piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 57: Złapana w iluzję

Po opuszczeniu Tharond przeszli przez Mroczny las. Nic ich nie atakowało. Jedynie niekiedy wiatr niósł mrożące krew w żyłach jęki i szepty. Zupełnie jakby okolica była nawiedzona. Paulina starała się je ignorować. Dziwiła ja jednak ta wrogość emanująca od lasu zważywszy na fakt, iż był środek dnia.
Gdy znaleźli się w bezpiecznym miejscu cała czwórka byli wycieczeniu. Zupełnie cudem nie zasnęli w lesie. Postanowili, że zostaną tam dopóki nie wymyśla gdzie iść dalej. Paulina pomimo iż słońce jeszcze nie zaszło, czuła że musi się zdrzemnąć. Przedwczorajszej nocy nie spała. W dzień ciągle znajdowała się jeszcze w podziemiach. Wczoraj miała koszmary, a dziś...Dziś musiała spać na trawię. Na jej szczęście był ona wyjątkowo wysoka, gęsta i miękka, choć nieco wilgotna od deszczu i rosy. Niedaleko przepływała Tęczowa Rzeka, a niewiele na zachód znajdował się most oraz droga prowadząca do Kirist. Po bezchmurnym niebie przelatywały od czasu do czasu ptaki. Brakowało jedynie wiatru, choć najlżejszego powiewu. Tymczasem jak gdyby po burzy ten żywioł zrobił sobie wolne.
Obudziwszy się zastała tylko Amber. Nie miała zegarka, jednak zgadywała, że jest obecnie popołudnie. Siedemnasta, może dziewiętnasta. Elfka powiadomiła ją, że Paweł poszedł do miasta, gdyż „musi coś załatwić". Coś jej jednak mówiło, że chodziło o pomoc przy zgliszczach domu Haku. Swoją drogą czuła że sam pożar nie był normalny. 

Dziewczyny miały nadzieje, że przy okazji zorganizuje on im jakieś jedzenie, gdyż ostatnimi czasy po prostu nie mieli jak, a nie jedli od ponad pięciu godzin.
Nie wiedzieć kiedy rozmowa dziewczyn zeszła na smocza naturę Pawła. Elfka opowiedział czego mogą się spodziewać i jak przebiega mniej więcej przemiana w dorosłego smoka. W wieku dziesięć - dwanaście lat pojawia się gorączka. W ten sposób organizm uodpornia się na większość chorób i zwiększa wytrzymałość, „takie chatowanie trwa tydzień lub dwa". Młodszy brat Pawła, Kacper przechodził przez to, gdy Paulina odwiedziła dom Chabra w celu robienia projektu. Teraz wydawało się jej iż to wspomnienie pochodzi jakby sprzed roku, w rzeczywistości jednak ledwie minęło kilka tygodni. Drugi etap „mutacji” jest niezauważalny z punktu widzenia obserwatora i przebiega powoli, stopniowo od gorączki do mniej więcej 14lat. W tym czasie rosną mu kły, wewnętrzny ogień zwiększa się i konieczna jest nauka panowania nad nim, jednocześnie pojawia się to co związane z normalnym ludzkim dorastaniem. Na końcu wyostrzają się zmysły, pojawia się smocza intuicja i zmienia się sposób postrzegania świata, myślenia. Pojawia się szósty smoczy zmysł. Wreszcie na końcu przez kilka dni zostaje się uwięzionym w smoczej postaci. Tak więc jak ujęła to czerwonowłosa, by się upewnić, że zrozumiała - „Ostatnim etapem jest zamiana w smoka”. 
- Tak się kończy ostatni etap. Etap I- smocza wytrzymałość II-siła i umiejętność, jak choćby zianie ogniem III- smoczy umysł i cało.
- Jak dla mnie są 4 etapy. Gorączka, ząbkowanie, smocza intuicja i zamiana w smoka.
- Niby tak, ale te dwa ostatnie przebiegają jednocześnie i...problem polega w tym by Paweł znalazł równowagę i nie stracił swojej ludzkiej natury.
- A co się wtedy stanie? Zostanie na zawsze smokiem?
- Nie...po prostu Paweł którego znaliśmy zmieni się nie do poznania. Mątwie się że dzieję się to za szybko przez co, jakby stracić może dzieciństwo. Szczególnie gdy wszyscy pokładają w nim nadzieje.
Paulina, nie będąc za dobra w pocieszaniu powiedziała jedynie, że puki co niewiele osób wie o zagrożeniu a co dopiero o Wybrańcu, więc ma jeszcze trochę luzu zanim dojdzie do tego, że „wszyscy zaczną pokładać w nim nadzieje”
- W każdym razie bardzo mnie to martwi. On przechodzi to tak naglę. Martwię się, że uciekanie Sanako może się źle dla niego skończyć.
- Ta...więc Paweł ratuje miasto, albo trenuje, a gdzie jest Alex?
- Był zmęczony, więc tak jak ja spał. Gdy się obudziłam Pawłem „poszedł coś sprawdzić”, a Alexa już nie było. Musiał się wymknąć po Pawle i to w dodatku na tyle cicho, że mnie nie obudził, a ja mam naprawdę lekki sen. Skoro chłopaki prawdopodobnie ćwiczą. Może też powinnyśmy?
- Może...- udała że się zastanawia, ale ten pomysł nie bardzo przypadł jej do gustu – Może pójdę ich znaleźć. Musimy się zbierać, nim zajdzie słońce.
Ruszyła w dół pagórka pogrążona we własnych myślach.
Nie wiele pamiętała, nie chciała pamiętać wydarzeń ostatnich kilku godzin, a jeśli ktoś nie chce o czymś pamiętać stara się myśleć o czym innym. 
„Moja była Kapłanką, a ojciec jest czarodziejem, podczas gdy ja nie znoszę swoich snów i nie mam zupełnie talentu magicznego. Czy sny i wizje w czymkolwiek mi pomogły? Czy te treningi z Amber mają jakikolwiek sens?”
Czuła się beznadziejnie, a do tego całkiem zagubiona. Podążanie w ślady rodziców zupełnie jej nie szło, a oni wcale jej tego nie ułatwiali. Przez moment myślała nawet, że może jej mama przewidziała, że ona się tu nie odnajdzie i dlatego wszystko zataiła. Pomimo całej ucieczki, nadal nie wiedziała kim jest z tą różnica, że teraz już nawet nie bardzo miała siłę na to by próbować się dowiedzieć. Jakaś jej cząstka mówiła jej, że odpowiedź może jej się nie spodobać. Mimo to nie dawało jej to spokoju.
„Pójść w ślady ojca i na siłę udawać czarownice, którą raczej nie jestem? Przyzwyczaić się do wizji, czy nadal je blokować? A może dać sobie na wstrzymanie i po prostu czekać aż mnie wujek odeśle z powrotem do domu?”
Przez dłuższy czas rozpatrywała wszystkie opcje. Nie wiedziała za bardzo gdzie dokładnie idzie. Oddaliła się od Amber na tyle, że jej nie widziała. W tej rośliny rosły wyjątkowo gęsto. Wtem ujrzała, że ktoś stoi jej na drodze.
Przez moment przyglądali się sobie nawzajem. Paulina nie miała pojęcia co robić. Poznała w nim człowieka, który ukradł Pierścień i zamknął ich w podziemiach, ale nie tylko. To również te same oczy, które patrzyła na nią ,gdy spadała w otchłań w swoim śnie.
Pierwszym jej ruchem był krok w tył. Zamierzała wrócić tak jak przyszła do obozu. Wraz z Amber miałyby większe szansę, a odgłosy walki prędzej, czy później zaalarmowałby chłopaków, a wtedy dali by radę uciec.
- Nie ma powodów by niepokoić twoich przyjaciół. - usłyszał niepokojąco spokojny głos.
Odwróciła się. Nagle zawiał wiatr, a w powietrze wzbiły się liście, które pojawiły się nie wiadomo skąd i przysłoniły wszystko wokół łącznie z stojącą przed nią postać i drogą ucieczki. Szumiąca zielona zasłona znikła.

Rozejrzawszy się zdała sobie sprawę z tego iż znajduje się sama w lesie. Nie znosiła tej pustki, którą obecnie czuła próbując cokolwiek sobie przypomnieć. Z początku myślała, że poprzednia scena jedynie jej się przewidziała, jednak coś jej mówiło, że otaczające ją drzewa są inne niż wcześniej. Miała mętlik w głowie. Ruszyła przed siebie, choć nie wiedziała dokąd zmierza. Chciała spytać o to Postki, ale jej również nie było. Czuła, że ktoś jej się przygląda, ale sama nie widziała tej osoby.
W pewnym momencie dojrzała cień ukryty za drzewem. Pobiegła w tym kierunku, jednak na miejscu nikogo nie zastała. W pewnym momencie las zaroił się od cieni. Nie miała pojęcie które z nich należą do drzew, a które do czegoś innego.

- Czy ktoś tu jest? - pytanie wydało jej się głupie już w chwili wypowiadania go, tak więc nie zdziwiła się słysząc w odpowiedzi stłumiony śmiech, który szybko ucichł jakby ktoś nie chciał jej urazić swą wesołością.
Na próżno starała się zlokalizować jego właściciela.
- Kim jesteś? Pokaż się!
- Nie obawiaj się. Gdybym chciał ci coś zrobić nie marnowałbym czasu na rozmowę. Nazywam się Zythrian z klanu Gwiazdy, jednak wątpię byś mnie pamiętała. Byłaś wtedy bardzo mała. 
A jednak pamiętała. Wyrwane z kontekstu obrazy, płacz i spadanie. Mężczyzna ciągnął dalej swój monolog, nadal się nie pokazując.
- Chciałem cie przeprosić. Przykro mi, że musiałaś mnie poznać właśnie w takich okolicznościach. Od niedawna okazuje się, że coś nas łączy. Interesuje nas ta sama osoba. Ale nie o tym chciałem z tobą omówić.
Miała już dość nerwowego rozglądania się na źródłem głos. Teraz jednak zamiast się rozglądać za mówiącym zaczęła się zastanawiając dlaczego nie chce jej się pokazać. Nagle uderzył ją fakt boleśnie oczywisty.

„Jestem w iluzji.”
- Zgadza się. To iluzja. – odpowiedział głos.
„Ty siedzisz w mojej głowie!”
- To również się zgadza. Jesteś niesamowicie spostrzegawcza – nie krył sarkastycznej nuty w głosie. - Z pewnością masz to po ojcu.
Ta uwaga skutecznie ją rozzłociła. Rozsądek w porę jej podpowiedział, że nie może dać się wyprowadzić z równowagi.
- Po co ci pierścień?

- A wam ?
- Chcemy go zniszczyć – odparła hardo.
- To bardzo szlachetnie, ale lepiej się w to nie mieszajcie – powiedział całkiem poważnie, złowrogim tonem. - To nierozważeń by dzieci mieszały się w sprawy dorosłych... Jestem pewien że twoi rodzice mieli, by ten sam pogląd na ta sprawę.
Niebo pociemniało, zrobiło się chłodno, a drzewa zaszumiały złowieszczo. W pierwszym odruchu przeszedł ją dreszcz.
„On chce mnie tylko nastraszyć” - tłumaczyła sobie. - „Skoro jest to iluzja to nie ma sensu się jej przyglądać.”
Zamknęła oczy i stopniowo odcinała się od sztucznej rzeczywistości kolejnymi zmysłami. Idąc tą drogą prędzej czy później miałaby szansę wydostać się z pułapki, gdyby nie niespodziewany manewr Zythriana.
Poczuła jak teleport zawieszony na jej szyi unosi się. Czuła to bardzo wyraźnie. Spodziewała się ze ktoś próbuje odebrać jej własność, jednak gdy otworzyła na powrót oczy, nie widziała nikogo.
Tam w świecie z którego przybywasz, nie ma magii. Zarówno dobrej jak i złej, nie ma many. Istoty składające się z niej nie są w stanie tak funkcjonować, nie giną jednak. To idealne miejsce by je uwięzić. Jednorożec staje się jedynie koniem z rogiem. Nieposkromiona nienawiść zrodzona z czarnej magii jest tam ledwie niechęcią. Demony tracą tam swą moc. Szkoda że nie masz drugiej połówki, a jest tak blisko...
Przez moment słuchała tego wywodu, ale nie chciała czekać do jego końca.
„On chce ukraść mój naszyjnik. Muszę się obudzić...”
Paulina ocknęła się łażąc plecami na ziemi. Przed oczami wirowały jej gwiazdy. Miała wrażenie, że właśnie tak musi czuć się ktoś po pigułce gwałtu. Z tą różniącą, że jej cnota nie była celem ataku i pozostała nie naruszona. Głowa bolała ją jakby oberwała kijem bejsbolowym. Nie rozumiała... Dlaczego jej towarzysze nie wykryli obecności czarnego maga i jej nie pomogli?

Dopiero przepytawszy Psotkę dowiedziała się że leżała tak kilka sekund, górę minutę. Przy czym dla zaniepokojonej wróżki była to jedna z najdłuższa minuta w życiu. To potwierdzało słowa Amber iż „w iluzji czas płynie inaczej”.
Paulina zrozumiała jakie miała szczęście, iż człowiek który ją napadł, nie życzył jej śmierci. Świadomość, że przeciwnik może ją z taką łatwością pozbawić przytomności wyjątkowo jej się nie podobała. Sama myśl o tym, że mogła się już więcej nie obudzić znacząco przyśpieszyła jej tętno.
Nim wstała upewniła się, że ciągle ma przy sobie swój błękitny wisior. Uważnie przyjrzała się przedmiotowi upewniając się, czy to nie fałszywka.
„Może on zamierza to ukraść dopiero gdy znajdę druga połówkę...Która ponoć jest niedaleko.”
Ta przygoda nauczyła ją, że nauka obrony przed iluznami na pewno nie jest stratą czasu. Pośpiesznie wróciła do obozu. Tak się złożyło że trafiła właśnie na moment w którym Paweł przyniósł spóźnioną obiado-kolację. Uwinął się w ostatniej chwili, gdyż mocne podrożę przez Mroczny las nie należały do bezpiecznych nawet dla smoka.
Paulina przemilczała swą niedawną przygodę wspominając jedynie, że nie powinni się za często rozdzielać oraz że lepiej jeśli z samego rana przeniosą się w inne miejsce. Spytana jednak jakie nie potrafiła podać żadnej konkretnej odpowiedzi.
- Byle jak najdalej. Nie powinniśmy się zatrzymywać.
- Przedyskutujemy to rano – orzekł Paweł, który po całym dniu pełnym wrażeni był na tyle zmęczony, że nie miał siły nawet by myśleć. 
______________________________________________________________________________

Chyba zacznę dodawać do rozdziałów  filmiki i muzykę żeby było ciekawiej. 
Tak w temacie iluzji



Nie jest to żaden straszak z wyskakującym duchem.
Zabawa polega na tym, że ogląda się filmik patrząc na środek ekranu.  Po jakiejś minucie powinniście zauważyć, że wszystko na co patrzycie faluje.  
Czasem nawet po zatrzymaniu filmiku ma się wrażenie, że te kołka się ruszają.
Gorzej jeśli ktoś ma bardzo wrażliwy żołądek bo może się nabawić choroby lokomocyjnej XD.

Ja raz oglądałam filmik, na którym był pewien obrazek. Przedstawiał czarne nieregularne plamy. Wpatrywało się w niego przez minutę, a potem wszędzie widziało się Jezusa...Można było dostać zawału.

Iluzje to ciekawa sprawa. Niesamowite jak łatwo oszukać umysł już przez zmysł wzroku, a co dopiero gdyby móc kontrolować pozostałe zmysły.

Brak komentarzy: