sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 9: Robi się gorąco

Miałam pomysł na mocny rozdział, ale uznałam że trochę cenzuruje, złagodzę. Tyle ile się da, ale poważnie szykuje się ostra jatka więc radze nic podczas lektury nie pić, by nie wypluć na monitor. 
_______________________________________________________

„Ja jestem częścią tej siły, która pragnie zła, a dobro czyni.”


Polankę otaczały głównie sosny, wiatr poruszał ich gałęziami strzepując stare igły na miejsce, których wyrastały nowe. Wśród leśnego poszycia rosły barwne kwiaty, które nieśmiało wyglądały spod resztek tęczowego śniegu. Świerze źdźbła trawy zdążyły w tym miejscu pokryć ziemie niczym zielony dywan, mimo że przedwiośnie dopiero się rozpoczęło. Niedługo miało się tu wydarzyć, coś co odmieni ten spokojny zakątek.
Sara choć niewidoma czuła to wszystko. Wiatr na twarzy, zapach kwiatów w powietrzu, ból związanych w nadgarstkach rąk, chropowatą powierzchnię drzewa za sobą, trawę pod nogami i pierwsze poranne promienie słońca na skórze, nie wykluczone, że ostatnich jakich doświadczy w swoim życiu, biorąc pod uwagę chłód noża w okolicy szyi.
- To co zamierzasz, nie zwróci ci przyjaciela – powiedziała spokojnie do właściciela broni, ale ten nie zareagował.
Najemnicy istotnie pojmali Sarę i fakt iż jej grozili pozwalał wysnuć wniosek, że jej komfort psychiczny jest im obojętny.
- Kavet, ktoś idzie – zawiadomił jeden z najemników tego z nożem.
- Wiem – odpowiedział elfo-podobny najemnik strzygąc uszami i uśmiechając się złowieszczo. - Jakieś ostatnie słowo kapłanko? - dodał już głośniej, a echo poniosło się po lesie.
- Modle się do bogów by ci wybaczyli i zesłali na twą duszę spokój.
- Myślę, że powinnaś bardziej martwić się o własną duszę. - Uśmiechnął się Kavet, a był to upiorny grymas.
- Ja nie mam się czego bać – obwieściła pewnie Sara i zamknęła niewidzące oczy. Cała jej istota emanowała spokojem.

Alex biegł ile sił w płucach, ale nie był w stanie dogonić Pauliny. Teren przed nim opadał jednak tak, że z daleka widział scenę wydarzeń. Nie wiedział jak wyglądał plan Pauliny, ale zgadywał że to ona, a dokładniej rzucana przez nią bombka, jest przyczyną poparzeń części najemników. Wydawało mu się również, że elfo -podobna istota nie miała wcześniej tak malowniczej szramy biegnącej od lewego oka po niemalże szyje. To jednak było bez znaczenia, gdyż podobnie jak kuzynka została schwytana.
- Hym... Zastanawiam się czy, by tym razem nie ograniczać się do twarzy, co? – mieszaniec zwracał się po trochu do Pauliny trzymanej przez parę osiłków, a po trochę do reszty kompanów.
- Myślisz, że Klemmath kupi to po raz drogi? - spytała dziewczyna.
- On tu nie ma już nic do gadania. Zwolnił nas będąc pewnym, że wpadł na rozwiązanie, dzięki któremu nie uciekniesz. Rozumiesz nie miał już nam czym płacić. Głodne dzieci i takie tam. Jak widać te rozwiązanie nie jest tak genialne jak mu się wydawało.
- Skoro tak to macie co chcecie. Możecie ją już wypuścić.
Szybko okazało się, że Sara jest jedynie przynętą i to taką, która wypełniwszy swe zadanie jest nie tylko zbędna, ale wręcz niebezpieczna, jako świadek. Tego domyślił się Alex już wcześniej. Ani przez chwile nie planowali jej puszczać żywej, z paroma wyjątkami.
- Kavet, naprawdę chcesz zabić kapłankę? To podobno przynosi pecha – zauważył jeden z ludzi. - Może by poprzestać na odcieniu języka. Bez niego nic nie wygada, a niewidoma nie może pisać.
Oczy Pauliny zrobiły się okrągłe ze zgrozy, próbowała przemówić im do rozumu, ale nie szło jej to za dobrze, szczególnie że jednym z argumentów brzmiał: „To był głupi zwierzak. Bezmózgi gad. Zamierzasz zabić bezbronnego człowieka, by go pomścić?”. Ponieważ dla Kaveta salamandra to nie „jakiś głupi zwierzak” argument ten tylko jeszcze bardziej go rozzłościł.
Paulina widząc, jak Kavet zbliża się do Sary zdecydowała zapomnieć o dumie i upokorzona zaczęła przepraszać za całą sytuację z salamandrą. Okazało się, że na próżno, bo Kavet nie zwraca już na to uwagi.
Sara widocznie chciała coś powiedzieć Paulinie, ale trudno mówić ze sztyletem wbitym po rękojeść w ciało. Powietrze wypełnił krzyk Pauliny, ale ta nie mogła nic zrobić. Alex co prawda widział wszystko, ale stał za daleka by zdążyć dobiec. Pozostawała teleportacja. Miał nadzieje, że dzięki niej zyskać element zaskoczenia, jednak jak się okazało Kavet, posiadał zdolność wyczuwania many, a teleportacja należała do „głośniejszych” zaklęć. W chwili kiedy Alex pojawił się za nim ten był już przygotowany i błyskawicznie odparł atak drugim sztyletem pierwszy ciągnę trzymając w ranie i wykonując długie ukośne cięcie.
Młodego czarodzieja zdekoncentrował cichy jęk Sary i widok krwi wypływowej jej z ust. Przeciwnik wykorzystał to odpychając go i kończąc ciecie obrotem wokół własnej osi. Doszło do nierównego pojedynku na sztylety, ponieważ Alex nie znał się za bardzo na szermierce, a mieszaniec był za silny. Wystarczyło, że kilka rzazy ich ostrza się skrzyżowały, a broń Alexa poszybowała w powietrze. Chwile później koło ucha przeleciało mu parę strzał. Pozostali najemnicy nie zamierzali stać bezczynnie. Większość z nich należało do doświadczonych strzelców i tylko posiadanie amuletu ochronnego przeciw pociskom latającym uratowała Alexowi życie, niemniej szybko zyskał mnóstwo dodatkowych dziur w swoim ubraniu i jeszcze więcej zadrapań na skórze. Musiał się pilnować, by jego plecy osłaniały drzewa. W pewnym momencie kiedy Kat stał na linii strzału jego towarzysze dali sobie spokój. Możliwe że miała z tym coś wspólnego Paulina, której Alex nie miał okazji wyłapać i śledzić bezustannie koncentrując się na robieniu uników.
 Kavet kopnięciem powalił go na kolana i już planował skrócić o głowę, albo przynajmniej uszkodzić tętnice szyjną, gdyż sztylety nie są bronią stworzoną do miażdżenia rdzenia kręgowego.
- Nie wiem kim jesteś, czarodzieju, ale zaraz pożałujesz że wchodzisz mi w drogę.
Nagle zrobiło się dosłownie gorąco i  wszystkich stojących uderzyła fala gorąca i to na tle silna, że zapłonęły ubrania. Inni zapłonęli cali. Zjawisko to przeleciało tuż nad Alexem powodując, że stracił na moment rozeznanie w sytuacji oraz równowagę i padł na plecy. Gorąco, oślepiająca czerwieni pośród cieni przedświtu, krzyki, potępieńcze jęki palonych i kaszel duszących się dymem. 
W zimnym powietrzu czuło się duszący zapach spalenizny i równie nieprzyjemny metaliczny smak krwi. Gdzieś niedaleko dostrzegł, upiornie lodowatą aurą, mrożącą go do szpiku. Jej właściciel musiał być jednocześnie sprawcą chaosu i autorem tego, jak mu się wydawało wybuchu. Obracając się na bok rozpoznał on znajomą postać przechadzającą się wśród zgliszczy jakby obserwowała nie ludzi, a zwykle zapałki.  Nie licząc zmienionych oczu i płomieni otaczających twarz istota przypominała Paulinę. 
- Paulina – wołał ją, ze ściśniętym gardłem, ale nie reagowała. 
Dopiero poniewczasie zrozumiał, że zmiana jaka w niej zaszła nie jest przypadkowa, a otaczające ich płomienie są podsycane przez czarną magie. W przeciwnym razie nie mogłyby istnieć z niczego tam gdzie ogień nie miał czym się żywić, nie stanowiły więc części natury skoro nie podlegały jej prawą i wyrastały nawet z błota oplatając ludzi niczym liny.  
Poczuł przypływ paniki. Meg wysłał po Daniela, wiec nie mogła mu pomóc, a on sam czuł jeszcze efekt siły, która go powaliła na ziemie. Trwało wiec nim wpadł na pomysł czołgania, a jeszcze więcej niż wcielił go w życie. W końcu udało mu się dotrzeć do jednego z niewielu stojących jeszcze drzew i za jego pomocą podciągnąć się do pozycji stojącej. 
Ledwie jednak zdołał się rozejrzeć po pobojowisku, dostrzegł że Nie-Paulina zmierza w jego kierunku. Jej czarne włosy płonęły, a złote oczy emitowały równym zimnem co aura. Za sobą pozostawiała spopieloną ziemie. Alex miał dość czasu by przywołać broń, ale nadal był jeszcze lekko ogłuszony. Próbując uciec potknął się o własne nogi. 
- Dotąd to uciekasz, synu Gwiazdy? - pytała obcym mu głosem, klękając obok, podczas gdy on odwracał się na plecy, jednocześnie lekko unosząc na łokciach, by przynajmniej nie leżeć zupełnie płasko. 
Płonąca ręka złapała go za podbródek, a po jego szyi zaczęły ślizgać się zimne płomienie. Nawet na sekundę nie mogąc oderwać spojrzenia od złotego blasku w tęczówkach płomiennowłosej, kiedy już raz w nie zerknął. Kryła się w nich jakaś niepokojąca żądz. Czuł się jakby patrzył w samo jądro szalejącego żywiołu, który przenika jego istotę i widzi wszystko. Z pewnością również paraliżujący go strach satysfakcjonujący ucieleśnienie ognia.  
Płonąca istota przybliżyła się do niego, jednocześnie go przyciągając. Odgarnęła mu włosy z twarzy i dotknęła lodowatą ręką jego policzka powodując dreszcze.
Alex próbował się wyrwać, odepchnąć, ale niewiele to dało. Twarze przybliżały się, aż niespodziewanie zetknęły się ich usta. Trudno to jednak nazwać pocałunkiem. Chłopak tracił oddech, czemu towarzyszył ból i ucisk w klatce piersiowej i ukłucie zimna, choć jednocześnie zadawało się ze wypełnia go ogień. Serce mu przyśpieszyło i ogarnęła go panika. Z czasem z powodu niedotlenienia zaczęła ogarniać o ciemność i przekonany, że to jego koniec, zamknął oczy. Ostatnią rzeczą jaką słyszał, lub wydawało mu się, że słyszy to słowo „Akane” dobiegające gdzieś z daleka jak z głębokiej studni, ale cokolwiek znaczyło przyszło za późno...




_____________________________________________________

Skargi i wytknięte niedociągnięcia, proszę kierować na piśmie. 
Poważnie, wydaje mi się że ten rozdział nie wyszedł do końca tak jak bym chciała. Trochę jak naszkicowany, czarno biały ogień. 


Rozdział 8: Ostatnia przepowiednia

„Jasnowidz zawsze potwornie cierpi, bo nie rozumie większości wizji. Niczego nie rozumie. Nie umie zmienić biegu wypadków, zanim nie staną się przeszłością. A potem jest już za późno. Ból rodzi nowe cierpienie.”

- Jeszcze raz. Do czego wam jestem potrzebny? - dopytywał się Alex dwójki Wyroczni.
Sara powoli powtórzyła to co powiedziała Paulinie, kiedy Alex mieszał proszek z czymś tłustym by stworzyć coś co pomogłoby Paulinie na jej twarz.
- Klemmentha ma możliwość śledzenia podróżny każdej Wyroczni. To środki bezpieczeństwa podjęte po tym jak pewnego razu porwano Evalionę, którą wy znacie jako Ewa. Porwano wówczas ją oraz jej przyjaciółkę Utrisse.
- Saro, nie mieszaj mu. Nie ważne skąd to się wzięło.
- Przeszłość jest równie ważne co chwila obecna i to co dopiero nastąpi. Aby sprawić by Paulina stała się widzialna dla głowy klanu musi przestać być Wyrocznią. To taka formalność... do której jest potrzebny, najlepiej mężczyzna. A tak się składa że ty...
- To tylko tak wygląda – zażartował Alex, który już wyczuwał w co chcą go wmanewrować. - po prostu gdzieś mi się zapodziała spódnica i torebka.
- Po pierwsze nawet z makijażem i spódnicą, byłaby z ciebie szpetna kobieta, a po drugie czy nie lepiej zaczekać na Daniela? – wtrąciła się Paulina widząc niechęć znajomego. - Kiedy zauważy, że nie ma mnie w moim pokoju i zorientuje się w sytuacji to na pewno się domyśli, że jesteśmy tutaj – upierała się Paulina.
Alex również znał Daniela, ale nie spodziewał się go w tym miejscu, choć wiedział, że jego dobry znajomy z dzieciństwa, jest obecnie Strażnikiem. Daniel był uczniem Eberronda i dalszym kuzynem Pauliny, choć nie wiadomo, czy ktoś uświadomił Paulinę o tym drugim fakcie.
- On się spóźni – obwieściła Sara. - Bardzo spóźni. Umknie mu cała ceremonia i nawet więcej. Widziałam jednak ja cię dogania jeszcze nim dojdziesz.
Alex przyjrzał się obu paniom.
- Jakby to delikatnie powiedzieć... - zaczął zwracając się do Pauliny. - Nie zrozum mnie źle. Lubię cię, ale bardziej jak przyjaciółkę... Po dzieciństwie w klasztorze rude po prostu kojarzą się z moją niańką i nie są w moim typie. To była straszna baba. – Przeszedł go dreszcz. - Poza tym nie za zimno tutaj na takie „formalności”? Poza tym w takich warunkach nie da się pracować...
- Bogowie dajcie mi cierpliwości. - Paulina przejechała ręką po twarzy załamana całą sytuacją.
Cała trójka wiedziała jakie krążą ploty na temat Ceremonii Zerwania. Skoro wizje mogły mieć jednie dziewice logiczne wydawało się co zrobić należy, by je trzeciego oka pozbawić.
Dopiero kiedy Sara upomniała go, że nie mają za dużo czasu, Alex roześmiał się i przyznał że wie iż rzeczywistość mocno rożni się od plotek. Zgodził się i wyciągnął do Pauliny rękę, którą dziewczyna ujęła w swoją, posyłając mu jednocześnie wściekłe spojrzenie. Sara tymczasem zaczęła wypowiadać słowa, skierowanych do bogów.
Kobiety z klanu Wyroczni często umierały podczas narodzin obdarzonych bliźniaczek, lub bliźniaków gdzie tylko dziewczynka jest obdarzona. Ceremonia powstała by przed zrzuceniem celibatu zobowiązać dowolnego przedstawiciela płci brzydkiej, by zobowiązał się chronić dziecko które odziedziczy dar widzenia. Bynajmniej nie musiał być powodem dla którego Wyrocznia pozbywała się swego daru. Prędzej, czy później przypadała mu po postu rola swego rodzaju wujka, który miał za zadanie przetransportować następczynie obdarzonej z punktu, A do klasztoru, o ile brzemienna wcześniej się tam nie udała.
„Skoro nawet smok i demon nie dali rady zabić Pauliny to coś mi mówi, że nie będę miał wiele do roboty, a gdyby nawet nie to jakie problemy może sprawiać noworodek w podróży?” - motywował swą decyzję Alex.
Paulina myślała o swojej matce, która oddała swe trzecie oko dla ukochanego. Nastolatka miała właśnie znacznie bardziej praktyczny i pozbawiony romantyzmu powód.
Sara wysłuchawszy ich deklaracji dotknęła ich złączonych dłoń. Dopiero za trzecim razem jej się udało, bo na ślepo miała trudności z wyczuciem odległości. Gdy Alex myślał, że ceremonia już się skończyła źrenice Pauliny rozszerzyły się do granic, jak do granic, przez co jej oczy przypominały mu dwie czarne studnie. Jej spojrzenie błądziło przed siebie jakby widziała przez wszystko na wylot. Sara stała tuż za nią w razie, gdyby ta miała zemdleć. Wizje zawsze pojawiały się tylko we śnie, dlatego czarodzieja zaskoczył ten finał. Wszystko trwało jednak bardzo krótko i o zaskoczyło Sarę, Paulina ledwie się tylko zachwiała. Ceremonia dobiegła końca, a jednak jeszcze jakiś czas nikt się nie poruszył, nie wiedząc co dalej.
- A więc – przerwała ta niezręczna ciszę Paulina. - ykhym.. czas w drogę.
- Zobaczyłaś ją? - dopytywała się kapłanka.
W ostatniej wizji kobiety miały okazje zobaczyć swe córki, gdy jednak Paulina wzruszyła ramionami i pokiwała przecząco głową.
- Gratulacje – wtrącił się Alex i uznał za pewne, to o czym żadna nawet nie pomyślała. - To chłopczyk, lub dwóch, lub trzech...
- Nie planuje dzieci – warknęła, a Alex wybuchnął śmiechem.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem żywym efektem tego, że tego się czasem zaplanować nie da... Taka rada. Nie pozostawiaj dziecka samego sobie, bo nie wiesz jaki może z niego wyrosnąć wariat.
- Ty niczego nie rozumiesz... - szepnęła Paulina i przyjrzała się własnej zabandażowanej na całej długości lewej ręce.
Opatrunki ukrywały coś gorszego niż rana o czym chłopak nie mógł wiedzieć.


Sara odprowadziła ich na zewnątrz, dała Paulinie mieszek z pieniędzmi wyjaśniając, że jest to część finansów jej rodziców i uściskały się mocno. 
- Myślę że znasz swa drogę dużo lepiej niż ja – powiedziała na odchodnym Najwyższa Kapłanka. - Dążąc do celu nie zapomnij o tym co ważne i uważaj na siebie. 
Paulina podziękowała jej oraz Alexowi i wszystko wyglądało na to że cała trójka rozejdzie się w różne strony. Dziewczyna ruszyła przed siebie nie oglądając się za siebie. 
Podczas pożegnania Alex miał opory przed pozostawieniem niewidomej samej sobie w środku lasu, ale gdy ta zaczęła mówić coś o wierze i bożej ochronie, po prostu dal za wygraną. 
- Zapomniałabym – Sara wyciągnęła z torby notes w twardej skórzanej oprawie. - Powinieneś to mieć. Nie musisz tego czytać, ale powinieneś to trzymać przy sobie. Jesteś urodzony pod zodiakiem Wagi, więc uznajmy, że to prezent urodzinowy. 
- Co to jest? - Wziął przedmiot do ręki, ale nie dostrzegł na okładce żadnego tytułu, podobnie z drugiej strony. 
- Jeśli naprawdę będziesz chciał odpowiedzieć sobie na to pytanie, po prostu otwórz i przeczytaj. Domyślisz się. To niegroźne zapiski pewnej osoby... - Nie bez trudności, związanych z niewiedzą dokładnej odległości jaka ich dzieli, przytuliła się do niego na pożegnanie, co wprowadziło go w niemałe zdziwienie. 
„Czy zwykłe >pa< tym razem nie wystarczało? A może to taka tradycja kapłanek, że ściskają jubilata?” 
- Alex. Czeka cię długa i daleka podróż poza to co znasz, ale ja wierzę w ciebie, w was wszystkich równie mocno co w bogów, którzy nas prowadzą. Wasze pokolenie będzie burzą, która przetoczy się przez ten świat i zmieni go zupełnie. 
- Czyli powinienem się bać? Bo czuje emocjonalny dyskomfort na myśl, że ma od niego zależeć coś poważniejszego. 
- Pośpiesz się i dogoń Paulinę. - Odsunęła się i spojrzała tam gdzie spodziewała się jego twarzy. - Ona ciebie potrzebuje. 
Alex nie wiedział co powiedzieć na ten... rozkaz, to chyba odpowiednie słowo. Stał więc tak obserwując jak jego przyjaciółka z dzieciństwa znika pomiędzy pniami sosen. 
Meg dziobnęła go w ucho chcąc przekazać, by się ruszył w jakimkolwiek kierunku, byle tylko nie stał w miejscu, jak słup soli. Nie miało dla niego znaczenia czy będzie podróżował sam czy nie, więc ruszył w ślad za Pauliną, dogonił ją i jakiś czas szli obok siebie. Dziewczyna była tak zamyślona, że dopiero po kilku minutach go zauważyła. Alex wyjaśnił jej, że do klasztoru nie ma co wracać, bo Klammeth z pewnością już się domyślił kto stoi za zrujnowaniem mu dnia. Prędzej czy później musiał odkryć że cała historia, którą opowiadał Sarze jest zmyślona, smoki na pewno wspomną, że to czarodziej przekonał ich, że stanie na warcie godzi w ich honor, a dalej już z łatwością głowa klanu dopowie sobie resztę. 
W tym momencie Alex zdał sobie sprawę, że tego wszystkiego dokonał właściwie zupełnie bez użycia magii. Nie wykonał ani jednego uroku, nie licząc słabego uzdrowienia na twarzy Pauliny. Dumny z siebie zastanawiał się, czy Shadow też tak by potrafił w wieku dziewiętnastu lat.
Shadow, jego opiekun i swego rodzaju nauczycielem, choć w zasadzie jedyna rzeczą jakiej go uczył to kontrola. Za każdym razem twierdził, że chłopak nie jest gotowy na nic innego. Tak więc Alex zadowalał się podglądaniem lekcji, których udzielał on Violett, starszej o kilka lat pół-czarownicy. Dużo czytał i ambitnie dążył do tego, by przewyższyć swojego mistrza. Niestety Shadow umarł. Alex na dobrą sprawę nie zdążył nawet spytać się w jakich okolicznościowych. Obecnie rozpoczęcie tego temat wydało mu się nie na miejscu zważywszy na to że jego towarzyszka myślami była gzie indziej. Z drugiej strony nie miał pewności, czy dziewczyna cokolwiek wie. Podejrzewał, że to Żmije, czarni magowie na usługach Meridiany, lub pierwszy element we własnej osobie. 
- Słyszysz to ? - Paulina rozglądała się nerwowo dookoła. 
Usłyszeli tupanie, hałasy, ktoś pędził przez las i nie był to Daniel z którym mieli się spotkać. Kamyki na drodze drgały lekko, a ona widząc to zaczęła rozglądać się za jakąś kryjówką. Wokół nich rosły sosny, które nie stanowiły dobrego schronienia. Większość z nich była młoda i cienka, niewysoka. Musieli cofnąć się biegiem spory kawałek, by trafić na porośniętą mchem skałę, na tyle dużą i umiejscowioną na dogodną od ścieżki odległość, by się za nią schować. 
To najemnicy? 
- Tak. Założę się, że dokładnie ci sami. Musieli już się dowiedzieć, że zniknęłam z klasztoru i teraz będą krążyć wokół góry. 
- Tak jak podejrzewała, przed nimi przejechała grupa ludzi na olbrzymich bestiach, z których wilk był jednym z normalniej wyglądających. Alex nadal nie rozumiała dlaczego taka zgraja nie zostawia za sobą śladów. Przecież nie byli duchami. Może to on nieumiejętnie badał ślady? 
- Doprowadziłeś Sarę do wejścia tunelu? - spytała szeptem, kiedy upewniła się, że ich minęli. 
- Chciałem, ale... 
- Jakie „ale” ?! Jak mogłeś ją tak o prostu porzucić w nocy, w środku lasu? 
Tłumaczył jej, że Sara choć niewidoma, potrafi się poruszać równie sprawnie co on, a w nocy nawet lepiej niż on. Poza tym wejście do tunelu nie jest tak daleko. Ona tymczasem upierała się, że najemnicy mogą skrzywdzić Sarę, by wydobyć z niej informację o tym gdzie jestem. Nie dbają o świętości. Gdyby ktoś ich pytał nie przyznają się, że widzieli jakąś inną Wyrocznie jeśli nikt im za to nie zapłaci. Chciała się wrócić, ale Alex nadal ją trzymał, a on był przekonany, że Sara nie da się złapać, chyba że miałaby w tym swój cel, plan. Paulina zmierzyła go gniewnym spojrzeniem i wyrwała się z jego uścisku. 
- Chcesz ją zostawić?! 
Alex nie wiedział co odpowiedzieć na tak postawione pytanie. To brzmiało jakby twierdząca odpowiedź skazywała jego dobrą znajomą na pewną śmierć, a nie o to chodziło. 
- Twierdzę, że ona wie co robi. Chce dać nam czas - tłumaczył. 
Paulina tylko pokiwała głową z niedowierzania. 
- A ja się łudziłam, że przez brak czarnej krwi staniesz się ludzki. 
To powiedziawszy odwróciła się do niego plecami i pognała przez las, Alex patrząc za nią, nie musiał posiadać daru widzenia, by wiedzieć że źle się to skończy. Z drugiej strony również miał złe przeczucia. To pożegnanie jakie zafundowała mu Sara było co najmniej niepokojące. Stał jakiś czas bijąc się z myślami ostatecznie jednak również się wrócił, mając nadzieje, że Paulina ma jakiś dobry plan.