poniedziałek, 2 lipca 2012

Rozdział 33: Przesłuchanie


Uderzenia były tak mocne, że przez chwile myśleli, że drewno nie wytrzyma i rozsypie się w drzazgi. Nie czekając na zaproszenie jak burza do pokoju weszła Sanako Midori. Przeszedłszy dwa kroki przez progi zatrzymała się opierając piąstki pod boki.
-Znowu się spotykamy Shadow. Czy z tobą zawsze muszą być kłopoty? - Spytała nowo przybyła.
Zielonooka elfka o kruczoczarnych falowanych włosach oświadczyła, że nie zamierza dłużej czekać i żąda wyjaśnień.
„Tylko tej wścibskiej smoczycy tu brakowało” - pomyślał Shadow wzdychając.
Kobieta ta była jak lawina – piękna, chłodna i groźna, a jednocześnie niczym wulkan pełna ognia i temperamentu. Jej oczy o zwężonych w pionowe kreski źrenicach rozglądały się po pokoju.
- Z całym szacunkiem Kapłanko. Mogłabyś zostawić nas samych ?
Gdy czerwonowłosa opuściła pokój zapadła niezręczna cisza. Mężczyzna zaproponował elfce by usiadła ta jednak zignorowała prośbę i wolnym krokiem przemierzając pokój poczęła zadawać niewygodne pytania jak rasowy detektyw. Chcąc nie chcąc Shadow wyjaśnił jej sytuacje, broniąc przy tym Oscara, któremu gestem nakazał by siedział cicho i się nie wtrącał. Wymiana argumentów trwała dobą godzinę.
- Jak widzisz nie zrobił tego świadomie – podsumował.
- To w niczym nie zmienia faktu że jedna z następczyni tronu leży w śpiączce.
- O ile się nie mylę było 40 osobą w kolejce.
- 43 ale mimo to grozi nam wojna. Była pod opieką elfów, które według syren nie dopilnowały jej bezpieczeństwa.
- To problem elfów nie nasz.
Sanako zrobiła groźną minę. Wyglądała jakby miała zaraz rozszarpać maga na kawałki.
- Spróbuje ją obudzić. - rzekł Zdecydowanie Oscar choć nie był pewien czy mu się to uda.
-„Spróbuje” to za mało. Jak tylko wyzdrowiejesz wyruszamy do Aurelwood, a jeśli ci się nie uda odpowiesz za nieumyślne spowodowanie śmierci.
- Śpiączka to nie śmierć. - bronił go Shadow.
- Dla mnie funkcjonowanie jak roślina to los gorszy od śmierci. - po płazie dodała. - Jako były Strażnik powinieneś wiedzieć o tym jak ważna jest równowaga. Cały Wschodni Kontynent jest pogrążony w wojnie a wy jeszcze tutaj wprowadzacie zamieszanie, nie wspominając o Lunanor. Możesz mi wyjaśnić co ma znaczyć walka jaką teraz prowadzicie z jakąś inną gildią?
- Masz jakieś niekompletne informacje.
- Doprawdy. Więc co robi twój brat z żona na Południowych Pustkowiach? Możesz mi to wyjaśnić? Tamtejsze okolice nie nadają się za bardzo na piknik i pozostaje kwestia dlaczego cię tu zostawili.- Mężczyzna czuł, że zaraz wybuchnie, ale jego twarz nie wyrażała niczego. - Nie wiem co wy kombinujecie, ale się dowiem. - pogroziła i odwróciwszy się na piecie skierowała się do drzwi. - Jeszcze coś. - przystanęła na moment i nie oglądając się za siebie powiedziała już nieco spokojniejszym głosem – Do wypełnienia raportu potrzebne mi są zeznania wszystkich świadków. W szczególności Paulinki i tego blondasa, który to podobno jest winny większości tego chaosu. Nawiasem mówiąc bardzo intryguje mnie pewna niejasność w dacie urodzenia twojej bratanicy.
- Chętnie je rozwieje. Niedługo kończy piętnaście.
- To bardzo ciekawe. Wygląda na to, że w aktach musiał zajść jakiś błąd. Przez chwile, że dwukrotnie przeskoczyła klasę, ale to przecież nie możliwe.
- Takie błędy się zdarzają. Zapewniam cię, że to normalna czternastolatka.
- Oczywiście. - odparła z nutą sarkazmu, zamykając za sobą drzwi.

Był wczesny chłodny poranek. Deszcz padał nieustannie od momentu w której niemal doszło do walki pomiędzy czarodziejami, a Strażnikami. Wyglądało że nie prędko się przejaśni. Mimo to pewien szesnastolatek nie zamierzał siedzieć w pokoju. Gałęzie drzewa nad nim były wystarczająco gęste by pełnić role parasola. Alex leżał na jednej z gałęzi dając odpocząć oczom po nieprzespanej nocy. Wsłuchiwał się w szum wiatru, podczas gdy Meg, W pewnym momencie poczuł że ktoś mu się przygląda.
- Sanako chciałaby poznać twoją wersje wydarzeń. - odezwał się beznamiętny, acz melodyjny elfi głos.
Uchyliwszy jedno oko odkrył, że niewiele pod nim stoi Cierń Gilandar. Ten dwudziestoletni młodzieniec miał długie srebrne proste jak drut włosy i szare oczy o zimnym spojrzeniu. Jak każdy elf miał piękną twarz. Był wysoki i wysportowany.



- Nie wiem czy mam czas by zaspokajać jej ciekawość.
Alex z początku nie zareagował na jego słowa. Niby nie miał nic do roboty. Wyspał się i w ogóle, jednak nie palił się do rozmowy z elfką.
- Nie zamierzam się z tobą bawić. Pójdziesz sam albo cię tam zawlokę. - zagroził.
- Tak jak ostatnim razem.
- Nie przeginaj. - oboje dobrze wiedzieli o co chodzi.
Tak się składało że nie było to ich pierwsze spotkanie.
- Tym razem nie nabiorę się na te twoje sztuczki. - dodał Cierń.
- No co ty nie powiesz. - powiedział Alex stojąc tuż za nim. - czyżbyśmy proponował rewanż? Jeśli wygrasz odpowiem na wszystkie wasze pytania, a jeśli nie to możesz zapomnieć o przesłuchaniu.
- Zgoda. - Cierń przyjął wyzwanie.

Alex poszedł za drzewo i wrócił ze swoim krótkim mieczem. Cierń uzbrojony był w łuk, strzały i niewielki woreczek przywiązany do pasa. Elf stał na środku sporego obszaru wysokich jak na tą okolice traw, które sięgały mu mniej więcej do kolan. Podczas gdy Czarodziej zajmował pozycje kocie oczy elfa mierzyły go beznamiętnym spojrzeniem.
Jasnowłosy nie mógł powstrzymać uśmiechu. Dawno się nie pojedynkował i byłby nie pocieszony gdyby Cierń nie przyjął jego wyzwania. W końcu stali naprzeciwko siebie w odległości czterech metrów.
-Bez reguł. - powiedział spojrzał na krople spływające po ostrzu jego broni.
-Pierwszy który się podda lub nie będzie zdolny do walki przegrywa.
-Tym razem walczymy na poważnie. - uśmiechnął się drapieżnie.
-Dokładnie. - potwierdził srebrnowłosy rozsypując wokół siebie nasiona, które bardzo szybko wykiełkowały przez jego magie.
Przyśpieszanie wzrostu roślin i kontrolowanie go było jego specjalnością. Elf zaczął. Roślinki będące do tej pory małymi kiełkami nagle wystrzeliły do góry. Były jak połączenie fasoli i bluszczu o wyjątkowo grubych łodygach i zredukowanej liczbie liści. W zawrotnie ekspresowym tempie wiły się wszędzie przysłaniając czarodziejowi widok niczym dymna zasłona jednocześnie próbując go złapać. To drugie nie bardzo im szło gdyż były skutecznie ucinane nim dotarły na odpowiedzią odległość. Odcięte części rośliny wiły się przez jakiś czas po czym usychały i zmieniały się w brązowy proszek. Te przerośnięte bluszczo-fasole wyczuwały ruch i reagowały na niego. Jedynie ich pan był w tym monecie bezpieczny. Nie one były jednak prawdziwym zagrożeniem, ich dotknięcie spowodowałoby najwyżej swędzenie.
Podczas gdy czarodziej kosił zielsko elf szykował się by go podejść bardziej śmiercionośna techniką. Zasadził jedno nasiono dzikiej róży i skierował jej cierniste łodygi w stronę przeciwnika nienaturalnie. Nie przyjmowała aż tak zawrotnych prędkości jak jej zielony poprzednik, ale Alex nie mógł się jej spodziewać. Cierń stosunkowo niedawno się jej nauczył, więc dopiero gdy poczuł coś na policzku i zrozumiał, że coś jest nie tak. Spojrzawszy w górę zobaczył duży różowy kwiat. Jego różowe płatki wirowały w powietrzu dopóki trafione kroplami deszczu padały na ziemie. Chwile potem zielone pędy zaczęły się wycofywać, zmieniając się w proch. To wszystko było piękne na swój sposób.
Życie roślin którym przyśpieszyło się wzrost jest ulotne i krótkie, dlatego nadają się jedynie do walki. Gdy cała roślina do tej pory go atakująca uschła już zupełnie zauważył, że jej miejsce zajęły klujące krzaki róży. Został otoczony. Ściany jego więzienia stawały się wyższe i grubsze. Nie zdołał w żaden sposób zareagować nim nad jego głową powstał sufit, który przysłonił resztki słońca. Nagle jedna z kolczastych łodyg boleśnie przeczesała mu głowę. Dotknąwszy miejsca zranienia poczuł wilgoć. Krwawił.
„Tylko tego brakowało”
Kolejne ciosy unikał bez błędnie. Nie mógł sobie pozwolić na choćby draśnięcie. Jego zmysły wyostrzyły się w mroku. Jedynie jego ubrania zyskiwały coraz więcej dziur i otarć. Nie miewał klaustrofobii, ale gdyby było inaczej to z pewnością by zwariował bo miał wrażenie że ściany się przysuwają. W rzeczywistości naprawdę miał coraz mniej miejsca. Kolce wydłużały się. Chłopak znajdował się w tej beznadziejnej sytuacji dłuższy czas.

W tym czasie Reszta Strażników siedziała w salonie. Każdy zajmował się własnymi sprawami. Niedawno Paweł skończyli drugą rozmowę z Sarą, która wyjaśniła mu szczegóły jego misji. Wiedziała że teraz gdy jego mistrzyni się pojawiła nie będzie miała ku temu za wiele okazji. Jak każda kapłanka zwykła mówić zagadkami przez co młodzieniec niewiele zrozumiał. Gdy mu już przekazała co przekazać miała poszła na piętro, a smok wziął się za konsumpcje kolejnego już tego dnia śniadania by odnowić siły.
Paulina wierciła się na kanapie, jakby miała jakiś koszmarny sen. Sora czyścił swój kostur z błota, Violett parzyła herbatę, a Amber z nudów wpatrywała się w okno. Ta jesienna nostalgia całkiem ją pochłonęła. Zamyśliła się i rozmarzyła na tyle, że nie od razu zauważyła jak nad koronami drzew widać liczne kształty których wcześniej tam nie było. Gdy to sobie uprzytomniła zerwała się z miejsca.
-Patrzcie !
Jej brat podbiegł do okna i otworzył je.
-To przypomina technikę typową dla klanu Gilandar.
-Cierń z kimś walczy?
-I to całkiem na poważnie. Nie słyszałem jeszcze by jakiś człowiek wyszedł z niej cało.
Paweł jako ostatni wyjrzał na deszczowy krajobraz jednak nie zdążył mu się przyjrzeć gdy został przez Amber wyciągnięty na dwór.

Cierń zastrzygł uszami nasłuchując odgłosów z wnętrza więzienia. Róża nie wyczuwała ruchu więc elf musiał atakować na ślepo. Tu jednak nie liczyła się celność tylko ilość i skuteczność. Jednak był pewien że jego przeciwnik nie wytrzyma już długo.
-Poddajesz się? -
-Jeszcze nie – odpowiedział mu głos tuż za nim.
Spodziewał się tego i był przygotowany. Za sobą również rozsypał nasiona. Zanim się obrócił ten już był unieruchomiony.
-Wiedziałem. Ten uwięziony to klon, którego stworzyłeś gdy przechodziłeś za drzewem. Nie musiałeś tego robić, bo broń ciągle była w twoim rękawie. Jednym słowem stchórzyłeś. Nie brałeś udziału w walce.
Złapany milczał przez pewną chwile. Nie zaprzeczając ani nie potwierdzając tych oskarżeń. Zapadła cisza przerywana jedynie przez szum wiatru i krople deszczu nieustannie kapiące na nich. Obaj byli przemoczeni.
- Uważasz że jestem tchórzem i gran nie uczciwie? - Cierń nie odpowiadał. Szesnastolatek uśmiechną się pochylając przy tym głowę gdy ją podniósł Na czole i oku znajdowały się dwie długie, podłużne dziury. Zionęła przez nie pustka. Cała jego głowa była pusta w środku. - w takim razie lepiej się odwróć bo będzie, że niehonorowo zaatakowałem cię od tyłu. - były to ostatnie słowa jakie wypowiedziały jego usta nim poczerniały, zmieniły się w pióro i tak jak reszta twarzy odpadły pozostawiając pustką w środku przestrzeń. Krucze pióra jeszcze przed upadkiem na ziemie rozpływały się niczym zrobione z dymu.
Gilandar momentalnie zrozumiał co się dzieje usłyszał głośny szum wichury za sobą. Elf w ostatniej chwili osłonił oczy. Niewidzialne ostrza nieznacznie zraniły mu policzek, nie służyły jednak do ataku. Stworzyły długie i w miarę szerokie przejście, przez różane krzewy, prowadzące od kolczastego więzienia aż do miejsca w którym stał Cierń.
Elf wyją łuk i napoił go posyłając strzały w stronę prawdziwego Alexa, który biegł w jego stronę. Zdarzył wypuścić jedynie dwie strzały nim czarodziej znalazł się za blisko. Wtedy użył swojej broni jak tarczy przeciw mieczykowi. Drewno było zadziwiająco wytrzymałe w starciu z ostrą stalą. Zawdzięczało to elfiej magi.
W pewnym momencie Alex upadł na ziemie podcięty przez ostatnią z roślinek Ciernia. Miecz znalazł się poza jego zasięgiem. Elf złapał go za ubranie i zamachiwał się, by go uderzyć. W tym samym czasie czarodziej próbował przywołać swoją broń.
- W tym momencie zastali ich pozostali
- Macie w tej chwili przestać - zawołała Amber.
Elf obrzucił ją miną która bezgłośnie mówiła „Nie będziesz mi rozkazywać mieszańcu”. Na szczęście dla Pawła jako smoka miał on nieco więcej szacunku.
- Co wy wyprawiacie? - Przecież jesteśmy po tej samej stronie.
- Jakiej znowu stronie? - zdziwił się Alex.
- Chodzi o to, że nie jesteśmy wrogami.
- To tyła przyjacielska potyczka. - zauważył czarodziej.
W tym momencie wszyscy zwrócili oczy na jego miecz zwrócony ostrzem w pierś Ciernia. Mimo chodem go puścił robiąc niewinną minkę.
- No co?
Gilandar puścił go, wstał i odsunął się na pewną odległość.
- Ale z ciebie dzieciak – skomentowała Violett. Zaczęła mu matkować choć bynajmniej nie martwiła się o niego. Po prostu uważała, że chłopak robi wstyd im wszystkim. - To nasi goście a ty się zachowujesz jak wyciągnięty z lasu.
- Mogę się usprawiedliwić faktem, że pół roku mieszkałem w lesie i spędzałem tam większość życia.
- Było tam zostać. Nikt by po tobie nie płakał.
Podczas ich kłótni Cierń opowiedział reszcie strażników o tym, że Alex nie chce zeznawać.
- Posłuchaj – zwrócił się do niego Sora – To dla nas bardzo ważne.
- Zgoda wszystko powiem, ale...Tylko jemu – wskazał na Pawła.

Brak komentarzy: