Stłuczenie kryształu nie należało do zadań specjalnie trudnych. Wystarczyło, że Paweł zmienił się w smoka, zionął ogniem i kilkakrotnie uderzył swym gadzim cielskiem. Szybko dało się ujrzeć nocne niebo i wówczas Alex nie miał problemów z teleportowaniem dziewczyn na powierzchnie. Niestety cała ta akcja nie była do końca przemyślana. Jeden kryształ spadając uruchomił pułapkę i w efekcie całe podziemia się zawaliły. Znaleźli się co prawda bezpiecznie na powierzchni, jednak tą chwile grozy nie prędko dane im będzie zapomnieć.
Nie od razu okazało się, że wcale nie są w mieście. Cały labirynt niczym krąg otaczał miasto i przedmieścia. Jedyne co ucierpiało na ich lekkomyślnym posunięciu to pagórki, które zostały brutalnie zrównane do tak zwanego poziomu morza. Część lasu straciła drzewa, które pospadały z klifu który się utworzył kilkaset metrów od przedmieść. Świątynia w której zaczynali podróż znajduje się w środku miasta. Jednak jakaś forma magii musiała ich przenieść. Prawdopodobnie wtedy, gdy spadali.
Czwórka zmęczonych nastolatków usiadła pod jednym z przewalonych drzew. Mieli wrażenie, że siedzieli pod ziemią całe tygodnie. W rzeczywistości było to jeden pełen dzień. Słońce zaczęło zachodzić, a oni bardzo silnie odczuli każdy pojedynczy siniak oraz fakt, że wyjątkowo długo nie spali.
Paulina nie pamiętała zupełnie nic od momentu w którym Paweł zaczął kruszyć kryształ do chwili gdy padła na łóżko. Wiedziała tyle, że na niebie grzmiało, jakby sami bogowie robili im wyrzuty. Jednak dziewczyna tak jak i jej towarzysze na razie nie myślała o tym, że mogli narazić miasto na niebezpieczeństwo swoimi poszukiwaniami. Nie zważała na to, że gdyby zamiast ziemi wokół miasto zapadły się budynki wiele osób mogłoby ucierpieć. Zresztą w końcu to nie ona stworzyła tę pułapkę tylko Magowie Kręgu. Również nie ona wybudowała w tak niegościnnym miejscu miasto i nie ona umieściła ludzi którzy pewnie nawet nie chcieli wiedzieć na jakim to bagnie mieszkali. Bagnie dosłownie i w przenośni.
Paulina nie myślała ani o tym, ani gdzie Alex przeczeka burzę, ani kim był białowłosy czarodziej i czy chciał ich zabić, czy tylko nastraszyć. Chciała tylko spać i odzyskać jasność myślenia. Padła na łóżko i od razu zasnęła. Do południa spała jak kamień i dopiero tuż przed obudzeniem się miała sen, czy może bardziej koszmar.
Nie od razu okazało się, że wcale nie są w mieście. Cały labirynt niczym krąg otaczał miasto i przedmieścia. Jedyne co ucierpiało na ich lekkomyślnym posunięciu to pagórki, które zostały brutalnie zrównane do tak zwanego poziomu morza. Część lasu straciła drzewa, które pospadały z klifu który się utworzył kilkaset metrów od przedmieść. Świątynia w której zaczynali podróż znajduje się w środku miasta. Jednak jakaś forma magii musiała ich przenieść. Prawdopodobnie wtedy, gdy spadali.
Czwórka zmęczonych nastolatków usiadła pod jednym z przewalonych drzew. Mieli wrażenie, że siedzieli pod ziemią całe tygodnie. W rzeczywistości było to jeden pełen dzień. Słońce zaczęło zachodzić, a oni bardzo silnie odczuli każdy pojedynczy siniak oraz fakt, że wyjątkowo długo nie spali.
Paulina nie pamiętała zupełnie nic od momentu w którym Paweł zaczął kruszyć kryształ do chwili gdy padła na łóżko. Wiedziała tyle, że na niebie grzmiało, jakby sami bogowie robili im wyrzuty. Jednak dziewczyna tak jak i jej towarzysze na razie nie myślała o tym, że mogli narazić miasto na niebezpieczeństwo swoimi poszukiwaniami. Nie zważała na to, że gdyby zamiast ziemi wokół miasto zapadły się budynki wiele osób mogłoby ucierpieć. Zresztą w końcu to nie ona stworzyła tę pułapkę tylko Magowie Kręgu. Również nie ona wybudowała w tak niegościnnym miejscu miasto i nie ona umieściła ludzi którzy pewnie nawet nie chcieli wiedzieć na jakim to bagnie mieszkali. Bagnie dosłownie i w przenośni.
Paulina nie myślała ani o tym, ani gdzie Alex przeczeka burzę, ani kim był białowłosy czarodziej i czy chciał ich zabić, czy tylko nastraszyć. Chciała tylko spać i odzyskać jasność myślenia. Padła na łóżko i od razu zasnęła. Do południa spała jak kamień i dopiero tuż przed obudzeniem się miała sen, czy może bardziej koszmar.
Z początku miała wrażenie, że znowu przeżywa to „wspomnienie”, które pokazało się, gdy Amber uczyła ją jak walczyć z iluzją. Tym razem doszły nowe szczegóły. Widziała wyraźnie oczy osoby, która ją trzymała. Gdzieś już je widziała. Swoją droga ona sama czuła się dużo mniejsza niż zazwyczaj. Tego Deja vu nie miała, gdy przeżywała te wspomnienie pierwszy raz, więc musiał to być ktoś kogo spotkała w Tharond. Co więcej czuła, że w najbliższym czasie go spotka. Gdy wreszcie się wyrwała, na jego twarzy zagościło przerażenie. Paulina szybko zrozumiała powód tej mieszaniny zmartwienia i niezadowolenia. Spadała. Co najdziwniejsze przez jakiś czas równolegle z nią również głową w duł spadał Alex. Oczy miał zamknięte i przypominał jej o momencie, gdy wspólnie ratowali się skokiem z wierzy, by uciec przed niebezpieczeństwem, mieszkańcami Tharond. Czuła z nim jakąś młody czarodziej tak bardzo nie pasował do tego wspomnienia, nie powinno go tam być. Wtedy zrozumiała, że to już nie wspomnienie tylko sen. Czuła to na tyle na ile śniący może być świadom, że śpi.
Nagle bez ostrzeżenia uderzyła o taflę jeziora, a Alex znikł. Była sama. A może po prostu tak się tylko czuła, gdyż w tej ciemności nie widziała nikogo. Otoczona ze wszystkich stron mokrą ciemną cieczą, która wodą być nie mogła. Dziewczyna mogła oddychać, ale z trudem i wstrzymywała oddech tak długo jak mogła. Straciła orientację góra dół. Nikłe światło załamywało się niepojętymi kontami.
Otworzyła oczy myśląc że już się obudziła, ale wcale nie znajdowała się w łóżku. Leżała na białej podłodze owalnej komnaty. Na środku stało duże lustro i tylko one. W pomieszczeniu panowała pustka, brakowało mebli. Paulina podeszła do lustra. Wyglądało niepozornie. Jasna drewniana rama okalała eliptyczne szkło w którym odbijała się jej postać. Jak to z odbiciami bywa, wyglądało jak jej klon. Patrząc na nią czuła jednak nie wyjaśniony lęk. Coś jej nie pasowało. Pokój był biały, a w odbiciu czarny. Ona miała oczy otwarte, a dziewczyna w lustrze zamknięta. Do tego Paulina była pewna, że nie ma obecnie takiej miny. Zanim ponownie się w nim przejrzała, obeszła zwierciadło dookoła i obejrzała z każdej strony. Drewnianą ramę pokrywały runy. Dziewczyna nie potrafiła ich odczytać. W śnie nie można czytać, liczenie też zwykle nie wychodzi. Teraz jednak nie była taka pewna, czy jest to sen, a dzięki bransoletce od Sary przecież powinna umieć to odróżnić.
Jedyne co jej nie pasowało to oczy, ich spojrzenie. Sposób w jaki na na patrzyły nie pasował. Była pewna, że jej oczy takie nie są. Lustrzane odbicie mrugnęło i uśmiechnęło się.
Jedyne przerażające ją niezgodności kryło odbicie.
- Kim jesteś? - spytała nie spodziewając się odpowiedzi.
-Twoim odbiciem, głupia – przemówiła, co zaskoczyło Paulinę do tego stopnia, że odskoczyła, potknęła się i usiadła na podłodze.
Nawet nie zwróciła uwagi na fałsz i sarkazm w jej głosie.
- A kim ja jestem? - zadała te pytanie które jej samej wydało się naiwne, ale jak najbardziej na miejscy, gdyż nie znała wówczas na nie odpowiedzi, w przeciwieństwie do odbicia.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - odbicie uśmiechnęło się tajemniczo.
- Tak – szepnęła i podeszła do zwierciadła.
Alex znalazła sobie wysoko położone płaskie miejsce znajdujące się pod dachem najwyraźniej opuszczonego budynku. Tam przeczekał burzę. Na razie nie mógł wejść do lasu, gdyż nocą było tam zbyt niebezpiecznie nawet jak dla niego. Do jaskini Tobiego miał za daleko.
W końcu po burzliwej nocy spomiędzy chmur przedarło się letnie słońce, które raziło nieznośnie. Zegar na najwyższej wieży wybijał dwunastą. Jednak dopiero jego daimon zdołał go rozbudzić.
- O co chodzi Meg ?- ziewnął i przeciągnął się.
Szybko domyślił się czemu go obudziła. Przeklął i zerwał się na równe nogi. Dom w którym zatrzymali się jego znajomi płoną, a gęsty dym unosił się jak wielka złowróżbna chmura.
Alex zeskoczył i szybkim biegiem ruszył prosto w stronę pożaru. Zanim znalazł się na miejscu miał sporo czasu, na przemyślenia.
Czy to dokładnie dom Haku, czy tylko jakiś w sąsiedztwie? Miał szczerą nadzieje, że się pomylił i jest to fałszywy alarm, ale jeśli nie to w jaki sposób do tego doszło? Czy ktoś przez nieuwagę próbując przyrządzić śniadanie na ciepło nie upilnował pieca, czy piorun uderzył podczas burzy w dach? Rozważał też możliwość umyślnego podpalenia. Czyżby to sprawka tamtego człowieka, który zamknął ich w podziemiach?
W końcu znalazłszy się w przedmieściach, skręcił kilka razy i już stał tak blisko centrum zdarzeń, że niemal czuł żar na twarzy. Dom miał jedno piętro, choć wszystko wskazywało na to, że nie na długo. Parter puki co wyglądał na w miarę bezpieczne miejsce. Zobaczywszy Haku, który właśnie wyprowadzał swą młodsza siostrę na zewnątrz, Alex stracił wszelkie wątpliwości. To musiało być te miejsce w którym nocowali. Tylko gdzie oni są? W końcu było południe, mogli już dawno wstać i znajdować się w bezpiecznym miejscu. Jasnowłosy nie maił nastroju na wypytywanie Haku o szczegóły.
- Zaczekaj tu Meg.
W momencie gdy Amber wybiegła z domu, on teleportował się do środka tak, że elfka nawet go nie zobaczyła.
W środku kierowany intuicją ruszył w stronę epicentrum, tam gdzie ognia było najwięcej. Co dziwne ze środka nie wyglądało to tak źle. Co prawda niektóre meble stały w płomieniach, jednak nie było większych problemów, by przejść przez korytarz. Dopiero gdy otworzył drzwi jednego z pokoi ujrzał jak z dachu sypią się belki. W pomieszczeniu zastał Paulinę.
Zewsząd otaczały ją płomienie. Zdawało się, że jeszcze śpi, jednak oczy miała jedynie przymknięte. Nie przejmowała się żarem ani dymem. Nie próbowała uciec. Siedziała owinięta kocem, pod rozbitym oknem.
Po swojej prawej miała płonące łóżko z którego niewiele już zostało. Po prawej niegdyś musiały stać meble. Teraz leżało tan tylko nieco czarnego pyłu i metalowe przedmioty, które jedynie się nieco stopiły. W ścianach powstawały coraz to nowe dziury.
Alex nie miał okazji widzieć wielu pożarów, ale coś mu nie pasowało. Całość wyglądała bardziej na... wybuch. Eksplozja musiała powstać w środku pokoju. Za pomocą magii otoczył kilka płomieni próżnią, chcąc je zgasić przez uduszenie. Wówczas jednak zauważył, że dziewczyna nagle zaczęła kaszleć, a jej oddech stał się nieregularny, jakby z trudem łapała kolejny łyk tlenu.
Ostrożnie podszedł do czerwonowłosej, która zdawała się zupełnie go nie widzieć. Z początku pomyślał, że musiała się wystraszyć. Następnie w jego umyśle powstało kolejne pytanie: Jakim sposobem ona przeżyła ten wybuch znajdując się w jego centrum?
Zawołał ją kilkakrotnie po imieniu, ale to nic nie dało. Złapał ja za ramiona i mocno potrząsnął. Podniosła głowę i nieobecnym wzrokiem wpatrzyła się w jego zielono-brązowe oczy. Ich właściciel odsunął jej dłonie od uszu które do tej pory zakrywała, przy czym wydawało mu się, że ona robi to by przestać słyszeć jakieś nieprzyjemne hałasy.
- Możesz wstać? - spytał ją.
To pytanie niespodziewanie ją otrzeźwiło. Wybudziło z transu i dopiero teraz zrozumiała gdzie się znajduje.
- Ja...- jej wypowiedź przerwał niepokojący dźwięk i spojrzała w górę. - Uważaj !! - krzyknęła wskazując na sufit nad jego głową z którego odpadła belka. Czarodziej szybko odskoczył. Drewno wylądowało tak, że oddzieliło ich czerwoną zasłoną pełną iskier.
- Za chwilę wszystko się zawali – zauważył.
To pytanie niespodziewanie ją otrzeźwiło. Wybudziło z transu i dopiero teraz zrozumiała gdzie się znajduje.
- Ja...- jej wypowiedź przerwał niepokojący dźwięk i spojrzała w górę. - Uważaj !! - krzyknęła wskazując na sufit nad jego głową z którego odpadła belka. Czarodziej szybko odskoczył. Drewno wylądowało tak, że oddzieliło ich czerwoną zasłoną pełną iskier.
- Za chwilę wszystko się zawali – zauważył.
Obszedł przeszkodę i pomógł jej wstać. Ruszyli do wyjścia. Nie mieli większego problemu z wydostaniem się z budynku. Mimo to pozostanie w budynku nie należało do bezpiecznych. Ognień znajdował się tylko na dachu i niektórych meblach na które pospadały zwęglone belki niegdyś tworzące dach. Nieznośny dym wdzierał się do oczu, gardeł i nosa. Żar również nie należał do przyjemnych.
Wszyscy byli bezpieczni Tylko Paweł bawił się w strażaka. Po chwili z nieoszklonego okna wyskoczył Smok i wpadł w krzaki. Błękitna poświata dała im do zrozumienia, że przemienił się na powrót w człowieka.
- Nic mi nie jest – usłyszeli po chwili.
Chłopak wygrzebał się z krzaków i pokazał Majce jej białego kotka o lekko nadpalonych wąsikach.
- Jest cała i zdrowa – zapewnił.
- Lili !! - ucieszyła się Majka.- Dziękuje. - pocałowała Pawła w policzek, a potem wzięła od niego swojego małego zwierzaka i przytuliła tak że kot aż miałką z niezadowolenia.
„To ja już wole płomienie” - zdawało się mówić jego spojrzenie.
- Wiesz że mogłeś wyjść przez drzwi zamiast wyskakiwać oknem – zapytała Amber z lekkim zakłopotaniem.
- Tak było szybciej. – Smok wzruszył ramionami.
Wszyscy byli bezpieczni Tylko Paweł bawił się w strażaka. Po chwili z nieoszklonego okna wyskoczył Smok i wpadł w krzaki. Błękitna poświata dała im do zrozumienia, że przemienił się na powrót w człowieka.
- Nic mi nie jest – usłyszeli po chwili.
Chłopak wygrzebał się z krzaków i pokazał Majce jej białego kotka o lekko nadpalonych wąsikach.
- Jest cała i zdrowa – zapewnił.
- Lili !! - ucieszyła się Majka.- Dziękuje. - pocałowała Pawła w policzek, a potem wzięła od niego swojego małego zwierzaka i przytuliła tak że kot aż miałką z niezadowolenia.
„To ja już wole płomienie” - zdawało się mówić jego spojrzenie.
- Wiesz że mogłeś wyjść przez drzwi zamiast wyskakiwać oknem – zapytała Amber z lekkim zakłopotaniem.
- Tak było szybciej. – Smok wzruszył ramionami.
Okna na piętrach popękały. Niebezpiecznie było przebywać w dymiących się pomieszczeniach, ale nie licząc niektórych części piętra pożar nie wyrządził dużej szkody. Kotu też pewnie niewiele groziło, jednak ze względów bezpieczeństwa lepiej się było ewakuować.
- Podczas burzy piorun musiał uderzyć w dach. Widać piorunochron nie działa. Zaraz powinni się pojawić OSP (Ochotnicza Straż Pożarna) – poinformował ich Haku, takim tonem jakby chciał się usprawiedliwić dlaczego musieli się obudzić w środku nocy.
- Mieliśmy wyruszyć z samego rana, czyli za parę godzin...Chyb będziemy się już żegnać.
- Jak to? - Chłopak spojrzał na Paulinę zwiedzony. Podczas ich pierwszej „randki” palnął gafę której teraz nie będzie mógł naprawić. - Co do naszej ostatniej rozmowy, to chciałem przeprosić, wcale nie uważam, że wasza misja na czym by nie polegała, miała nam zagrażać.
- Tylko dlatego że nie wyszedłeś poza miasto i nie zauważyłeś nagłego zniknięcia pagórków...-mruknął Alex bardziej do siebie, czy Meg niż do niego.
- Rozumiem, ale my poważnie musimy iść najszybciej jak się da. To nie ma nic wspólnego z nami...to znaczy z tym co wtedy powiedziałeś. - poprawiła się spojrzawszy na Alexa, choć sama nie wiedziała czemu.
Paweł otrząsnąwszy się z liści i gałązek wziął sprawy we własne ręce.
- Paulina słabo wygląda, nie wyspała się i tyle. Amber teraz ją wyprowadzi poza miasto, a ja i Alex tu wam pomożemy.
- Nie nie musicie pomagać. To nie wasza wina. Pewnie jakiś zabłąkany piorun podczas burzy uderzył w dach. To się zdarza. Nie musisz wyjeżdżać – Haku tym razem nie ukrywał do kogo zwraca się z ta prośbą, szczególnie, że za nią widział Alexa.
- Podczas burzy piorun musiał uderzyć w dach. Widać piorunochron nie działa. Zaraz powinni się pojawić OSP (Ochotnicza Straż Pożarna) – poinformował ich Haku, takim tonem jakby chciał się usprawiedliwić dlaczego musieli się obudzić w środku nocy.
- Mieliśmy wyruszyć z samego rana, czyli za parę godzin...Chyb będziemy się już żegnać.
- Jak to? - Chłopak spojrzał na Paulinę zwiedzony. Podczas ich pierwszej „randki” palnął gafę której teraz nie będzie mógł naprawić. - Co do naszej ostatniej rozmowy, to chciałem przeprosić, wcale nie uważam, że wasza misja na czym by nie polegała, miała nam zagrażać.
- Tylko dlatego że nie wyszedłeś poza miasto i nie zauważyłeś nagłego zniknięcia pagórków...-mruknął Alex bardziej do siebie, czy Meg niż do niego.
- Rozumiem, ale my poważnie musimy iść najszybciej jak się da. To nie ma nic wspólnego z nami...to znaczy z tym co wtedy powiedziałeś. - poprawiła się spojrzawszy na Alexa, choć sama nie wiedziała czemu.
Paweł otrząsnąwszy się z liści i gałązek wziął sprawy we własne ręce.
- Paulina słabo wygląda, nie wyspała się i tyle. Amber teraz ją wyprowadzi poza miasto, a ja i Alex tu wam pomożemy.
- Nie nie musicie pomagać. To nie wasza wina. Pewnie jakiś zabłąkany piorun podczas burzy uderzył w dach. To się zdarza. Nie musisz wyjeżdżać – Haku tym razem nie ukrywał do kogo zwraca się z ta prośbą, szczególnie, że za nią widział Alexa.
Drużyna na boku omówiła sytuację. Paulina mówiła, że wszyscy powinniśmy się już zbierać - szepnęła elfka do Pawła.
- Skoro chce to niech sobie idzie, ale ja tych ludzi tu tak nie zostawię nawet jeśli to nie moja wina.
- A jeśli to twoja wina? - spytała czerwonowłosa. - Co jeśli to nasza wina i jeśli tu zostaniemy sytuacja się powtórzy?
- Twierdzisz że ktoś podpalił dom, dlatego że my w nim byliśmy?
- Tak tak sadze, poza tym wiem że będąc świadkami pożaru powinniśmy im pomóc, ale... nie wiem jak wy, ale ja jestem wykończona – mówiła sennie i nieskładnie.
- Oni również – Paweł wskazał na ochotniczą straż pożarna, składającą się z cywili którzy zerwali się w środku nocy, by pomóc sąsiadom.
- Oni nie błądzili godzinami po katakumbach i labiryntach - zauważyła Paulina - Rób jak chcesz, ale ja uważam że powinniśmy jak najszybciej opuścić miasto. Jesteśmy wykończeni, tylko zaszkodzimy zostając, a Strażnicy mogą nas tu w każdej chwili znaleźć.
Paulina nie wiedzieć czemu chciała być jak najdalej od tego ognia. Z całej drużyny była najbardziej wyczerpana. Czuła na sobie baczne spojrzenie Alexa, choć nie udało jej się go przyłapać na przypatrywaniu jej się.
- Skoro chce to niech sobie idzie, ale ja tych ludzi tu tak nie zostawię nawet jeśli to nie moja wina.
- A jeśli to twoja wina? - spytała czerwonowłosa. - Co jeśli to nasza wina i jeśli tu zostaniemy sytuacja się powtórzy?
- Twierdzisz że ktoś podpalił dom, dlatego że my w nim byliśmy?
- Tak tak sadze, poza tym wiem że będąc świadkami pożaru powinniśmy im pomóc, ale... nie wiem jak wy, ale ja jestem wykończona – mówiła sennie i nieskładnie.
- Oni również – Paweł wskazał na ochotniczą straż pożarna, składającą się z cywili którzy zerwali się w środku nocy, by pomóc sąsiadom.
- Oni nie błądzili godzinami po katakumbach i labiryntach - zauważyła Paulina - Rób jak chcesz, ale ja uważam że powinniśmy jak najszybciej opuścić miasto. Jesteśmy wykończeni, tylko zaszkodzimy zostając, a Strażnicy mogą nas tu w każdej chwili znaleźć.
Paulina nie wiedzieć czemu chciała być jak najdalej od tego ognia. Z całej drużyny była najbardziej wyczerpana. Czuła na sobie baczne spojrzenie Alexa, choć nie udało jej się go przyłapać na przypatrywaniu jej się.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz