poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rodział 71: walka serc cz II

Nie bez trudu, wręcz ostatkiem siły, złapała Alexa za przegub, tam gdzie ubranie odsłaniało skórę. Wzięła ostatni płytki wdech, zamknęła oczy i wówczas znikąd pojawiło się światło.
Wszyscy obserwowali to zjawisko próbując zrozumieć jego działanie, źródło, pochodzenie.
Alex szarpnął się i krzykną puszczają Paulinę. Dziewczyna wiedziała, że jeśli coś pójdzie nie tak to ten krzyk będzie ją prześladował w koszmarach. Nie chciała mu zrobić krzywdy. W zadzie miała wrażenie, że energia która przez nią przepływa, boli ją bardziej niż jego. Z czasem krzyk stawał się coraz bardziej ludziki, choć zachrypnięty. Ciemna aura rozwiała się jak mgła na wietrze. Oczy z każdym mrugnięciem odzyskiwały poprzedni kolor, a upiorne światło gasło. Chłopak przez chwilę stał jak otumaniony, aż nagle zachwiał się i tym razem to Paulina musiała go łapać. Był jednak dla niej za ciężki, nie miała dość sił by utrzymać go w pionie więc oboje upadli na kolana, prosto w topniejący śnieg. Objęła go, starając Kaszląc próbowała złapać powietrze.
Czarodzieje mieli skłonności do niedocenianie niemagicznych przeciwników, ale nie tym razem uznali bowiem, że dziewczyna która wyczarowała światło musi być kapłanką Bogini Światła, a jeśli tak stanowi poważne zagrożenie. Wycelowali w nią różdżki.
Oczywiście ich myślenie było w większości błędne, choć zważywszy na okoliczności najbardziej logiczne.
Dalej Paulina widziała już tylko wyrywki tego co działo się wkoło. Huki zaklęć ogłuszały ją, lub oślepiały, ale nie od razu rozumiała co się dzieję.
Meridiana coś krzyczała.
Żmije albo panikowały, albo uznały, że nadszedł czas by zakończyć tą zabawę.
Padające w ich stronę czary odbijały się od czegoś niewidzialnego. Amulet Alexa, czerwona gwiazda którą miał na rzemieniu na szyi. chronił ich.
Czuła na sobie oddech czarodzieja.
„A więc żyje...” - Odetchnęła z ulgą.
Niestety za wcześnie było na radość. Ochronne pole siłowe po każdym ataku malało.
„Gdzie jest Fox?”
W końcu pole obejmowało jedynie ich korpusy. Coraz więcej ataków dochodziło celu. Trafiali głównie w lewą rękę Alexa.
Dziewczyna zaczynała wątpić w Foxa i jego powrót. Tarcza opadła, a oddech nieprzytomnego czarodzieja stał się płytki. 
Paulina chciała zawołać do Pawła by coś zrobił, ale  młody smok  krwawił z trzech ran, a jedna wiedźma od Żmij zmierzała w jego kierunku z nożem by go dobić. Na darmo chłopak próbował stanąć na nogi. Źrenice zwęziły mu się tak jakby chciał zabić przeciwników wzrokiem. 
Sytuacja Rozy nie  wyglądała za dobrze. Jednak fakt że była księżniczką nie pozwalał Żmiją bezceremonialnie ją zabić. Wyraźnie czekali na rozkazy Meridiany, ale ta patrzyła obecnie tylko na Paulinę, a ta tymczasem już zupełnie nie czuła swej lewej ręki od pieczęci w dół, po same palce. 
Dziewczyna unikając spojrzenia w demoniczne oczy spojrzała na maga który akurat mierzył do Alexa z różdżki. Mężczyzna właśnie miał rzucić czar gdy na jego rękę z obnażonymi zębiskami rzucił się lis.
Potem Paulina czując jak coś próbuje się wedrzeć do jej umysłu, straciła na moment świadomość.

Gdy ją odzyskała Fox - bo to oczywiście on był lisem który ugryzł czarodzieja w rękę - wycofywał się rakiem dopóki nie  trafił plecami na drzewo. Jego różdżka leżała połamana w drzazgi na trawie.
Paulina słyszała odgłosy magicznej walki. Zagadkowe świsty i nienaturalne wycia, trzeszczenia i chlupotania oraz grzmoty podobne do tych podczas wyładowań atmosferycznych. Zrobiło jej się zimno i niedobrze. Powietrze stało się najonizowane bardziej niż przed burza. Zobaczyła jak olbrzymi ptak drapieżny  rzuca się na twarz maga który właśnie zamachiwał się różdżka na Foxa. 
Zaklęcie trafiło w drzewo koło ucha chłopaka lekko go ogłuszając, akurat gdy zdążył krzyknąć imię "Vastian". Dzięki temu Paulina rozumiała już czym były "posiłki" po które poszedł. Vastian był najstarszym bratem Feliksa i zgadywała że reszta jego rodzeństwa również się pojawiła i to oni byli powodem powstałego zamieszania. Paulina widziała jeszcze jak Roza skorzystawszy z zamieszania wyrwała się czarnym magom i podbiegła do Pawła by pomóc mu  wstać.  Zaraz potem znów zakręciło jej się w głowie. Teraz już miała pewność, że jej umysł stał się celem ataku Pierwszego Elementu. Myślała tylko o radach jakie udzieliła jej Amber i Alex na temat ochrony umysłu. Tą opłakaną sytuację zmieniło pojawienie się na polanie olbrzymiej czerwono-łuskiej bestii.
Dwaj bracia Foxa, prawdopodobnie bliźniacy o których jej kiedyś wspominał, podnieśli Alexa. Chwilę potem obok nich pojawił się czerwony smok, który położył się na brzuchu tak by ułatwić im posadzenie nieprzytomnego czarodzieja na swoim grzbiecie.
Gdy jeden z bliźniaków, ten z jaśniejszymi włosami, wyciągnął do niej rękę od razu zrozumiała do czego to zmierza i nie podobało jej się to.
Wolałaby zostać tu sama zdana na litość setki czarnych magów zdolnych przerobić na na sito, niż  dotknąć gada, a co dopiero na nim usiąść, a potem polecieć. Polecieć! A więc oderwać się od kochanej bezpiecznej ziemi i wzbić się tam skąd można spaść - w górę. Przeszedł ją dreszcz na samą o tym myśl.
–    Nie ma mowy. Nie. - Mówiąc to energicznie kręciła głową.
Widząc jej upór jedne z bliźniaków, ten o krótszych włosach pobiegł do reszty swego rodzeństwa by pomóc przy chroniącej ich tarczy. Drugi przywiązawszy bezpiecznie Alexa do jednego z kolców Cinnbar'a, odwrócił się i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
–    Dziewczyno, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji – powiedział, a gdy ona nadal ani drgnęła krzyknął – Mamy problem!
–    Zaraz nie będzie problemy – mruknął szkarłatny smok, a jego ludzki głos, który słyszeli wszyscy w umysłach mieszał się z rykiem, który wydał używając gardła. - Wskakuj i to już !! - zagrzmiał w jej głowie, patrząc jej prosto w oczy. W efekcie czego dziewczyna zaczęła się trząść. - To nie czas ani miejsce na idiotyczne samolubne obiekcję!! Wskakujesz sama albo ci pomogę zębami.
–  Darek, przestań ! - Paweł podszedł trzymając się za krwawiący bok stanął pomiędzy bratem a Pauliną. - Tylko jeszcze bardziej ją wystraszysz. Nie widzisz, że on już się boi. 

Paulina chciała zaprzeczyć, ale nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Smocza głowa znajdowała się bardzo blisko, a paszcze miał tak wielką, że mógłby ją pożreć na raz. Najgorsze jednak były jego oczy. Czerwone wwiercając się w jej jej duszę jakby był w stanie odkryć wszystkie jej sekrety nawet te, które ukrywa przed samą sobą. Jakby już się czegoś domyślał i było kwestią sekund by się upewnił. Z jego nozdrzy wydobył się dym, ciepły, duszący i cuchnący siarką niczym z wnętrza wulkanu.
–    Cinnabar! - upomniał go młodszy brat nieco głośniej.
Wówczas Paulina poczuła jak tuż za nią klęka Feliks i obraca ją zmuszając by spojrzała w jego błękitne oczy.
–    Paulina - wyjątkowo zwrócił się do niej używaj jej imienia –    Po prostu zamknij oczy i wyobraź sobie, że wspinasz się na skałkę. Taką niewysoką, chłodną skałkę, a porem się jej złap, trzymaj mocno.
–  Słuchajcie my długo tak nie wytrzymamy! - zawołał najstarszy z braci. Obecnie wszyscy z klanu Vulpies prócz Foxa brali udział w odpieraniu czarnych magów, ale kończyła im się mana.

Paulina pozwoliła by Fox pomógł jej wstać. Wszystko robiła z zamkniętymi oczami i starała się nie myśleć o tym co się stało, dzieję i co będzie się dziać. Nadal się trzęsła i czuła, że jej oczy są mokre mimo, że z pewnością nie pada. Czuła na sobie wzrok Meridiany, choć nie miała pojęcia  gdzie ona w tym całym zamieszaniu stoi. Księżniczka nie dołączyła do walki jedynie wpatrywała się.
Tuż za Pauliną usiadł Fox. Dziewczyna wiedziała to choć nadal nie otwierała oczu. Objął  ją  gdy startowali. Gdyby nie to prawdopodobnie już na starcie by spadła. Ataki czarnych magów nie ustawały. Dopiero gdy smok znikła z pola widzenia Xawier, Ian, Dan i Vastian teleportowali się.

Brak komentarzy: