niedziela, 22 lipca 2012
Rozdział 53: Swój czy wróg?
Przed wejściem przypomnieli sobie o trupi w „kostnicy”. Był on jak wiadomość „Jestem czarodziejem. Nie zawaham się zabić. Jestem przed wami”. Powinni się pośpieszyć jednak istniała groźba, że ten kto go tak załatwił znajdował się tuż za drzwiami, lub zostawił jakąś pułapkę. Czuła iż grozi im niebezpieczeństwo, a po trupach za nimi wręcz śmiertelne. Doszła do wniosku, że puki co mieli więcej szczęścia niż rozumu. Zastanawiała się również - po co oni idą dalej?
„Już za późno by się teraz wycofać. Nie po to uciekałam z domu, narażałam się, postanowiłam zaufać Pawłowi... Nie wiem jak długo będę w stanie rozeznawać zakręty w labiryncie...- ta myśl sprawiła, że poczuła przypływ paniki, gdyż zdała sobie sprawę, że mapa zaczyna się rozmywać w jej umyśle. Tu przypomniała sobie słowa Alexa: Paulina pochodzi z Klanu Feniksa, czyli tego którym został wybrany do uwięzienia demonów. Więc dzięki niej przejdziemy bezpiecznie...a przynajmniej tak w miarę...ale ci ludzi mieli tych genów za mało..." No fajnie, ale nikt nie przewidział tego, że ponieważ żadne z nas nie jest członkiem Kręgu może okazać się, że nie damy rady stąd wyjść. Szczególnie jeśli zapomnę wszystkie zakręty i pułapki.”
Ze zdenerwowania, czy z jakiegoś innego powodu stwierdziła, że nawet wspomnienia z podróży labiryntem zaczynają jej się rozmywać. Zmusiła swój umysł do przypomnienia sobie całej „wizji” od początku do końca, nagle zdała sobie sprawę że miejsce w którym się znajdują jest jej znajome. Już kiedyś je widziała.
Głębokie zbiorniki wody po bokach odbijały światło Alexa, tworząc ruchliwe zielone wzory na suficie. Droga pomiędzy basenami była bardzo szeroka i długa. Zmieściłoby się się tam z tuzin koni.
Przeszedłszy pół drogi Paulina dojrzała na ścianie przed nimi tą samą co wcześniej wyrzeźbiona w ciemnym kamieniu głowę wilka, z obnażonymi kłami i groźnie wyglądającymi oczami. Znaleźli się w ostatnim miejscu jakie „widziała” Paulina nim wszyscy spadli. Gdy tylko dojrzała w nich blask odwróciła wzrok i kazała reszcie zasłonić oczy. Jej głos został jednak zagłuszony przez odgłos gongu dochodzący ze ścian i zaskakująco realistycznie wilcze wycie posążku.
Pochodnie na ścianach zapaliły się dzięki czemu okazało się, że pomieszczenie jest większe niż się z początku wydawało. Dno basenów podświetliło się na niebiesko. Dziewczynę przeszedł dreszcz, gdy zobaczyła swych towarzyszy. Nie przypominali bezrozumnych zombi, ale wyglądali na zamroczonych, a z czasem nawet w oczach Amber zagościła żądza krwi. Alex i Amber od razu zaczęli magiczny pojedynek, a Paweł stający najbliżej rzucił się na nią. Wymierzył cios w twarz koleżanki, przed którym ona zdążyła osłonić się ręką. Poczuła mocny ból i przez chwilę myślała że kość pękła jej na pół, co na szczęście nie było prawdą. Kolejne uniki robiła jednocześnie ciągle się cofając, aż w końcu dotknęła plecami ściany.
-Paweł spokojnie, bo zrobisz sobie krzywdę... – to mówiąc kucnęła unikając jego pięści która uderzyła w miejsce gdzie niedawno była jej głowa tworząc głęboką dziurę - ...albo co gorsza mnie.
Zaczęła na czworakach uciekać jak najdalej, a gdy wstała Paweł akurat wyciągną rękę (utknęła dość głęboko) ze ściany. Z trudem przełknęła ślinę. Wydawało jej się, że ręka jej zaraz odpadnie.
„Dlaczego nikt mi nie powiedział, że on tak potrafi?! - krzyknęła w myślach – „przecież gdyby to była moja głowa to leżałabym już bez czucia. Powariowali przez tego wilka. Na czym polega ta próba? Mamy się pozabijać? To nie ma sensu. Nie wróć...to nie próba tylko przeszkoda, pułapka na złodziei i gdyby nie to, że wiedziałam by nie patrzeć w oczy... Tyle że mimo to oberwałam... Jestem głupia. Mogłam wcześniej im powiedzieć o tym co widziałam. Na przykład przed wejściem tutaj.” - wytykała sobie pocierając boląca kończynę. - „Musze coś wymyślić...” - jednak szybko odrzuciła ten „plan” - „nie nie myśleć. Poczuć. Skoncentrować się na walce tak jak przed chwila. Oni z pewnością nie myślą o niczym innym i dobrze im to wychodzi. Skoro on walczy na poważnie też powinnam.” - zrobiła głęboki wdech stając twarzą w twarz ze swoim kolegą.
Paweł znowu ruszył w jej stronę. Tym razem uniki, które robiła miały nie najlepsze skutki. Raz nawet została przewrócona i przykuta jego ciężarem do ziemi. Na szczęście w porę założyła my kaptur i naciągnęła na oczy i zawiązała tak mocno, że jeszcze długo nie mógł się z nim uporać. Dało to jej czas na zrzucenie go z siebie, wstanie i uzbrojenie się w swojego noża. Nie chciała, mu zrobić większej krzywdy, ale wiedziała że chłopak potrafi zaskakująco szybko się regenerować. Domyśliła się tego po tym jak zadraśnięcia których się nabawił w labiryncie zniknęły, jak choćby wtedy gdy przez własną głupotę niemal nie stracił głowy. W każdym razie dzięki temu mogła go dźgać w kończyny bez większej krępacji i obawy, że go uszkodzi na stałe.
Jak to często bywał kunai nie bardzo jej słuchał, jakby miał własny umysł. Mogło to wynikać z faktu iż był artefaktem, przedmiotem magicznym, którego ona nie bardzo potrafiła używać.
Przez przypływ adrenaliny zapomniała na moment o ręce, jednak nadal nie mogła jej nadwyrężać. W umyśle pojawiał jej się przeróżna kombinacje podpatrzone w telewizji. Większości nie mogła wykonać, gdyż na chwilę obecna wydawały jej się nierealne.
Wiedziała że chłopak musi mieć jakiś słaby punkt, coś co nie wynika z jego osobowości, która teraz nie ma żadnego znaczenia. Dziewczyna widziała tylko jedną walkę z udziałem Pawła, a był nią pojedynek z Oscarem. Dlaczego przegrał? Rożnica wieku, doświadczenia, prędkości, umiejętność znikania... na to nie mogła liczyć. Nie była swoim kuzynem i nie wiedziała, że jest Pierścieniem, a nawet gdyby wiedziała zapewne nie miałaby pojęcia jak to wykorzystać. Czuła ze długo nie wytrzyma takiej walki. Co chwila musiała odskakiwać i unikać uderzeń, które były w stanie połamać jej drobne, kruche kości. W pewnym momencie jednak jej przeciwnik wytrącił jej z dłoni kunaja, jednocześnie niemal łamiąc jej palce.
Zobaczywszy, że tuż za nią zaczyna się jeden z basenów, w ostatniej chwili odskoczyła na bok. Miała nadzieje, że ten nie wyhamuje i wpadnie do wody. Niestety tak się nie stało. Podczas gdy Paweł się odwracał w jej stronę ona przykucnęła i podcięła mu nogi. Dopiero wtedy stracił na moment równowagę. Uważając, by nie pociągnął jej za sobą popchnęła go i wepchnęła do basenu.
„Instynkt się sprawdza” - pomyślała.
Jednak nie był jeszcze czas na odpoczynek. Pozostała dwójka nadal walczyła. Paulina nie mogła uwierzyć, że wcześniej nie zwróciła uwagi na przeciąg i chłodne powietrzem. Pierwszy i ostatni raz miała okazję zobaczyć wymianę ciosów pomiędzy dwoma magami powietrza. Elfka podobnie jak Alex nie używała różdżki a moc przywoływała podobnymi gestami, obaj byli średniodystansowcami. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy ktoś dostał, czy zdołał się obronić. Gdy Amber posyłała swe podmuchy spychała czarodzieja coraz bardziej do tyłu lub przyciągała do przody wedle swego uznania mimo iż on chronił się tarczą. Alex natomiast gdy pozwalała na to sytuacja starał się uformować wiatr w ostrza, które ona jednak rozpraszała nim do niej dotarły. Paulina praktycznie nie widziała w jaki sposób przemieszczają się ciosy przesyłane powietrzem. W pewnym momencie oboje wysłali swe ataki jednocześnie tak, że starły się jak dwa fronty burzowe w połowie odległości między nimi.
Z początku wydawała się, że ponieważ style są te same to szanse są wyrównane. Nic bardziej mylnego. Okazało się bowiem że jedno z nich miało lepszą wprawę w magii powierza. Bynajmniej nie był to czarodziej, który nie skupiał się na jednym żywiole. Amber dosłownie zdmuchnęła go z areny. Pokonany wpadł do wody. W dodatku bardzo głęboko.
~Paulina nie śpij! - pisnęła Psotka.
„Prawie o niej zapomniałam...” - pomyślała Paulina gdy jasność myślenia powoli jej wracała.
Zobaczyły Meg która fruwała pod sklepieniem i wydawała odgłos podobny do wołania. W tym czasie Amber nie do końca świadoma co robi zaczęła zamrażać wodę, do której wpadł właściciel daimona.
~Paweł!
Czerwonowłosa obróciła się i ujrzała jak z wody wystają dwa nieludzkie kształty. Gdy ponownie się poruszyły i całe rozłożyły się nad powierzchnią wody, domyśliła się, że są to smocze skrzydła. Nie zdążyła mrugnąć, a ich właściciel wyskoczył za ich pomocą na brzeg. Jego ociekające wodą cielsko wydawało się większe niż ostatnio gdy go wiedział.
Dacie radę odwrócić jej uwagę? - spytała Paulina daimona, mając na myśli Amber.
~Spróbuje... - wyjąkała wróżka.
Meg ruszyła z odsieczą bez specjalnego zaproszenia, czy rozkazu dziobiąc Amber, a gdy zamiast niej odwracaniem uwagi zajęła się Psotka, ta poleciała do swojego właściciela próbując dziobem stworzyć choć niewielką dziurę w lodzie.
- Paweł! Ocknij się! Nie mów, że jesteś taki tępy, że nie potrafisz przejrzeć iluzji. Jako smok powinieneś być czaro odporny.
„Choć jak widać jeszcze nie na wszystko się uodpornił.”
Dziewczyna czuła, że o ile przeżyje jej uraz do gadów znacząco się pogłębi. To wszystko choćby przez olbrzymie oko o pionowej źrenicy wrogo jej się przyglądające. Czuła że lepiej by było gdyby w nie nie patrzała, jednak nie była w stanie odwrócić wzroku. W pewnym momencie smok, otworzył pysk wypełniony rzędem ostrych jak szable zębów i ryknął prosto na nią. W tym momencie bała się już tak bardzo że zupełnie zapomniała o tym, że stoi przed nią osoba z która od zerówki chodziła do klasy.
Tymczasem elfka odganiając się od wróżki jak od muchy w końcu w nią trafiła, i ta wylądowała nieprzytomna na ziemi. Amber kontynuowała zamrażanie wody. Paulina słyszała jak lód robi się coraz grubszy, a uwięziona pod nim osoba uderza w niego by się wydostać. Teraz sama jedna musiała jakoś unieruchomić Amber i Pawła, który przybrał postać smoka i wyglądał jakby ważył trzy razy więcej niż ona sama. W międzyczasie uratować Alexa nim skończy mu się tlen, a samej nie zginąć. To wszystko naraz wydało się ponad jej siły. Nie ma mowy by pokonała smoka i elfa naraz. Ona która nigdy dotąd nie walczyła i nie umiała wykonywać żadnych magicznych ataków. Momentami myślała, że najłatwiej byłoby po prostu uciec. Drzwi wyjściowe nadal były otwarte, jakby tylko zapraszały by przez nie wyjść. Wątpliwym było, czy by jej nie gonili i czy udałoby jej się wydostać z labiryntu, teraz bowiem w jej głowie panował taki mętlik pod tym względem, że jak na złość nie pamiętała nawet jak dostała się do „kostnicy” z której tu przyszła.
Za to ciągle łaziły jej po głowie słowa Pawła. „To oczywiste, że w takiej sytuacji Pierścień przechodzi na drugie miejsce.” - powiedział ignorując wtedy skrót. Gdyby wybrał tą drugą stronę może by do tego nie doszło. Jakoś bym pozostałych wyprowadziła...jednak w jednym miała rację – jeśli weszliśmy tu razem to i razem wyjdziemy.
Gdy smoczysko zaczęło się zbliżać w jej kierunku, ta podbiegła do ściany i wyciągnęła z niej pochodnie. Sam pomysł może nie był zbyt mądry. Bo co może zrobić ogień stworzeniu, dla którego skała jest jak styropian, a w wodzie czuje się na tyle dobrze by się nie utopić? Szczególnie biorąc pod uwagę iż ogień to jego żywioł. Ku jej przerażeniu Paweł zjadł, pogryzł i połknął jej „broń”. Paulina patrzyła na to robiąc wielkie oczy, przy czym szczęka jej dosłownie opadła.
„Ok...teraz poważnie się boje.”
Mocno złapała kunai tak, że ostrze za które trzymała wbijało jej się boleśnie w dłoń. Korzystając z nieuwagi gada uderzyła go rączką swej broni w okolice skroni w celu ogłuszeniu. Szczerze nie wierzyła, że po tych wszystkich nieudanych próbach to odniesie jakiś skutek. Mimo to gdy się odwróciła jej przeciwnik leżał nieprzytomny i...chrapał. Paulina nie zastanawiając się jak to możliwe, że tak szybko udało jej się go uśpić. Zmęczona upadła na kolana i opierając wyprostowane ręce o ziemie łapała oddech. Jej broń po raz pierwszy z nią współpracowała. To jednak nie było jej wiadome. Szybko coś przypomniało jej, że to jeszcze nie koniec. Tym czymś była strzała posłana przez elfkę, która dosłownie o włos ją minęła.
„Cała szczęście, że Amber nie jest mistrzem w celnym strzelaniu.” - przemknęło nastolatce przez głowę.
Psotka powoli wracała do siebie, a Meg robiła przerębel w rogu zamarzniętego już basenu. Paulina przez moment patrzyła w pozbawione uczuć oblicze swej blondwłosej koleżanki, która po zrobieniu kilku kroków sięgnęła po kolejną strzałę. Nastolatka przekonana, że w ruchomy cel trudniej jej będzie trafić pobiegła w stronę Meg. Po drodze prawie oberwała w nogę, a innym potknęła się o strzałę, która utknęła w ziemi tuż przed nią. Upadła i przeturlała się, by uniknąć trzech kolejnych wycelowanych w jej osobę i nie wierząc w swe szczęście dotarła do celu.
Chwyciła kunaja i obróciwszy go ostrzem pomogła krukowi powiększać dziurę. Nieświadomie wkładała w to tyle woli, że broń miejscami się nagrzewała. Zawdzięczała to co magii, która w pewnym momencie nieznacznie z niej „wyciekała”, czego ona sama nie czuła. Elfka zmieniła taktykę i zaczęła atakować wiatrem. Paulina spostrzegłszy to złapał Meg i okrywszy ją przed tym atakiem samej przyległa do konta zamykając oczy. Przez niewielki odór w lodzie powietrze zostawało wciągane pod wodę i niespodziewanie na zamarzniętej tafli basenu pojawiać się pęknięcia. Gdy sytuacja się powtórzyła jeden fragment pęk na tysiące mniejszych kawałków. Wiatr elfki znikł by po chwili zawiać ze zdwojoną siłą. Czarodziej nie wychodząc z wody zwrócił jej własny wiatr przeciw niej. Gdy Amber uderzyła w ścianę tracąc przytomność, Alex trzęsąc się wygrzebał się na brzeg. Paulina zupełnie wykończona, na chwilę obecną nie miała siły się ruszać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz