wtorek, 26 czerwca 2012

Pamiętnik Amber wpis III



Nie było to łatwe jednak po wielu próbach udało mi się nałożyć na moje uszy iluzję sprawiającą, że wyglądały jak ludzkie. Efekt bardzo mi się podobał, gdyż wyglądałam nieco mniej dziwacznie niż zwykle. Nikt nie zwrócił uwagi na moje elfie rysy twarzy i proporcje ciała. Płaszcz z kapturem skutecznie je maskował.
Przeszukałam całe miasto wszerz i wzdłuż. Słońce zaczęło zachodzić, ale nie spotkałam nikogo choć trochę do niej podobnego. Postanowiłam wrócić do obozu gdy stwierdziłam, że się zgubiłam.
Przeszłam koło jakiejś karczmy, akurat gdy wychodziło z niej dwóch pijanych mężczyzn. Doszłam do wniosku, że ostatnimi czas mam wyjątkowo potwornego pecha, gdyż ci ludzie zaczęli iść za mną. Z początku myślałam że może po prostu idą w tą samą stronę, że to zbieg okoliczność. Skręciłam w uliczkę. Okazało się to nie najlepszym pomysłem. Kończyła się ślepo. Mężczyźni poszli za mną, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że fakt że szli za mną nie był przypadkiem.
Z komentarzy na temat mojej osoby wywnioskowałam, że nie mają w stosunku do mnie przyjacielskich zamiarów. Jeden z nich wyciągną nuż. Zgaduje że zamierzali w najlepszym razie mnie obrabować, w najgorszym... wolałam nawet o tym nie myśleć. Moja własna wyobraźnia działał chwilowo na moją niekorzyść podsuwając mi najczarniejsze scenariuszem. Podchodzili coraz bliżej, a ja nie mogłam użyć broni. Nie miałam jej przy sobie, zresztą użycie magi (gdyby udało się ją wywołać co nie szło mi za dobrze) mogłoby mnie zdradzić, a przez to narobiłabym niezłych kłopotów reszcie drużyny. Cofnęłam się kilka kroków i ze zgrozom odkryłam, że moje plecy odczuwają opór. Dotykałam ściany. Byłam za bardzo przerażona by oderwać spojrzenie od napastników.
- Będzie niezła zabawa. - zaśmiał się jeden.
- Zgadzam się w całej rozciągłości. - usłyszałam głos dochodzący jakby... z góry.
Nie wierzyłam w anioły ani podobne siły wyższe. Co więcej nawet nie marzyłam, by którekolwiek z wymienionych mi pomogło.
Z dachu ktoś zeskoczył i wylądował przede mną. W ciemnościach zobaczyła jedynie, że jest średniego wzrostu jak na człowieka, jasne włosy i jeszcze jaśniejszą cer. Ubrany na ciemno zielono w luźne ubrania.
- Zabawa wygląda tak. Wy uciekacie, a jeśli wam się to nie uda zostaniecie przeze mnie zmienieni w żaby.
- Nas jest dwóch a ty jeden.
- A teraz – odpowiedział ktoś koło nich.
Był to ten sam chłopak. Stał w dwóch miejscach jednocześnie. Był przede mną i jednocześnie po ich lewej. Nieźle ich to przestraszyło. Wyglądali jakby zobaczyli samego diabła.
- Co to za szatańskie sztuczki? - wychrypiał jeden drżącym głosem.
- Co się dzieje? - spytał drugi skacząc oczami od jednego klona do drugiego.
Ogarnęła ich panika. która osiągnęła szczyt gdy ten bliżej stojący nacią sobie palec po czym pokazał im ranę pod światło. Nie widziałam o co chodzi, ale rabusie byli na tyle przerażeni ze byłam pewna ze zaraz wyzioną ducha. Uciekając potknęli się wielokrotnie.
Powoli zaczęłam wychodzić z cienia. Po drodze przypadkiem kopnęłam kawałek szkła robiąc przy tym hałas zdolny obudzić zmarłego.
- Hym? - Wszystko wskazywało na to, że dopiero teraz mnie spostrzegł - Ty tu jeszcze jesteś? - powiedział to w taki sposób, że sama nie wiedziałam czy mam się go bać czy co.
- Dziękuje za ratunek. - zwróciłam się do chłopaka.
- Wcale cię nie ratowałem. Straszenia niemagicznych to moje hobby. Są żałośni wystarczy byle iluzja by ich przerazić. Szczerze myślałem, że również dasz nogę.
- Nie mam za dużego wyboru. Nie miałam gdzie uciec.
- Wiesz że po twojej lewej była uliczka?
Obejrzałam się i okazało się, że miał racje „ślepy zaułek” okazał się nie być taką pułapką jaką się wydawał. Choć dalsza część drogi byłą nieco utorowana przez kartony i śmieci, jednak jakby nie patrzeć był. Ale ze mnie kretynka. Uderzyłam się w czoło. Oboje wyszliśmy z zaułka. Światło latarni ulicznych oświetliło jego postać. Jak na człowieka był strasznie blady. Zastanawiałam się czy powoduje to jakaś choroba, anemia, czy coś gorszego.  Można by pomyśleć że jest mrocznym elfem, jednak nie miał typowego dla nich uroku...Znaczy elfy nawet te mroczne były na swój sposób piękne. Jasnowłosy przyjrzał mi się badawczym wzrokiem.
- Ja nic nie mam do elfów, ale chyba nie wolno wam tak łazić po tym kontynencie.
- Dlaczego sądzisz, że jestem elfem? - zmieszałam się próbując mu wmówić, że się myli.
- Bo ze strachy z twoich uszu znikła iluzja.
Przejechałam palcem po uchu. Znowu było szpiczaste. Kurcze, a myślałam, że opanowałam ten czar.
-Jak na elfkę jesteś strasznie brzydka. Gdyby nie nieudana iluzja z pewnością wziął bym cię za człowieka.
To było przesadnie szczere. Z niego również nie był jakiś Apollo. Teraz gdy wyszliśmy na ulice odkryłam że jego włosy były niemal białe, a mimo to skóra była od nich jaśniejsza. Oczów nie widziałam, ale tęczówki z pewnością również miały jasny odcień. Błękitny lub zielony. Jednak aura go otaczająca wydała mi się nieprzyjemna, odpychająca i nieco mroczna.
Mimo to gdy ruszył z miejsca poszła za nim. Wyglądał jakby czegoś szukał. Rozglądał się na boki.
- Em...czego szukasz?
-Tamtych gości. Widzisz...chce na kimś potrenować zaklęcie transmutacji, a jedyny niemagiczny w moim zasięgu jest pod ochroną.
- Niemagiczny... Czekaj. Szukam pewnej osoby.
- Życzę powodzenia. - przyśpieszając tempo marszu.
Niby nie miał obowiązku mi pomagać i nie byłam pewna czy można mu ufac jednak postanowiłam spróbować się czegoś od niego dowiedzieć.
- Może ją widziałeś. To ludzka nie magiczna dziewczynka. Ma czerwone krótkie włosy, ciemne oczy, wygląda na 15 lat i tak też się zachowuje. Szczupła, potrafi rzucać się w oczy, choć jest cicha. - mówiłam nieco chaotycznie, a dodatkowo rozpraszał mnie fakt, że facet nawet nie udawał że słucha. Razem minęliśmy już ze dwadzieścia domów.
- Widziałeś ją? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Nie. W życiu czegoś takiego nie widziałem. - zaśmiał się.
Jego śmiech sprawił, że na nowo przemyślałam to co powiedziałam szukając czegoś głupiego w moim opisie.
- Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?
- Te „rzuca się w oczy”. Tu nie ma zbyt dużo osób o rudych włosach. Wszystkich podejrzanych o bycie nawiedzanymi od razu się pali. Lepiej się pośpiesz. Możliwe, że już jest za późno.
Stanęłam jak zamurowana gdy tylko do mnie dotarło co powiedział.
- Nie możliwe.
To nie może się tak skończyć...Stanęłam jak wryta w ziemi podczas gdy on szedł dalej.

Brak komentarzy: