Czarodziej zastanawiał się co tak właściwie motywuje go do wspierania Wybrańca. Z początku czuł się biernym obserwatorem. Chciał się przekonać, czy Sara i jej legenda w czymkolwiek mówiła prawdę. Teraz okazuje się, że wszystko w stu procentach się zgadza i co teraz? Oczywiście nie może dopuścić, by jego świat ogarnął chaos, ale sytuacja wydaje się po prostu nierealna. Bo jakim sposobem w jednej chwili coś może się skończyć? Czyż w naturze zjawiska takie jak koniec świata nie powinny zachodzić stopniowo?
„Nie to nie możliwe by coś tak rozległego jak świat znikło w jednej chwili” - pomyślał, gdy przypomniał sobie wszystkie swoje podróże, a przecież przestrzeń, którą zwiedził była jedynie niewielkim ułamkiem całości.
– Który miesiąc? - spytał Fox, który jak się okazało przez cały czas stał za nim.
– Co? - Alex wyrwany z zamyślenia nie rozumiał pytania.
– No bo wiesz ostatni masz humory jak kobieta w ciąży. Normalnie aż przez chwilę myślałem, że zostanę ojcem chrzestnym.
– Nie mam nastroju na żarty.
– No właśnie o tym mówię. - Ponownie zaczął zdanie od „no”, po czym Alex się domyślił, że dał sobie już spokój z kwiecistą mową. - Ty już od dłuższego czasu nie masz nastroju. Czyżby stało się coś o czym nie wiem?
– Po prostu nie znoszę takich sytuacji w których muszę się jasno opowiadać się po jednej za stron.
– A co wolałbyś zbierać Pierścienie w innym calu niż by je zniszczyć? Bo wiesz w tej kwestii to chyba nie dano nam wyboru. Albo robimy co możemy, albo giniemy w kataklizmach wywołanych przez jakieś potwory.
– Potwory?
– No tak, demony, potwory to na jedno wychodzi.
Alex zamyślił się. On kilkakrotnie został nazwany potworem, przy czym miał świadomość, że rzeczownika tego niemagiczni wręcz naużywali do nazywania czegoś czego nie rozumieli. Czarodziej zabijający żabę do sporządzenia eliksiru na kaszel uważano za kogoś okrutniejszego niż rzeźnika, który zarzyna krowę by jakiś pan mógł się krótko mówiąc nażreć, bo mało kto w imperium głodował puki był czystej krwi normalnym człowiekiem bez krzty magii.
– Dlaczego wyszedłeś?
– Chciałem dać wam nieco prywatności, poza tym skoro mamy się przedostać do siedziby wroga, to wolałbym potrenować kilka zaklęć zamiast bawić się w bibliotekarkę.
– Cóż, my już nie potrzebujemy prywatności. A wysprzątanie biblioteki jest istotnym punktem w moim planie. Po tym Shadow nie będzie miał co z nią zrobić, a ty dobrze wiesz, co się dzieje gdy kończą mu się pomysły. Dlatego - złapał Alexa za rękę i pociągnął w stronę schodów – jesteś jej potrzebny. Oboje wiemy, że nie planowałeś powrotu do tego domu, z robiłeś to by mieć na oku pewną osobę, więc skoro już tu jesteś to się tego trzymaj.
Fox dosłownie kopnął go tak, że ten wpadł przez drzwi do przedsionka biblioteki.
– I nie zapomnij, że za dwie godziny obiad. - Mrugnął i zamknął za sobą.
Fox miał rację. Jasnowłosy chciał mieć pewną osobę na oku, jednak nie powodowało tego żadne romantyczne uczucie, co Feliks z pewnością sugerował.
Alex otrząsnął się i zobaczył Paulinę ze stertą książek. Dziewczyna szybko a przy tym dyplomatycznie zagoniła go do pracy, ale ten już po kwadransie miał dość ciągłego noszenia i odkurzania. Usiadł przed kominkiem czując, że gdyby nie płonący w nim ogień i ruch już dawno by zamarzł.
„Dobrze, że Fox...” - urwał myśl nagle coś sobie uświadomiwszy. - „Fox rozpalił ogień nie zwracając na siebie uwagi Szczęściarza”
Można to było wyjaśnić tym że czarodziej zna się na tym by tak używać magii by nie zostać wykrytym, ale bardziej prawdopodobna opcja nasuwała się jeśli zna się zaawansowaną teorię.
„Fox użył żywiołu. Zrobił to prawdopodobnie odruchowo zapominając o zakazie.”
Wpadł na plan.
– Może znajdziemy coś co pozwoli nam odkurzyć to pomieszczenie w inny sposób. Uniwersalne zaklęcia zostaną wykryte, ale użycie żywiołu trudniej wyczuć. Mały przeciąg nie powinien zaszkodzić, ale musi to wyglądać niewinnie. - Wyjaśnił, że pies nie może wyczuć magii opartej na żywiołach, jednak sam nie znał jeszcze zaklęć pozwalających na takie powietrzne manewry. - Pocięcie wszystkiego niewiele by nam pomogło, a tylko to umiem.
– Cóż, trudno o lepsze miejsce do nauki. - Uśmiechnęła się Paulina, uradowana, że mają jakiś plan.
Nie minął kolejny kwadrans, a na jednym z już wysprzątanych regałów znaleźli to czego szukali – podręcznik do nauki Magii Powietrza. Wówczas sięgnęli po książkę jednocześnie. Ich ręce się spotkały, ale paulina wycofała się.
– Lepiej ty weź. Ja i tak nic nie zrozumiem, zresztą ciągle jest ze mnie analfabetka.
– Dlaczego twoi rodzice cię nie nauczyli?
– To dobre pytanie. Jak ich zobaczę w najbliższym czasie to z pewnością je im zadam. To i kilkaset innych. - Alex przez chwile patrzył ponad jej ramieniem na szafki za nią - Ty ciągle chodzisz w tych rękawiczkach? - spytała by zmienić temat zauważywszy gdzie on kieruje wzrok. - Nie jest ci w nich zimno na dworze? No i po co je nosić w domu? - umilkła wyczekując odpowiedzi uprzytomniwszy sobie, że mówi za szybko.
Alex zamiast odpowiedzieć spojrzał na spis treści nie zwracając uwagi na nerwowość dziewczyny.
– Wiesz, może i jestem nieco wścibski, ale umiem dochować tajemnicy, lub nie pytać o coś jeśli ktoś nie chce.
Paulina spojrzała na niego nie rozumiejąc co ma na myśli.
– Nie musicie tak się przejmować ukrywaniem przede mną tamtych zakluczonych szafek. - Przewrócił na następną stronę.
– Szafki. - Paulina milczała, dopóki Alex nie podniósł na nią spojrzenia znad podręcznika. – Cóż...To taka tajemnica rodzinna. Właściwie uważam, że ukrywanie tego to głupota i gdyby to zależało ode mnie...- urwała.
Gdyby mogła powiedziałaby mu wszystko o swoim świecie. Bardzo ją ciekawiło jak by na to zareagował. Poza tym co dziwne nie chciała ukrywać tego skąd pochodzi, nie przed nim.
– No nie ważne, w każdym razie nie jesteśmy z Foxem pewni, czy nie ma tam jakiegoś magicznego alarmu, czy coś co mógłby uaktywnić – tłumaczyła dalej.
Brwi Alexa zniknęły za pod jego grzywką.
– Skoro to sekret rodzinny to dlaczego rozmawiałaś o tym z Foxem?
„On jest za bystry” - pomyślała zastawiając się jak wykaraskać się z tej sytuacji.
– Eh...powiedzmy, że nie tylko moja rodzina ma tą tajemnicę.
– W porządku. Nie musisz tłumaczyć – wrócił do wertowania stron i już zmierzał w stronę czytelni, ale ona złapała go za rękę zatrzymując go w miejscu.
Przeszedł ją dreszcz i nie wiedziała, czy to przez to co właśnie zrobiła, robi czy to co zrobi.
– Co Shadow mówił ci o tym skąd pochodzę?
Alex spojrzał na nią uważnie, a potem na moment zamknął oczy jakby starając sobie przypomnieć ten moment gdy Shadow „poprosił” go o to by przyprowadził jego bratanice. Szwendał się wówczas od miast do miast bez żadnego konkretnego celu. Nagle gdy podczas jednej z takich podróży chciał umyć twarz, obraz głowy Shadow pojawił się w jeziorze. Dokładnie pamiętał jak wyglądała rozmowa. Po krótkiej i rzeczowej opisie sytuacji, brunet przekazał mu kilka cech poszukiwanej. Samotna dziewczynka w środku lasu raczej powinna rzucać się w oczy, więc nie była to misja trudna. Alex ppytał czy, skoro jak powiedział może być spłoszona i nieufna, powinien się przygotować się na jakiś konkretny żywioł. Odpowiedź go zaskoczyła.
– Jest niemagiczna. Po prostu postaraj się jej nie wystraszyć. Nie jest przyzwyczajona do magii.
Mimo to nie zadawał więcej pytań wiedząc, że znając Shadow pewnie i tak na nie nie odpowie i tylko popsuje mu to humor, dlatego od razu przeszli do zapłaty.
– Wiesz, oficjalnie nie jesteś już moim prawnym opiekunem i nie muszę już ciebie słuchać. Jestem niezależny i wolny, a ty masz kłopot i mnie potrzebujesz.
Postać w rzece westchnęła.
– Czego chcesz?
– Robi się zimno, a ja nie mam gdzie przezimować...
Ich pierwsze spotkanie wyszło nie do końca tak jak to Alex planował. Gdy Meg wytropiła Paulinę i przekazała mu iż śpi czarodziej biegł tak szybko, że płoszył pobliskie zwierzęta. przed człowiekiem nie uciekały, ale w stosunku do półupiorów nie były już tak ufne.
Na miejscu miał okazję przyjrzeć się dziewczynie z drzewa, ale tylko chwilę gdyż spłoszone zwierzęta najwyraźniej ją obudziły. Słońce przenikające przez korony drzew padało pod taki kontem iż zdawało się oświetlać tylko ją. Oczy miała koloru srebra. Nie licząc drobnej figury i czerwonych włosów dziewczyna włosami nie przypominała swojej matki, czy innych znanych mu Wyroczni praktycznie w niczym.
Nie udało mu się zrobić na niej dobrego pierwszego wrażania, ale po czasie zyskał jej wymuszone zaufanie.
„Jak wiele się zmieniło od tamtego czasu, a to tylko parę tygodni temu.”
– Alex! Pamiętasz cokolwiek? - Głos Pauliny uświadomił mu, że za daleko zaszedł ze swą retrospekcją. Dziewczyna spoglądała na niego wyczekująco, jakby chciała mu uświadomić coś ważnego. Ciągle trzymała jego rękę. Alex pomyślał, że jeszcze kilka tygodni temu unikała takiego kontaktu jak ognia. Na przykład, gdy uciekali przed zombi w Tharond nieustannie mu się wyrywała, gdy próbował ją gdzieś poprowadzić.
– Nie pamiętam. Nie powiedział niczego wprost – przyznał w końcu.
Paulina puściła go i pozostawiwszy go z mętlikiem w głowie. Ona wznowiła przerwane sprzątanie, a on usiadł w czytelni rozszyfrowując runy i rozmyślając.
„Jest niemagiczna. Po prostu postaraj się jej nie wystraszyć. Nie jest przyzwyczajona do magii.” - powiedział wtedy Shadow, co od razu Alexowi nie pasowało.
„Jak nie jest przyzwyczajona do magii? Przecież w jej rodzinie wszyscy, są magiczni. Gdzie oni ja trzymali w piwnicy?”
Inna sprawa, że nie wiedział nawet iż Eberrond ma córkę. Pamiętał nawet, że gdy wprowadzili się do tego domu i przydzielili mu pokój Ederrond wygadał się iż kiedyś w jednym z pomieszczeń był pokój dziecięcy, wieże się z tym za wiele wspomnień i dlatego on musi zadowolić się tym co jest. Zawsze wówczas myślał, iż po prostu mają dorosłe dzieci, które z jakiś przyczyn ich nie odwiedzają.
„W takim razie skąd ona się wzięła? Czyżby dotąd mieszkała na Lunanor wśród elfów? Jeśli tak dlaczego nie oswoiła się z magią? Gdy przyszło co do czego okazało się, że szybko jej to idzie. Szybko gdyż z ograniczonej niemagicznej stała się osobą która od czarownicy różni się właściwie jedynie brakiem różdżki. Klasztor. Tam czary nie są na porządku dziennym” - pomyślał, ale szybko oszacował, że gdy on miał osiem lat ona miała tylko o dwa mniej i powinien ją w takim razie spotkać już wtedy. Innych opcji nie widział.
Po godzinie ćwiczeń Alex doszedł do wniosku, że mu się udało wyuczyć się zaklęcia kontrolowania przeciągu. Nie było to zaklęcie, które kiedykolwiek planował trenować, ale udało się. Wiatr o lekko zielonkawym kolorze wleciał przez jedno okno i zdmuchnął kurz z pomiędzy wszystkich ksiąg, a następnie wyfrunął przed drugie okno zabierając brudne powietrze ze sobą.
- Chyba polubiłam magię - powiedziała Paulina.
- Bo potrafi wyręczać w pracach domowych ? - spytał z nutą ironii żałując, że pomagał.
- Nie. Raczej dlatego że za jej pomogą można nie tylko zabijać i krzywdzić, ale też robić coś pożytecznego. Jakoś do tej pory nie miałam okazji by poznać te dobre zastosowania.
Pierwszy raz zetknęła się z magią zjawiając się w nieznanym i obcym świecie, potem gdy pewna syrena za pomocą magii wody walczyła z pożarem. Następnie była świadkiem jak korzysta z mocy Cień i osoba owładnięta przez Pierścień.
Alex częściej wykorzystywał ją do obrony, lub jako oświetlenie, ale to nadal nie zmazało negatywnego skojarzenia.
- Nie pomyślałem o tym - przyznał czarodziej. - Dla mnie to zawsze był styl bycia i cześć mnie samego. Nie dzieliłem magii na dobrą i złą. To chyba zależy od ludzi jak z niej korzystają.
Sztuczkę z przeciągiem należało powtórzyć jeszcze parę razy. Po chwili na całym pietrze panował przenikliwy chłód, a pojedyncze kartki latały jak motyle pod sufitem. Wydychane powietrze przybierało postać mgły.
Nagle od pokoju wpadł Fox razem z Pawłem.
– Paulina mamy mały problem – Tu chłopak-lis wskazał na niższego od siebie o ponad głowę kolegę.
– Bo widzisz...ja – tu mruknął coś tak cicho, że nikt prócz Foxa go nie rozumiał. - A ty...się na tym znasz więc...- bełkotał zwracając się do Pauliny czerwony jakby prosił ją co najmniej o rękę.
Dziewczyna łamała sobie głowę o cóż to może mu chodzić, ale w końcu się podała i poprosiła Foxa by jej to przetłumaczył.
– Chłopak nie potrafi tańczyć, a w końcu, idzie tu o bal, a więc gównie tańce.
Paweł nieśmiało przytaknął. Teraz Paulina spojrzała na bruneta tak, że ten się wydał się od niej niższy niż zwykle.
– To co pomożesz? - spytał z nadzieją. - Z tego co wiem to uczyłaś się prywatnie tańców towarzyskich.
Miał rację. Nie było żadną tajemnicą iż posiada takowe hobby, jednak chodzić na lekcję i na dyskoteki to jedno, uczyć kogoś to drugie. Istniał też inny problem.
- Nie wiem, czy tutaj są takie same tańce.
– Pewien że są – zapewnił ich Fox. - Ci ludzi to konserwatyści i przez ten cały czas nie zmienili ani kroku, a przecież ich kultura w większej części pochodzi o ci znanych.
Znów spojrzała na Pawła. Zażenowanie na jego twarzy powili zmieniało się w determinację.
– Zgoda. Przynajmniej jeśli się zbłaźnisz to nie będzie moja wina, choć nie bardzo wiem jak ty sobie wyobrazić nauczyć się wszystkiego w jedną lekcje.
Podczas tej lekcji z pewnością nie brakowało śmiechu. Fox zorganizował grająca książkę.
– Mechanizm przypomina ten w grających kartkach okolicznościowych, ale zasilany jest magią - wyjaśnił Paulinie na ucho.
Potem wspólnymi siłami starali się wytłumaczyć Pawłowi co to jest „talia”, czyli gdzie ma położyć jedną z rąk.
– To taka wklęsła linia, która podkreśla górne i dolne krągłości kobiety – zdefiniował to Fox.
Paulina skrytykowała taki opis, a czarodziej usprawiedliwił się tym że zamierza studiować historię sztuki, przez co niekiedy wszystko widzi za pomocą kółek i kresek.
– A nie lepszy dla ciebie było wybranie takiego zawodu jak ślusarz? Nie bliższe to twym pasją?
- Co do talii – wrócił do głównego tematu Alex. - To po prostu bok. - Zademonstrował od tyłu łapiąc Paulinę w talii, prze co ta prawie podskoczyła zaskoczona.
Lekcją druga: przetestowania poczucia rytmu Pawła, a tego niestety nie każdy ma. Przeszli do praktyki. Mody smok patrzał w ziemie by ograniczyć do minimum nadeptywanie na palce przyjaciółki, ale wszyscy byli zgodni, że choćby patrzył w sufit to i tak deptałby po niej dokładnie tyle samo, gdyż po prostu bardziej się już i tak nie dało.
– Taka rada Paweł – wtrącił się znów Fox. - Jeśli dziewczyna będzie o głowę od ciebie wyższa to staraj się nie patrzyć przed siebie gdyż wówczas twoje oczy znajdą się na poziomie jej...
– Tak wiemy na jakim poziomie – przerwała mu Paulina.
– Po prostu z doświadczenia wiem, że kobiety tego nie lubią, no w każdym razie dopóki wasze relację nie są na pewnym poziomie. - mrugnął porozumiewawczo. - a właśnie czy...? - zaczął pytanie, ale w słowo wszedł mu Alex.
– Paweł może byłoby ci łatwiej gdybyś nie myślał? Znaczy...może się nie znam na tańcu, ale wedle definicji są to określone sekwencję ruchów w rytm muzyki w którym tańczący wyraża siebie. Więc o ile się nie mylę, twoja pasja – tu zwrócił się do Pauliny - nie polega na myśleniu tylko na przekazywaniu uczuć...
– Przestańcie mu robić wodę z mózgu. - Westchnęła. - To prawda w tańcu właśnie o to chodzi. Wolność, wyrażanie samego siebie. Jednakże gdyby Paweł miał pokazać jakieś uczucia będąc w pałacu w którym z miejsca może zostać zabity, to tym uczuciem byłby głównie stres i może strach, napięcie czy coś podobnego. Musiałby czerpać z tańca radość żeby to ukryć i dlatego właśnie uważam cały ten plan za całkowicie niewykonalny – to mówiąc puściła Pawła, odsunęła się i usiadał na zakurzonej czerwonej kanapie przy kominku.
– Oj tam – powiedział zawsze optymistycznie nastawiony Fox i padł na fotel przed nią. - Wystarczy, że nauczy się kilku kroków i będzie dobrze.
– Na chwilę obecną bardziej się martwię co będzie jeśli ktoś nas rozpozna. Na przykład ten białowłosy.
Nastała długa cisza.
– Zythrian nic o nas nie powie Meridianie – odezwał się Fox cicho. - Czarodzieje nie mają wstępu na bal. Nawet jeśli dla niej pracują. Poza tym nie wiem czego on chce, ale gdyby planował nas zabić, lub zaciągnąć Wybrańca do niej, to już by to zrobił.
– Chyba, że woli żebym sam tam przyszedł i oszczędził im fatygi – po tych słowach wszyscy zwrócili spojrzenia na Pawła.
– Jest pewien, że chcesz tam iść? To naprawdę niebezpieczne, szczególnie jeśli coś pójdzie nie tak – W głosie Pauliny dźwięczała autentyczna troska.
– Nawet jeśli nie znajdziemy Pierścieni to może uda mi się jakoś zabrać stamtąd Roze. Długo o tym myślałem i teraz żałuje, że nie zrobiłem tego od razu. Ona jest w niebezpieczeństwie.
– To mi wygląda na coś poważniejszego – wtrącił Fox, ale nikt nie zwrócił uwagi na jego romantyczną teorię.
Decyzja o pójściu na bal nieodwołalnie zapadła. Jednak dalsze lekcję przerwał Oscar.
- No co? Zabroniłeś nam pomagać Rudej, ale nic nie wspomniałeś, że nie wolno nam tańczyć w bibliotece.
- Ponieważ jak widać nie nadążam za waszą kreatywnością. - Pokręcił głową. - Paulina spóźnisz się z obiadem.
Gdy zamknięty się za nim drzwi Paulina powadziła Pawłowi, że jeśli nie znajdą czasu na jeszcze jedną lekcję to powinien unikać tańca jak ognia.
- Jakoś sobie poradzisz - pocieszyła go i wówczas ostatni raz rozmawiała z nim przed balem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz