piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 3: Inna Rzeczywistość - Świat Smoków

Czuła się jakby została przepchnięta przez bardzo cienką i długą słomkę. Zamknęła oczy, gdyż miała wrażenie, że jej czaszka za chwile eksploduje. Powietrze, które miała w płucach opuściło ją w jednej chwili. Nie mogła wziąć wdechu. W pewnym momencie nie wiedziała, gdzie jest góra, a gdzie dół. Zupełnie jakby grawitacja zniknęła.
Nagle jednak pojawiła się na nowo i Paulina poczuła ziemie pod stopami. Wszystko to stało się tak nagle, że straciła równowagę i upadła na coś miękkiego. Zawartość jej żołądka podeszła jej do gardła jak podczas przejażdżki kolejką górską.
Otwierając oczy zobaczyła przed sobą małe światełka. Patrzyła na nocne rozgwieżdżone niebo. Rozejrzała się. Paweł stał tuż nad nią. Nie wyglądało na to, by sytuacja go zaskoczyła, jednak wyczuła, że jest zdenerwowany. Co więcej zdawało się jakby właśnie tego się spodziewał. Mówił coś bardzo szybko. Jakby wypominał jej błędy, ale ona nic nie słyszała. Była jeszcze trochę ogłuszona. W uszach brzmiało jej buczenie. Gdy ustało usłyszała usłyszało tylko:
- Dlaczego to ruszyłaś? Wiesz co zrobiłaś?
Brzęczenie wróciło na nowo, zagłuszając jego monolog. Dwoiło jej się w oczach przez co widziała nie jednego Pawła, a dwóch. Nad jej głową na ciemnym, nocnym, rozgwieżdżonym niebie widniały dwa duże księżyce. Co dziwne nawet, gdy klon Pawła zlał się z jego oryginałem, niebo nad nią wcale się nie zmieniło. Księżyce nadal były dwa. Po bliższym przyjrzeniu się okazało się, że jeden różni się od drugiego rozmiarem.
Podniosła się do pozycji siedzącej. Znajdowała się na skraju morza traw rozciągającego się po jej prawej. Natomiast po lewej i przed nią pełno było olbrzymich, wysokich drzew, wielkich jak domy. Nawet gdyby dziesięć dorosłych osób wzięło się za ręce nie daliby rady ich objąć. W zwyższ również robiły wrażenie. Nie było widać gdzie się kończą. Razem tworzyły gęsty ciemny las. 
- Gdzie my jesteśmy? Co się stało? - spytała, gdy odzyskała słuch, a chłopak zamilkł na chwile.
- Tylko nie panikuj. - uspokajał ją.
- Masz mi w tej chwili powiedzieć co tu jest grane? Gdzie jesteśmy - mówiąc to wstała.
- No więc...e... zasnęłaś i to ci się tylko śni - jeszcze niedawno robiący jej wyrzuty chłopak zmieszał się.
- Wiesz, że nie umiesz kłamać? Poza tym ja dobrze wiem kiedy śpię, a kiedy nie.- dziewczyna świdrowała go swoimi czarnymi oczami w których czaiło się zniecierpliwienie.
- Mówiąc krótko znajdujemy się obecnie bardzo daleko od mojego domu, od Polski... Ziemi.
- Co się stało? Jak?
- Ta książka pełniła rolę portalu. Precyzując nielegalnego. Dlatego właśnie chciałem ją zniszczyć, ale do tego potrzebny jest klucz, który trzymasz w ręce.
- Niby co? Już prędzej uwierz że zostałam porwana przez ufoludki Tiny niż w to że mówisz prawe.
Co dziwne tak naprawdę bardzo szybko przywykła do tej myśli. Jego teoria wydawała jej się lepsza niż przyznanie się że zwariowała, albo została otumaniona i wywieziona za granice...gdzie są dwa księżyce.
- Chcesz powiedzieć, że jesteśmy w jakimś równoległym wymiarze czy co?
Paulina poczuła że przez cały czas trzyma naszyjnik w lewej ręce. Powierzchnia kamienia zdążyła się już do tego stopnia rozgrzać w jej dłoni że nawet nie zauważyła że jeszcze go ma. Myślała że został w księdze, a w każdym razie nie przypominała sobie by w tym całym zajściu udało jej się go wyciągnąć.
-Co masz na myśli mówiąc nielegalny? - spytała spokojniejszym niż dotąd głosem.
- Pamiętasz te ruiny w których byliśmy niedawno? Stałaś przez chwile przed przejściem, gdyby słońce padło na tę ścianę pod odpowiednim kątem otworzyłoby się przejście. Dlatego właśnie próbowałem was z stamtąd jakoś wystraszyć. - po krótkiej przerwie dodał - Teraz oddaj to co ukradłaś.
- Niczego nie ukradłam.
- Mam uwierzyć, że wisiorek sam do ciebie przyszedł.
- Leżał na ziemi w ruinach. Musiał ci wypaść, gdy spadłeś ze schodów.
- Nie ważne. Oddaj go.
Rozmawiali na tyle głośno, że nie słyszeli ledwie dosłyszalnego szelestu zbliżającego się do nich z dużą prędkością. Odgłosy skradania się nagle ucichły jakieś dziesięć metrów od nich. Powietrze przeszył głośny świst. I zanim zdali sobie z tego sprawę, ich rękawy były już przeszyte strzałami, a oni sami przyszpileni do drzewa. Tylko jeden z ośmiu drewnianych pocisków spudłował. Nawet nie zauważyli kiedy z niewiarygodną prędkością, znalazła się przed nimi wysoka zakapturzona postać.
Biła od niej nie ludzka aura. Jej zielona peleryna ,całkowicie ją kamuflowała. Gdyby się nie poruszała prawdopodobnie w ogóle by jej nie widzieli. Chodząc niemal nie wydawała dźwięku.
- Ups... przepraszam. Wzięłam was za wilki. Osiem strzał to tyle ile potrzeba do unieruchomienia jednego - melodyjny kobiecy głos zwrócił się do Pawła.
Dziewczyna odrzuciła kaptur i w świetle gwiazd błysnęły jasne blond włosy. Związane były w dwa długie kitki, sięgające jej niemal do pasa. Ich barwa kontrastowała z jasno brązową karnacją. Jej bursztynowe oczy, wpatrywały się w nich z zainteresowaniem. W ręce trzymała drewniany łuk. Na plecach miała kołczan wypełniony strzałami, wyglądającymi dokładnie tak jak te, które przybiły ich do drzewa. Były w całości wykonane z jasnego drewna, nie miały grotów, ale ostre zakończenia.
- Paweł dawno się nie widzieliśmy. Myślałam że spotkamy się dopiero latem, a ty już tutaj– zaśmiała się serdecznie- spojrzała na Paulinę, która zaczęła już wyciągać delikatnie strzały z rękawów, wolną ręką. - O człowiek - mrugnęła zdziwiona.
- Amber? - spytał zdziwiony chłopaka. Dopiero tera udało mu się dojść do głosu.
- Tak to ja - odgarnęła z czoła włosy, a Paulinie oczy wyszły z orbit na widok jej szpiczastych uszu.
- Wy na prawdę się nie starzejecie - stwierdził szeptem tak by tylko Amber słyszała.
"To oni się znają?" - spytała samej siebie Paulina nie kryjąc zaskoczenia.
Dziewczyna mimo niegroźnego wyglądu nie wzbudzała w niej zaufania. Fakt że tak łatwo się do nich zakradła, co najmniej ją przerażał.
- Dobra- odezwał się Paweł, ciągle przypięty do drzewa – mogłabyś mnie uwolnić?
- Przepraszam.- zaczerwieniła się Amber. Gdy już uporali się ze strzałami dziewczyna znowu zabrał głos. - Czy przed chwilą nie było was dwoje?
Paweł rozejrzał się. Strzały leżały ukryte w trawie. Paulina zniknęła.
- Uciekła.
- Szybka była nawet się nie przywitała, a już zniknęła bez pożegnania. - dziewczyna zdawała się być tym bardzo urażona - Kim ona jest?
- Jak już zauważyłaś człowiekiem... z Ziemi...z tej na której mieszkam - ostatni wyraz wypowiedział nieco ciszej, ale nietypowe uszy dziewczyny bezbłędnie wyłapały ten dźwięk i zbaraniała.
- Jak to możliwe, przecież połączenie zostało zerwane. Rada z samego rana zadecydowała o zamknięciu wszystkich przejść łączących Ziemie i nas.
- Czemu?
- Niedawno pojawiły się pogłoski że w okolicy grasuje Cień.
- Tym bardziej musimy ją znaleźć. Ona nie jest wtajemniczona.
- To co zrobisz?
- Jak wrócimy będę zmuszony usuną jej wspomnienia.
- Nie podoba ci się, że ktoś z twojej klasy poznał twój sekret?
- Nie. Ona jeszcze nie wie kim jestem i nie chce by się dowiedziała.
Niebo było bezchmurne, a noc jasna. Dwa księżyce będące niemal w pełni były wystarczającym oświetleniem nie mówiąc już o milionach gwiazd nad jej głową. Las był bardzo żywy, zewsząd docierały do niej odgłosy zwierząt, śpiew ptaków, szelest wiatru i szum strumienia, którego nie była jeszcze w stanie zobaczyć.
Przy otaczającej ja roślinności Paulina czuła się bardzo mała. Gdyby nie nieproporcjonalna grubość traw względem drzew, pomyślałaby, że się skurczyła do wielkości myszy. Trawa była bardzo cienka i sięgała jej kolan. Niektóre drzewa porośnięte były olbrzymimi grzybami na tyle dużymi, że można by ich używać jako parasole.
Wiedziała że prędzej czy później i tak zostanie znaleziona dlatego nawet nie próbowała uciekać. Po prostu musiała na jakiś czas się oddalić by wszystko na spokojnie przemyśleć. Bez tego denerwującego uczucia.
Wiedziała że nie śpi, ale chciała się obudzić. Jej umysł nie potrafił przyjąć tego jako rzeczywistość. Z drugiej jednak strony wiedział że nią jest.
"Jak niewiele trzeba żeby oszaleć. Jeśli to jest jakiś żart to bardzo udany. Gdzie ja jestem i czym to było? Wyglądała trochę jak elf i znała Pawła. Może to mi się jednak śni, albo w pokoju było coś halucynogennego."
Mimo że nie czuła się bezpiecznie, sama nie ufała tamtej dwójce.
"Sen czy nie, nie pozwolę nikomu dostać się do mojego umysłu, a już tym bardziej coś z niego osuwać. Co prawda sama nie wiem jak niby miałby tego dokonać, ale po tym co się wydarzyło już mnie chyba nic nie zdziwi." - pomyślała
Usłyszała dochodzący zza jej pleców dźwięk łamanej gałązki. Odwróciła się szybko. Trzy ciemne kształty zbliżały się do niej z dużą prędkością. Poruszały się na czterech łapach. Zwierzęta do których przywykła zwykle sięgały jaj kolan, dlatego też te wydały jej się olbrzymie.
W rzeczywistości były to normalnych rozmiarów wilki. Miały czarną jak smoła sierść, która zdawała się parować lub może bardziej dymić. Z zza ich obnażonych zębisk dobywał się złowieszczy warkot. Były wychudzone i wyglądany na wygłodniałe i groźne.Pierwszy raz w życiu widziała wilka na żywo, ale wydawała jej się, że jest z nimi coś nie tak. Te ich ślepia, nie miały źrenic, a białka oczu były równie czerwone co tęczówki. Oczy wręcz świeciły na czerwono, niczym reflektory samochodu.
Za późno zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna w nie patrzeć. Wszystkie trzy rzuciły się na nią. Przez ich przeszywające spojrzenia była całkiem sparaliżowana ze strachu. Mimo to, pod wpływem wewnętrznego impulsu odwróciła się na pięcie i puściła biegiem przez las. Jej poczucie bezpieczeństwa było poważnie zagrożone.
Dystans między nią, a pogonią niebezpiecznie się zmniejszał. Nie miała siły by dalej biec. Postawa obronna jaka przyjęła nie była specjalnie poprawna. Mianowicie, kucnęła i objęła twarz rękami, zwijając się w kulkę.
Pierwszy złapał ją za rękę odciągając od twarzy. Drugi szarpał jaj nogawkę spodni. Gdy kopała go wolną nogą trzeci potwór ugryzł ją w udo. Dziewczyna bardzo szybko zaczęła tracić siły. Krwawiła i stopniowo traciła przytomność. Jak przez mgłę słyszała jakiś szelest, a potem ciche skomlenie. Prawdopodobnie należące do jednego z potworów. Potem czuła że ktoś ją niesie. Nie był to z pewnością Paweł. Osoba ta była o wiele wyższa.. Po kilku metrach całkiem odpłynęła.

Brak komentarzy: