czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 50: Pierścień i klucz


Tobi siedział po turecku we wnętrzu jaskini nasłuchując kapiących pojedynczo kropel. Zaraz po trafieniu do tej kryjówki zaczęły się jego lekcje kontroli. Dzięki nim stopniowo nie bez pomocy Alexa stopniowo zaczął panować nad błyskawicami, a przynajmniej je ograniczać. Chłopiec wiedział już o istnieniu wewnętrznej blokady, która uniemożliwia przemianę w Cienia jednocześnie uniemożliwiając kontrolowane używanie mocy przed zdobyciem różdżki. Przedmiot ten miał dodatkowo pozwalać mu skupić manę by nie tracić jej niepotrzebnie, by nie „wyciekała” podczas czarowania. Brunet nie do końca to jeszcze pojmował dlaczego mimo to musi się nadal uczyć kontroli. W końcu ataki miały ustać za kilka dni bezpowrotnie, a wspomniany magiczny przedmiot miał zupełnie załatwić sprawę.
- Ja uczyłem się kontroli przez pół roku. To jedyna rzecz której Shadow mnie uczył. Nie mam wewnętrznej blokady przez co nie muszę, a wręcz nie mogę używać różdżki. Prawdopodobnie dlatego jestem mniej odporny niż inni czarodzieje na czarną krew – w ten sposób Alex po części zdradził mu swą przypadłość.
Tobi nie wiedział jak na to zareagować. Zawsze uważał jasnowłosego czarodzieja za kogoś dziwnego, nawiedzonego. Okazało się jednak, że nie jest taki zły jak się spodziewał. Dał mu dużo wskazówek: „Magia to nie broń, a bycie czarodziejem to nie tylko rzucenie zaklęć na wszystko strony” „Trzeba mieć dużo cierpliwości i silną wole” „Magii nie da się zrozumieć, trzeba ją wyczuć”.
Dwunastolatek wiedział już, że zmienił się bardziej niż mu się wydawało.
- Teraz zostawię cię na dwa dni. W tym czasie możesz poszukać składników potrzebnych do stworzenia różdżki. Musisz to zrobić sam. To taki test.
- Mówiłeś że zwykle mistrz decyduje aby stworzyć, lub dać różdżkę gdy uzna, że uczeń opanował kontrole. Myśli że już to opanowałem?
- Szczerzę...nie. Ale jak cię porzucę bez zajęcia możesz się nudzić, a potem może nie być czasu na rozglądaniem się za poniektórymi składnikami, których tutaj powinno być opór. Zresztą nic nie stoi na przeszkodzie by ćwiczyć wyciszanie się w czasie wolnym, czy przed spaniem – to mówiąc położył swoje rzeczy na środku kręgu wyrysowanego kredą. Składał się z ciągu run, które układały się w słowa „przywołanie” „teleportacja” itp.
- Co to jest?
- Dzięki temu nie muszę wszystkiego nosić. Wszystko co znajduje się w kręgu mogę w każdym momencie przywołać.
Przed pożegnanie się zaprezentował mu jak z jego rękawa wydostają się przedmioty z kręgu i z powrotem, jednak dokładniejsze wyjaśnienie fenomenu kręgów runicznych pozostawił na później.

- Nie no ja się poddaje. Jak niby mam się najeść tymi bambusami?! - Oburzył się Paweł po setnej nieudanej próbie przetransportowania części obiadu z talerza do ust.
- To są pałeczki – tłumaczyła cierpliwie Amber – źle je trzymasz. Patrz.
Rodzina Haku łączyła dwie kultury, azjatycką i europejską, choć oczywiście w tym świecie nie istniał taki podział. Śniadania i kolacje składały się zwykle z chleba, względnie jajek, ale główne posiłki sprawiały dla niewprawnych osób trudności. O ile dziewczyny jakoś sobie radziły o tyle Paweł dostawał białej gorączki. Amber zdawała się używać tych sztućców już wcześniej gdyż posługiwanie się nimi przychodziło jej nad wyraz naturalnie. Podczas gdy elfka uczyła bruneta odpowiedniego trzymania dwóch patyków, Paulina w tym czasie rozmyślała nad fenomenem pierwszego dania – zupy jedzonej bez łyżki. Okazało się bowiem że w takim wypadku należy najpierw wyjeść kluski i resztę pływającej zawartości a dopiero potem wypić bulion. Tu również smok postąpił oryginalnie i pominął pierwszy punkt przez co nieco się poparzył. Przez to dziewczyna domyśliła się, że od wewnątrz w ludzkiej formie nie jest tak znowu odporny na wysoką temperaturę jak mogłoby się wydawać.

Zachodzące słońce dawało im sygnał do przygotowania się w drogę. Ledwie domownicy poszli spać oni wymknęli się z pokoi. Bocznymi uliczkami unikając spojrzeń przypadkowych przechodniów oraz Strażników doszli do centrum miasta. Stanęli przed dużą i wysoką świątynią wzniesioną z białego kamienia. W tym budynku dziewczyna ocknęła się po swej pierwszej nieświadomej nocnej przechadzce. Niewiele pamiętała z tego co zdarzyło się potem. Nawet nie przyjrzała się człowiekowi który tam się znalazł. Cała trójka zadarła głowy do góry by dokładnie mu się przyjrzeć. Paulina ostatnim razem nie miała okazji obejrzeć budynek z zewnątrz. Głównego wejścia pilnowało dwóch Strażników, ludzi, prawdopodobnie czarodziei, gdyż niemagiczni rzadko kiedy wstępowali w szeregi tej organizacji.
- Jak wejdziemy?
- Trzeba odwrócić ich uwagę.
- Albo się teleportować. Nie chroni tego żadna bariera - usłyszeli za sobą znajomy głos.
Paulina nie musiała się nawet odwracać by domyślić się do kogo należy. Spodziewała się tu Alexa, ale szczerze myślała, że spotkają się dopiero w środku. Wymienili krótkie przywitanie.
- Oczywiście że nie. Przecież pilnują jej przed pseudo-magiem, który nie jest w stanie się teleportować – zauważyła Amber – nie muszą marnować na to magii.
- Mogliby pilnować nieco bardziej z ukrycia jeśli chcą go przyłapać.
- Więc nasz cel znajduje się w środku? - upewnił się Paweł, po czym nie czekając na odpowiedź wzniósł się w powietrze i poleciał w stronę okna na samej górze wierzy.
- To spotkamy się w środku – usłyszała dziewczyna, a gdy się rozejrzała Alexa też już nie była.
- To tyle jeśli chodzi o pracę grupową. Choć Amber poszukamy tylnego wejścia.
Obeszły całość i drzwi o wiele mniejsze i mniej ozdobione niż te główne. W teorii te również powinno być pilnowane, jednak nie wiedzieć czemu nie było tam żadnych Strażników co wydało im się podejrzane. Jednak elfka nie wyczuwała niczyjej obecności.
Może urządzili sobie przerwę, albo robią obchód – tłumaczyła sobie elfka.
Ostrożnie przekraczając próg znalazły się na podwyższeniu tworzącym chwilowo pusty ołtarz, na środku którego na ziemi wyrzeźbiono koło. Dziewczyny jeszcze nie wiedziały, że to pozbawione klamek kamienne drzwi prowadzą do podziemi, tak więc ignorując je rozejrzały się po rzędach ławek wśród których siedział Alex.
- Witam w Świątyni Boga Powietrza.
Ze ścian spod sufitu przyglądały im się rzeźby przedstawiające hybrydy ptaków i ludzi, oraz smoki. Całą trójkę przeszły ciarki. Budynek nie był duży, ale posiadał wysoki sufit pod którym wisiał rząd olbrzymich żyrandoli, ze złotych światłołapów (kamieni magazynujących światło, które później je oddają) nie dających jednak za wiele światła. Dziewczyna pierwszy raz widziała je w takim kolorze. Zwykle były zielone, czy niebieskie. Przeciwległej krótszej ścianie znajdowały się wielkie wrota wejściowe a obok nich schody na wierzę.
„Paweł najwyraźniej nadal schodził po schodach wierzy.” - pomyślała czerwonowłosa.
-  Jeśli to on jest nadzieją, czy przyszłością tego świata to ten świat nie ma nadziei na przyszłości.
- Paweł potrafi zaskoczyć – Amber mówiąc to oparła się o jedno z siedzeń.
- Mnie by nie zaskoczyło gdyby się wywalił i resztę schodów pokonał spadając na łeb na szyje – głośno pomyślała czternastolatka siadając obok niej.
- Ciemność zawsze wydaje się silniejsza od światła, a koniec końców zawsze przegrywa – wyrecytowała elfka.
Nagle czyjś upiorny, niski śmiech, poniósł się echem po wnętrzu świątyni. Należał do mężczyzny stojącego w ciemnym kącie koło ołtarza. Dziewczyny dałyby sobie głowy uciąć, że wcześniej go tam nie było. Człowiek tan bez ostrzeżenia rzucił w nich falą energii. Bezbarwny pocisk uderzył w tarczę Alexa z taką siła że chłopak cofną się o kilka kroków.
- Schowajcie się -poradził im gdy nadleciały kolejne.
Gdy młody czarodziej zaczął wyglądać na zmartwionego prędkością z jaka zużywa manę, salwy ustały. Nieznajomy zdawał się na coś czekać. Alex nie od razu zaatakował wiatrem. Nie był to silny atak, jednak zachwiał tarczą przeciwnika która zdawała się pojawić w ostatniej chwili.
„Przecież musiał się spodziewać ataku. Czyżby go nie doceniał?” - myślała czternastolatka obserwując walkę.
Z początku myślała że jest to jeden ze Strażników, który przez pomyłkę wziął ich za wrogów, jednak jego ubiór temu przeczył. Strażnicy, nawet czarodzieje nie nosili masek na twarzy. Nie nakazał im wyjść, czy się poddać. Zanim zaatakował upewnił się, że go widzą. Nie zaatakował z zaskoczenia. Gdy zauważyła co ma nad sobą wpadła na pomysł. Szepnęła Amber na ucho po czym przeczołgała się do ściany z której wystawał metalowy pręt do którego przywiązana była lina, którą przecięła nożem. Podtrzymywała ona żyrandol, który zaczął spadać pomiędzy walących dopóki Amber nie zdmuchnęła go na obcego. Męczyna zakręcił się w miejscu i nim przedmiot go trafił rozpłynął się pozostawiając jedynie swój płaszcz.
- Przynajmniej nie będę musiał tracić czasu nad zastanawianiem jak to otworzyć – zauważył czarodziej podnosząc ubranie, które zakrywało otwarte już przejście do podziemi.
- To się nazywa optymistyczne podejście.
- Optymizmem można nazwać waszą akcje. Naprawdę myślałaś, że to by mu coś zrobiło?- spytał Alex.
- Ta walka nie wyglądała na poważną.
- To jakiś twój znajomy?
- Raczej nie. Nie mam tak starych znajomych nie licząc twojego stryja.



- Nie podoba mi się to. Dlaczego mamy wchodzić do miejsca w którym zniknął jakiś facet? - spytał Paweł gdy już wszyscy mu opowiedzieli co go minęło.
- Ponieważ tam również znajduje się nasz cel.
- Nie podoba mi się to. Nie możemy wrócić tu jutro?
- Nie – powiedziała stanowczo Paulina – Jutro będzie za późno. On może szukać tego samego, a i tak ma już nad nami przewagą jaką jest czas.
- Ale...to dorosły czarodziej, a Alex powiedział....
- Nie ma się czego bać on jest jeden, a nas jest czworo. Nie ważne jaki ma poziom. Damy rade.
- Czworo? Przecież ty nie masz mocy – zauważył młody smok.
- A po co mi ona? - spytała retorycznie. - Nie wiem jak wy, ale nie po to tu przyszłam, by teraz godzinami się zastanawiać.
- To mówiąc pierwsza ruszyła kamiennymi schodami.
- Ktoś się nieźle nakręcił – skomentował Alex ruszając za nią.
Paweł nie chcąc by uznano go za tchórza również zszedł do podziemi. Amber szła ostatnia.
Psotke, lecącą koła ucha córki swojej właścicielki, przeszedł dreszcz.
~Ciemno tu.
Gdyby nie fakt, że czerwonowłosa wyczuła strach wróżki, posłałaby ją pewnie do przodu by oświetlała drogę. Jednak nie chciała aż tak wykorzystywać daimona matki, więc zamknęła oczy i zdała się na dotyk, dotykając zimnych kamiennych ścian. Zeszła z ostatniego stopnia i znalazła się w sporej, co poznała po echu, komnacie, jamie bądź jaskini. Dopiero gdy wszyscy zeszli ze schodów Alex oświetlił wnętrze ognikiem własnej roboty.
Nie widzieli trzech z czterech ścian tego podziemnego pomieszczenia. To co wszystkich zainteresowało znajdowało się na tej jednej widocznej, płaskiej pionowej powierzchni, po ich lewej. Widniały tam liczne znaki, z czego nie wszystkie były runami, literami tego świata. Na samej górze ustawiono w krąg dwanaście kształtów. Każdy inny. Były wśród nich: gwiazda, krzyżyk, coś przypominające schematyczny kwiat o czterech płatkach. Większość przedstawiała zwierzęta: Małpę, pawia, psa, rybę...ptaka. Ten ostatni zdawał się nastolatce wyjątkowo znajomy. Miał lekko otwarty dziób zwrócony do góry, a pióra nieregularne, postrzępione. Wyglądał jak z obrazka w jej domu.
„Feniks?”
Alex trzymał się w pewnej odległości od ściany podejrzliwie przyglądając jej się od góry do dołu z uwzględnieniem, co mogło wydać się dziwne, ziemi koło niej. Wreszcie przestał mierzyć podłogę wzrokiem i dokładniej oświetlił kształty w okręgu.
- To symbole klanów – pomyślał na głos czarodziej – większości nie kojarzę, ale... - wydawało się, że zauważył to samo co ona.
- Jak myślicie do czego służyło te miejsce? - spytała blondynka.
- Nie wiem ta ściana wygląda jak...instrukcje? - zgadywał Alex.
- Z tym, że instrukcja jest tylko jedna „Tylko wybrani mogą wejść bezpiecznie” – odkodowała Paulina.
- Ktoś się nauczył czytać – zauważył Alex nieco złośliwie.
- Niby jak wejść? - pytał smok.
- Nie widać drzwi – zauważyła Amber, obejmując się ramionami, gdyż przeszły ją dreszcze.
- Czy tylko mnie dziwi że tu nie ma tego gościa? Jesteście pewni, że go widzieliście? Musi albo gdzieś tu się czaić, albo przeszedł dalej.
- Może te znaki to...spis klanów które wchodzą w skład Kręgu? - zaproponowała elfka.
- Krąg to dwunastu magów, a nie dwanaście klanów – Alex przypomniał jej szczegóły opowiadania Sary.
- To może każdy jest przedstawicielem jednego z nich.
- Mamy tu feniksa co by znaczyło, że jednym z nich może być...no nie wiem...Shadow? - czarodziej zaśmiał się - Gdyby naprawdę był magiem Kręgu odpowiedzialnym za pilnowanie Pierścienia i szukanie Wybrańca to chyba bardziej by pomagał nie sądzisz?
- Może działa z ukrycia?
- Ta... Olał fakt pojawienia się Wybrańca, słowem nie wspomniał o swej misji i o istniejącym zagrożeniu...a to wszystko by pomóc – wymieniał nie kryjąc ironii w głosie – To wygląda tak jakby nie chciał byś o czymkolwiek wiedział – Zwrócił się do Pawła.
Dalszej rozmowy Paulina już nie słyszała. Zamknęła oczy i dotknęła ściany. Przesuwając wzdłuż niej opuszkami palców wyczuła wgłębienie. Miało kształt dużej dłoni. Przyłożyła do niej własną. Chwile potem w jej umyślę pojawiły się obrazy. Spadanie, labirynt korytarzy, pułapki, kamienne wrota, a za nimi przestrzeń. Po obu bokach dwa podłużne, prostokątne baseny. Rzeźbiona głowa wilka. Jego oczy nagle rozbłysły oślepiającym blaskiem. Dziewczyna czuje że nie powinna w nie patrzyć. Otworzyła oczy. Okazało się, że jej mentalna nieobecność nie trwała długo. Podróżowała z prędkością myśli. Nikt tego nie zauważył. Kręciło jej się w głowie. Zachwiała i wyciągnęła dłoń z płytkiego wgłębienia.
Nagle cała czwórką, bez ostrzeżenia straciła grunt pod nogami. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyli w żaden sposób zareagować. Paweł nie przywołał skrzydeł, Alex się nie teleportował, Amber nie użyła wiatru, a Paulina nie nawet nie miała szansy choćby pomyśleć o tym by się czegoś złapać. Zdążyli jedynie krzyknąć nim zniknęli w ciemności.

Brak komentarzy: