wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 19: Strachy - nasze i cudze

„Ale ciemno” - skomentowała Psotka z przejęciem, w jej myślach.
Stali przed wejściem do tunelu. Przypominał norę jakiegoś bardzo dużego zwierzęcia, o rozmiarach co najmniej niedźwiedzia. Otwór był wysoki na ponad dwa metry i niemalże idealnie okrągły.
- Ta droga jest dwa razy dłuższa i nie ma oświetlenia. Jesteś pewna? - upewnił się Alex
- Dwa razy dłuższa... – powtórzyła.
To jedyne co ją martwiło, ale ponieważ już i tak byli spóźnieni to po co mieliby się śpieszyć? Może zmiana trasy zmyli ewentualny pościg.
- Wolisz iść pod rzeką niż nad ? - spytał, gdy zrozumiał, że jej to nie przeszkadza.
- Tak.
- Zgoda – odparł obojętnym tonem, wzruszając ramionami. - ale musimy przyśpieszyć tępa. - spojrzał na nią badawczym wzrokiem – Dasz rade sama czy cię ponieść?
- Jeśli „ponieść” znaczy dla ciebie sprawić bym wisiała głową w dół to dziękuje bardzo. Nie jestem zmęczona. Mogę iść sama.
Nie było to do końca prawdą. Ta cała przygoda która miała początek po opuszczeniu elfów odcisnęła piętno zarówno na jej psychice jak i kondycji. Wmówiła sobie jednak że nie miała się czym martwić do tego stopnia że sama w to uwierzyła. Przecież do tej pory prawie w ogóle nie używała nóg gdy była „niesiona”. Wcześniej siedziała z zgubionymi dziećmi w mieszkaniu gdzie w teorii się nie miała czym zmęczyć.
Spojrzała w mrok ogarniający ich drogę i przemyślała wszystko jeszcze raz.
„Lepiej jest iść na około niż przez skróty ryzykując.”
Zrobili kilka kroków w ciemność. Zdała sobie sprawę z tego że nic nie widzi. Nawet końca własnego nosa. Czuła lekki przeciąg, który z czasem miną. Co dziwne w przeciwieństwie do warunków na zewnątrz, było chłodno i sucho.
Wtedy Alex wypowiedział polecenie „światła” które okazało się formułą zaklęcia. Spomiędzy jego dłoni wyleciała mała świecąca na zielono kulka.
- Widzisz. Magia się czasem przydaje. - uśmiechną się.
Dziewczyna niemal się wzdrygnąć na widok jego oświetlonej twarzy
„Wolałabym latarkę” - pomyślała.
Blado zielona poświata rozświetlająca otaczające ich ciemności wydała się jej upiorna. Zawędrowała pod sufit tunelu oświetlając drogę przed nimi. Z każdym ich krokiem ruszała się do przodu pozostawiając w tym samym odstępie. Sufit był ciągle na tej samej wysokości, choć ściany były nieco nie równe. Odstępy między nimi wahały się od 3 do 2,7 m. Zapowiadało się na bardzo długi i nudny marsz.


Po drodze minęli miejsce w którym panował potworny przeciąg, co dziwne znajdowało się w środku tunelu do pod koniec trasy.
Ciemność powodowała pustkę. W końcu jednak gdzieś w oddali ujrzała nikłe światło. Wtedy doszła do wniosku, że to nie przez to nikłe oświetlenie tak się dzieje. Poczuła że czegoś jej brakuje. Obecności do tej pory nie zauważanej osoby, zawsze była obok. Poczuła spotęgowaną samotność i brak poczucia bezpieczeństwa. Nie rozumiała tylko skąd się to bierze. Rozejrzała się na wszystkie strony.
Z lekką paniką odkryła, że nie ma przy niej Psotki. Jako duszek, świecący w ciemności powinna być choć odrobinę widoczna. Ta nieobecność bardzo ją zaniepokoiła. Nie myśląc wiele obróciła się na pięcie i puściła biegiem. Pędząc z powrotem w rozciągająca się przed nią czerń. Wiedziała że to nieodpowiedzialne z jej strony tak znikać bez uprzedzenia. Przeważyło to że w teorii nie widział on wróżki tak ja i reszta ludzi. Nie miała teraz zamiaru się przed nim zwierzać. Czuła się trochę jak wariatka biegnąc za czymś co tylko ona widzi, ale odczuwała bardzo silną ku temu potrzebę. Zupełnie jakby słyszała w swojej głowie ciche „Ratunku!”. To dodawało jej dodatkowej siły do przebierania nogami.
Droga była ciemniejsza niż poprzednio. Równie dobrze mogłaby mieć zamknięte oczy. Nie widziała praktycznie nic, ale wiedziała, że droga jest prosta, a Psotka świeci więc powinna łatwo ja znaleźć. Z każdym metrem traciła wiarę. Miała wrażenie, że kręci się w kółko, choć wiedziała, że to nie możliwe. Podążała wzdłuż ściany muskając ją co jakiś czas palcami by upewnić się, że idzie równolegle do niej.
Paulina podeszła do wciąż jeszcze roztrzęsionej Psotki. Mała istotka świeciła jaśniej od latarki, ale najwyraźniej nie mogła latać. Jej skrzydełka były całkiem białe. Cała była blada jak ściana. Dziewczyna wręcz czuła bijący od duszka strach, panikę. Pierwsze próby porozumienia się z nią w sposób nie werbalny poniosły porażkę, więc Paulina przeszła do tradycyjnej metody.
- Psotka spokojnie. Co się stało?
Duszek nie przerywając paniki wskazała swoją drobną rączką przestrzeń za Paulina. Dziewczyna obejrzał się za siebie i zamarła. Za nią stał pająk. Dużo większy niż tarantule w jej świecie. Miał metr wysokości, co u tych zwierzaków znaczy tyle co bycie gigantem. Przypominał wilki które ją zaatakowały w elfim lesie. Jego wszystkie cztery czerwone świecące ślepia wlepione były centralnie w jej osobę. To jedyne co światło Psotki pozwalało jej zobaczyć. Był równie czarny co otoczenie, więc nie wiedziała gdzie ma on początek a gdzie koniec. W takich sytuacjach nie lubiła być w centrum zainteresowania.
Nigdy dotąd pająków się nie bała, ale ten z przekraczał w znacznym stopniu skale tego co jest w stanie tolerować. Jak to możliwe że wcześniej go nie minęli? Poszedł za nimi, czy może było tu inne wejście, a może przyczaił się gdzieś z boku, pod ściana tunelu i zasną tak że nawet go nie zauważyli. W tych warunkach, gdyby miał zamknięte oczy nie było by go widać.
Emocję Psotki mieszały się z jej własnymi. Bała się dopóki nie zrozumiała, że jej towarzyszka trzęsie się dużo bardziej. W pewnym sensie dodawało jej to otuchy. Nie mogła pokazać strachu. Ktoś musiał zachować zimna krew. Delikatnie włożyła Psotkę do swojej kieszeni.
Uskoczyła w bok. Wstała i przez przez brak światła była zdezorientowana, dopóki zobaczyła świecących oczu potwora. To utwierdziło ją że stoi on tuż przed nią. Zrobiła kila ostrożnych kroków do tyłu upewniając się, że nie ma za sobą ściany. Odwróciła się i pobiegła przed siebie. Nie w kierunku najbliższego wyjścia. Cofała się do miejsca pod rzeką. Nie robiła tego świadomie. Gdy to zauważyła było już za późno by się wracać. Pająk może i niski, ale skutecznie barykadował jej drogę. Ruszał się nienaturalnie, czasem nawet po suficie. Mogła ruszać tylko przed siebie, oddalając zarówno od niego jaki i wyjścia. Poczuła wiatr, przeciąg dobiegający z jednej ze ścian. Nie miała już sił by biec dalej. Serce uderzało jej w klatce piersiowej jakby chciało wyskoczyć. Podeszła do ściany, było w niej wgłębienie do którego weszła. W ciemnościach coś ją ukuło. Ominęła to i przyległa do ściany z której dana rzecz wystawała. Był to prawdopodobnie korzeń. Długi, twardy i dość ostro zakończony. Znak, że nie była jeszcze pod rzeką. Nad nią znajdował się stały ląd i rośliny. Po jej lewej był malutki otwór z którego wydostawało się powietrze. Możliwe że była to nora wykopana przez jakieś małe zwierzę. Nie dawała za dużo światła. Wiał z niej mocny wiatr niosący wilgotne powietrze znad rzeki.
Paulina zamknęła oczy. Próbowała uspokoić oddech w nadziei, że monstrum ją minie. Jednak nie udało jej się to. Wyostrzone zmysły pająka wykryły ją. Oczy ponownie zwróciły się na nią. Pośpiesznie podbiegło do niej i wepchnęło się do wnęki.

Siedzenie cicho nic już nie dawało. Paulina wydała kilka krótkich krzyków. Przyciągnęła nogi do siebie. Tyle ile mogła przywarła plecami do ściany za sobą. Wróżka już dawno zemdlała. Tylko ona zmieściłaby się do norki która pełniła funkcję klimatyzatora. Dziewczyna nie miała już żadnej drogi ucieczki. Z przerażeniem doszła do wniosku, że Alex nawet gdyby zauważył jej brak i jakimś cudem wypatrzył zdołał ich dogonić nie wiele by wskórał. Było za późno. Żuwaczki potwora były tuż przed jej twarzą. Poruszały się tak szybko, że robiło jej się niedobrze. Potwór skoczył na nią. Zamknęła oczy. Usłyszała przeraźliwy dźwięk przypominający pisk. Dźwięk agonii pająka. Z początku nie wiedziała co się dzieje. Czarna substancja skapywała jak deszcz na jej twarz. Wydobywała się z miejsca w którym długi ostry korzeń przebił pająka na wylot. Zwierze przez jakiś czas miotało się i drgało po czym rozpłyną się. Znikną w chmurze czarnego dymu.
W tym momencie wszystko zaczęło jej się rozmywać i za przykładem Psotki również i ona zemdlała.

Spadała. Coraz szybciej. Najgorsze, że nikogo przy niej nie ma. Jest sama. Nikt jej nie pomoże. Bała się. Ogarniała ją panika, że z chwile uderzy o ziemie, lub co gorsza taflę wody. Myśli i wspomnienia przebiegały przez głowę. Ogarnęło ją poczucie beznadziei. Jakby jej życie nie miało sensu. Nie miała pojęcia skąd to się bierze. Nie pasowała do tego świata. Ani do Świata Smoków ani do Starego (Realnego) Świata. Z początku tego nie zauważała bo tak było jej wygodniej. Żyć w iluzji. Po co żyć? Gdy tylko te pytanie pojawiło się w jej umyśle zignorowała je. Odpowiedziała sama sobie pytaniem na pytanie. Po co umierać? Czemu akurat teraz o tym myślę?
Gdy zdała sobie sprawę, że pęd jest tylko iluzją, zatrzymała się. Zawisła w przestrzeni. Wsłuchując się w cisze. Bezgraniczną, nieprzeniknioną. Trwało to dłuższy czas puki nie przerwała jej naglę kropla. Dźwięk kapania.

Nim otworzyła oczy powtórzył się jeszcze dwukrotnie. Po przebudzeniu szczegóły jej snu momentalnie zaczęły się rozmazywać. Tak samo jak przemyślenia i wnioski do jakich doszła. Wspomnienia poprzedniego wydarzenia również traciły wyraźność. W głowie czuła znajomy dyskomfort. Nie pamiętała jedynak skąd wzięło się przekonanie że już kiedyś miała podobnie.
Leżała w miejscu dużo jaśniejszym niż poprzedni tunel. Nie była sama. Ktoś siedział niedaleko odwrócony do niej plecami. Drzemka nie zaliczała się do przyjemnych. Twarde podłoże uwierało ją w plecy.
Znajdowała się w jaskini. Przez otwór nad ich głowami wpadało słońce. Jego położenie sugerowało, że już koło południa. Ciepłe promienie odbijały się od tafli małego podziemnego zbiornika wodnego. Stalaktyty zwisały z sufitu. Stalagmity wyrastały z podłoża. Siedziała w jaskini. Kilka metrów po jej lewej znajdowało się podwodne jeziorko. Już dawno przestała nadążać za sposobem w jaki tutejsza woda krąży po ziemi więc nie specjalnie ją ten widok zaskoczył.
Po raz kolejny tego dnia zmuszona została upewnić się że miała wszystkie części. Tym razem nie pewna stanu swojej głowy. Przyłożyła rękę do czoła, skroni a potem potylicy. Odetchnęła z ulga. Była cała. Nie od razu wiedziała czemu wątpi w stan swojego zdrowia. Dopiero po czasie do niej doszło że powinna być już martwa.
„Ciemno było – jej umysł był nieco przytępiony – i te czerwone światło...Psotka?”- Przepraszam to moja wina...To przeze mnie. - zapłakała Wróżka.

- Nigdy więcej nie rób takich akcji. Nie można się tak oddalać bez słowa. - upomniała ją Paulina, nawet nie zdając sobie sprawę, że w sumie zrobiła dokładnie to samo.
Z ust mi to wyjęłaś...- Alex do tej pory patrzał na wody jeziorka, teraz powoli zaczął się odwracać.
„Super...teraz uzna że gadam sama do siebie.”- Ile pamiętasz? - spytał obojętnym tonem, jakby odpowiedź wcale go nie interesowała.
- Niewiele. - "Spadałam i miałam takie beznadziejne uczucie...jakby to był już konic."
- Nie zostałaś zarażona. Choć niewiele brakowało. Nie uważasz, że jest trudno i bez takich akcji? Po co się wróciłaś? - spytał nieco poirytowany.
- Nie twoja sprawa. - odpowiedziała tym samym tonem.
Zauważywszy że tak do niczego nie dojdzie czarodziej zaczął z innej strony.
- Będę szczery. Opiekowanie się kimś innym jest dla mnie dość nowym doświadczeniem. Jeśli przez cały czas będziesz się tak zachowywać to będę zmuszony cię związać, lub nieść w twój ulubiony sposób.
- I tak nie uwierzysz. - próbowała się po raz kolejny wymigać od odpowiedzi na pytanie.
- Spróbuj
- Wróciłam po duszka.
- Duszka?
- Tak. takiego małego elfa który... zresztą nie ważnie, wiedziałam, że nie uwierzysz.
- Wieże ci. Wiem co to duszek. Niektórzy mówią na nie również wróżki... Chodzi ci o tego co lata koło twojego ucha? Zaskoczyło mnie tylko, że ty również ją widzisz. Do tej pory nie zdradzałaś tego swym zachowaniem.
„To nie w porządku wobec Psotki, ale nie mogłam przecież z nią rozmawiać na głos czy patrzeć się na nią wiedząc, że nikt inny jej nie widzi. Wyszłabym na wariatkę. Przez pewien czas miałam wrażenie, że ona jest po prostu wytworem mojej ograniczonej wyobraźni, który pojawił się bym nie oszalała w samotności wędrując przez las. Myślałam tak nawet gdy spotkała Alexa, który ani nie zaprzeczał ani nie potwierdzał swym zachowaniem tego że ją widzi. Nie mogła się nikogo spytać, bo głupio by brzmiało – czy widzisz to niebieskie co tam lata? Co gdyby zaprzeczyli?”-Tak zauważyłam, że nikt w mieście jej nie widział. Myślałam, że ty również. Uparła się żeby mi towarzyszyć i czuje się za nią odpowiedzialna.
- Chyba powinienem się zacząć ciebie bać. – Uśmiechną się. Paulina nie rozumiała o co mu chodzi. - Zabiłaś go. Zarażonego stwora. - po tym jak to z siebie wyrzucił zamilkł by nie ciągnąc tematu.
- Sam się nadział. - w sumie cieszyła się, że z jakiegoś powodu wspomnienie całej tej czarnej krwi i żuwaczek bestii tuż przed jej twarzą, wyblakło. W przeciwnym razie z pewnością by zwymiotowała.
- Nie bądź taka skromna. - zażartował – Poza tym człowiek narażający życie dla duszka którego teoretycznie nie powinien nawet widzieć. Tego jeszcze nie było. Niemagiczni potrafią jednak być interesujący.
- Interesująca?
- Jeszcze nie widziałem takich ludzi. Na przykład od dłuższego czasu zastanawia mnie... co to jest? - złapał za dinks przy jej zamku błyskawicznym na bluzie i pociągną odpinając go odrobinę.
- To się zalicza do molestowania wiesz? - z duma stwierdziła że udało jej się nie zaczerwienić. Co innego Psotka której nawet skrzydła przybrały czerwona barwę. Dziewczyna nie zdążyła stwierdzić czy spowodował to gniew czy zawstydzenie.
- Masz na myśli pytanie czy...
- Oba..
„Nie widział zamka błyskawicznego. Jak się tak zastanowić nie spotkałam jeszcze nikogo z rozporkiem. Tak samo Alex. Spodnie miał wciągane. Wszystkie jego ubranie trzymały się...z resztą nie mam pojęcia jak się trzymają, ale wole by tak pozostało.”- Skąd pochodzisz?
- Tego ci nie powiem – „nawet gdybym chciała, a nie chce.”-dodała w myślach
- Coś ty taka tajemnicza?
„I kto to mówi...”- Ja też nie wiem skąd ty pochodzisz. - „i nie chce wiedzieć. Nie obchodzi mnie to.”
- Odkąd pamiętam mieszkam w państwie do którego teraz zmierzamy. Ostatnio nie lubą za bardzo tam takich jak ja, więc przeniosłem się na wyspę.
„Jeśli mówi mi to by zyskać moje zaufanie, to nie działa. Trochę już za późno.”

Brak komentarzy: