Zza kamienia na środku polanki wyjrzała znajoma wszystkim postać. Była to niewysoka dwudziestoletnia kobieta o czerwonych, kręconych włosach spływających na plecy. Na jej chudej piegowatej twarzy, oświetlonej przez błękitny ogień Pawła, malował się niczym nie zmącony spokój z nutą beztroski.Szare niewidzące oczy o przymglonych źrenicach.Ubrana w długą do ziemi suknie, o ciepłych kolorach. Przeważały w niej róż lecz miała też nieco brązu, złotego i pomarańczu. Niezmiennie towarzyszyli jej dwaj ci sami Strażnicy.
- Dobrze, że jesteś Saro – Powitał ja Shadow nie kryjąc ulgi. Była ona bowiem Kapłanką Bogini Światła, osoba niemal niezbędną by przywrócić jego ucznia do „normalności” po tym co przeszedł.
-Z tu obecnych tylko Wybraniec może bezpiecznie dotknąć Pierścienia, będąc odporny na jego moc. - zakomunikowała nowo przybyła.
Wtedy jej niewidzące oczy po raz pierwszy spojrzały w jakimś konkretnym kierunku. - Było to miejsce w którym stał Paweł.
- Ty powinieneś zdecydować co należy z tym zrobić, ale najpierw opowiem ci czym to dokładnie jest.
Mimo że wszyscy ją znali przedstawiła się, dygając przy tym. Następnie przedstawiła swych ochroniarzy. Brunet z dużym dwuręcznym mieczem przedstawił się jako Hodian z klanu Dębu. Blondyn z kuszą natomiast zwał się Carandiril z klanu Jaspisu i był elfem, czego na chwile obecną nie było widać z powodu mroku, oraz iluzji jaką nałożył na swą postać by upodobnić się do człowieka. Elfy miały przydatna umiejętność zmiany swego wyglądu, jednak przy transformacji ich wnętrze nie ulegało zmianie w przeciwieństwie do zmiennokształtnych magów (animagów itp. takich jak Luna).
- Przybyłam tu z Gór Białych by objawić wole Bogini oraz wyjaśnić co dokładnie miało przed chwilą miejsce. Zanim jednak to zrobię, lepiej zabierzmy tego biedaka w bezpieczne miejsce.
- I może jeszcze zgasić to zanim rozpęta pożar lasu. – zauważył Sora wskazując korony drzew.
Pawłowi udało się już (z trudem) opanować wywołane przez siebie płomienie. Zanim doszli do Dworku Paweł zdążył się kilkakrotnie potknąć, stanąć na grabiach, które nabiły mu guza i prawie się wywalić na jakże krótkich schodach do drzwi wejściowych. Był strasznie zmęczony i ledwie stał na nogach.
Shadow poinformował kobietę że zanosi Oscara na piętro, po czym ona zapewniła że zajrzy tam jak tylko skończy wyjaśnienia. Wszedłszy do środka zastali Paulinę śpiącą na kanapie, ogień trzeszczący w kominku i dziewczyny szykujące kolacje. Bardzo późna kolację która już kwalifikował się pod śniadanie.
Do wschodu słońca było dużo czasu, ale nikomu nie chciało się spać. Za wiele było niewiadomych, które każdy chciał poznać. Amber cieszyła się jak dziecko na samom myśl na obiecaną przez Sarę opowieść, choć części już się domyślała. Gdy wszyscy zajęli miejsca przy stole Sara ściszonym lekko tajemniczym głosem. Większość przekazu skierowana była do Pawła, ale publika jej nie przeszkadzał.
- To wszystko wydarzyło się jeszcze na początku tego świata. Pewnego dnia grupka ludzi nie wiedzieć skąd – tu musiała ocenzurować swoją wypowiedź by Alex i Luna nie dowiedzieli się o istnieniu innego Świata – pojawi się na tym kontynent. Zostali oni pierwszymi czarodziejami. Nie było ich wiele, ale byli ciekawi świata. Nawet trochę za bardzo. Badając sposób jego funkcjonowania obudzili źródło niewyczerpanej potężnej energii, która sprowadziło na świat zagładę.
- Ta jasne zwalcie wszystko na nas. – żachną się Alex. - Już mi się ta historia nie podoba.
- Ci...- uciszyła go reszta.
- Ah...Alex. - westchnęła dokładnie poznając głos, który wyraził tą skargę - Nie powiedziałam, że zrobili to rozmyślnie, ale faktem jest, że to ludzie obudzili chaos.
- W jaki sposób? - dopytywał się Paweł.
- To dość długa historia a ja staram się ją skrócić gdyż obawiam się, że nie mamy tyle czasu.
- Z tej mrocznej energi zrodził się demon. Nie dano mu żadnego imienia. Na Świecie Smoków zapanował chaos porównywalny do początków tworzenia się tego świata. Wszystkie wulkany wybuchały jednocześnie. Niebo szczelnie zakryły dymy. Potężne fale uderzały o brzegi niosąc spustoszenie. Temu wszystkiemu towarzyszyły huragany, tajfuny i trzęsienia ziemi. Wszystkie cztery żywioły zwróciły się przeciw życiu na naszej planecie. Ludzie za późno zrozumieli swój błąd, jednak próbowali go naprawić. Zwrócili się o pomoc do . Te by wyrównać szanse zesłali im moce. Dwanaście darów dla dwunastu czarodziei. Udało im się pokonać Demona, ale w tym celu musieli podzielić go na pięć elementów i każdą osobną zamknąć....
-...W Pierścieniach? - przerwał Paweł - Dlaczego akurat w tym?
- Magia Pieczętowania znajdowała się na bardzo niskim poziomie i nie mieli możliwości zamknięcia ich w niczym innym. Nawet w tych czasach biżuteria ta jest wyjątkowa. Tylko ona potrafi poniekąd zastąpić różdżkę. Decydującym czynnikiem był kształt – okrąg. Stąd również wzięła się nazwa tej organizacji. Nazwali się bowiem Magami Kręgu. Kształt ten nie posiadał żadnych kątów dzięki czemu energia nie miała jak uciec i krążyła w zamkniętym obwodzie puki nikt z niej nie korzystał.
- Po tym wszystkim ciągle chcieli z tego korzystać?
- Nie oni. Na świecie było mnóstwo innych istot rządnych mocy, jak choćby elfy, które zeszły na złą drogę. Jednak wracając do Dwunastu magów. Oprócz tego każdy z nich był długowieczny by móc strzec Pierścieni dopóki nie pojawi się wybraniec zdolny je zniszczyć.
- Mam dwa zastrzeżenia – odezwał się czarodziej. - Po pierwsze tak długie życie jest nie możliwe. Już elfy żyją długo, ale bez przesady. To fizycznie nie możliwe, poza tym co oni by przez ten czas, by robili?
- Wtopili się w tłum i żyli jak normalni ludzie.
- Przez tysiące lat ?
Nie wszyscy. Niektórzy umarli. Mimo iż żyli wiecznie nie byli do końca nieśmiertelni. Wtedy ich dary przechodzili na ich następców. Zwykle były to ich dzieci, wnuki. Jakie jest twoje drugie zastrzeżenie ?
- Czemu od razu go nie zniszczyli? Smoki miały chyba wystarczającą moc by to zrobić.
- Oczywiście że miały, ale uważały że ludzie muszą sami zająć się tym co narobili, a gdy ich kara dobiegnie końca pojawi się wybraniec, posiadający smoczego ducha i błękitny oddech zdolny przeniknąć i zniszczyć duszę demona. Wybraniec ten miał być najsilniejszym ze smoczych potomków.
- Przepraszam, ale mam mętlik. Co dokładnie miałbym zrobić?
-Zniszczyć wszystkie demoniczne elementy zanim znów się połączą.
- Elementy?
-I Element- woda, II- powietrze, III-ogień, IV-ziemia. Oraz V który trzymasz właśnie w ręce. Ten ostatni łączy wszystkie pozostałe. Skoro się pojawił oznacza to, że pozostałe również się przebudziły. Teraz gdy przepowiednia dopełnia się, przyciągają się wzajemnie, by wrócić do stanu początkowego. Wtedy nadejdzie koniec znanego nam Świata Smoków. - zakończyła szeptem.
Młodzieniec jak i reszta zgromadzenia miała jeszcze mnóstwo pytań, ale niestety dla nich musiały one poczekać aż kapłanka zajmie się Oscarem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz