Rozejrzała się po pomieszczeniu. Raczej skromnie, nie za czysto anie za brudno. Przeważnie na podstawi cudzych czterech ścian potrafiła wywnioskować choć część charakteru, osobowości, nawyków jego właściciela. Tu jednak nie dało się nic powiedzieć. Wtem jej spojrzenie padło na jedyną ozdobę wiszącą na ścianie. Krew odpłynęła z jej twarzy, pozostawiając ją białą jak płótno. Nie mogła uwierzyć w to co widzi przed sobą. Był to przedmiot łudząco podobny do tego który przysłaniał twarz czarnowłosego chłopca, który podpalił wioskę elfów.
Znalezienie maski w pokoju wuja nie było aż tak zaskakujące jak fakt, że jej widok przypomniał jej gdzie jeszcze ją widziała. Tak się składa, że wydarzyło się to we śnie gdy przyglądała się pakowaniu rodziców. Jej ojciec miał podobną . Jeszcze nigdy nie widziała jej na żywo. Tylko w tym śnie, przez moment przedmiot migną jej przed oczami. Nie zwracała na niego uwagi, a o śnie chciała zapomnieć. Dlatego właśnie proces przypominania sobie tego szczegółu trwał tak długo.
Natychmiast wybiegła z pokoju. Nie chciała już znajdować swojego wuja. Przeskakując co drugi stopień, na skrzypiących niemiłosiernie drewnianych schodach. Uciekła do siebie i padła na łóżko.
Była wstrząśnięta. To jej rodzina stała za pożarami. To dlatego jej wuj nie chciał by informowała elfy o tym, że znajduje się w pobliżu. Kto wie co by zrobili gdyby wiedzieli, że jest jego krewną. Jednak chłopiec którego wtedy widziała, miał czarne włosy i był innego wzrostu niż Shadow. To z pewnością nie on krył się wtedy za maską. Pozostawała też kwestia co te maski oznaczają. Przynależność do jakiejś sekty, organizacji, zakonu. Po co im je? Czy jej rodzice mieli coś wspólnego z osobą która zabiła Arise? Po czyjej stronie stoi jej wujek? Przecież twierdził, że ratuje ją przed tamtymi sadystami. Co jeśli kłamał? Nie to niemożliwe nie zrobiłby czegoś takiego. Po co przyprowadzał by ja tutaj zamiast wydać ją od razu?
Dziewczyna rozpatrywała wszystkie możliwości siedząc w swoim pokoju. Była tak zamyślona, że niemalże podskoczyła, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Co tak nagle zniknęłaś? - spytała czarownica.
Jej ton był przyjazny, mimo to Paulinę przeszedł dreszcz.
„Trzeba było zamknąć drzwi na klucz.”
Luna poinformowała ja, że idzie do miasta na targ po zakupy. Spytała się dziewczyny, czy nie zechciałaby jej towarzyszyć. Paulina zgodziła się. Uznała, że świeże powietrze dobrze jej zrobi. Rozmyślać mogła równie dobrze i na dworze. Była to dobra okazja by powypytywać czarownice.
Niebo na zewnątrz było szczelnie usiane szarymi chmurami. Schodząc ze wzgórza poczuła znajome uczucie przechodzenia przez bańkę mydlaną. Obejrzawszy się za siebie spostrzegła, że cały wielki dom znikną ja fatamorgana. Szły w ciszy przez dłuższy czas. Paulinie to nie przeszkadzało. Zastanawiała się jak zacząć rozmowę, by czarownica niczego nie zaczęła się domyślać. Postanowiła zacząć od czegoś niepozornego.
- Za czyje pieniądze będziemy kupować?
- Za pieniądze twoje wuja. Musimy zorganizować coś do jedzenia.
- To śmieszne wiesz. Jesteśmy rodziną, a ja nie wiem jaką ma prace.
Kiedyś rodzice wspominali jej, że prowadził jakiś mały sklepik, ale nie kupowała tego. Jakoś nie wyobrażała sobie stryja jako sprzedawce.
- Na chwile obecną nie ma żadnej. Dużo zaoszczędził, gdy był Strażnikiem.
- Strażnikiem.?
„O...Tego się nie spodziewałam”
- Tak. Czarodzieje zwykle za długo nie wytrzymują w tej organizacji. Wyrzucając ich za byle co.
„Ciekawe za jakie byle co wyleciał stryjek...”
- Dlaczego go wyrzucili?
-Nie znam szczegółów.
- Za co najczęściej czarodzieje są wyrzucani?
- Nie znam panujących tam zasad, ale moim zdaniem to banda nadętych bufonów.
Wiadomość o tym, że Shadow należał do Strażników całkiem ją rozproszyła. Wyjaśniałoby skąd wie o istnieniu dwóch światów. Jednak pozostawało jeszcze wiele niewyjaśnionych kwestii. Miała więcej pytań niż odpowiedzi. Przeszły grubo ponad kilometr. O dziwo szybko im poszło. Paulina miała świadomość, że sama z pewnością nie trafi z powrotem, gdyż zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. W pewnym momencie Luna nakazała jej założyć na głowę kaptur, tak by nie było widać jej włosów.
Tutejsi ludzie są potwornie przesądni, a rude włosy źle im się kojarzą.
Dziewczyna wykonała polecenie i obie wyszły z lasu na trakt prowadzący do miasta.
Podczas gdy Luna targowała się o cenę marchewki z łysym sprzedawcą. Paulina stała oparta o ścianę. W niedalekim zaułku znajdowało się coś co nazwać by można graffiti z tym że...namalowane farba zdaje się.
Na targu panował podejrzany spokój. Paulina nie szukała sensacji i lubiła zakupy, ale teraz nudziła się potwornie. Próbowała zdobyć ogólnikowe rozeznanie w tutejszych cenach.
Po czasie doszła do tego że: jedna złota moneta (te pojawiały się rzadko) to równowartość stu srebrnych. Najczęściej używane srebrne. Jedna wynosiła dwadzieścia miedzianych Miedziane monety miały najniższy nominał. Odpowiednik naszych groszówek. Nie wiele można było za nie kupić. Za trzy miedziaki dostawało się jedzenie w tanich gospodach leż tylko zdesperowani z tego korzystali gdyż nie wyglądało to na jadalne.
Przyglądała się swojemu otoczeniu gdy nagle wyłapała z tłumu twarz, która wydała jej się znajoma. Dziewczyna była wysoka, miała długie blond włosy związane w warkocz. Nie od razu wpadła na to, że idąca w jej stronę roszpunka jej w rzeczywistości jej znajomą pół elfką. Wyglądała nad podziw normalnie. Uszy były zaokrąglone, oczy znacznie bardziej ludzkie. Jakimś sposobem Amber pozbyła się swojej elfiej aury dzięki czemu przyglądający się jej mężczyznom nawet do głowy nie przyszło, że może być mieszańcem Aurelwood.
Paulina bardziej niż wcześniej zasłoniła się kapturem, tak by schować twarz. Stanie tak wyglądało jednak za bardzo podejrzanie, przez co mogłaby osiągnąć odwrotny efekt. Korzystając więc z nieuwagi Luny, weszła na moment do zaułka. Usiadła w cieniu. Przez moment bała się, że elfka spojrzy w jej stronę i ją rozpozna. Jednak na szczęście dla niej na tą chwile wyglądała zupełnie jak jedna z wielu żebraków w tym miejscu.
„Puki co lepiej by mnie nie znaleźli. Możliwe, że to po prostu przypadek, że są tutaj, ale wole nie ryzykować.”
Sama jeszcze nie wiedziała po czyjej jest stronie. Stryjek był jej rodziną i puki co nic złego jej nie zrobił. Elfy co prawda uratowały ją przed wilkami, ale nie byli dla niej nikim ważnym. Poza tym już im się odwdzięczyła pomagając podczas pożaru. "Właśnie... Tylko dlaczego do niego doszło?”
Dopiero gdy blondynka zniknęła za zakrętem, czarnooka wyszła z kryjówki i odetchnęła z ulgą. Luna nawet nie zauważyła jej chwilowej nieobecności. Ogółem zmuszone zostały by wydać dziewięć srebrnych monet, by zorganizować zapasy jedzenia na tydzień.
Po powrocie z targu obie rozpakowały i pochowały kupione produkty. Potem Luna zaczęła się krzątać do obiadu w czym Paulina z braku zajęć jej pomogła mimo iż czarownica o to nie prosiła. Czerwonowłosa nie zamierzała jej już wypytywać. Uznała że wystarczy jej rewelacji jak na jeden dzień.
„Maska w pokoju stryja i plecaku jej ojca, a do tego Strażnicy w okolicy, Shadow jednym z nich...To za dużo.”
Podczas obserwowania jak ciemnowłosa kroi i gotuje, zaczęła się zastanawiać jak długo już przebywa w Świecie Smoków.
„Czas szybko zleciał” - pomyślała gdy przeliczyła sobie dokładny czas.
W dalszej części dnia jedynym jej towarzystwem była Luna i Pasotka. Zarówno Alex jak i jej wuj zniknęli baz śladu.
Psotka nazwała dom jej rodziców Nawiedzonym Dworem Tajemnic. Nazwa ta wzięła się z kilku przyczyn. Po pierwsze, dla niej jest ogromny jak dwór królewski, co jest oczywiste gdyż sama jest niewielka. Po drugie straszy w nim duch, stąd „Nawiedzony”, a ponieważ znalazły maskę i pojawia się całe mnóstwo niewiadomych dlatego też „Tajemnic”.
Po kolacji Paulina poszła do pokoju. Pożyczyła koszulkę z szafy ojca. Użyła jej jako piżamę. Z powodu swej drobnej budowy pływała w niej, ale wiedziała jedno.
Oczywiście, że mogłabym pożyczyć coś od mamy, ale z ojcem jestem mocniej związana i jego zapach łatwiej mnie usypia. Przez to już w wcześniej zdarzały jej się takie odchyły pożyczenia od niego ciuchów mimo, że chłopczycą z pewnością nie była. Poza tym Ewa miał zupełnie inny styl i używa irytujących ją perfum, którymi nasiąkają jej ubrania. Tak więc gdy w tej kwestii wybór był oczywisty.
Zmęczona wsunęła się do łóżka i zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz