wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 22: Nawiedzony dom

Obudziła się nagle w środku nocy. Nie wiedziała dlaczego. Nie czuła się wyspana. Wokół panowała martwa cisza. Nawet deszcz przestał padać. To właśnie ją niepokoiło. Pierwszy raz zdarzyło jej się coś podobnego. W swoim domu nawet po zachodzie dochodziły ją odgłosy miasta, które nigdy nie zasypiało. U elfów nocne życie zwierząt dawało o sobie znać. W Tharond dziedzice szepty nie milkły ani na chwilę.
Jednak atmosfera grozy nie była bezpośrednią przyczyna jej pobudki. Oślepiało ją blada poświata bijąca od Psotki. Istotka bała się, choć jeszcze nie dorównywało to panice na widok pająka.
- Tam coś się rusza – szepnęła drżącym głosem.
- Wydaje ci się – ziewnęła czerwonowłosa.
Wykończona zmiana czasu i przeżyciami położyła się z powrotem ignorując świecenie kumpelki. Wtuliła się w poduszkę i szczelnie przykryła kołdrą. Już miała zamknąć powrócić do krainy snów gdy wszechogarniającą ciszę przerwał dźwięk uderzanie. Podniosła się i rzuciła okiem na okno, które obwiniała o ten hałas. Te ani drgnęło, tak więc zostało skreślone z listy podejrzanych. Zresztą od początku było zamknięte inaczej deszcz zmoczyłby już pół pokoju. To tylko dowodziło, że obudzona nie myślała jeszcze logicznie.
Czym prędzej wstała i idąc za wskazówkami świecącej jak latarka Psotki. Stanęły przed krzesłem. Wyglądało zwyczajnie z tym, że się unosiło i co jakiś czas uderzało w ścianę i podłogę.
Normalnie już krzyczałaby wzywając stryja. Teraz jednak jej mózg nie myślał trzeźwo. Miała wrażenie, że jest to sen. Bardziej ją to dziwiło i ciekawiło niż przerażało. Do czasu, aż nie wzrosła siła z jaką krzesło się obijało. Po każdym kolejnym uderzaniu mebel stawał się coraz bardziej zniszczony. Paulina odsunęła się na bezpieczną odległość będącą jednocześnie wystarczającą by w nikłym świetle dojrzeć jak krzesło rozpada się na kawałki.
Po chwili zawartość szafki obok z hałasem upadła na podłogę. Wzdrygnęła się. Gdy niektóre z przedmiotów zaczęły się podnosić nawet pół śpiąca zaczęła odczuwać lęk. Pobiegły do drzwi, które nagle się otworzyły. Zręcznie wyminęła osobę stojącą jej na drodze. Był to jej wujek.
„Strasznie szybko się pojawił. Zważywszy na to, że wcale go nie wołał.”
- W moim pokoju – zaczęła. Wyjaśniła w skrócie co widziała.
- Już spokojnie. Pokój jest już pusty. - zapewnił uspokajająco.
- Ja tam nie wracam. Jak mam spać w takich warunkach?
Ona nic by ci nie zrobiła. - zaczął ja prowadzić w stronę drugiego końca korytarza. - Chciała cię tylko przestraszyć. - mówiąc to nieco się rozluźnił. Prawie się uśmiechną. Z jego punktu widzenia sytuacja była nieco komiczna. Patrzyła na nią niczym na dziecko, które wystraszyło się myszy. Gdy biegł do jej pokoju spodziewał się czegoś groźniejszego.
„ Przestraszyć...udało jej się. Nie sądziłam, że duchy istnieją.
- Jak to „ona”? Skąd wiesz że...
- Straszyła w mieszkaniu, które wynajmowaliśmy zanim się tu przenieśliśmy. - mówił w imieniu własnym i swoich uczniów - Nie sądziłem że się przeniesie za nami. Możliwe, że do tej pory chowała się w tym pokoju. - W takim razie czyj jest ten dom?
Prawnie należy do twojego ojca. - stanęli przed jedynymi po tej stronie korytarza drzwiami. Nie licząc tych za którymi uwięziony był duch. Pokój znajdował się niemal, że naprzeciwko schodów.
- A czy tutaj nie wejdzie?
- Po zamknięciu drzwi nikt nieproszony tu nie wejdzie. - z kieszeni spodni wyją klucz. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że Shadow mimo późnej pory nie przebrał się w piżamę.
Otworzył drzwi. Należały one do nielicznych zamykanych na klucz.
-Czy to.....? - zaczęła przestępując próg. Dwuosobowy pokój od razu wydał jej się znajomy.
-Tak to jest ich pokój. - Paulina odwróciła się do wujka, by go wysłuchać - Rzadko tu zaglądają. Dlatego prosili mnie bym się ziają tym domem bo im nie potrzebny. Rzecz jasna to ty go dziedziczysz. Prosili mnie bym nikogo tu nie wpuszczał, ale z pewnością w zaistniałej sytuacji nie mieli by nic przeciwko. Tutaj duch z pewnością nie wejdzie. - dodał po czym podał jej zapasowy klucz. - Tylko nie zostawiaj go w zamku. - dodał wychodząc. Gdy jego kroki ucichły na schodach, Paulina przekręciła kluczyk w drzwiach, wyjęła go.
Omiotła wnętrze spojrzeniem. Wszystko było poukładane tak jak w ich pokoju w bloku. Z kilkoma różnicami. Tu znajdowało się więcej miejsca. Tam gdzie powinien stać grzejnik znajdował się niewielki, zgaszony na chwile obecną kominek. Brakowało również nowoczesnych gadżetów takich jak elektroniczny budzik. Lampy zastąpione były przez świeczniki. Dwa metry przed wejściem tuż przy lewej ścianie stało dwuosobowe łóżko. Obok niego stolik nocny z niewielką szufladką.
Po przygodzie z duchem rozbudziła się na tyle, że mimo iż w tych znajomo wyglądających czterech kątach czuła się bezpiecznie, postanowiła się trochę rozejrzeć. Wspólnie z Psotką udało jej się zapalić świeczki na świeczniku, który stał przy łóżku.
Tuż pod oknem stała niska półka na książki. Była niemal pusta. Obok mebla po prawej stała komoda a potem wysoka szafa. Zmieściłoby się do niej dwójka ludzi, gdyby nie fakt że wypełniono ją po brzegi ciuchami.
„Jeśli to naprawdę jest pokój moich rodziców”
Paulina ponownie podeszła do nocnego stoliczka stojącego po prawej stronie łózka. W szufladzie znalazła dokładnie to czego się spodziewała. „Księga snów” - był to tytuł książki, zwanej potocznie w jej świecie „sennikiem”. Znała ją niemal na pamięć i zawsze trzymała ja blisko łóżka, tak jak jej mama. To była jedna z ich wspólnych cech.
Zamknęła szufladkę z powrotem, zastanawiając się. Czy jej matka przewidziała fakt, że ona tutaj trafi?
- Zachowujesz się jakbyś od zawsze tu mieszkała.- zauważyła Psotka.
- Szybko się zadamawiam. - nigdy nie przywiązywała się do jednego konkretnego miejsca.
Usiadła na skraju łózka i obserwowała jak Psotka kładzie się na jednej z poduszek i zasypia. Ona sama nawet nie myślała o tym, by się położyć, choć z minuty na minute czuła się coraz mniej pobudzona, a o duchu już zapomniała.
Poczuła smutek. Samotna łza spłynęła jej po policzku by chwile potem zostać starta. Zawsze miała wrażenie, że mimo iż są daleko, jednocześnie czuła ich zawsze przy sobie. Jednak teraz była bardzo samotna. Jakby nagle się ocknęła ze snu rozejrzała się i okazało się, że tak naprawdę są daleko, a ona nie wie gdzie.
Te rozmyślanie sprawiło że po raz kolejny się rozpłakała. Tym razem trudniej jej się było uspokoić. Tęskniła za nimi i chciała wracać do domu. Mimo iż wiedziała, że ich tam nie zastanie. Czasem wolałaby nie wiedzieć o tym wszystkim. O dwóch światach i ich połączeniu. Nie tęskniła za „domem” jak za miejscem, budynkiem, pomieszczeniem. Brakowało jej rutyny dnia, poczuciem bezpieczeństwa, które dopiero tera odzyskała w jakimś przyzwoitym stopniu. Czuła pustkę ilekroć dochodziła do wniosku, że jest sama.
Położyła się. Materac był nieco bardziej twardy niż w jej poprzednim łóżku, ale nie przeszkadzało jej to. Jedyne co ją nieco irytowało to dźwięki wydawane przez nakręcany zegar wiszący na ścianie. Ciągłe Tik-Tak Wreszcie zmęczenie wzięło górę. Powieki stały się ciężkie i po chwili zasłoniły jej ciemno szare oczy.

Brak komentarzy: