Siedziałam oparta o drzewo. Rysowałam dom Pauliny. Starałam się jak najlepiej oddać charakter tego miejsca. Jego surowość, naturalność i prostotę. Drewniane schody i drzwi harmonizowały z brązowym kamieniem ścian. Bluszcz wspinający się po sprawiał, że całość wyglądała na starszą nią w rzeczywistości, a do tego magicznie.
Czekałam na resztę Strażników, którzy szykowali się do misji o kryptonimie „zbieranie ziół”. Miały one posłużyć do przygotowania czegoś co postawi na nogi Oscara by ten przeżył podróż do Aurelwood. Po wszystkim co przeszedł jeszcze nie doszedł do siebie. Poza tym był to swego rodzaju trening dla wszystkich uczniów Sanako. Tak Cierń był z tego zwolniony i pilnował obozu, podczas gdy mistrz pilnowała Shadow. Rzecz jasna Violett i Shadow również mieli w obowiązku czegoś poszukać, choć jak twierdzili w okolicach jest niewiele roślin leczniczych, gdyż potrzebują one wody, której tu nie ma dużo. Zaskoczyło mnie to bo przecież niemal ciągle tu pada, więc co jak co ale wody powinno być pod dostatkiem.
Po kilku godzinach marszu powietrze stało się wilgotne, a moje pole widzenia zaczęło się kurczyć.
„Mgła” - pomyślałam
Mlecznobiała zasłona z minuty na minutę gęstniała. Jeszcze chwila a nie będę widziała co przede mną. Bojąc się, że (z moim szczęściem) się zgubie postanowiłam ją przeczekać w jaskini, którą niedawno mijałam. Weszłam do środka, a gdy się obróciłam zobaczyłam za sobą ścianę. Barierą iluzji. Jednak nie to mnie zmartwiło. Mogłam sobie z nią z łatwością poradzić, choć dla każdego niemagicznego była by to prawdziwa pułapka. Prawdziwym kłopotem był o to co czaiło się w głębi jaskini wyczułam mroczną aurę.
Zarażony gdzieś tam był. Z początku perspektywa spotkania z nim przeraziła mnie. Byłam sama. Nie mogłam liczyć na wsparcie. Zanim poszłabym po posiłki on/to mogło by zniknąć. Jako Strażniczka nie mogłam pozwolić by uciekł. Miałam łuk, a on był jeden i z tego co czułam, słaby.
Zanim zrobiłam krok w ciemność zastanowiłam się nad pochodzeniem magicznej ściany. Może jakiś mag zapomniał ją zupełnie usunąć, a upiór wszedł tu tak jak ja. Tylko dlaczego jest ustawiona tak, że pozwala wejść a utrudnia wyjście? Z zewnątrz nie była widoczna a teraz jest jak najbardziej namacalna. Może to pułapka. Nie. Zarażeni to istoty niemagiczne. Sami z siebie nie potrafią czarować, chyba że to Cień. Ten jednak miałby dużo mocniejszą i charakterystyczną aurę, której nie da się ukryć i z niczym pomylić. Czułam jej ślady na polanie gdzie Arisa miała wypadek. Poza tym jedyny Cień jest obecnie na Lunanor, a gdyby był i tu na pewno ktoś by to zauważył. Te istoty nie mają w zwyczaju działać cicho.
Ruszyłam więc przed siebie zagłębiając się w naturalnym labiryncie komnat, rozgałęzienia i korytarze z których stropów zwisały stalaktyty. Gdy już myślałam, że jestem niemal u celu mroczna aura nagle zniknęła. Pobiegłam w kierunku z której ostatnio ją odczuwałam. Zobaczyła ruch, a potem usłyszałam kroki. Goniłam tą osobę aż dotarliśmy do ślepego zaułka. Ścigany zaklął i uderzył pięścią w ścianę. Nie wyglądała na zarażonego co więcej wydał mi się znajomy.
-Alex?
Nie odpowiadał, ale byłam pewna, że to on. Mimo że cały czas był do mnie odwrócony tyłem. W ciszy która zaległa aż dało się słyszeć spadające krople i jego przyśpieszony oddech. Trudno mi było uwierzyć, że ta ucieczka tak go zmęczyła. No i dlaczego uciekał? Czyżby miał coś na sumieniu?
-Posłuchaj – kontynuowałam – Gdzieś tu był Zarażony...
-Obawiam się, że nadal tu jest i to bliżej niż ci się wydaje.
Rozejrzałam się, ale nie poczułam żadnej innej obecności. Byliśmy tak zupełnie sami. Oddech miał coraz bardziej urywany, ale głos był normalny.
-Dobrze się czujesz? - spytałam niepewnie podchodząc o krok.
-Powinnaś już iść. - po chwili jakby coś go olśniło – jak przeszłaś przez barierę?
-Normalnie. Blokowała tylko wyjście.
-Cholera...wiedziałem, że coś schrzaniłem. - zauważyłam, że podtrzymuje się ściany, jakby miał zaraz upaść. Jedną dłoń przyłożył do czoła.
„To ty ją postawiłeś?" - Chciałam spytać, ale odpowiedź była oczywista. Poza tym to nie było ważne.
- Wynoś się!!! - krzyknął.
Pod wpływem agresji w jego głosie aż cofnęłam się o trzy kroki, tak że przywarłam plecami do najbliższej ściany. Sparaliżowało mnie ze strachu. Mroczna aura pojawiła się na nowo i biła dokładnie od niego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz