Dla amatorów wzruszeń trochę dłuższy rozdzialik, który mam nadzieje wzbudzi gamę emocji.
__________________________________________________
Rozdział 7: Głos z przeszłości
„Wolnoć to wielkie brzemię, niezwykłe i trudne do zrozumienia dla ducha. Nie jest łatwa. Nie jest darem, lecz dokonanym wyborem. I ten wybór nie jest wcale prosty. Droga wiedzie w górę, do światła, lecz zmęczony podróżnik może nigdy nie dostrzec jej końca.”
- Wujek? - spytała sennym głosem dziewczyna, siadając i ocierając zaspane oczy. - Ty nie wyglądasz jak wujek Klam – przyjrzała się mu oskarżającym wzrokiem, jakby to była jego wina, że nie jest tym, kogo ona się spodziewa.
Alexa bardziej niż jej spojrzenie, szarych jak podejrzewał oczu, martwił głos za dziecinny jak na osobę, która wyglądała na... no ponad szesnaście lat. Co prawda nie szło o głos jako-taki, ale o sposób wypowiedzi i ruchy, zachowanie. Sytuacja zrobiła się zupełnie komiczna.
Kiedy próbował wyciągnąć z niej jakieś informacji, odpowiadała, że wujek nie pozwala jej rozmawiać z obcymi, przez co parokrotnie musiał tłumaczyć, że on wcale nie jest obcy.
- Twoja kuzyna mnie tutaj wysłała, bo podobno źle się czujesz...
Po pośpiesznym badaniu źrenic i odruchów Alex stwierdził to co mógł się już domyśleć – ktoś zrobił jej pranie mózgu, ale bynajmniej nie za pomocą magii. Raz, że wymagałoby to skasowania wszystkich wspomnień do momentu narodzin, a coś takiego jest niemożliwe i bezsensowne. Poza tym magia oddziałująca na umysł nie pozostawia zewnętrznych śladów, które dałyby się zauważyć z zewnątrz jak na przykład poszerzone źrenice. Podczas całego zabiegu dziewczyna z infantylną prostotą opowiadała, że boli ją i swędzi twarz, że wujek zabronił jej się po niej drapać i kazał spać i zakazał wychodził.
- Muszę być grzeczna, bo się zdenerwuje...
- Oczywiście, a tego nie chcemy... - Kiwał głową cierpliwie słuchając. - A śniło ci się coś ciekawego jak spałaś? Jakieś kucyki? Jednorożce?
Zastanawiał się, czy nakazał jej również jak najmniej myśleć i jak najwięcej mówić. Wszystko to wskazywałby, by na wysokie stężenie eliksiru kontroli. Działa podobnie jak alkohol z tym, że nie powoduje mdłości i wybuchów śmiechu, tylko nieprzyjemną pustkę w głowie i otępienie, utrudnione myślenie, a przy tym pełna zależność od osób trzecich. Zazwyczaj podawany bywa zombi... to znaczy nie prawdziwym żywym trupom tylko ludziom, którzy zostają otruci narkotykiem, który wprowadza w stan pozornej śmierci. Po odkopaniu człowiek, nie zależni magiczny czy nie, mógł wybudzić z pozornej śmierci. Tu kończył się etap pierwszy, który w przypadku dziewczyny pominięto. Dopiero później w grę wchodził eliksir kontroli, którego nazwa mówi sama za siebie i który należy podawać ofierze regularnie, by nie doszła do siebie. Z tego ostatniego powodu, Alex szybko domyślił się kto i po co właśnie wspina się na wieżę po schodach.
- Zagramy w taką grę, zgoda? Zrobimy twojemu wujkowi małą niespodziankę.
- Nie jestem pewna, czy wujek Klem, lubi niespodzianki... - mówiła nieprzekonana dziewczyna.
- Zobaczysz, że będzie zabawnie. Tylko bądź cichutko i nic nie mów, zgoda? Najlepiej udaj że śpisz.
Trzy minuty później Klemmenth znajdując się w wieży, odłożył na mały stolik filiżankę z herbatą. Ledwie zdążył zauważyć stłuczony dzban i siedzącą obok wronę, a chwilę później leżał ogłuszony na podłodze, a dziewczyna zerwała się na równe nogi krzycząc, choć „piszcząc” bardziej może opisywało wydobywający się z jej gardła dźwięk.
- Ci... -upomniał ją Alex. - Wujek był zmęczony i zasną. To mu dobrze zrobi, wiesz, ma stresującą pracę. Zabawa się jeszcze nie skończyła. - Wyminął ją i zerwał z łóżka prześcieradło, by użyć go jako sznura, do skrepowanie mężczyzny. Skończywszy podszedł do dziewczyny i zabrał się za rozwijanie bandaży. Ku swemu zdziwieniu, odkrył masę głębokich, cienkich nacierać biegnących przez całe czoło, policzki i szczękę. Za tymi ranami, kryła się ta sama twarz, którą widział w jarzę. Sprawdziły się również jego podejrzenia.
-Paulina? Co ty tu robisz.
Dziewczyna słysząc to spojrzała na niego z ukosa. Powtórzyła słowo „Paulina” i najwyraźniej z czymś to jej się skojarzyło.
-Paulina nie żyje – powiedziała wreszcie po czym złapała się za głowę. - Niebieski ogień. Wszyscy muszą w niego wierzyć. On mnie zabił...
Wyglądało na to, że coś zaczyna jej świtać, ale mimo wszystko zachowywała się jakby miała bredziła po środkach odurzających, co nawet miało sens, gdyż eliksir kontroli stanowił swego rodzaju narkotyk. Chłopak uspokajał ją i tłumaczył jej to czego sam do końca nie rozumiał, a potem tknięty przeczuciem sięgnął do plecaka i wyjął naszyjnik z błękitnego bursztynu oprawiony w srebro. Wyglądał jak ćwiartka większej całości.
- Pamiętasz to? - Machał przedmiotem niczym wahadełkiem hipnotyzera.
Najraźniej eliksir przestawał działać, co w połączeniu z widokiem naszyjnika zaczęło dawać efekty. W każdym razie przestała bredzić, a spojrzenie zaczęło zdradzać przytomność umysłu. Przypominała sobie, choć opornie.
- Kiedyś przeprowadziłem cię z Lunanor do Dworu Feniksa, gdzie przez pewien czas mieszkaliśmy obok siebie – podpowiadał. - Byłaś inicjatorką pewnej wycieczki do podziemi Świątyni Powietrza. Gdyby nie twoja pomoc utopiłbym się tam. Wyciągałem cię z pożaru domu. Zdjęłaś za mnie klątwę i sprawiłaś, że mam normalna krew.
- Alex! - powiedziała, dumna z tego, że tak wiele sobie przypomniała, po czym nagle się skrzywiła i dotknęła strupów na twarzy. - Ała.
W tym momencie ponownie usłyszał kroki na schodach, a następnie wołanie. To była Sara.
Niewidoma zaprowadziła Alexa do kryjówki w podziemiach klasztoru. Niewielu wiedziało o ich istnieniu, jeszcze mniej dopuszczono do tajemnicy tego gdzie jest do nich wejście, a osoby które znały ten istny labirynt dało się policzyć na palcach jednej ręki, jednak o dokładnej lokalizacji nory, w której się znajdowali nie wiedział właściwie nikt, gdyż powstała bardzo niedawno. Po tym jak Widząca zirytowała Alexa mową o tym jak to od razu wiedziała, że mu się powiedzie, zabrali się za odpowiadanie na pytania Pauliny na temat jej przeszłości. Robili to w zasadzie dla zabicia czasu. Kiedy eliksir przestał działać wszystko do niej wróciło samo, a wówczas to Alex mógł pytać.
- Kto ci to zrobił? - Miał na myśli rany na jej twarzy, które uleczył na tyle na ile mógł. W efekcie dał rade jedynie
- Jeden z najemników. Właściciel salamandry. Nie spodobało mu się to co zrobiłam jego wierzchowcowi. Kazał przeprosić, a nie zamierzała i powiedziałam mu co myślę jego gadzie.
Klemmenth uwierzył w bajkę najemników o tym, że Paulina z własnej głupoty się poturbowała, wpadając w ostre krzaki. Dziewczyna z góry uznała, że nikt nie uwierzy w jej wersję. Nikt prócz Sary, która znała wydarzania zanim będą miały miejsce jednocześnie mając „związane ręce”.
Alex obiecał, że wynajdzie zaraz coś czym mogłaby uleczyć te nie najlepiej wyglądające skaleczenia, gdyż magią dał radę zasklepić jedynie skórę właściwa. Naskórek przedstawiał coś znacznie bardziej skomplikowanego. Wszystkie dostępne składniki miał w torbie: zioła sproszkowane na drobne i coś w czym zawarte w nich składniki lecznicze mogłyby się rozpuścić, a co jednocześnie je połączy.
Po prawdzie sam nie rozumiał dlaczego działał tak szybko Nikt mu w sumie nie kazał niczego robić, a przez jego zaniedbanie Paulina, by raczej nie umarła... no chyba, że wdałoby się zakażenie.
„Siła przyzwyczajenia” - tłumaczył sobie przypominając, że pół roku spędził wraz z Akuszerką z Colorist lecząc ludzi, na tyle zdeterminowanych, by prosić o pomoc podejrzaną o magię kobietę.
podczas gdy Alex formułował w głowie pytania, które zada Paulinie, kiedy ta będzie już na to gotowa, Sara zaczęła omawiać ze swa kuzynka swój plan.
Życie ostatnio nie rozpieszczało Pawła. Przez żałobę po starszym bracie z trudem zdał gimnazjum. Najdłużej zajęło mu wydostanie się z pierwszej klasy, ale trzecia również nie dała się, tak gładko zaliczyć, choć nauczyciele naprawdę starali się, go „wypchnąć” na wszelkie możliwe sposoby. Nie obyło się bez paru rodzinnych awantur. Wytchnienie dawało mu jedynie, wykonywanie smoczych obowiązków, które zwalniały go za szkoły. Już nawet nie udawał przed nauczycielami, że choruje. Otwarcie „wagarował”. Po siedemnastych urodzinach, które obchodził w grudniu, ogłosił, że nie wybiera się do szkoły średniej. Jakiś czas potem zdał sobie sprawę z tego, że niedługo minąć mają przepowiedziane trzy lata, po których demon obiecał powrócić w razie swej przegranej. Może „przypomniał” nie jet tu właściwym słowem. Świadomość tego zaczęła dręczyć go we śnie i na jawie.
Zaniepokojeni rodzice i opiekunowie wysłali go do pedagogów, terapeutów, psychologów i psychiatrów. Oczywiście takich, którzy wiedzieli, że jest on smokiem, w przeciwnym razie zostałby uznany za wariata wcześniej niż to konieczne.
- Kto ci to zrobił? - Miał na myśli rany na jej twarzy, które uleczył na tyle na ile mógł. W efekcie dał rade jedynie
- Jeden z najemników. Właściciel salamandry. Nie spodobało mu się to co zrobiłam jego wierzchowcowi. Kazał przeprosić, a nie zamierzała i powiedziałam mu co myślę jego gadzie.
Klemmenth uwierzył w bajkę najemników o tym, że Paulina z własnej głupoty się poturbowała, wpadając w ostre krzaki. Dziewczyna z góry uznała, że nikt nie uwierzy w jej wersję. Nikt prócz Sary, która znała wydarzania zanim będą miały miejsce jednocześnie mając „związane ręce”.
Alex obiecał, że wynajdzie zaraz coś czym mogłaby uleczyć te nie najlepiej wyglądające skaleczenia, gdyż magią dał radę zasklepić jedynie skórę właściwa. Naskórek przedstawiał coś znacznie bardziej skomplikowanego. Wszystkie dostępne składniki miał w torbie: zioła sproszkowane na drobne i coś w czym zawarte w nich składniki lecznicze mogłyby się rozpuścić, a co jednocześnie je połączy.
Po prawdzie sam nie rozumiał dlaczego działał tak szybko Nikt mu w sumie nie kazał niczego robić, a przez jego zaniedbanie Paulina, by raczej nie umarła... no chyba, że wdałoby się zakażenie.
„Siła przyzwyczajenia” - tłumaczył sobie przypominając, że pół roku spędził wraz z Akuszerką z Colorist lecząc ludzi, na tyle zdeterminowanych, by prosić o pomoc podejrzaną o magię kobietę.
podczas gdy Alex formułował w głowie pytania, które zada Paulinie, kiedy ta będzie już na to gotowa, Sara zaczęła omawiać ze swa kuzynka swój plan.
Życie ostatnio nie rozpieszczało Pawła. Przez żałobę po starszym bracie z trudem zdał gimnazjum. Najdłużej zajęło mu wydostanie się z pierwszej klasy, ale trzecia również nie dała się, tak gładko zaliczyć, choć nauczyciele naprawdę starali się, go „wypchnąć” na wszelkie możliwe sposoby. Nie obyło się bez paru rodzinnych awantur. Wytchnienie dawało mu jedynie, wykonywanie smoczych obowiązków, które zwalniały go za szkoły. Już nawet nie udawał przed nauczycielami, że choruje. Otwarcie „wagarował”. Po siedemnastych urodzinach, które obchodził w grudniu, ogłosił, że nie wybiera się do szkoły średniej. Jakiś czas potem zdał sobie sprawę z tego, że niedługo minąć mają przepowiedziane trzy lata, po których demon obiecał powrócić w razie swej przegranej. Może „przypomniał” nie jet tu właściwym słowem. Świadomość tego zaczęła dręczyć go we śnie i na jawie.
Zaniepokojeni rodzice i opiekunowie wysłali go do pedagogów, terapeutów, psychologów i psychiatrów. Oczywiście takich, którzy wiedzieli, że jest on smokiem, w przeciwnym razie zostałby uznany za wariata wcześniej niż to konieczne.
Wszyscy stwierdzali paranoję, obłęd, schizofrenię, Twierdzili że ma przewidzenia i pytali, czy słyszy głosy. Zwykle nie musiał odpowiadać twierdząco. Potwierdzeniem był fakt, że rozmawiał sam ze sobą, widział coś, czy może kogoś, kogo nie ma i po sprawdzeniu okazało się, że nie jest to bynajmniej duch, a w każdym razie nie nieumarły, upiór czy zjawa, którą byłoby w stanie wykryć medium, w postaci kapłanki Boga Powietrza.
- Wcale nie zwariowałem – tłumaczył jednemu ze specjalistów.
- Oczywiście, że nie - uspokajał go psycholog udając, jak każdy przedstawiciel tego zawodu, że rozumie pacjenta. - Masz po prostu problem do którego nie chcesz się przyznać i przez to nie dajesz sobie pomóc. Zrozum, że Pierścienie już zostały zniszczone, co zawdzięczamy właśnie tobie. Świątynia Ciemności zniknęła pod ziemią.
- One wrócą... Może już wróciły. Nie możemy stać bezczynnie i czekać.
- Aoigsnisie – użył smoczego imienia Pawła i zaczął upewniać go o tym, że wszyscy są bezpieczni, a Strażnicy pilnują, by tak pozostało. - Wszyscy jesteśmy ci wdzięczni, za to czego dokonałeś w tak młodym wieku. Uratowałeś świat, niosłeś na sobie wielką odpowiedzialność, na którą nie zostałeś przygotowany. Teraz świat jest bezpieczny, a ty najwyraźniej albo nie jesteś w stanie przyjąć tego do siebie, albo...
- Albo co?
Zaczął wypytywać o rodzinę Pawła, o kontakty z matką, ojcem, o rodzeństwo. Pytał również o szkołę.
- Twój brat Kacper zaczął niedawno szkolenie na Strażnika prawda? Rodzice muszą to bardzo przeżywać. Ostatni syn powoli wylatuje z gniazda...
Paweł nie był głupi. Domyślał się do czego to prowadzi. Doktor sugerował, że to zazdrość i chęć zwrócenia na siebie uwagi rodziców i kto wie może ogólnie otoczenia pchnęła go do tego, by przypominać wszystkim o Pierścieniach. Mógłby dzięki temu znów poczuć się ważny i wyjątkowy czego mu w tej chwili brakowało.
Paweł tracił już cierpliwość. Wcześniej przynajmniej podejmował próby wymieniania racjonalnych dowodów na to, że demony nie zginęły. Amber, jego przyjaciółka pół-elfka, na przykład, nadal wyglądała jak wiewiórka, choć klątwa powinna stracić swą moc, a na ręce Pawła nadal widniał symbol przysięgi złożonej Trzeciemu Elementowi.
Tu należałoby przypomnieć, że choć demon pierwotnie istniał jeden, to dla bezpieczeństwa podzielono go na pięć elementów. Każdy element miał jakąś specjalność. Pierwszy – wodę, drugi – powietrze, trzeci -ogień, czwarty – ziemię, piąty - niewidzialność. Wszystkie pierwotnie zostały zamknięte w pierścieniach, część z nich jednak zniszczono, co jak się okazało spowodowało iż demony przeniosły się na ludzi. Głównie niemagicznych, ale bywały wyjątki.
Nosicielką Pierwszego Elementu, a w każdym razie ostatnią, miała na imię Meridiana. Siły ciemności obrały ją za cel, prawdopodobnie dlatego iż dawało im to dostęp do króla Imperium. Paweł nie zdziwiłby się gdyby znajdował on się nadal pod wpływem Pierścienia, choć według jego teorii prawdopodobnie oddziaływanie to zmieniło swoja postać. Oczywiście wszyscy uznawali to za paranoje, ale on wiedział swoje.
„Nie zwariowałem” - mówił sobie, jednak jeszcze przed wyjściem z gabinetu znów ją zobaczył. Stała pod oknem i przyglądała się mu błyszczącymi na złoto oczami.
- My nigdy nie łamiemy umów i nie kłamiemy. Przegrasz przechodzimy bez walki, wygrasz masz trzy lata. Trzy to dobra liczba. - powiedziało złudzenie, które wyglądało podejrzanie rzeczywista.
Chłopak nie potrafił odwrócić od niej wzroku, a doktorowi to nie umknęło.
- Jaka mamy datę ? – Paweł silił się na normalny głos choć gardło miał ściśnięte.
- Dwudziesty trzeci dzień września, w Świecie Smoków wczoraj skończył się trzydziesty dzień Enta, czyli dziś pierwszy dzień Wagi.
- A kiedy miała miejsce bitwa pod Świątynią Ciemności ?
- Trzy lata temu i jeden tydzień. Dwudziestego drugiego Enta.
- Wcale nie zwariowałem – tłumaczył jednemu ze specjalistów.
- Oczywiście, że nie - uspokajał go psycholog udając, jak każdy przedstawiciel tego zawodu, że rozumie pacjenta. - Masz po prostu problem do którego nie chcesz się przyznać i przez to nie dajesz sobie pomóc. Zrozum, że Pierścienie już zostały zniszczone, co zawdzięczamy właśnie tobie. Świątynia Ciemności zniknęła pod ziemią.
- One wrócą... Może już wróciły. Nie możemy stać bezczynnie i czekać.
- Aoigsnisie – użył smoczego imienia Pawła i zaczął upewniać go o tym, że wszyscy są bezpieczni, a Strażnicy pilnują, by tak pozostało. - Wszyscy jesteśmy ci wdzięczni, za to czego dokonałeś w tak młodym wieku. Uratowałeś świat, niosłeś na sobie wielką odpowiedzialność, na którą nie zostałeś przygotowany. Teraz świat jest bezpieczny, a ty najwyraźniej albo nie jesteś w stanie przyjąć tego do siebie, albo...
- Albo co?
Zaczął wypytywać o rodzinę Pawła, o kontakty z matką, ojcem, o rodzeństwo. Pytał również o szkołę.
- Twój brat Kacper zaczął niedawno szkolenie na Strażnika prawda? Rodzice muszą to bardzo przeżywać. Ostatni syn powoli wylatuje z gniazda...
Paweł nie był głupi. Domyślał się do czego to prowadzi. Doktor sugerował, że to zazdrość i chęć zwrócenia na siebie uwagi rodziców i kto wie może ogólnie otoczenia pchnęła go do tego, by przypominać wszystkim o Pierścieniach. Mógłby dzięki temu znów poczuć się ważny i wyjątkowy czego mu w tej chwili brakowało.
Paweł tracił już cierpliwość. Wcześniej przynajmniej podejmował próby wymieniania racjonalnych dowodów na to, że demony nie zginęły. Amber, jego przyjaciółka pół-elfka, na przykład, nadal wyglądała jak wiewiórka, choć klątwa powinna stracić swą moc, a na ręce Pawła nadal widniał symbol przysięgi złożonej Trzeciemu Elementowi.
Tu należałoby przypomnieć, że choć demon pierwotnie istniał jeden, to dla bezpieczeństwa podzielono go na pięć elementów. Każdy element miał jakąś specjalność. Pierwszy – wodę, drugi – powietrze, trzeci -ogień, czwarty – ziemię, piąty - niewidzialność. Wszystkie pierwotnie zostały zamknięte w pierścieniach, część z nich jednak zniszczono, co jak się okazało spowodowało iż demony przeniosły się na ludzi. Głównie niemagicznych, ale bywały wyjątki.
Nosicielką Pierwszego Elementu, a w każdym razie ostatnią, miała na imię Meridiana. Siły ciemności obrały ją za cel, prawdopodobnie dlatego iż dawało im to dostęp do króla Imperium. Paweł nie zdziwiłby się gdyby znajdował on się nadal pod wpływem Pierścienia, choć według jego teorii prawdopodobnie oddziaływanie to zmieniło swoja postać. Oczywiście wszyscy uznawali to za paranoje, ale on wiedział swoje.
„Nie zwariowałem” - mówił sobie, jednak jeszcze przed wyjściem z gabinetu znów ją zobaczył. Stała pod oknem i przyglądała się mu błyszczącymi na złoto oczami.
- My nigdy nie łamiemy umów i nie kłamiemy. Przegrasz przechodzimy bez walki, wygrasz masz trzy lata. Trzy to dobra liczba. - powiedziało złudzenie, które wyglądało podejrzanie rzeczywista.
Chłopak nie potrafił odwrócić od niej wzroku, a doktorowi to nie umknęło.
- Jaka mamy datę ? – Paweł silił się na normalny głos choć gardło miał ściśnięte.
- Dwudziesty trzeci dzień września, w Świecie Smoków wczoraj skończył się trzydziesty dzień Enta, czyli dziś pierwszy dzień Wagi.
- A kiedy miała miejsce bitwa pod Świątynią Ciemności ?
- Trzy lata temu i jeden tydzień. Dwudziestego drugiego Enta.
"Za dużo strąciłem już czasu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz