Poniższa ilustracja została narysowana przez autorkę bloga : http://asheraa.blog.interia.pl/
____________________________________________________________
Szczęściarz, daimon Shadow biegł w ich kierunku. Nim przebył ćwierć długości mostu Alexa i Pauliny już nie było nad rzekom. Pędzili przed siebie, by obudzić pozostałych. Za plecami słyszeli wycie domowego wilczura, co działało jak dopalacz.
Amber miała lekki sen i wstała nim jeszcze wbiegli na polanę, na której obozowali.
- Znaleźli nas – wyjaśniła w dużym skrócie Paulina.
Obudzenie Pawła szło dużo trudniej. Czego by nie próbowali on tylko przewracał się na drugi bok i mamrotał : „jeszcze pięć minut”. Z pewnością zostaliby złapani, albo musieliby go porzucić, gdyby nie Paulina, która złapała pojemnik na wodę do gaszenia ogniska i cała zawartość wylała na śpiącego. Młodemu smokowi nie podobało się to brutalne budzenie, ale nie miał nic do gadania.
- Daimon mojego woja tu zaraz będzie. - Nie oglądając się na niego zebrała swe rzeczy.
Wszyscy prócz Pawła już spakowali co mieli do spakowania.
- Odwrócę jego uwagę – zaproponował, chowając koc do plecaka.
- Pies szuka pewnie głównie Pauliny – zauważyła Amber gotowa w tej chwili na wszystko.
- Teleportacja go zmyli. - Alex podał Paulinie rękę.
Nie mieli czasu na inne plany.
- Spotkamy się przy Wodospadzie Alwiny. Tym najbardziej na wschodzie, koło jeziora – Powiedział Paweł nim przemienił się w smoka i złapawszy Amber za ręce uniósł się w nocne niebo. Pozostali teleportowali się i gdy Szczęściarz znalazł się na miejscu zastał tylko urywające się ślady i wypalone jeszcze się żarzące ognisko.
Po podróży z Alexem Paulina ledwie panowała nad żołądkiem. Co gorsza pojawili się na skarpie i gdy straciła równowagę niemal spadła do rzeki. Alex już chciał ją przeprosić za te drobne niedopatrzenie, ale jego uwagę przyciągnął kolor i konsystencja wody spływającej z wodospadu. Co prawda panowała jeszcze noc jednak nie tłumaczyło to dlaczego czarna cieczy zachowywała się niczym rozgrzana smoła, lub ropa naftowa. Oboje wpatrywali się w tę nieprzeniknioną czerń równie bladzi na twarzach. Nastolatka była świadkiem tego jak Cień miał zabić rzekę, ale do teraz nie wierzyła by mogłoby mu się to udać.
- Poczekaj tutaj – pojecie jej czarodziej, a sam chwile potem już go nie było.
Ruszył w stronę łagodniejszego brzegu. Czarna woda wypełniała przestrzeń upiorną, martwą cisza. Od samego patrzenia na jezioro dostawało się dreszczy. Jak na cmentarzu podczas pełni księżyca. Chłód przenikał do szpiku kości.
Nurt w tym miejscu zawsze miał skłonności do wyrzucania ty porwanych przez siebie przedmiotów i ludzi. To tu kiedyś obudziła się Paulina i tu poznała Psotkę.
Wśród kawałków drewna będących niegdyś kosturem leżał półprzytomny topielec. Blady niczym żywy trup przyciskał rękę do krwawiącej rany w boku.
Konający wyczuł, że ktoś do niego się zbliża. Alex poznał w nim swojego znajomego – Sora. Młodszego brata Amber, pół elfa o artystycznej duszy,
- Jak to się stało? - Ukląkł na jedno kolano koło rannego.
Sora nie poznał czarodzieja dopóki ten się nie odezwał.
- Razem z Sanako i dziesięcioosobową drużyną tropiliśmy Cienia, by pokrzyżować jego plany. Uwięziliśmy go w górach, a przynajmniej tak sądziliśmy. On wszedł do źródła rzeki, a jej wody stały się czarne. Jednak nie od razu. Sądziliśmy, że jest sam, ale miał przy sobie sporą grupę upiorów. Doszło do walki. Oni byli silniejsi, a każdy miał twarz osoby której kiedyś znałem przynajmniej z widzenia. Mieszkańcy wioski... Nie wiem, czy ktokolwiek z naszych przeżył.
Alex słuchał. Coś mu mówiło, że Sora niewiele zostało do końca i to nie tylko opisywania wydarzeń.
- Jeszcze jedno. Czy Sanako miała przy sobie Pierścień?
Sora nie od razu odpowiedział, jakby nie będąc pewien, czy mu zaufać. Ostatecznie jednak kiwnął głową potwierdzająco. Oznaczało to, że sprzed nosa zabrano im już dwa. Zostały trzy, w tym lokalizacji dwóch już się domyślał.
- Posłuchaj. Niedaleko stąd za kilka minut pojawi się twoja siostra może ci ją tu zawołać?
- Nie chce, by to widziała.
Elfy nie przemieniają się przez zarażenie, tylko od razu umierają, Ale pół elfy... ich agonia jest nieco dłuższa.
Alex wrócił do reszty kiedy niebo po stronie wschodu zaczęło się rozjaśniać. Pozostali nie kryli że ciekawi ich co też on porabiał tak długo, ale czarodziej odpowiadał pół słówkami, aż w końcu niedostrzegalnie zmienił temat.
Chyba powinniśmy opuścić ten rejon. Przebywanie w pobliżu czarnej rzeki nie jest bezpieczne.
Nikt za bardzo nie wiedział dokąd powinni iść dopóki Amber nie wyszła z propozycją by poszukać najbliższego miasta, uzupełnić zapasy i zajrzeć do biblioteki by znaleźć wskazówki na temat przebiegu przyśpieszonej mutacji u smoków. Elfka zdawała się uważać ta kwestię za priorytet.
„Albo wydarzyło się coś o czym nie wiem, albo Amber uważa że ostatni pożar nieumyślnie spowodował Paweł” - myślała Paulina.
Po sześciu godzinach marszu w kierunku północno-zachodnim słońce raziło po oczach każdego kto spojrzał w niebo. Zdawało się jakby wszystkie żywe istoty w okolicy urządziły sobie drzemkę, ukryte w swych norkach i dziuplach. Brak wiatru powodował, że było duszno mimo iż całkiem niedawno okolice nawiedziła burza. Cała czwórka zatrzymała się koło pewnego sporego głazu na drodze pomiędzy dwoma nieznanymi im zagajnikami. Paulina oparła wyprostowane dłonie o kolana. Próbowała uspokoić oddech. Czuła jakby przez cały dzień biegała, co było bliskie prawdy. Bała się, że Szczęściarz ze swym nieprzeciętnym węchem może ich wytropić mimo iż powinien już dawno zostać daleko w tyle. Przez co co chwila rozglądała się wokół i zmuszała do przyśpieszenia kroku prawie do biegu.
„Ciekawe czy stryjek też tu jest, czy wysłał samego psa?”
Na zachodzie dało się widzieć wyraźny zarys gór na horyzoncie, ich jedynego punktu orientacyjnego przy pomocy którego Paulina, po przerwie śniadaniowej, posiłkując się mapą określiła ich przybliżoną lokalizację.
- Jesteśmy poza mapą – orzekła zwijając papier w rulon i zastanawiając się, czy by go nie wyrzucić traktując jako zbędny balast.
Co to za mapa na której zaznaczone są tylko pięć ważniejszych miast, w tym jedno stosunkowo niedawno na nią naniesione – Tharond?
- Wydaje mi się, że gdzieś koło podnóża gór powinny znajdować się kilka miasteczek. W końcu górnicy pracujący w kopalniach muszą gdzieś mieszkać – pomyślała na głos Amber.
- Jak mam ćwiczyć i trenować skoro za każdym razem, gdy mam na to czas jestem za bardzo zmęczony? – narzekał brunet zmieniając temat. - Wiem że daleko jeszcze do zaćmienia, ale chciałbym się stopniowo do niego przygotować. Gdy rozmawiałem z Sarą. Powiedziała że: „wszystko dzieje się za szybko”. Przepowiednie traktują o podwójnym zaćmieniu słońca, gdy oba księżyce staną w jednej linii między Ziemią a Słońcem, że właśnie wtedy ciemność będzie miała najwięcej siły, gdy...jak to ujęła „wszystkie trzy Oczy się zamkną i pozostaną ślepe dopóki Wybraniec ich nie przywróci”.
Zaćmienia zdarzają się dość często. Słoneczne czasem nawet osiem razy w roku, ale takie całkowite, w których uczestniczą oba księżyce już rzadziej. Średnio raz na dwadzieścia lat. Księżyce Cyzy, Eiske i Słońce to ciała niebieskie zwane Oczami Bogini Światła i czasem gdy „mrugną” (dochodzi do zaćmienia) dzieje się coś niedobrego.
Paulina osobiście wątpiła by od Pawła zależała długość zaćmienia, ale jedno jest wiadomo na pewno – dopiero wtedy siły zła będą mieli szczyt mocy. Dlaczego w takim razie „to wszystko dzieje się tak szybko?”. Uważała że siły ciemności wiedzą o Wybrańcu i korzystając z tego, że jest jeszcze za słaby, bo według przepowiedni będzie gotowy dopiero w dzień zaćmienia.
- Same bieganie to chyba też jakaś forma treningu – zauważył Alex. - Przejście labiryntu to też nie przelewki. Tobie to nie wystarczy?
- Nie wiem...chyba tęsknie za Sanako.
Alex poczuł dziwne poczucie winy, a przecież nie miał nic wspólnego ze śmiercią jego nauczycielki. Rozmowę przerwał im szelest dochodzący z zagajnika po lewej stronie drogi. Wszyscy zerwali się na równe nogi gotowi do ucieczki.„Czyżby to znowu ten pies?” - myśleli wszyscy.
Czarodziej jednak zatrzymał ich gestem ręki, gdyż jako pierwszy poznał podchodzącego do nich człowieka, jeszcze zanim ten wyszedł na ścieżkę.
- Fox, co ty tu robisz? - spytał nie kryjąc podejrzliwej nuty w głosie jakby sugerował że ten ich szpieguje.
Paulina dokładniej niż przy pierwszym ich spotkaniu, przyjrzała się jego, całkiem przystojnej, twarzy i ciemno-malinowych oczom. Już wcześniej zauważyła, że wygląda na kogoś w wieku Alexa, może nieco starszy i ciut wyższy. Jego włosy wydawały się nieco dłuższe niż zapamiętała. Rudo-pomarańczowa czupryna zakrywała część...lisich uszu wyrastających mu powyżej miejsca, gdzie spodziewała się ludzkich. Do tego chłopak miał ogon. Jej racjonalne myślenie nie pozwalało jej zrozumieć skąd tenże dodatek wystaje skoro jego właściciel jest ubrany. Z drugiej strony nie miała zamiaru tego sprawdzać i przestała się patrzeć w tamtym kierunku wmawiając sobie, że pomarańczowa kita, która jej mignęła, to halucynacja. Jego głos nie należał do specjalnie charakterystyczny, czym różnił się od Alexa, którego dawało się rozpoznać nawet po szepcie. Z początku chciał jedynie ostrzec Alexa.
– Witam. Nie spodziewałem cię zastać w towarzystwie dwóch uroczych panien i jednego smoka – przekrzywił głowę przyglądając się Pawłowi. - Nigdy nie widziałem smoka, ale jestem pewien, że nim jesteś.
– Dlaczego? - spytał chłopak zbity z tropu.
– Bo widziałem jak latasz. Uwierz taki charakterystyczny kształt na niebie rzuca się w oczy. Nawet gdy ma ten sam kolor co niebo. - Zrobił kilka kroków w ich stronę i zwrócił się do Alexa chcąc go ostrzec. - Człowiek, który mnie nauczał przejawiał zainteresowanie twoją osobą, o czym cię już poinformowałem. Nie było to dla mnie niczym niepokojącym, gdybym się niedawno nie dowiedział, że jest on czarnym magiem.
– Kto? - spytała Paulina nie rozumiejąc o kim mowa.
Pozwolili Foxowi mówić i co jakiś czas zadawali pytania, by stwierdzić, czy dobrze zrozumieli. Szybko okazało się, że były mistrz Foxa i białowłosy czarodziej, który ich zaatakował i znajdował się w posiadaniu Pierścienia to ta sama osoba i ma na imię Zythrian.
Paweł właśnie sobie przypomniał dlaczego wtedy w podziemiach oskarżył Alexa o współprace z czarnym magiem. Teraz gdy tak rozmawiali o jego wyglądzie ponownie doszedł do wniosku że Alex jest do niego podobny. Co prawda smok nie miał okazji, by dokładnie przyjrzeć się Zythrianowi.
"Może tylko mi się wydaje, a nawet jeśli nie to przecież wszyscy czarodzieje są w jakiś sposób spokrewnieni, a nawet gdyby byli bliskimi krewnymi to przecież jeszcze nic nie znaczy." - tłumaczył sobie Paweł przyglądając się czarodziejowi.
Lisi chłopak podzielił się swoimi podejrzeniami według których Zythirian miał pracować dla Żmij, a widząc ich zaskoczone i niepewne twarze pośpieszył z wyjaśnieniami
– To taka grupa czarodziei próbują za wszelką cenę odzyskać władzę w Illuminaris no i oczywiście przywrócić te państwo na mapy przy użyciu wszelkich możliwych metod. Ponoć większość z nich praktykuje czarną magię.
– Jeśli on ma Pierścień to z pewnością już go przekazał Meridianie – niemal krzyknął Paweł.
– Meridianie? - Alex spojrzał na niego zaskoczony.
– Przekazał? - Amber zastanawiała się po co czarny mag miałby cokolwiek komukolwiek przekazywać.
– Pierścień ? - Fox nie rozumiał co jest grane.
– Jeśli? - Paulina nie wiedziała jakie „jeśli” przecież to pewne, że to on go ma.
Te pytania padły jeden po drugim, niemalże w tym samym czasie, ale gdy już każdy z każdym wymienił zaskoczone spojrzenie Paulina zdała sobie sprawę z głupot młodego smoka.
– Paweł – szepnęła -nim nam wyjaśnisz co przed nami ukrywasz może najpierw ustalmy czy wtajemniczamy w to naszego nowego kolegę. – Tu miała na myśli Foxa.
– Coś mi mówi, że wy wiecie o czymś więcej niż ja, a ten stan rzeczy mi się nie podoba. - Lisi chłopak usiadł na przydrożnym głazie i spojrzał na każdego z nich z osobna.
– Nie wiedziałeś, że twój mistrz kolekcjonuje biżuterie? - spytała niewinnie Paulina.
– Tylko dlaczego mi się wydaje, że nie mówimy oo zwykłych pierścionkach, ani takich zaręczynowych, czy ślubnych ?
Młodzież utworzyła koło i najciszej jak mogli rozpatrywali te pytanie. Nikt tak naprawdę nie dałby sobie dać obciąć ręki czy Fox mówi prawdę, ale w głosowaniu tylko Paulina zgłaszała otwarty sprzeciw.
– Dlaczego mamy mu ufać? - spytała
– Alex sam nie wiedział jak postąpić. Przypomniał sobie jak poznał Foxa.
Nie wiedział kiedy dokładnie zaczęli się kolegować, ale w pewnym momencie zaufali sobie na tyle, że wyjawili swoje miejsca zamieszkania. Oboje zrobili to pomimo wyraźnego zakazu osób starszych. Magiczni żyli w ukryciu i nikt nikomu wówczas nie ufał, gdyż każdy mógł okazać się zdrajcą. Gdy pierwszy raz odwiedził Foxa ten przedstawił go rodzince, która było dość spora. Takie środowisko było dla ośmiolatka czymś nowym. Z czasem Fox zaczęła wyciągać go na miasto gdyż jak to mawiał : "W domu to ludzie umierają". Średnio raz w tygodniu pakował się przez niego w tarapaty z których wyciągali ich głównie starsze rodzeństwo Foxa, Oscar lub po prostu szczęście.
Fox zaraził go swym poczuciem humoru. Odciągał go od nadmiernego siedzenia w książkach, a czasem nawet próbował mu je powyrzucać. „Jak będziesz tak w nich siedzieć to sobie zepsujesz oczy i będziesz musiał nosić okulary, a uwierz mi, że to obciach” - mówił. Alex co prawda do dziś nie wie co to znaczy „obciach”, ale nawet się cieszy, że ta miłość do czytania mu przeszła. Z drugiej strony gdyby nie te chwilowe hobby z pewności nie dowiedziałby się tyle o magi, smokach i legendach związanych z otaczającym go świecie.
Gdy złapali go strażnicy miejscy, był wówczas dzieckiem, tak więc znajdował się na końcu listy osób do przesłuchania. Uciekł dzięki pomocy pewnego nieznajomego człowieka, ale to iż go złapali, było powodem wyprowadzki z Deanuarres, Istniała bowiem groźba, że osoba która go wypuściła obserwowała go, gdy wracał do kryjówki. Luna nigdy mu nie wybaczyła, że musieli się przenosić. Shadow był wściekły.
Ostatni raz widział Foxa siedzącego w ukryciu i przyglądającego się jak straż go zabiera. Nawet nie kiwną palcem by mu pomóc.
Przez te wspomnienia miał jeszcze większy mętlik. To jedno uderzenie, które mu zafundował to niedostateczna zemsta za tamtą zdradę. Jednak wówczas mieli po dziewięć lat. Prawdopodobnie gdyby nawet chciał za bardzo się bał i nie wiedział jak pomóc. Istniał też pewien powód znany tylko im dwóm, przez który mimo wszystko mógł go nazwać przyjacielem, ale to już inna historia.
W pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że już od jakiś trzech minut Paulina wpatruje się w niego wyczekując odpowiedzi.
– Powiedźmy, że nie jest taki zły na jakiego wygląda. Może nam pomóc.
– A jeśli pracuje dla swojego nauczyciela?
– To by nam nie mówił o tym, że był jego uczniem dopóki byśmy sami się tego nie domyślili. Znam go i wiem kiedy coś kręci. Na pewno nie wykorzysta świadomie tej wiedzy do złych celów.
– Skoro go będzie miał go na oku i my też to chyba nie ma się czym przejmować – powiedział Paweł, którego ufność zaczęła Paulinę irytować.
„Jeszcze niedawno robił łachę słuchając moich wskazówek w labiryncie, a teraz nagle przyjmuje w nasze szeregi kogo popadnie. Ta jego smocza mutacja tak sprawia, że ma takie humory, czy to ja jestem mniej godna zaufania od tego cudaka rodem z cosplayu ?”
Z drugiej strony Fox i tak już coś od nich usłyszał, a wyglądał na kogoś kto prędzej czy później byłby w stanie samodzielnie zaspokoić swą ciekawość, co mógłby się skończyć jeszcze gorzej.
– No dobra... - westchnęła – Paweł ty decydujesz.
Wpierw jednak zeszli z drogi. Od gór dzieliły ich jeszcze kilka kilometrów. Dzięki znajomości terenu miejscowych trafili na niewielką chłodną jaskinie. Dopiero tam upewniwszy się, że nikt nie podsłuchuje na zmianę opowiedzieli mu o pięciu Pierścieniach w których Magowie Kręgu uwięzili demony. Pierwszy wody, drugi powierza, trzeci ognia, czwarty ziemi i ostatni trudny do nazwania, sprawiający, że można zupełnie wymazać swą obecność, stać się niewykrywalnym. Zrelacjonowali mu co piąty element zrobił z Oscarem, jak zmienił go w swój pionek zabijając wszelkie uczucia. Potem Paulina i Alex streścili mu pierwszą wizytę w świątyni powietrza. Czarodziej pominął fragment jak Paulina lunatykując paliła wszystko co stanęło jej na drodze. Był to rewanż za to, że ona nikomu nie wspomniała o jego talencie do uzdrawiania.
Potem reszta dopowiedziała o ścianie w podziemiach świątyni, na której wyryto tuzin symboli oraz o kilku innych luźno powiązanych incydentach. Fox przysiągł, że zachowa te nowości dla siebie, a przysięgi w Świecie Smoków są czymś naprawdę silnym.
- Wygląda na to, że prawie każdy mógłby się dostać do Pierścienia.
- Tak samo pewnie myślał Szaman, a teraz leży martwy pod stertą gruzów.
– To mi przypomniało, że jest jeszcze coś o czym wam nie wspomniałem - Fox całą mową ciała zdradzał zdenerwowanie, jak uczeń przepytywany przed tablicom. - Widzicie...zanim zdałem sobie sprawę z tego co się świeci...Zythrian kazał mi wykraść notatki o czarnej krwi z domu Shadow...
– Co?! - spytała Paulina, podnosząc głos.- Nie wiem jak reszta, ale ja już żałuje twojej decyzji Paweł.
Fakt że ktoś okradł członka jej rodziny ją zbulwersowała. Poza tym nie wiedziała, że jej wuj sporządza jakieś notatki na ten temat. Zastanawiała się co co mu one.
– Przynajmniej powiedział prawdę i się od razu przyznał – zauważyła Amber, nieco zakłopotana.
– Jak mógłbym okłamać przyjaciół. – Wyszczerzył się lisi chłopak.
„Kto tu mówi o przyjaźni? Jest jednym z nas ledwie pół godziny.”
– Nie wiem po co mu te notatki. Z drugiej strony Shadow i tak nie potrafił ich wykorzystać przez tyle lat – Fox wzruszył ramionami.
W umyśle Pauliny zaczęła rodzić się niepewności. Do tej pory nic nie miała do chłopaka. Nawet jego niecodzienny wygląd nie raził jej przesadnie. Teraz jednak dowiaduje się, że w momencie gdy się poznali po praz pierwszy miał on coś wspólnego z człowiekiem, który trzykrotnie ich zaatakował. Uczył się u czarnego maga, mordercy, który zabił Szamana. Nie żeby żałowała czarnoskórego przestępcy który zmienił mieszkańców w zombi, jednak zabójstwo, to zabójstwo.
„Jak Fox nas znalazł? Co skłoniło go by nam pomóc? Czy mówi prawdę? Co nim kieruje?”
– Pewnie szyłeś po śladzie mojej teleportacji? - Alex zdawał się odpowiadać na zadane przez nią pytanie.
Fox potwierdził. Okazało się, że za każdym razem gdy czarodziej się teleportuje zostawia po sobie ślad, który ktoś wyczulony na aurę może odnaleźć.
– Żałuje, że się od razu nie domyśliłem, ale muszę przyznać, że naprawdę dobrze uczy. Wcześniej nie byłbym w stanie cię tak namierzyć. - Urwał na moment i spojrzawszy na Paulinę zmienił temat. - Te chodzenie we śnie już ci się zdarzało?
-Tak, w Trista gdy ostatnio cię spotkaliśmy. W stolicy w której mieszka Meridiana o której wspomniał Paweł. Możesz mi wyjaśnić dlaczego uważasz, że Zythrian miałby oddawać Pierścień najmłodszej księżniczce Imperium?
Paweł wziął głęboki wdech i cofnął się do dnia w którym został zaatakowany przez niedoszłą pseudo Łowczynię. Jako Strażnik nie mógł jej zostawić ze zwichniętą nogą, więc postanowił ją odprowadzić do najbliższego miasta. Po drodze jednak byli świadkami czegoś niecodziennego.
- Meridiana wyssała z czarodzieja życie. Wyglądała na niemagiczne dziecko, ale po mistrzowsku kontrolowała wodę niczym nimfa, czy syrena i to w każdym stanie skupienia. Myślę, że to przez nią wokół Trista tak często pada. W każdym razie Meridiana jest dowodem na to, że nie wszystkie demony zostały są pozamykane w Pierścieniach w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Alex się zamyślił.
- Uważasz, że takich ludzkich Pierścieniu może być więcej? - Fox zmarszczył brwi wyraźnie nie zadowolony taka perspektywą.
Paweł zresztą też nie.
- Nie wiem, czy byłbym w stanie żywcem spalić człowieka...
- To bez sensu - wtrąciła Paulina. - Księżniczka niemagicznego narodu Pierścieniem?
- Żmije nienawidzą niemagicznych z wzajemnością. Dlaczego więc służą ich księżniczce? No i ludzie zauważyliby jej kontakty z ciemną stroną.
- Najciemniej pod latarnią - zauważył Alex.
- No jasne. - Fox palnął się w czoło. - Nikt nie będzie podejrzewać małej księżniczki o współpracę z czarnymi magami, a oni samo są przekonani, że potężny demon
zwróci im utracone państwo.
- Nie zapominajmy o jej demonicznej zdolności kontrolowania - przypomniał Paweł. - Będąc członkiem rodziny królewskiej jest wystarczająco blisko, by wpływać na króla tak jak Piąty Element na Oscara.
Nastąpiła długa chwila ciszy, w której dałby się usłyszeć przelatująca muchę.
- Ok. Nie wiem, czy chce się mieszać - głos Foxa przerwał ich rozmyślania. - Osobiście wolę się trzymać z dala od demonów i tym podobnych, ale na razie zostaje z wami, bo stęskniłem się za Alexem.
– Wracając do Zythriana. Dlaczego uważał, że nas spotka w świątyni wyruszając na swą wycieczkę, skoro nas jeszcze w Tharond nie było? - to pytanie dręczyło Paulinę i Pawła w tym samym czasie, ale dziewczyna szybciej je wypowiedziała na głos. - Uciekliśmy cztery dni temu. Planowaliśmy co prawda wcześniej, ale ja do ostatniej chwili nikomu nie mówiłam dokąd idziemy.
– A Alex? - spytał rudy czarodziej. - Ciągle masz skłonności do rozmawiania ze swoim daimonem?
– Po moim ostatnim ataku jej nie było...dzięki tobie, a gdy ją odzyskałem nie bylem już w Dworze Feniksów, ale...eh...chyba się wygadałam Lorze.
– Komu? - cała czwórka spytała jednocześnie.
– Lora. Duch. Poltergeist, który mieszka w Dworze Feniksów. Nim ruszyłem na poszukiwania zamieniłem z nią parę słów.
Wrócił myślami, do momentu gdy zjawa spytała go co zrobi jak już znajdzie swojego daimona. Powiedział jej, że prawdopodobnie już tu nie wróci, bo pokłócił się z Shadow i chcą go brać na jakieś badania, na co on się nie zgadza. Lora natychmiast zaczęła, go zapewniać, że nie musi odchodzić, że ona nie pozwoli nikomu go nigdzie zabrać, ani nic zrobić ( tu w jego odczuciu zaczęła bredzić coś o ochranianiu jego duszy przed demonami, czego nie rozumiał), a jemu samemu nie pozwoli odejść. Następnie zaczęła krzyczeć, żeby choć wziął jej ze sobą. On na to, że to nie możliwe, gdyż ona może nawiedzać wyłącznie budynki, a on będzie przebywał głównie pod gołym niebem. Z początku próbował załatwić sprawę dyplomatycznie by jej nie urazić i nie zadrzeć z silami nadprzyrodzonymi. Sytuacja się zmieniła, gdy ta zaczęła grozić, że go zwiąże na strychu plotąc przy tym coś o wiecznej miłości. Krótko mówiąc Alexa będącego jeszcze zdenerwowany po rozmowie z Shadow, krew zalał i cholera wzięła przez co wygarnął jej, że jest irytująca i ma się od niego odczepić. Skończyło się na tym, że zjawa pomimo braku ciała i materialnych oczy rozpłakała się tak, że pozostawiła po sobie wodo-podbne krople ektoplazmy.
„Eh...zawsze gdy już myślę, że rozumiem dziewczyny te robią coś niezrozumiałego.”
– Trochę się pokłóciliśmy...- Nastolatek przez moment trwała w zamyśleniu, patrząc nieobecnym wzrokiem na leżący obok głaz. - Mimo wszystko nie sadzę, by to ona był szpiegiem. – Znała Lore od dziecka.
– Ona albo jakiś inny z waszych lokatorów – Fox oprał się o rozgrzany od słońca głaz, jakby zamierzał się poopalać zanim oni dojdą do rozwiązania – w każdym razie sam z siebie jasnowidzem nie jest, a jego kryształowa kula nie ma takiego zasięgu by przedzierać się przez bariery.
– Wtedy po Dworze Feniksa kręciła się cała masa osób – zauważył Paweł.
– Ja podejrzewałbym Ciernia – palnął Alex, choć nie miał na to żadnego racjonalnego wyjaśnienia.
– On jest Strażnikiem. Możesz go nie lubić, ale on nigdy by nie zdradził. Za mocno wpojono mu zasady. Jest dobry ze śledzenia, ale podsłuchiwania nie koniecznie – Amber wymieniała powody przez które Cierń nie pasował jej na zdrajcę, a wszyscy zgodzili się że nie można go podejrzewać tylko dlatego, że nie jest miły.
Co jeśli zdrajca, zgrywał się na miłą osobę? Paulinie skojarzyło się z Oscarem, który próbował zdobyć jej zaufanie, traktując ją jakby był jej starszym bratem. Z drugiej strony, mimo iż nie byli spokrewnieni, jakby nie patrzeć należał do rodziny, więc może to go usprawiedliwiało.
– Jaki mamy budżet ? - spytał nagle Lisi Chłopiec. - No wiecie kasa na prowiant i tym podobne...
Ostatnio za wszystko płaciła Paulina, tak więc nikt wcześniej nie rozpatrywał tej kwestii. Okazało się, że każdy coś ma. Paweł kilka miedziaków, Amber niewielki woreczek ze srebrnymi monetami na szyi, Gdy Paulina wyjęła jedną złotą i dwadzieścia srebrnych, które zostały jej po wizycie w Kirist Fox zrobił wielkie oczy.
– Jak chcesz mogę ci rozmienić ta złotą na pięćdziesiąt srebrnych?
– Masz mnie za idiotkę? To połowa wartości.
– Spróbować nie zawadzi.
Fox wyciągnął swe zaskórniaki.
– Kogo obrabowałeś? - spytał Alex widząc wspomniane pięćdziesiąt srebrnych.
– Nie wiem o czym mówisz – powiedział z miną niewiniątka.
– Moje monety zostały przeklęte i zabarwią każdego kto je bierze bez mojej wiedzy.
Złapał Lisiego Chłopaka za rękę i odwrócił tak, że wszyscy mogli zobaczyć fioletowo-zielone palce.
- No wiesz ty co...Przyjacielowi nie ufasz? - Fox zrobił obrażoną minę, a uszy położył po sobie. - Nie moja wina, że ciągle chowasz je w tym samym miejscu.
Paulina nigdy nie dowiedziała się jakie to miejsce. Alex przyciągnął i złapał w locie swoją własność. Foxowi zostało mniej niż połowa, ale pozbył się kolorowych dłoni.
– W jaki sposób tyle uzbierałeś? - spytała dziewczyna gdy zrozumiała, że czarodziej trzyma budżet którym można opłacić skromny pół roku noclegu z wyżywieniem, albo porządne pół roku.
– To kieszonkowe, które dostawałem od Oscara. Myślałaś, że trzymali mnie tam jako niewolnika? - zaśmiał się.
„No oczywiście. Shadow nie zajmował się tak przyziemnymi sprawami, jak podział kieszonkowego. Zresztą moje monety pochodzą z tego samego źródła.”
Ona sama wydała swoje dość szybko gdyż ubrania, mapa i porządny nocleg z wyżywieniem dla trójki osób pochłonęło ponad połowę jednej złotej monety. Fakt że nie orientowała się w cenach i nie potrafiła się targować też nie był wówczas bez winy. Zresztą nie widziała powodu, by oszczędzać.
– Nie pięć tylko sześć. Właśnie sobie o czymś przypomniałem. - Alex wstał i pozbierał swoje pieniądze.
– Co jest? Zostawiłeś żelazko na gazie? - spytał Fox, gdy zauważył jak bardzo Alexowi się śpieszy.
– Idzie beze mnie. Dołączę do was później.
– Gdzie idziesz? Po co? - dopytywała się Paulina, ale ten się już teleportował.
_________________________________________________________
CDN 13.08.12

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz