wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 18: Rozmowa z misą

Alex nie odzywał się przez bardzo długa chwile. W tym czasie zdążyli oddalić się od miasta na tyle, że najwyższa z wież zniknęła za horyzontem. Przez całą drogę Paulina wisiała głową w dół. Ziemia przesuwała się po jej głową przy każdym kroku chłopaka. Już dawno powinna poczuć krew napływającą do głowy i drętwienie nóg. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Jedynie włosy poddawały się sile grawitacji. Reszta zamiast poddawać się tej niewidzialnej, naturalnej sile przyciągającej do ziemi, ciągnęło do nieba. Zupełnie jakby była balonikiem wypełnionym helem i jedynie cienka niewidzialna linka trzymała ją tak by ta nie odfrunęła.

Cisza i poranne śpiewy ptaków zaczęły ją irytować zważywszy na sytuacje w której się znalazła. Z resztą wszystko ją denerwowało. Mimo nudy nie zamierzała zaczynać rozmowy. Przynajmniej do czasu.

"Nie może być elfem. Nie jest ani piękny jak one nie ma tych rysów, ani szpiczastych uszu. Był o wiele za blady i niski jak na przedstawiciela tej rasy. Jednak nie pasują mi dwie rzeczy. Po pierwsze czemu się nie rusza gdy czaruje, nie wymawia nazwy zaklęcia, nie używa różdżki, a czasami nawet ruchów ręką jak elfy. Będąc w leśnym szpitalu miałam dość czasu żeby trochę poobserwować. Gdy ktoś wykonywał jakąś nawiedzoną akcję towarzyszyły temu znaki robione ręką w powietrzu, ruchy, lub inkantacje. Czasem wszystko naraz. Plus pół elfy jak Sora wspomagały się dodatkowo Kosturem. Jednak tego co kiedyś mi wspomniała Amber nie był mu niezbędny."
- Potrafisz czarować bez różdżki - trudno wyczuć czy było to pytanie, czy stwierdzenie faktu. Paulina nie miała pewności, magia nie należała do tematów w których byłaby specjalnie obeznana.
- Jaka spostrzegawcza –Uśmiechną się, mówiąc bardziej do siebie - Niemagiczna istota po trzech dniach dochodzi do wniosku, że czarodziej potrafi czarować. Łał..."Trzech dniach? Zupełnie straciłam poczucie czasu. Spotkałam go pierwszego dnia po ucieczce, pod wieczór. Już wtedy powinnam zacząć coś podejrzewać. Potem dwadzieścia cztery godzin w mieście. Teraz niedługo wzejdzie słońce. Mniej więcej o tej godzinie zaczęłam się budzić z paraliżu po upadku do rzeki."
- Nie można tego robić bez użycia tego przedmiotu, jeśli jest się człowiekiem – przypomniała sobie słowa Sory
-To brzmi jak zasada, a ja wychodzę z założenia że nie ma takiej zasady której nie da się złamać, lub obejść.
- Gdy spadaliśmy, nie użyłeś żadnego ruchu.
- Wtedy trochę oszukiwałem. - wyciągną zza koszuli rzemyk na którym wisiała okrągła merlowa blaszka do której przytwierdzony był mały czerwony kamień w kształcie gwiazdy. - Nie wiele ci da ta wiedza, ale to ma magiczną właściwość. Wplotłem w to czar odbijający i mogę go użyć bez żadnych pieczęci.
- To ciągle nie tłumaczy...- przerwała i zamyśliła się na sekundę - Jesteś Cieniem?
Zatrzymała się, a on obrócił się w jej stronę. Czarodziej zaśmiał się nieźle rozbawiony jej domysłami.
- Myślałem, że tę kwestie wyjaśniliśmy sobie już na samym początku.
- Kłamałeś.„Zwykle jest możliwe by wykryć u kogoś, że kłamie. np. jedni jak ona nie patrzą wtedy w oczy, unikają spojrzenia. Inni się jąkają, pocą, przetrącają słowa, mówią szybciej. Krótko mówiąc widać że mają coś na sumieniu, a tu nic. Wniosek – albo jeszcze nie skłamał, albo robi to na tyle dobrze, że trudno to dostrzec. „
- Życie to jedno wielkie kłamstwo. Wszystko może być iluzją. Jednak tym razem mówiłem prawdę.
„Tym razem.”
Dało jej to sporo do myślenia, jednak fakt, że nie znała się na stworzeniach żyjących w tym świecie, nie miała już pomysłu na dalsze pytania. Słyszała tylko o ludziach, elfach, pół-smokach i.... "Demonem...ta ciekawie. - zaśmiała się do siebie - Inaczej sobie wyobrażam coś takiego...biorąc poprawkę na to, że w ogóle istnieje. W końcu opowieść Amber to legenda...Jak tak się zastanowić nie znam jej końca.”
Ponieważ ta teoria wydała jej się jeszcze zabawniejsza niż ta z elfem postanowiła ja przemilczeć.
„Ja tu kiedyś naprawdę dostane świra. Jeszcze nigdy nie miałam takiej paranoi.”
Słyszałeś kiedyś taką legendę o Pierścieniu?
- Jakimś konkretnym?
- Takim magicznym.
- Dużo takich „magicznych” biżuterii w formie pierścionka. Proceder zamykania zaklęć i innych takich, w rzeczach jest dość popularny.
- Takim w którym zamknięty jest demon.
- O... taka małolata a nie boi się takich przeklętych opowieści?
- Więc znasz... wiesz jak się kończy?
Która wersja?
- A ile ich jest?
- Setki... jak wszystkich bajek.
Paulina musiała mu więc opowiedzieć to co pamiętała, z tej dość streszczonej i skąpej w szczegóły opowieści Amber. Przypominała to grę w głuchy telefon. Była pewna że coś pokręci, ale o dziw udało jej się przekazać wszystkie informacje w miarę dokładnie.
- Więc tych dwunastu magów zwało się Magami Kręgu i już nie żyją.
- Nie żyją...? Jesteś pewien?
- Co do tej bajeczki to niczego nie można być pewien. Wątpię by w ogóle istnieli. Całość brzmi za bardzo niewiarygodnie jak na mój gust. Mówi się że potrafili oni latać i mieli anielskie skrzydła, do tego nie posiadali takiego ograniczenia jak mana.
- Mana??
- No tak ty jesteś niemagiczna i nie wiesz o co chodzi... Mana to taka energia którą trzeba mieć by wykonać zaklęcie. Kontynuując wcale go nie zamknęli by kogoś uratować, tylko po to by go wykorzystywać do własnych celów. Tak ja uważam.
- Ja słyszałam inaczej.
- Mówię tą wersje która jest mi lepiej znana i bardziej prawdopodobna. Tak na ludzki rozum co za różnica czy demon jest w pierścieniu czy na wolności. To na jedno wychodzi, jednak w tej pierwszej formy byłoby go łatwiej kontrolować. Wyobrażasz sobie jaka by to była broń? Prawie nie wyczerpane pokłady energii i many.
- Podobno to właśnie on jest tym który kontroluje.
„Choć nie sadzę, że martwy przedmiot byłby do tego zdolny.”
-Możliwe. W końcu początkowo nie wiedzieli, że demon będzie przenikał przez ściany swego więzienia.
- Dlatego wzięli odpowiedzialność za to co stworzyli i zniszczyli go we wnętrzu wulkanu na Smoczej Górze.
- Skąd ta pewność ?
- Jest na to całe mnóstwo dowodów. Jak choćby to, że po tym incydencie wulkan wygasł. Z początku Lunanor była zwykłą pustą wulkaniczną wyspą na której nawet jednego drzewa nie było.
- Szybko wyrosły.
-Wulkaniczna gleba jest żyzna. Poza tym to wydarzyło się jakieś tysiąclecie temu.
- Aż tak dawno?
- To jest drugi powód dla którego ta bajka jest tak mało realistyczna. Nikt nie mógłby żyć tysiąc lat w jednym ciele. O ile dusza jest nieśmiertelna, ciało ma swój limit. "
Zaskakujące jak potrafi się rozgadać na dany temat, a innym razem wykręcać się od odpowiedzi na pytanie „co robisz?” tekstami typu „oddycham”. Tak. Takich tekstów używał dość często gdy przebywali w Tharond. Nawet faktu, że był w toalecie nie dało się z niego wyciągnąć przez co doszła do wniosku, że albo robił na zewnątrz, albo wcale. Choć to akurat interesowało najmniej. Dokładnie wcale.


Gdy słońce wychyliło się zza horyzontu i nadszedł ciemny, duszny, lekko chłodny poranek miasto zniknęło za jej plecami. Po skończeniu rozmowy o "pierścionkach" która ja zawiodła, bo wcale nie dowiedziała się wiele więcej o Demonach prócz tego, że mogą być zamykane w przeróżnych pojemnikach i potrafią kontrolować ludzi i mają dużo mocy.
Wiszenie głową w dół a wzór nietoperza coraz mniej jej się podobało. Cała sytuacja z każdym krokiem irytowała ja coraz bardziej.
Brak pewności co do własnej przyszłości jej się nie podobał. Lubiła gdy wszystko było poukładane i tęskniła za swą nudną szarą rzeczywistością z której została wyrwana. Gdy jej intuicja wystarczyła by uniknąć wpakowania się w jakieś kłopoty. Do kiedy się jednak znalazła w tej krainie nic nie jest pewne, nawet to na czym stoi. Niemal wszystko odbiega od znanej jej normy.
„Jak ja go nienawidzę.” - pomyślała o jasnowłosym idącym przed nią
Zastanawiała się przez chwile czy nie byłby lepiej zostać złapaną przez sadystę z igłami...
„Powinnam mu wymyślić jakąś krótsza ksywę... Choć nie jestem dobra w nadawaniu imion. Akupunkturzysta, czyli osoba robiąca akupunkturę – zaśmiała się do siebie przez głupie te pomysły – to ciągle za długie...nie mam pomysłu. Jego maska przypomina mi płomień, włosy czarne jak węgiel, oczy zdawały się świeci jak żarówki na złoto. Ciekawe czy jest człowiekiem? Tak łatwo uciekł elfom. Pokombinuje potem. W każdym razie istnieje cień szansy że mogłabym się od niego czegoś dowiedzieć. O ile jego celem nie jest samo zabicie mnie. Jednak gdyby tak było, skończyłabym ja Arisa. W końcu ona oberwała jednym pociskiem, podczas gdy ja dwoma, czy ile ich tam było.”
Jej zwisające jak wodospad włosy co jakiś czas poruszał podmuch wiatru. Czuła wilgoć i słyszała szum wody.
„Kolejna rzeka” - pomyślała Paulina.- „Rety gdzie się nie pójdzie wszędzie woda. Jak nie rzeka to jezioro, nie mówiąc już, że wyspa znajduje się pośrodku oceanu. Czuć ją nawet w powietrzu.”
Gdy doszli do brzegu Alex zatrzymał się i zwolnił zaklęcie. Jednak podtrzymywana przez nie osoba zamiast spaść na głowę została przekręcona jeszcze w powietrzu tuż nad ziemią w taki sposób że opadła powoli na plecy.
- Robimy przerwę. - zarządził.
- A tak ci się śpieszyło niedawno. - powiedziała tonem nie ukrywającym negatywnych enocji.
- Nie wiem jak ty, ale ja ciągle bagnem śmierdzieć nie zamierzam. Lepiej żebyś się nie oddalała. Ja będę tam – wskazał zarośla zza którym dobiegał szum wody. - Tylko nie podglądaj... wstydliwy jestem. - zamrugał.
- Ta chciałbyś - odpowiedziała gdy ten już znikną.
"Jeszcze czego. Żeby potem mieć koszmary.”
Spojrzała na swoje rozmazane, przez szybki nurt rzeki, odbicie. Włosy w nieładzie. Wszystko ją bolało i to nie bez przyczyny. Siniaki i zadrapania, które narobiła sobie gdy sama przedzierała się przez las oraz wcześniej w rzece, jeszcze nie zniknęły. Nie mówiąc że upadek z wieży również nie był przesadnie wygodny.
Było parno. Wilgoć była wręcz wyczuwalna w powietrzu dużo bardziej niż zazwyczaj. Jej włosy to czuły. Praktycznie cała była mokra i nie specjalnie jej się to podobało.
Nie wiedzieć czemu szum wody zaczął jej się kojarzyć z Arisą. Wspomnienie ich wycieczki nad rzekę. Jej przemiany z szarej cichej myszki po wejściu do wody w syrenę rozmawiającej o miłości, całowaniu. Sumienie ją zżerało przez poczucie winy. "Nie pomogła, jej. W praktyce tylko ją zostawiłam i uciekłam, ale co mogłam wtedy zrobić? Jak tylko wypytam stryja o to co jest grane, natychmiast muszę się dowiedzieć czy wszystko z nią w porządku.- postanowiła - Nie wieże, by tak łatwo dała się zabić. Przecież umiała...to takie z wodą. Gdybym ja tak potrafiła z pewnością nie dałabym się zabić. Choć woda wydaje się słabym żywiołem w porównaniu do ziemi.”

Siedziała z podkulonymi nogami dłuższą chwile.
- Miałyśmy siedzieć tutaj. - zauważyła, gdy Psotka zaczęła frunąć w stronę z której rzeka robiła większy hałas.
- Tylko tu obok. Proszę - wróżka zrobiła maślane oczęta.
Po dłuższej chwili patrzenia w nie dziewczyna dała za wygraną i odgarnęła gęste zarośla. Skierowała się w stronę przeciwną do tej w którą poszedł Alex. Nie zamierzała znikać za daleko, jakby nie było nie znała okolicy, a tym bardziej stworów tego dziwacznego świata jakie mogły tutaj się czaić.
Po wyjściu z Tharond panował chłód, który powoli zaczął ustępować. Było już dużo jaśniej. Wyszła na w miarę pozbawioną roślin przestrzeń. Przeszła jeszcze kilkanaście kroków i stanęła jak wryta. Przeważnie nie zachwycała się za bardzo przyrodą, widoczkami itp. ale to co ujrzała nawet na niej zrobiło wrażenie.
Wschodzące słońce nie było jedyna rzeczą godną uwagi. Okazało się bowiem, że rzeka obecnie po ich lewej przyspieszała swój nurt by później spaść z ogromnej wysokości do sporego kanionu, który na przełomie lat został przez nią wyrzeźbiony. Kto by pomyślał, że woda ma taką siłę i potęgę by wypłukać ziemię i skruszyć twarde skały? Woda, która normalnie przyjmuje kształt naczynia w którym się znajduje tu sama je zmienia.
Paulina słyszała o tym i wielu innych procesów formujących rzeźbę terenu, ale usłyszeć a zobaczyć to co innego. Koryto rzeki nie było aż tak szerokie. Co do długości znikał skręcając w lewo za skały. Natomiast jeśli chodzi o głębokość dziewczynie od razu zakręciło się w głowie. Sama myśl o tym, że mogłaby choć przez przypadek tam wpaść sprawiła, że przeszedł ją dreszcz przerażenia. Postanowiła odsunąć się od skarpy jak najprędzej i najdalej. Jeszcze raz rzuciła okiem po bajkowej okolicy. Dalej nikła błękitna wstęga zakręca w lewo i znika za skałami. Zawróciła w krzaki, po chwili była z powrotem na miejscu z którego nie miała się ruszać.
Na miejscu czekała ją niemiła niespodzianka.
- Fe... - skrzywiła się widząc dużą zieloną jaszczurkę przyczajona na jej plecaku.
Nie znosiła gadów. Nie żeby się ich bała, ale po prostu brzydziły ją. Były takie łuskowate, mokre, zimne i obślizgłe, jednym słowem nie było nawet mowy by choćby dotknęła nieproszonego gościa.
Złapała za ramiączko plecaka i poczęła nim potrząsać. Przez dłuższą chwile zwierze nie wykazywała najmniejszej chęci puszczenia jej rzeczy. Była mocno zirytowana. W innym przypadku mogłaby strzepać go ręka, ale w przypadku tego typu żyjątek nie była skora do kontaktu fizycznego.
- No przecież cię nie zje. - usłyszała Alexa. Stał w cieniu drzewa nie kryjąc rozbawienia jej walka z gadem. - Tak będąc w temacie. Jesteś głodna?
W pierwszym odruchu chciała powiedzieć że nie, ale jej brzuch miał na ten temat inne zdanie. Ciągle czuła kwasy żołądkowe, które powodowały nieprzyjemny posmak w ustach. W duchu powtarzała sobie, że nigdy już nie skorzysta z tego środka transportu. Na śniadanie była...ryba. Gatunek słodkowodny, jakiego jeszcze nie widziała. Patrzyła na posiłek dość podejrzliwie. Zastanawiając się między, zaryzykowaniem zatrucia się lub śmiercią głodową.
„Może jeszcze trochę wytrzymam. Do kontynentu nie powinno być daleko. Bez śniadania, chyba dam rade.”
Fakt kto jedzenie przygotował jeszcze bardziej zniechęcało. Z początku chłopak przyglądał się jej rozterką, ale w końcu mu się to znudziło.
- Idę sprawdzić czy Meg nie leci.
- Myślisz że zeszło jej tak szybko?
- Widzieliśmy smoki prawda? To znaczy że albo sami się zorientowali, albo otrzymali - wiadomość. Może trafiła na kogoś po drodze.
- Ty nie jesteś głodny?
- Już jadłem.
„Niby racja. Miał na to mnóstwo czasu.”
- Paulina jedz. Boje się o ciebie. Jak tak dalej pójdzie możesz nawet zemdleć. - ostrzegła ją wróżka.
Dziewczyna faktycznie nie czuła się najlepiej. Za dużo miała wrażeń w ostatnim czasie. Zupełnie jakby znalazła się w środku jakiejś strasznej opowieści czy horroru. Wolała nie znacz jego zakończenia, choć domyślała się, że jej się nie spodoba. Wreszcie odgoniła negatywne myśli i postanowiła myśleć pozytywnie. Powoli zabrała się się do ryby. Dziobała ją bez przekonania. Starała się nie koncentrować na smaku, gdyż nie była za ciekawy. Przynajmniej nie była surowa. Niedaleko Alex rozpalił małe ognisko w taki sposób, że udało mi się nie podpalić lasu.
Jakimś cudem udało jej się wreszcie obrać z mięsa wszystkie ości.
- Rozmowa międzykontynentalna gotowa. - ogłosił jasnowłosy stawiając na ziemi miske którą niedawno napełnił. W odpowiedzi posłała mu zdziwione spojrzenie.
Chwile potem klęczała przed niewielką drewnianą misą, wypełniona po brzegi wodą. Na brzegach naczynia wyryte były znaki, ale uważała, że służą bardziej do ozdoby i nie posiadają żadnych głębszych znaczeń. Gdy Alex wypowiedział formułkę zaklęcia i dotkną palcem tafli wody, ta zmętniała, jej powierzchnia wyrównała się jak tafla lodu. Po jakimś czasie zaczęła widzieć w niej obraz, jak na ekranie telewizji. Była to głowa jej stryja. Obraz padał w taki sposób, że był niemalże trójwymiarowy.
Stał w cieniu drzewa, najwyraźniej nieźle ubawiony jej walką z gadem.
- Oto i twoja zguba. - zwróciła się Alex do twarzy w misie.
- Paulina. Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - nie wyczuwała w tym troski,choć w przypadku wuja nigdy nie dawało się niczego wyczuć.
- Tak...-odpowiedziała machinalnie choć jak na jej gust mijało to się nieco z prawdą.
- Widzisz. Ma wszystkie kończyny, oczy widzą, uszy słyszą, nawet mówi. Choć jak na mój gust trochę za dużo. Cnotę sprawdzisz potem – Paulina osunęła się od niego najdalej jak to możliwe, jednocześnie nie odchodząc od misy. „tego zagrożenia nie przewidziałam” - Ale spokojnie nie jestem pedofilem. Dzieci mnie nie interesują.
„Czy on mnie właśnie nazwał dzieckiem? Wypraszam sobie...”
- Ma tu dotrzeć cała w stanie nie naruszonym - powiedział tamten oznajmiającym mu że jest gotowy pozbawić go wiadomo jakiej części ciała, gdyby było inaczej.
- Już dawno powinniście być na miejscu.
- Zrobiliśmy sobie małą wycieczkę krajoznawczą. Wiedziałeś, że ona lunatykuje?
- Ja nie lunatykuje -oburzyła się dziewczyna.
- Jak najszybciej musicie dotrzeć na miejsce. Próbowałem go zająć i trzymać z dala od was, ale uciekł mi i zmierza teraz prawdopodobnie w waszą stronę. Macie się znaleźć na miejscu jeszcze dziś albo z umowy koniec.
- To nie moja wina. To ona ciągle próbuje uciec.
- Nic ci nie zrobił? - spytał Shadow Paulinę.
Tym razem brzmiało to jakby naprawdę zaczynał się martwić.
„Zrzucił mnie z 10 piętra”' - pomyślała, ale nie powiedziała tego na głos. Nie była skarżypytą. Nie uznawała skarżenia i donosicielstwa. Sama się jeszcze za to zemści. Przypomniała sobie kilka innych rzeczy o których mogłaby wspomnieć, lecz doszła do wniosku, że nie o tego typu przewinienia mu chodziło.
- Nie.
„Przynajmniej nie bezpośrednio i nic co zostawiłoby dowód.”
- Masz to co ci dałem?
- Tak - odparła lakonicznie.
Chciała się zapytać czemu przedmiot ten świruje, gdy się go rzuca.
- To ty jej to dałeś. Chcesz mnie zabić czy co? - w jego oczach nie zobaczyła skargi, bardziej satysfakcję. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Nieco ją zmroziło gdy stryj nie zaprzeczył. Patrzył na chłopaka jakby bardzo żałował, że powierzył mu tak odpowiedzialne zadanie jak obrona Pauliny. Nie miał do niego cienia zaufania. Jakby nie miał innego wybory.
Rzeczywiście tak było. Gdyby nie został przykuty do muru z pewnością by tego nie zrobił.
- Dlaczego ten chłopak w masce mnie goni?
Wyraz twarzy Alexa wskazywał na to że, on również był ciekawy odpowiedzi. Ona jednak nie nastąpiła. Powtórzył im tylko, że maja się pośpieszyć, a po chwili jego twarz w misie zniknęła. Dłuższą chwile wpatrywała się tęsknym wzrokiem w widoczne przez przeźroczystą wodę dno naczynia, zanim wróciła do rzeczywistości. Wylał wodę i po chwili misa zmieniła się w dym. Dogasił ognisko, które już i tak samo się dawno wypaliło.
- W taki razie trzeba nam w drogę.
- Dokładnie za tym mostem. Będzie przejście które przeniesie nas na kontynent. - wskazał linowy mostek zwisający niebezpiecznie nad bezdenna przepaścią pomiędzy dwoma brzegiem kanionu, niedawno przez nią podziwianego. Przecinał on rzekę w miejscu gdzie była ona najcieńsza.
- Chyba żartujesz. Żebyś znowu mnie zrzucił ? - Nie ufała mu choć tym razem jej niechęć do dalszej drogi miała inne źródło, którym był ewidentny lęk przed wysokością połączony z brakiem doświadczenia w lataniu i pływaniu. Nie miała skrzydeł, a jeśli by nawet miała na tyle szczęścia co ostatnio to z pewnością by się utopiła, gdyż nie umiała pływać, a nurt był wyjątkowo wartki.
- Nie ma się czego bać. Przechodziłem tędy ostatnim razem i wiem, że most jest wytrzymały. Jeśli się boisz to nie patrz w duł.
"Trochę za późno mi to powiedział."
- Wcale się nie boje – to jedyne kłamstwo jakiego używała z premedytacją i bez wyrzutów sumienia.
- Słyszałaś co Shadow powiedział. Musimy się pośpieszyć, a to jedyna droga.
- Nie ma jakiejś innej „jedynej drogi” - zdanie to brzmiało bez sensu, ale chłopcu wiadomo było o co chodzi.
- Jest jeszcze tunel pod rzeką, ale dawno go nie sprawdzałem i nie wiem w jakim jest stanie. Mógł zostać zalany...lub jeszcze gorzej zamieszkany.
- Kto by chciał mieszkać w tunelu pod rzeką?
- Nie wiem, ale nie zdziwiłoby mnie to.
- To może pójdziemy i sprawdzimy, czy da się przejść? Jak nie, zawsze możemy wrócić.


Brak komentarzy: