze, lub upadały gdy ich potrzebowała, a różne śliskie rzeczy znajdowały się na podłodze przez co często się ślizgała i przewracała.
–    To ty coś dosypałaś, prawda?- spytała czerwonowłosa zjawy, na co ta uśmiechnęła się tylko złośliwie.
–    Nie moja wina, że taka kiepska z ciebie kucharka.
Paulina  westchnęła. 

Po takim dniu marzyła jedynie o chwili snu, jednak subtelnie irytujące odgłosy jej to uniemożliwiały. Nie zamierzała jednak skarżyć na ducha. Chciała to załatwić sama. 

W nocy śniła o Sora. Młodszy brat Amber uratował jej życie, gdy zaatakowały ją zarażone wilka. Niedawno dowiedziała się, że pół elf nie żyje, a ona nie zdarzyła nawet mu porządnie podziękować. Wiedziała, że będzie jej go brakowało, choć nie znali się za dobrze ani długo. Pierwszy raz zobaczyła go kilka tygodni temu w Aurelwood, tam nie zamienili z sobą ani jednego dłuższego zdania. Potem gdy przyszedł do dworu myślała o nim jak o jednym ze Strażników, a z pewnych powodów nie czuła się wśród nich specjalnie swobodnie. Wyjątkiem był moment gdy razem z amber tańczył do jego magicznej muzyki.
Sprawiał wrażenie miłego, ale to zniknęło gdy po wypadku Amber, zaczął wymyślać o Alexie niestworzone rzeczy twierdząc, że takie potwory nie powinny istnieć itp. Z pewnością bardzo się martwił o siostrę. Nienawidził się za to, że zostawił ją samą, że pozwolił by do tego doszło, że potem nie mógł nic dla niej zrobić. Możliwe że tą nienawiść przeniósł w końcu na Alexa, by poczuć się lepiej. Zresztą jakby nie patrzeć czarodziej miał w tym trochę swej winy. Mimo to Paulinie się to nie podobało.
To takie dziwne gdy umiera ktoś kogo się za dobrze nie znało. Kogoś kogo śmierci się nie spodziewało, a która została obwieszczona tak nagle i niespodziewanie.
–    Sora nie żyje – walnął prosto z mostu czerwonooki pół smok. - Zabił go Cień.

Gdy Paulina zobaczyła reakcja Amber na te słowa, zacisnęła pieści i myślała, że zaraz zsiądzie z konia Oscara i przywali temu bezdusznemu smoczysku. Czy on serca nie ma? Jak można powiedzieć to takim tonem komuś kto był z Sora spokrewniony. Co prawda istniała szansa, że Cinnabar o tym nie wie, ale w oczach Pauliny wcale go to nie usprawiedliwiało.
Oscar próbował załagodzić sprawę. Amber nie rozpłakała się co prawda publicznie, ale miało się wrażenie, że ta wesoła elfka już nigdy się nie uśmiechnie, a słońce właśnie dla niej zgasło.
Paweł natomiast na wieść o śmierci swej mistrzyni – przekazanej już nieco delikatniej – wyglądał na zdenerwowanego, jakby za moment miał zrobić coś głupiego, jak ucieczka i próba zemsty na Cieniu.
Prawdopodobnie dlatego  jego starszy brat obecnie  szykuje mu najróżniejsze treningi by ten mógł się wyładować. 
Paweł zawsze był impulsywny, ale Paulina nigdy nie patrzyła na niego jak na mściciela, czy cokolwiek podobnego, gdyż jednocześnie z pewnością nie potrafiłby zabić kogokolwiek z premedytacja.
W pierwszym zamieszkanym mieście rozdzielili się i od tej chwili Paulina miała już nigdy nie zobaczyć ani Ciernia, ani Amber.
Wszyscy znani jej młodzi czarodzieje przepadli jak kamień w wodę, jednak jak się okazało nie na długo, gdyż już z rana Paulina miała w swym pokoju niezapowiedzianego gościa.

Psotka cichutko oddychała, śpiąc w łóżeczku z gąbki do mycia naczyń zamiast materaca z czystą ściereczką do kurzu jako kołderką; w szufladce komody stylizowanej na miniaturowy pokoik. Zimową porę wróżki mają w zwyczaju przesypiać, a po pierwszym opadzie śniegu, nikt nie miał serca by ją budzić.
Paulina sennie wyczuła, że temperatura w pokoju spadła o co najmniej dwa stopnie i poczuła wiatr na twarzy. Przewróciła się na drugi bok i wówczas wyraźnie usłyszała cudzy oddech całkiem niedaleko swojego lewego ucha.
Łóżko stało tak, że zagłowię stykało się ze ścianą, po prawej mijać okno, po lewej drzwi. Skoro leząc na prawym boku czuła wiatr musiał on pochodzić z okna, a te z pewnością zamknął przez spaniem, bo by zamarzła w nocy. Podejrzewała o psikusa Laurę, jednak duchy nie oddychały, a ona wyraźnie prócz mroźnego wiatru czuła ciepły powiew.
Trochę potrwało nim złożyła to wszystko do kupy – ludzie z samego rana przeważnie nie są skorzy do logicznego myślenia i analizowania – ale gdy już jej się to udało otworzyła oczy i zaskoczona zdała sobie sprawę, że widzi Foxa.  Nie wiedziała co on planuje, ale jego uśmiech nie podobał jej się.
–    Wyglądasz uroczo gdy śpisz.
–    Jak ty tu się dostałeś?
Fox nie  mógł przepuścić okazji, by pochwalić się swoimi umiejętnościami specjalnymi. Najpierw udał, że się zastanawia.
–    Muszę przyznać, że masz tu niezłą ochronę. Ten dom jest od niedawna jak forteca, pełna magicznych zabezpieczeń. Nawet Cień nie był by w stanie przedrzeć się przez zabezpieczenia nie wzniecając alarmu.
–    Do rzeczy – pośpieszała go zniecierpliwiona, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Fox wstał z klęczek i usiadł na skraju łóżka.
–    Jako lis przekopałem się pod barierą. - Paulina nie wiedziała, że Fox potrafi się przemieniać, ale zważywszy na jego uszy i ogon, które od czasu do czasu się pojawiały, nie zdziwiło jej to. -  Pod ziemią, bariera wykrywa tylko czarną magię, a z tej się nie składam. Przekradłem się tak, by  nikt mnie nie widział. Wszyscy prócz Szczęściarza, który mnie zna prawie od dziecka spali, więc to również nie było trudne. - Psisko w przeciwieństwie do swojego pana, z czego Paulina wnioskowała, że większość daimonów pod względem charakteru jest przeciwieństwem swych czarodziei. -  Potem wystarczyło wspiąć się do okna i pozbyć się zaklęcia ochronnego tak by nie zaalarmować osoby, która je tam umieściła, a musisz wiedzieć, że te w twoim oknie jest najsilniejsze ze wszystkich w całym domu. Nie można przez nie wyjść, ani wejść nie uwalniając alarmu, a szkło jest jak diament – nie do stłuczenia, czy choćby zarysowania. - Nie zamierzał jej mówić jak działają jego magiczne wytrychy, które odziedziczył po ojcu. Powiedział tylko, że nie ma takiego zamka, którego nie miałby otworzyć.
Jego tata też był włamywaczem i złodziejem. Wychował się w niemagicznym świecie, ale gdy trafił do Dragonterra i odkrył, że jest czarodziejem postanowił połączyć magię i swą wiedzę z czeskiego przestępczego półświatka. Swą przestępczą działalność zaprzestał dopiero poznawszy matkę Feliksa. Miała na niego spory wpływ, choć nigdy nie wyciągnęła z niego tego z skąd pochodzi i że istnieją jakieś światy poza tym.
Łamiąc prawo, lub pokonując magiczne zamki i zabezpieczenia Feliksa czuł się bliżej ojca, choć on pewnie nie pochwalałby takiego zachowania.

- Fajnie, a teraz wyjdź z mojego pokoju bym mogła się przebrać. - Owinęła się kołdrą tak jakby jej gruba piżama była przeźroczysta.
- Nie po to czekałem tyle czasu aż się obudzisz.
Wszystko wydarzyło się szybko. W jednej chwili myślała, że zamierza on się on odsunąć, a z rzeczywistości pochylił się i pocałował ją prosto w usta. Paulina  znieruchomiała z szeroko otwartymi oczami. Jeszcze nigdy nie miała takiego mętliku w głowie.
„Co on wyprawia?”
„Nie to za proste” - odezwał się Głos w jej głowie, aż poczuła coś jakby radość i ekscytację, lecz nie własną, a cudzą choć nie były to uczucia emanując z Foxa a z niej samej. Nie była w stanie tego opisać. - „Duszyczka sama się pcha.”
Zanim jednak właściciel tego mrocznego głosu zdążył coś „zrobić” pieczęć na ręce dziewczyny zapiekła i uczucie cudzej obecności ją opuściło. Odepchnęła Foxa.
Młodzieniec upadł na podłogę, ale szybko się pozbierał.
–    Co ty wyprawiasz?! - spytała wyraźnie wzburzona.
Oczami zwężonymi w szparki obserwowała, jak ten wstaje, nie kryjąc samozadowolenia. Gdyby spojrzenie mogło zabić to już dawno leżałby martwy. Nie był świadomy jak niewiele brakowało by zginął.
–    Wkurzona? - spytał.
–    Nie widać? – syknęła. 
–    W taki razie jesteśmy kwita.
–    Co? - spojrzała na niego jak na wariata.
–    Mój plan zemsty był znacznie bardziej skomplikowany i wymagał nieco czasu. W zaistniałych okolicznościach muszę się zadowolić tą rekompensatą.

„Jeśli myśleć, że ci to ujdzie na sucho to się mylisz.” - Paulina zaczęła już obmyślać plan zemsty przy czym uznała, że zwykłe uderzenie w twarz to za mało,  podanie środka przeczyszczającego jest za dziecinne, a zakopanie żywcem w śniegu za kłopotliwe. Knucie diabolicznej intrygi przerwała jej sama ofiara.
–    Powinnaś się cieszyć, że nie zrobiłem tego na oczach Aleksia... - Fox po raz koleiny popisał się swą zdolnością do błyskawicznej zmiany tematu. Tym razem jednak  Paulina nie od razu zapomniała o czym przed chwilą myślała.
–    Chyba raczej to ty powinieneś się cieszyć, że mój tata, tego nie widziała, albo nie nie dowiedział się od Shadow, bo by cię powiesił za to w co ja cię kiedyś kopnęłam. Zresztą co Alex ma do tego.
–    Jak to co? Lubisz go  - szepnął i uśmiechnął się jakby odgadł sekret skrywany przez nią tak głęboko, że sama jeszcze o nim nie wiedziała, co z resztą nie mijało się z prawdą.
Paulina  szybko zaczęła  zaprzeczać.

- Co ty bredzisz? Dlaczego miałabym...? - Zrobiła się czerwona do tego stopnia, że kolor jej twarzy niemal zlewał się z jej włosami, na co Fox wybuchł śmiechem. 
- Nie martw się. Nic mu nie powiem. Jeśli nie chcesz.
W tym momencie do pokoju wpadł Alex we własnej osobie z rządzą mordu w oczach.


___________________________________________________

W najbliższym czasie możecie odnieść wrażenie, że nie biorę pisania na poważnie, ale to tylko wrażenie XD.  
Może ta cała akcja wydaje się zupełnie nielogiczna, ale dalsza cześć rozdziału to wyjaśni...mam nadzieje. 

Brak komentarzy: