wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 34: Co myślisz o byciu wybrańcem?


- Mnie? - spytał zaskoczony brunet.
- Czemu akurat jemu?- spytał Sora.
- Z was wszystkich on jeden wygląda na takiego, który będzie zdolny do wysłuchania całości bez marudzenia i zadawania niepotrzebnych pytań. - wyjaśnił wszystkim po czym zwrócił się do samego chłopaka. - Nie za bardzo wiem jak ma to wam pomóc, ale będziesz mógł to potem przekazać jaśnie smoczycy.
- Zgoda. - powiedział smok bez namysłu.
Wszyscy wrócili do domu. Byli przemoczeni do suchej nitki i lekko zmarznięci. Dla Alexa deszcz się przydał, zmywając czarna krew zanim ktokolwiek ją zauważył. Fakt że był Zarażonym należał do jednego z jego licznych sekretów. Nawet Luna mimo tego, że dłuższy czas mieszkała z nim pod jednym dachem nie wiedziała o tym. Gdy pierwszy raz się spotkali wzięła go za wampira. Nie prędko dało ją się przekonać, że chłopak ma odbicie w lustrze i nie pije ludzkiej krwi. Do tego czasu miał niezły ubaw strasząc ją sokiem pomidorowym i sztucznymi zębami zrobionymi np. z papieru. Niby miała nieco racji. Wampiry i kilka innych potworów również posiada czarną krew. Wiąże się to z czarną magią która je powołała do życia. Jednak istniała cała masa różnic.
Nikt prócz Shadow i Oscara o tym nie wiedział. Jednak Shadow i bez jego prośby by ten fakt utajnił, a Oscar nie należał do typu ludzi lubiących plotki. Pozostawał tylko jeden problem – Paulina. Nie miał pewności ile widziała tej pamiętnej nocy gdy omal nie wykrwawił się na śmierć. Luna nie zdradzała swym zachowaniem by wiedziała.
„To jednak nic jeszcze nie znaczy. Możliwe, że nie miała okazji. Zemdlała zaraz po tym jak pojawili się Strażnicy, więc im nie powiedziała. Trochę dziwne, że nie zwierzyła się Lunie. Przecież są takimi dobrymi kumpelkami. Wszędzie ze sobą chodzą, są po prostu siebie warte.”
Z początku nic nie miał do Violett. Wszystko zaczęło się gdy okazało się że uciekła z domu. Tego chłopak nie potrafił pojąć. Co prawda również uciekał, łaził własnymi drogami itp. ale to dlatego że nie miał dokąd wrócić. Jak to ujęła Luna „Nikt by po tobie nie płakał”.
Ona natomiast miała ojca, dom, rodzinę w postaci kilku cioć, wujków, kuzynów, babć dziadków. Takich którzy ją kochali, dawali wszystko co chciała, interesowali się co się u niej dzieje. Tylko ona sobie ubzdurała, że nie akceptują jej inności czy jakieś inne farmazony. Nie pojmował jak można to wszystko odrzucić z tak głupiego powodu.
Spojrzał na śpiącą Paulinę. Dla niego oczywisty przykład kolejnej rozpieszczonej jedynaczki. Do tego stereotypowej niemagicznej, którą przeraża wszystko to czego nie rozumie.” - pomyślał po czym zaczął rozmyślać nad sposobem w jaki ją nakłoni do milczenia w sprawie czarnej krwi. Nie był typem osoby która się przymila i płaszczy. Pozostawał tylko jeden sposób – zastraszenie.
W międzyczasie Strażnicy przeprowadzili krótką naradę po czym obaj młodzieńcy poszli do pokoju Alexa.
- Mrzesz usiąść na łóżku. Nie ma tu za wiele krzeseł.
W gwoli ścisłości – nie było żadnych krzeseł, foteli, sof. Liczba mebli ograniczała się do trzech. Oprócz pryczy była komoda i regalik na książki.
- Co myślisz o byciu wybrańcem? - spytał jasnowłosy gdy już zamkną za nimi drzwi.
„Wszystko jasne. Jego po prostu interesuje pierścień” - pomyślał Paweł.
- Myślałem że mamy rozmawiać o....
- To nie jest długa historia. Mamy czas. Ciekawi mnie po prostu jak się z tym czujesz? Wierzysz - w te całe gadanie kapłanki?-Alex usiadł na komodzie.
 -A ty nie?
- W tajemnicy ci powiem że byłem już kilkakrotnie po drugiej stronie i nie widziałem tam żadnych bogów.
Brunet sam nie był jeszcze pewny więc nie czepiał się ateistów. Po kilku żartach rozmowa nieco się rozluźniła. W żadnym stopniu nie przypominała przesłuchania, a nawet jeśli to trudno było poznać kto jest przez kogo przepytywany. Z początku Paweł nie chciał się żalić ani zwierzać. Zwłaszcza osobie, którą zna jedynie od zeszłej nocy. Jednak poczuł pewna ulgę, że kogoś to interesuje i ma się komu wygadać.
- Sam jeszcze nie wiem co o tym myśleć. Nie ogarniam tego. To dla mnie normalne że jako smok muszę pilnować równowagi itp., ale smoków jest więcej a jako wybraniec jestem całkiem sam. Sara mówiła że nie było nikogo przede mną i po mnie też nie będzie, że jestem jedyną szansą i to jest moje przeznaczenie.
- Nie przejmuj się. Zawsze ma się wybór.
- Mój wybór wygląda tak, że mogę albo dać z siebie wszystko wykonać misje i z odrobiną szczęścia przeżyć, jak bogowie na to pozwolą. Albo olać to wszystko i patrzeć jak nadchodzą te wieczne ciemności z przepowiedni.
- Trzeba przyznać, że znalazłeś się w dość nieciekawej sytuacji.
- Myślałem o tym by się poradzić rodziców, ale nie chce ich zamartwiać. W pewnym sensie lepiej żeby nie wiedzieli, na razie...
Nastał chwila ciszy. Alex nie miał pojęcia co mu poradzić więc zmienił temat.
- Co do Pierścienia...cała ta historia zaczęła się gdy byłem w twoim wieku...chyba. Ile masz teraz lat?
- Czternaście. Jestem z rocznika Pauliny.
- No ja bym ci aż tyle nie dał. Wyglądasz na 12. - zaśmiał się.
- Ej no...to przez wzrost. Poza tym każdy rośnie we własnym tempie.
Lekko obrażony Paweł po chwili również zaczął się śmiać.
- Wracając do tematu.- zaczął swą krótką opowieść Alex - Nie widziałem tam niczego ciekawego za pierwszym razem. Znaczy...było ful pułapek i korytarzy, przejść. Dla mnie wtedy był to istny plac zabaw. Gdy udało mi się stamtąd wydostać w drodze powrotnej nakrył mnie Oscar. Rozmowa jakoś tak się potoczyła, że wyjawiłem mu dokładne miejsce w którym byłem, gdy poszedł w to miejsce odparł, że nic tam nie ma i uznał, że skłamałem. Najwyraźniej niedawno musiał tam pójść i tym razem było. Nie było mnie wtedy tutaj ale z opowieści Luny wynika, że dziwnie się zachowywał i znikną. Potem ona go szukała i coś ją zaatakowało i ukradło różdżkę. Mówiła że była to jakaś sekta, czy coś. Z tym że nieco oryginalna, bo nie nosili czarnych kapturów tylko białe. Choć ona była tak zszokowana, że w kociej postaci mogła barwy i wszystko inne pomieszać, więc równie dobrze mogli mieć różowe stringi w grochy.
Sama wizja ludzi tak ubranych sprawiła że obaj znów zaczęli się śmiać
Nie wiem jak to ma wam pomóc, ale wiesz już chyba wszystko co chciałeś.
- Tak wszystko i jeszcze więcej. Dzięki. Myśl że moja nauczycielka da ci teraz spokój. - czarodziej rozgadał się na tyle, że pytania nie były potrzebne. Do tego sprawiał wrażenie wiarygodnego.
- Jak ty wyrabiasz na co dzień z tym babsztylem?
- Nie przeginaj. Jakby nie było to mój mistrz. Poza tym nie jest taka zła. Po prostu ma temperament i jest wymagająca, także dla samej siebie.

W tym czasie Czarodziej i smoczyca znajdowali się w jednym z pustych pokoi na parterze.  Sanako siedziała na fotelu podczas gdy czarodziej stał przy oknie z zamiarem go zamknięcia.
- Shadow. Może puki  twój wychowanek do nas nie dotrze omówilibyśmy pewną sprawę. - zaczęła rozmowę elfka.
- Alex nie jest moim uczniem, ani adoptowanym synem. Po prostu ma prawo tu mieszkać.
- Ciekawe. Ciągle mnie interesuje twoja bratanica.
- Paulina? - brunet zmarszczył brwi w geście zdziwienia.
"O co jej znowu chodzi? Czego ona jeszcze chce?" - zapytywała się mężczyzna.
- O ile to jej prawdziwe imię. - zauważyła.
„Ta kobieta ma paranoje”
- Na pewno opowiadała ci o okoliczności w jakich tu trafiła.- kontynuowała kobieta.
- Tak się składa, że nie mogła przez obietnice jaką na nią nałożyłaś.
- Tak więc nic ci nie wiadomo o trzech zarażonych wilkach jakie ją zaatakowały?
- Shadow pobladł. Nie miał o tym pojęcia, co więcej
- Do czego zmierzasz? - atmosfera zrobiła się nieco nieprzyjemna.
- Trzy duże, agresywne wilki. Idealni łowcy, mięsożercy. Kontra bezbronna czternastolatka. Dlaczego przeżyła?
- Nie wiem. Nie było mnie wtedy. Może ktoś ją uratował...- zgadywał. Naprawdę o niczym nie wiedział i nie podobało mu się to.
- Tak zgadza się. Dokładnie był to Sora, mój uczeń.
- Tak więc zagadka rozwiązana. Podziękuj mu ode mnie za to, że ją ocalił. Jestem mu dozgonnie wdzięczny.
- ...Spóźnił się. Gdy ja zauważył została już zaatakowana. Bądźmy szczerzy. W ciągu tych kilku sekund powinna już być martwa. Lub śmiertelnie ranna. Sora zabijając wilki był pewien, że jest już trupem, albo co gorsza, że została zarażona. Podszedł do niej i odkrywa, że nie tylko żyje, oddycha, tak więc nie stała się upiorem, a do tego nie ma żadnych obrażeń tułowia ani głowy. Straciła nieco krwi, miała kilka głębszych zadrapań i ugryzień. Dlaczego bestie nie rzuciły się jej prosto do gardła i nie rozszarpały?
- Miała sporo szczęścia, ale nie martw się. Tu nie ma wiele wilków i nic jej nie grozi. Dzięki za troskę.
- Troskę – zaśmiała się elfka, lecz był to śmiech pozbawiony wesołości – nie wiem co tutaj knujesz Shadow, ale...- wstała.
W tym momencie do pokoju weszli strażnicy którzy poinformowali Sanako o sytuacji z Alexem.

Brak komentarzy: