Z dnia na dzień było coraz cieplej. Bryza, z oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów oceanu dawała jedynie niewielką ulgę. Paweł zdają bluzę pozostając na białym T-shircie. Słoce padało prosto na niego, rażąc nieznośnie w oczy. Żałował, że nie miał ze sobą okularów przeciwsłonecznych, albo czapki z daszkiem.
Te wcześniejsze wakacje w innym świecie zupełnie go zaskoczyły, więc nie miał się jak do nich przygotować. Zresztą nawet gdyby dowiedział się wcześniej, prawdopodobnie też nie byłby na nie gotowy. Zwolnił nieco kroku i zamyślił się.
„Nie mogę powiedzieć by sytuacja w której, obecnie się znalazłem, specjalnie mnie zachwycała. Zostawiłem pracujących cały dzień rodziców samych z Kacprem, akurat gdy nie mogli wynająć opiekunki. Kogo by nie znaleźli z pewnością dostałby zawału, gdyby się dowiedział co jest grane. Do tego czasu starsze rodzeństwo znajdowało się za granicą. Prawdopodobnie dopiero teraz wrócili. Oznacza to, że przeze mnie i moje zniknięcie rodzice będą mieli mnóstwo kłopotów. Nie wspominając, że musieli się potwornie martwić.”
Paweł w towarzystwie Sora szli szybkim krokiem, wydeptaną szeroką leśną ścieżyną. Wracali do Aurelwood po lekko przedłużonej wizycie w stolicy. Opóźnienie to wiązało się z aferą jaka nawiązała się na miejscu z winy zniknięcia pewnego przedmiotu.
Nadal nie rozumiem jak można zgubić dwa razy jedną tak ważną rzecz. - Sora miał na myśli teleport, który mimo usilnych starań i przetrząśnięcia całego podręcznego bagażu nie został odnaleziony.
- Wcale nie zgubiłem. Coś mi mówi, że ona go ma.
- Myślisz o Paulinie?
- Dokładnie.
- Nie uważasz, że te oskarżenie jest nieco bezpodstawne?
„Może faktycznie przesadzam - pomyślał Paweł. - No bo co by zyskała kradnąc go? Tylko sprowadzi na siebie kłopoty, a po co jej one. Bez drugiej połowy nic z nim nie zdziała, a nie będzie mogła jej szukać będąc pilnowana przez Ciernia. Martwię się tylko o Amber. Jest nieco za mało odporna na wpływy, a Paulina jest wyjątkowo przekonująca. Szatan nie dziewczyna z tego rudzielca. Ta jej umiejętność kontrolowania i wpływania na otoczenie jest czasami straszna. Typowa księżniczka – zawsze musi być tak jak ona chce. Rozpuszczona jedynaczka. Jej rodzice pracują za granicą, więc zawsze dostaje to co chce. Nie musi pracować, nie ma żadnych obowiązków. Jej opiekunki robią za nią wszystko. Nie musi opiekować się młodszym rodzeństwem ani użerać ze starszym.”
Byli już niemal przed bramą wejściową do miasta. Tworzyły ją daw pochylone ku sobie drzewa, przy których stały dwa elfy z gotowymi do użycia łukami, kuszami, bądź kosturami, zwiększającymi ich już i tak dużą moc magiczną. Podróżni nie mieli najmniejszych problemów z wejściem, a gdy już je minęli dobiegła do nich Amber. Jej włosy znajdowały się w artystycznym nieładzie. Rozpuszczone opadały lekkimi falami na plecy, związane były zieloną wstążką. Ubrana tak jak przed ich wyjazdem. Po jej zmartwionej minie domyślili się, że nie przynosi dobrych nowin.
- Co z nią?
- Paulina zniknęła.
- Na pewno się znajdzie. Ona już tak ma, że czasem znika. To w jej stylu, ulotnić się i nie powiedzieć nikomu.
- Nie ma jej już cały dzień, ale to nie jedyny problem. To nie jedyny problem.
Chłopcy wymienili zaskoczone spojrzenia, po czym zaczęli ją wypytywać o szczegóły. Jasnowłosa zaprowadziła ich do swojego mieszkania. Weszli po schodach na górę. W jednym z pokoi na łóżku, którego kołdra wyglądała jak jeden olbrzymi liść leszczyny, leżała Arisa. Jej zielonkawa cera był blada, a ona sama sztywna. Na ten widok Paweł zamarł z przerażoną miną. Sora podbiegł do niej. Po dłuższym badaniu jej czynności życiowych odetchną z ulgą.
- Żyje, ale znajduje się w jakimś dziwnym stanie. Zupełnie jakby....
- Jest w śpiączce. - dokończyła jego siostra.
- Amber opowiedz co się stało. - poprosił Paweł zdecydowanym głosem.
Zaraz po wyjściu z łazienki, spotkałam ją na korytarzu. W ręce trzymała kartkę którą znalazła w pokoju w którym spała Paulina. Nie potrafiłyśmy jej odszyfrować, jednak już sama jej obecność mówiła wiele. Paulina zniknęła. Postanowiłyśmy jej poszukać. Rozdzieliliśmy się, ale Arisa nie przyszła na miejsce spotkania. Było już późno gdy Cierń znalazł ją nieprzytomną nad brzegiem rzeki. Została pokuta igłą. Okolica aż zionęła czarną magią, było mnóstwo mrocznej, czarnej aury. Trop jednego z atakujących rozpłynęły się w miejscu, podczas gdy drugiego.... Tu sytuacja jest nieco skomplikowana.... Tej nocy nad rzeką było więcej ludzi. Żadna nie wyszła na miejsce zbrodni. Jedna siedziała w krzakach, druga przemieszczała się po drzewach, i trzecia.
Sora dał jej do zrozumienia, że nieco namieszała.
- No więc załóżmy, - kontynuowała pół-elfka - że w krzakach schowana była Paulina, co jest bardzo możliwe zważywszy, że jej ślady prowadziły od strony wioski. Poza tym jej buty miały takie śmieszne znaczki na podeszwach....
- Amber do rzeczy – ponaglił lekko zniecierpliwiony chłopak.
- Niedoszły zabójca i ona skierowali się w tę samą stronę. Biegli. Trop Pauliny urywa się w grocie na moście w miejscu, w którym ten drugi próbuje zawrócić, ale napotyka kogoś kto mu w tym przeszkadza. Pauliny już nie ma, a oni walczą. Dochodzi kolejna osoba i jej trop urywa się w ślad za zaginioną. Możliwe, że skoczyli, ale to nie jest pewne, mogli się teleportować. Nie jestem również taka pewna co do zgrania w czasie. To tylko nasze, a głównie Ciernia domysły.
- Gdzie on teraz jest?
- Zdaje raport Sanako. Mistrzyni przybyła przed wami i wypytała już wszystkich medyków i uzdrawiaczy. Nikt nie może nic zrobić. To chyba jakaś klątwa przenoszona przez przedmiot.
- Znaczy, że rzucający w nią nie musiał być magiem?
- Tak, ale tylko on może ją teraz zdjąć.
- Nie wieże że tak po prostu uciekła. To nie w jej stylu, by aż tak się narażać. Zwykle jest do bólu rozważna.
- Co jeśli naprawdę ktoś ją porwał?
- Współczuje porywaczowi,- zaśmiał się chłopak, jednak po chwili gdy zdał sobie sprawę, że możliwość podsunięta przez blondynkę jest całkiem realna, spoważniał – Racja powinniśmy jej poszukać i znaleźć tego, kto rzucił klątwę. Nie pomożemy Aris jeśli będziemy tu siedzieć i gdybać.
- By zdjąć klątwę należy wypełnić jej warunki, zmusić do jej zdjęcia tego który ją rzucił...
- Lub go zabić.... to przyniesie ten sam skutek. - nieśmiało wtrącił Sora.
Wiedział, że nikt z tu obecnym włączając w to nieprzytomną syrenę, nie należy do zwolenników takich drastycznych metod. Jednak Sanako i Cierń nie będą się patyczkować. Tu chodzi o pokój powierzchni ze stworzeniami morza. Jako księżniczkę Aris strzegł immunitet dyplomatyczny, a Strażnicy byli za nią odpowiedzialni.
- Idziemy. - spojrzał jeszcze raz na Aris i wyszedł. Reszta poszła w jego ślady.
- Gdzie dokładnie znajdują się Cierń i Mistrzyni? - Spytał Sora siostry, po opuszczeniu drzewa.
- Nad rzeką. Rozmawiają z przedstawicielem rodziny Arisy.
- Chyba nie masz na myśli jej dziadka? - spytał z lekką paniką.
- Nie. Siostrę.
- Która? Ma ich chyba z setkę.
- Lorelei.
Lorelei z wyglądu była typową syreną. Zjawiskowo piękna jak przystało na stworzenie magiczne. Z wody, w której była zanurzona wystawał długi rybi ogon. Jego zakończenie miało wszystkie odcienie niebieskiego, fioletu i czerwieni, a kształt zbliżony do ryby zwanej bojownikiem syjamskim. Włosy dość długie by swoimi gęstymi, ciemnoniebieskimi lokami, opadającymi na ramiona zasłonić część nagiego tułowia znajdującego się powyżej tafli wody. Oczy miała całe mokre od łez. Nie mogła ani na chwile przestać płakać mimo że wszyscy starali się jak mogli by ją pocieszyć jednak jedynie Pawłowi się to udało.
- Obiecuje, że zrobię wszystko co możliwe by uwolnić Aris od klątwy. - Przysiągł, świadom konsekwencji swojego czynu.
Jej dłonie o delikatnej błonie pomiędzy palcami odsłoniły smutne błękitne oczy.
- Dziękuje. - powiedziała lekko drżącym od emocji głosem.
Jego zapewnienia bardzo ja uspokoiły. Prawie się uśmiechnęła.Mimo licznych zapewnień o tym, że jej obecność w niczym Aris nie pomoże, postanowiła zostać w okolicach miasta do momentu rozwiązania sprawy.
Gdy ta kwestia została wyjaśniona a barwny ogon syreny wraz z niż znikną pod woda, Strażnicy i praktykanci na to stanowisko omówili między sobą plan działania. Cała piątka miała ruszyć na poszukiwania zaraz po potwierdzeniu tożsamości osoby ukrytej w krzakach tego feralnego późnego wieczoru.
Ruszyli więc przed siebie. Miejsce zbrodni było wyjątkowo niedaleko.
- Jak to możliwe żeby na twojej zmianie wydarzyło się coś takiego ? - spytał Ciernia Sora.
- To była końcówka zmiany Amber. - odparł elf - Widzę, że nie powiedziała wam o tym co wtedy robiła.- po krótkiej pauzie po której nie usłyszał odpowiedzi kontynuował - Otóż zamiast wykonywać obowiązki zajęła się sobą i pozostawiła pilnowanej wolną rękę.
- Nie sadzę by stanie cały czas pod drzwiami Pauliny było konieczne. Powiedziała, że będzie spać, a ja jej uwierzyłam i nie żałuje tego. Musiała mieć jakiś ważny powód by tak zniknąć, albo został porwana.
- Jesteś za naiwna. Poza tym jeśli naprawdę ktoś się włamał i zostawił liścik w jej imieniu to tylko potwierdza, że źle zrobiłaś zostawiając ją samą.
Po bardzo długiej ciszy, gdy oddalili się już nieco od reszty grupy Amber zwróciła się do Pawła, kompletnie zmieniając temat.
- Jesteś popularny wśród kobiet co nie? - zaśmiała się.
- Dlaczego tak uważasz? - młody strażnik był wyraźnie zaskoczony.
- Najpierw Lorelei, teraz zmierza do nas kolejna i wygląda na to, że również ma do ciebie sprawę. - Wskazała przestrzeń dużo przed nimi. Przez swój elfi wzrok widziała nieco dalej niż normalny człowiek. Musieli zrobić ładnych kilkanaście kroków, by Paweł dostrzegł to co ona.
Na drodze stała wysoka rudowłosa. Czerwone fale opadały jej na plecy. Miała co najmniej dwadzieścia wiosen. Była chuda, odziana w długą do ziemi, bladoróżową suknie, z elementami wyszywanymi złotą nicią. Nie była specjalnie urodziwa. Jej szare oczy były przymglone. Patrzyła się w przestrzeń, nie zwracając na nich uwagi. Mimo to byli pewni ze to właśnie do nich tu przyszła. Po czyżby innego jakiś człowiek miałby się zapuszczać tak głęboko w wyspę. Po co miałaby przedzierać się przez roślinność by znaleźć się w części rzeki niezdatnej do plażowania. Na pływanie było tu za głęboko, poza tym dama nie wyglądała na turystkę. Jej strój był dość bogaty sugerował, że pochodzi z wysokiego, majętnego klanu. Na ręce miała srebrną bransoletkę. Przywieszka na niej miał kształt spłaszczonej elipsy z dwoma łukami w środku. Symbol ten przywodził na myśl oko. Był to znak Wyroczni i jednocześnie Bogini Światła.
Młodej kobiecie towarzyszyła eskorta dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał duży dwuręczny miecz, drugi zaś kusze. Do ubrań przyczepione mieli odznaki przedstawiające złote smoki. Były to odznaki Strażników. Zwykle nie nosi się ich w widocznym miejscu z racji tajności ich Zakonu, jednak wśród swoich nie przestrzega się tego zwyczaju.
Paweł wpatrywał się w nich z zainteresowaniem. Jedynym pytaniem jakie chodziło mu po głowie to: „Czego ode mnie chcą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz