piątek, 16 sierpnia 2013

Epilog

Paulina ocknęła się cała obolała i obandażowana, podłączona do kilku aparatur w tym jednej miarowo pikającej. Leżała pod kroplówką na szpitalnym łóżku. Wokół niej leżały stare pluszaki z jej pokoju. Prawie już o nich zapomniała, a jednak komuś udało się je widocznie wykopać z jej pokoju i przynieść najprawdopodobniej w celu poprawy jej humoru. Na krześle obok siedziała jej kuzynka Sara. 
Powoli wracało do niej co się stało. Była Pierścieniem, a gdy pieczęć została uszkodzona jej jaźń znalazła się w niebezpieczeństwie. Ojciec oddzielił ich umysły od siebie, ale wewnętrzną walkę musiała stoczyć sama. Swego przeciwnika nie mogła zabić, ani uwięzić, pozostawało się dogadać. Zaproponowała swoją pomoc w pokonaniu Meridiany, jeśli ta oszczędzi Wybrańca, oraz pomoże uratować rodziców i nikogo nie zabije.
Trzecia zgodziła się współpracować, podobnie jak Czwarty. Wspólnymi siłami wykuli trzy Pierścienie przy czym niemal nie pogrzebali wyspy w popiołach wulkanicznych, brutalnie przebudzonej góry. Niestety nie mieli czasu by szukać aktywnego,więc skorzystali z tego co najbliżej. Tym razem Pierścienie nie miały być więzieniami tylko kryjówkami. Paulina zgodziła się, bo wiedziała że tak gdzie zmierzają w żadnej postaci nie mają mocy, czego demony nie mogły wiedzieć. Trzecia była uśpiona, a Czwarty nie miał pojęcia o istnieniu innych wszechświatów.  
Zostali wystarczająco wiele razy przechytrzeni przez człowieka by wierzyć na słowo. Jedynie siła paktu pozwalała demonom wierzyć dziewczynie, a ona w zasadzie nie skłamała. 
Kluczową role w całym planie ocalenia świata miał oczywiście Wybraniec. Meridiana wierzyła że zginął, wystarczy więc że działali wedle jej zamysłu i udali się do świątyni. Wybraniec tymczasem sądząc że jego przyjaciółka została wchłonięta stracił ostatnie zahamowanie. Jego płomień miał zasilić wisiory by mogły przenieść całą  piątkę Pierścieni wraz z „zawartości”. Zresztą wszystko podczas ich pojedynku wskazywało na to, że na razie był za słaby by dać rade każdemu z osobna a co dopiero im wszystkim naraz. Wyglądać miało to tak jakby zostali spaleni na proch. Bardzo pomogło światło powstałe podczas teleportacji  Wszystko zależało od odpowiedniego wyczucia chwili. 
Nie spodziewała się tylko obecności Zythriana, który powinien był wedle wizji nie żyć. 
Jedyne co gryzło dziewczynę to to iż nie zdążyła przeszkodzić przepowiedni w dopełnieniu się. Gdy to sobie uświadomiła pikanie maszyny stało się szybsze. Zacisnęła palce na prześcieradle zamykając oczy. Ogrom tej tragedii uderzył w nią jak taran. 
Przykro mi – szepnęła Sara.
Paulina z trudem usiadła. Łzy zaczęły kapać na kołdrę, jedna po drugiej tworząc poszerzające się mokre kręgi. 
Przyszłam tutaj najszybciej jak mogłam. Mama mówiła że źle z tobą. Nie było pewne czy niemagiczni lekarze dadzą rade. Nie wiedzieli do końca co się dzieje i skąd te poparzenia i rany. 
Paulina przyjrzała się bandażom na ramionach i tych oplatających jej talię. Już tuż po ich powstaniu wiedziała że ślady po tej przygodzie zostaną jej do końca życia. Elfy w magiczny sposób już jej nie ozdrowią. Znajdowała się w miejscu gdzie słowo „magia” zyskiwało zupełnie inne znaczenie i było różnoznaczne z cudem  bądź czymś cudacznym. 
- Pozostały Pierścienie nie mały tyle szczęścia. - Ciągnęła cicho Sara. - Pozostały tylko dwa martwe ludzkie powłoki  i pięć pierścionków, które samoczynnie rozproszyły się po świecie. 
- Oboje zginęli? - Przypomniała sobie małą Meridianę i nieco mściwego Greena, których nie dane jej było bliżej poznać, choć wszyscy przeszli właściwie to samo piekło.  
Myślę że byliby z ciebie dumni. - Sara uśmiechnęła się blado, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem prosto na zamknięte drzwi. - Byłaś bardzo dzielna, uratowałaś Wybrańca i to nie licząc się z tym czy ktokolwiek cię doceni, w tajemnicy, zupełnie sama. 
Dziewczyna osuszyła oczy brzegiem kołdry ignorując wyciągnięta w jej stronę chusteczkę. 
Pewna osoba nauczyła mnie, że nie jest ważne co myślą o nas inni, jeśli żyjemy zgodnie z własnym sumieniem. Tylko nie wiem dlaczego mam wrażenie że... to wszystko co robiłam... czułam jakby coś mną sterowało. Nie Trzecia tylko coś jeszcze silniejszego.
Nikt nie jest w stanie pojąć jak działa przeznaczenie i dokąd nas prowadzi, ale wiedź że wszystko co do tego prowadziło było konieczne. 
Ich śmierć również? 
Wiem że trudno ci to zaakceptować, ale nikt nie żyje wiecznie. 
Paulina mocno zacisnęła ręce na pościeli. Wymądrzanie się kuzynki działało jej na nerwy. Jak miała zaakceptować coś tak niesprawiedliwego? Oczywiście zawsze wiedziała że nikt nie żyje wiecznie, ale dlaczego oni musieli zginąć tak wcześnie w taki okrutny sposób? Jeśli przeznaczenie jest przyczyną ich śmierci to będzie z nim walczyć. Z nim oraz z demonami, choćby miała poświęcić temu życie. 
To samo tyczy się demonów. Jeśli ich przeznaczeniem jest by się zjednoczyć tak też się stanie i nic tego nie zmieni, ale teraz mamy czas by się do tego przygotować.
Paulina milczała jakiś czas. 
Co zamierzacie ze mną zrobić? - Nigdy nie zastanawiała się co zrobi gdy już wróci do świata w którym się wychowała. Liczyło się tylko by tu trafić i uwięzić demony.
Trafisz tam gdzie powinnaś na samym początku. - Wyjaśniła postać, która weszła niepostrzeżenie do pokoju. 
Ciociu Samanto.
Teraz możesz mi mówić Shamantha, Paulinko.
Nie nazywam się Paulina.
A jak, kochanie? - spytała mocno zaskoczona.
Akane. 




Koniec i bomba :D
A kto nie dał koma ten trąba :P

Brak komentarzy: