wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 49: Miłość i zauroczenie

Chmury gęsto zasłoniły niebo, a w oddali dało się słychać grzmoty. Nastolatka wyglądając przez okno zastanawiała się, czy Alex już jest w mieście. Według mapy do miasta miał bliżej niż oni, jednak miał po drodze. W wolnych chwilach towarzyszyło jej te znajome uczucie pustki, tęsknota za domem. Teraz nie wiedziała za którym bardziej Za Domem Feniksów, czy tym w miejscowości w której się wychowała. Sama już nie wiedziała gdzie jej miejsce.
U stryja musi teraz być pora obiadowa, a tu za kilka godzić trzeba będzie się szykować spać, mimo iż żadnemu z nas się nie chce. A gdyby tak wykorzystać naszą chwilową bezsenność i tej nocy wymknąć się z pokoi? Tylko czy pozostali nie są za bardzo zmęczeni, no i mamy burze z gradobiciem.”
Dziewczyna westchnęła. Postanowiła, że nie będzie kombinować. Operację zaczną jutro wraz z zachodem słońca. Wieczorem Paulina wraz z Amber pomogła matce Haku w kolacji. Trzeba było jedynie pilnować by nie wrzuciła talerzy przez okno, sztućców do śmietnika lub śmieci do zlewu. Gdy dziewczynki i Paweł poszli szykować się spać, gospodyni zwróciła się do swojego synka.
- Haku. Tak teraz sobie myślę...Czy ta dziewczynka to nie przypadkiem ta o której opowiadałeś? Tej której kolor włosów porównywałeś do zachodzącego podczas wyżu słońca?
W umiarkowanych szerokościach geograficznych dominuje cyrkulacja zachodnia, wobec tego przez czerwony zachód słońca możemy zobaczyć nadciągający do nas wyż - pogoda będzie dobra.
- Jest bardzo ładna – zauważyła kobieta szeptem.
- Mamo! - Haku momentalnie się zaczerwienił.
Tego typu żarty udowadniały, że jego rodzicielka powoli wraca do siebie, mimo iż chwile potem zaczęła wołać wszystkim na śniadanie zamiast życzyć dobrej nocy. Dzieciaki przed rozejściem się do pokoi w tajemnicy przed dorosłą rozmawiali i grali w gry towarzyskie nie mogąc zasnąć. Haku towarzyszył dołączył do nich, gdy tylko uśpił Majkę. Tłumione śmiech trwały aż do drugiej w nocy.

W przeciwieństwie do północy wyspy, gdzie grzmiało jakby niebo zaraz miało się roztrzaskać, w okolicach Aurelwood panowała jasna gwiaździsta noc. Z pewnością nie można było jej nazwać cichą, przez gromady świerszczy i żab które, rzec by można, wybrały sobie tę porę na koncert. Ich melodia połączona z licznymi świetlikami tworzyła niezwykłą atmosferę. Wydawałoby się, że w tak wesołym, magicznym miejscu nikt nie może być smutny. A jednak.
Oscar czuł się mały przy utuczających go potężnych drzewach, przy księżycach które tutaj zdawały się znacznie większe niż w jego rodzinnej krainie, za którą uważał wschodnie Imperium, dawne Illuminaris. W rzeczywistości miały być jeszcze większymi kawałkami skał krążącymi wokół planety. To wszystko jak i odczuwana przez niego niepewność przytłaczały go, tak, że czuł ucisk w piersiach i gardle. Jakby coś go dusiło.
Czy mi się uda? A jeśli nie? Jeśli mimo wszystko nadal będzie spać? Jeśli to nie jest wystarczająco mocne uczucie? Ona nigdy mi nie wybaczy...”
Tak jak we wszystkich koszmarach jakie go nawiedzały w ostatnim czasie. Zawsze ją wtedy widział ją w swym umyśle zawieszoną pomiędzy życiem, a śmiercią. Będąc daleko czuł beznadziejność nie mogąc niczego na to poradzić. Gdy już znalazł się na miejscu zabronili mu się z nią widzieć. Krótko mówiąc nawiązała się mała awantura. Wszystkie sposoby jakie próbował zawiodły. Cała praca i wiedza doprowadziła jedynie do nieznacznej poprawy jej stanu, sprawiła że zaczęła słyszeć i czuć osoby obok, ale nie rozbudziło jej. Nadal leżała jak sparaliżowana.
W Złotym Lesie znajdowali się obecnie jedynie trzech Strażników na krzyż, ale Oscar nie był pewny czy uda mu się przejść do okna drzewa-domu niezauważonym. Siedział ukryty w krzakach, czekając aż pewien czarnowłosy elf zniknie za zakrętem, po czym pchany nagłym impulsie wbiegł na drzewo. Przez moment jego nogi stawiały kroki na pionowej powierzchni kory. Złapał za gałąź w ostatniej chwili tuż zanim zaczęły się ślizgać. Szybko, się podciągną. Ledwie znalazł się na niej usłyszał zbliżające się kroki i przyległ plecami do drzewa. Teraz gęste gałęzie i szerokie liście były jego jedynym kamuflażem i osłoną.
Trzech Strażników zdolnych wykryć jego obecność, a on musiał trafić na tego, który gotów jest bez skrupułów z miejsca go zastrzelić z łuki. Cierń przystanął i pochylił się jakby zamierzał spytać ziemi o lokalizację źródła niepokoju.
Nie rozumiem ich. Myślą że chce ją dobić? Dlaczego tak bardzo nie chcą mnie do niej dopuścić?”
Powietrze wypełniły harmonijne dźwięki flety. Czystej krwi elf zatrzymał się w pół ruchu, wstał nagle i spojrzał w stronę z którego dobiegały.
- Sora... Może zamiast marzyć i dawać się ponieść twórczemu natchnieniu skupiłbyś się na zadaniu.
- Oczywiście. Nie możemy pozwolić by pseudo-mag zobaczył się z księżniczką dopóki nie spełni obietnicy i jej nie obudzi – miała to byś swego rodzaju motywacją dla Oscara, jakby kolejna była potrzebna. Jakby jego dręczące sumienie nie wystarczyło.
- Właśnie. Nie widzisz tak czegoś ?
Blondyn rozejrzał się we wszystkie strony, jego spojrzenie przeleciało przez Oscara bez zatrzymywania się, jakby go tan nie było, po czym wychylił się nieco jakby chciał zobaczyć coś na gałęzi za czarnowłosym.
- Nic. Tylko kilka wiewiórek i szopów. Chyba mnie lubią. Gilandar – zwrócił się do towarzysza po nazwisku – jesteś przewrażliwiony.
Srebrnowłosy odwrócił się na pięcie i kontynuował marsz wokół drzewa.
- Uff...-westchną Sora, gdy elf odszedł wystarczająco daleko, by jego wyostrzone zmysły tego nie dosłyszały.
Ponownie spojrzał na Oscara, tym razem nie ukrywając, że go widzi. Jego spojrzenie mówiło: „Przez ciebie musiałem skłamać”. Pseudo mag spojrzał na niego przepraszająco i wspiął się na balkon.
W pokoju panował pół mrok. Chłopak nie zwracał uwagi na wystrój. Interesowało go położenie tylko jednego mebla – łóżka.
Czarnowłosy pochylił się nad nią. Wszystko trwało krótką chwilę. Nie śmiał ciągnąc tego dłużej. Więc gdy tylko poczuł ruch, odsunął się. Podziwiał jak oczy Arisy powoli się otwierają i po kilku mrugnięciach rozpoznają go mimo ciemności. Jej twarz wyrażała z początku zaskoczenie. Szybko usiadła i mimo iż od dawna nie używała strun głosowych jej głos był czysty wyraźny i zrozumiały.
- Oscar.
- Arisa, ja... - nie zdążył nic powiedzieć gdyż nagle rzuciła mu się na szyje i przytuliła go mocno.
Oboje westchnień. On z ulgi ona z wcześniejszej tęsknoty i radości na jego widok.
- Wiedziałam, że wrócisz.
Gdy po dłuższym czasie odsunęli się od siebie, Sora przyglądający im się z uśmiechem odwrócił się i zamknął za sobą drzwi na ganek dając im nieco prywatności. Cieszył się że jego przyjaciółka wróciła w pełni do życia i cieszył się jej szczęściem.

Następnego dnia tuż po śniadaniu Paulina wzięła się za zbieranie informacji. Cała drużyna wraz z rodzeństwem Harunoi, bo tak na nazwisko mieli Haku i Majka, udali się na plac na przedmieściach. Tam spotkała grupkę chłopców. W tym Bapoto, Tendai i ich starszego brata Tafarti, jednak miała wrażenie, że kogoś wśród nich brakowało. Kogoś o kim nikt nie wspomniał słowem.
Okazało się, że po zamieszaniu jakie wywołał pseudo-mag, o pseudonimie Szaman, kilkoro ludzi nadal się nie odnalazło. Mogło w rzeczywistości być ich więcej niż kilkoro gdyż strażnicy dostali zgłoszenia jedynie o tych którzy mieli rodziny. Oczywiście chodzi tu o dorosłych gdyż tylko ich przemieniano w zombi. Poza tym potwierdziło się to co już wiedzieli. Nie złapali Szamana, natomiast ciągle wierzyli, że w każdej chwili może wrócić, lub że nadal jest w mieście, czy też pod nim.
- Umiesz grać w piłkę? - spytał Tendai Pawła.
- Czy umiem...- odparł tamten nie skrywając dumy.
Brunet pożyczył od niego piłkę i zaczął ją odbijać głową, żonglować nogami i wykonywać inne tryki.
Co za popisówka” - pomyślała czerwonowłosa, która miała mały uraz do piłkarzy.
Podczas gdy dzieciaki kłóciły się w czyjej Paweł ma być drużynie, Haku zaproponował Paulinie, że coś jej pokarze i oboje z czasem zniknęli za zakrętem. Amber usiadła w cieniu drzewa próbując coś narysować, ale zamiast tego wpatrywała się w pustą kartkę. Zupełnie nie miała weny. Mimo to postanowił że spróbuje uwiecznić budynek naprzeciw. Już przymierzała się by postawić pierwszą kreskę, gdy przerwał jej Paweł.
- Co robisz? - spytał.
- Nic...
- To choć pograć – nie czekając na jej odpowiedź pomógł jej wstać i ruszył w stronę boiska – No...rusz się.
- Ale ja nie umiem grać... – opierała się, choć coś czuła, że na nic to się zda.
- Nauczysz się. Potrzeba nam bramkarza. Wystarczy, że będziesz stać i nie dasz piłce wpaść do bramki.
- Znaczy... będą we mnie kopać?
- Nie w ciebie, tylko bramkę.
Szczerze wolała siedzieć w cieniu i bazgrać po kartce, ale uznała, że trochę ruchu dobrze jej zrobi. Może uda jej się wreszcie odgonić rozpraszające ją myśli, lub choć zapomnieć o zmartwieniach.

Tymczasem Haku wyprowadził swą znajomą poza miasto i obecnie wspinali się na jeden z pagórków, który znajdował się poza zasięgiem nieprzyjaznego lasu. Idąc pod górkę rozmawiali o wszystkim i niczym. Wypytywali się o ulubione rzeczy, znaki zodiaku. Okazało się że oboje maja ten sam – Gryfa. Był to odpowiednik Lwa z jej świata. Do byli w tym samym wieku. Haku urodziny miał pod koniec sierpnia, a Paulina w Lipcu.
- Pięknie tu - oznajmiła gdy znaleźli się na miejscu.
Rosły tam nieliczne krzewy, wysoka gęsta trawa i kwitnące chwasty oraz zioła. Krajobraz po burzy miał w sobie spokój. Jak człowiek, który wypłakawszy się zyskuje nowe siły do życia, nowy zapas psychicznej energii. Oboje usiedli na wilgotnej trawi. Letni wiatr rozwiewał im włosy.
- To moje ulubione miejsce. Widać stąd prawie całe miasto.
Dziewczyna przyjrzała się panoramie miasta. Szybko wyłowiła wzrokiem miejsce w którym spędzili noc – skromny dom z drewna. Dalej budynki były już z białego kamienia. Jeśli można by podzielić miasto na część bogatszą i biedniejszą, to przedmieścia z pewnością zaliczały się do tej drugiej kategorii. Niewiele mogła powiedzieć o tutejszych podziałach społecznych, ale na razie nie dostrzegła żadnych prześladowań czy wywyższania się mieszkańców poszczególnych sfer. Nie było też żadnych murów. Wreszcie przyjrzała się znajomej wierzy górującej nad pozostałymi budowlami. Dobrze pamiętała jak zmuszona była z niej skoczyć, jak się bała...choć nie maiła nawet czasu by się bać. Wszystko działo się za szybko. Cofając się myślami w przeszłość, doszła do wniosku, że ten manewr, szalony i ekscytujący mimo iż niebezpieczny zaliczał się do tych pozytywnych wspomnień. Aż prawie żałowała, że skrzyczała wtedy Alexa. W końcu nic się nie stało, aż tak się znowu nie bała i było całkiem zabawnie.
Atmosfera nabrała nuty melancholii. Dziewczyna prawie nie słuchała co mówi jej kolega, podczas gdy jemu buzia się nie zamykała mimo wolnego tępa wypowiedzi.
- Wiesz wiedziałem że jeszcze się zobaczymy... znaczy miałem taką nadzieje. Wiesz to dziwne, że akurat wyszedłem wam naprzeciw. Coś mi po prostu powiedziało żeby pójść się przejść do lasu, a tu trafiam na ciebie...no i... Myślisz że to przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?
- Nie wiem...- szepnęła będąc myślami daleko.
Nie chciała go ignorować, robiła to nieświadomie, w końcu jednak musiała na niego spojrzeć gdyż została zaalarmowana przez swoją intuicję. Ich spojrzenia się spotkały. Nie miała pojęcia jak odczytał jej mowę ciała, ale przybliżył się nieznacznie naruszając jej przestrzeń osobistą. Domyśliła się do czego zmierza i dziwiła się czemu wcześniej tego nie zauważyła. Mianowicie tego sposobu w jaki na nią patrzył. W pewnym momencie zaczął mrużył oczy jakby robił się senny, ale bynajmniej nie zmęczenie to spowodowało. Gdy dzieliły ich już centymetry dziewczyna zmuszona została do przerwania tej magicznej chwili. Położyła na ustach chłopaka dwa place. Haku otworzył z powrotem oczy.
- Przepraszam – wydukał – trochę się zapędziłem.
- Posłuchaj – zaczęła cierpliwie jakby tłumaczyła zadanie z matmy - Jesteś miły i bardzo cię lubię, ale ja będę tutaj tylko na wakacje, poza tym znamy się tylko trzy dni i tak na dobrą sprawę nic o mnie nie wiesz.
- To mi powiedz. Nie musisz być taka tajemnicza.
Haku miał powody by tak uważać. Jego obiekt westchnień unikał wielu tematów. Nie mówiła gdzie mieszka, nie wspominała o rodzinie, choć wiedział że jakąś miała, nie zwierzała się i nie rozmyślała o planach na przyszłość czy marzeniach. Mimo to bardzo lubił z nią rozmawiać i nie chciał by odchodziła. Skoro mieli się już nie zobaczyć, chciał by choć...dała mu jakiś znak, szanse, nadzieje.
- Wcale nie przyszliście tu by nas odwiedzić. Prawda? - spytał po chwili milczenia patrząc jej uważnie w oczy.
~Domyślny chłopak – zauważyła Psotka.
- Dlaczego tak uważasz? - spytała go ignorując komentarze duszka.
- Nasze miasto zawsze było zamknięte, niedostępne. Nikomu nie było po drodze i wszyscy je omijali – ciągnął czarnowłosy.
- Strażnicy to zmienili.
- Tharond nie jest po drodze do Aurelwood. Poza tym dlaczego tak bardzo unikacie tego by Strażnicy się o was dowiedzieli?
Nie mogła zaprzeczać. To wszystko prawda. Już w drodze do miasta poprosiła go by nie rozpowiadał o nich za wiele. Chcieli się wtopić w tłum podróżnych. Amber jako pełnoletnia robiła za ich opiekunkę.
- To jakaś tajemnica?
- Tak...Zamierzam coś tu znaleźć, sprawdzić...
- Co chciałaś sprawdzić?
- Sama nie wiem...ale to bardzo ważne.
- Nie wiesz czy nie chcesz powiedzieć?
- Nie wiem i nie mogę powiedzieć.
- To dotyczy również mojego miasta.
- Nic wam nie grozi – zapewniła go.
- Czy to ma coś wspólnego z tym co ostatnim razem was tu sprowadziło? Wtedy z tym czarodziejem. Wtedy też czegoś szukaliście?
- Nie. Wtedy nie. Nie wiem dlaczego ostatnim razem tutaj trafiłam.
W każdym razie nie na pewno. Coś czuje, że to nie był przypadek.”
- Ostatnio szybko wyjechałaś.
- Byłam tylko przejazdem...
- Tak jak teraz.
Atmosfera zaczęła się robić nieznośna i kłopotliwa. Nastała cisza. Do tego stopnia że zapragnęła zerwać się i uciec, a w myślach wołała o pomoc, burze, gradobicie, pożar. Słowem cokolwiek co zmusiłby ich do powrotu. Jednak do obiadu było daleko, na niebie nie było chmurki i nic nie zapowiadało na kataklizm.
Z resztą czy potrzeba powodu by przerwać rozmowę?”
- Wracam do reszty – oznajmiła wstając, a gdy Haku się nie poruszył dodała – przykro mi, że tak wyszło...

To nie moja wina że mu wpadłam w oko...no przecież go nie uwodziłam ani nie zachęcałam w żaden sposób. Choć wyszło tak dziwnie. Dzięki niemu mamy dach nad głową przez te kilka dni. Nie możemy pójść do gospody. Strażnicy na pewno by nas tam znaleźli. Mam nadzieje że Paweł nie zwraca za bardzo na siebie uwagi.”
~ Nie powinnaś tak traktować tego chłopaka. On chce pomóc.
- Mam mu się dać pocałować? W tym tempie przy najbliższym spotkaniu, o ile nastąpi, będzie mnie prosił o rękę – przez kolejne dwie minuty milczały.
W pewnym momencie Paulina usłyszała nucenie, aż w końcu doszły do tego słowa.
~ Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz...mam na twym punkcie bzika... - zaczęła nucić Psotka.
Wróżka ledwie uniknęła pacnięcia. Tym razem jak najbardziej zamierzonego.
- Wiesz w ogóle o czym śpiewasz?
~Nie wiem jak brzmi oryginalna wersja. Twój tata ją śpiewał ją Ewie na poczatku ich znajomości. Strasznie ją to wkurzało - zaśmiała się.
Gdy Paulina wyobraziła sobie takie podrywy ojca, moim niedawnej rozmowy i popsutego nastroju, nie mogła powstrzymać śmiechu. Domyślała się do jakiego stopnia mógł on zmienić słowa piosenki (wystarczyło wstawić imię jej mamy) i jaka mogła być tego reakcja.
Wróżka nie przestając się śmiać zaczęła opowiadać szczegóły tego jak się poznali. Czerwonowłosa usiadła i wsłuchała się w mentalny głosik wróżki, jednocześnie uważnie obserwując jej gesty.
~Nie znali się długo. W praktyce niewiele mniej niż tydzień. Wszystko działo się bardzo szybko. - po nastrojowej pauzie zaczęła swą opowieść – Wszytko zaczęło się od tego, że jej się przyśnił. Co same w sobie nie było już niczym dobrym bo zwykle oznacza to kłopoty. Kiedy się pojawił w klasztorze od razu jej się spodobał, choć nie przyznałaby się do tego choćby ją kroili. ~Trochę się przez to pokłóciłyśmy i najwyraźniej by mi coś udowodnić, podeszła do niego i prosto z mostu powiedział mu, że został mu tylko tydzień życia. To jej właśnie się przyśniło – jego koniec.
Czternastolatka Zamarła.
- Przewidziała jego śmierć?
Są dwa opcję, albo przezwyciężył wróżbę, albo mam się pomyliła, albo...osoba którą do tej pory znałam wcale nie jest moim ojcem.”
~Tak. Jako kapłanka nie musiała mu tego mówić. I tak by się spełniło. Chciała widać sprawdzić jak zareaguje na wieść o własnej śmierci. W tym rzecz jednak że on nie zareagował nie jak... zachowywał się tak jak na początku, równie wesoło. Ona odebrała to jako kpienie z jej wróżby i co jeszcze wzmagał fakt iż właśnie wtedy on zaczął ją podrywać, a ja zaczęłam ich swatać.
- Ty swatałaś...?
~ Myślisz, że niby kto? Amaterasu miał wszystko...gdzieś. Jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z tak zarozumiałym, egocentrycznym, samolubnym....- tu wymieniała przez jakiś czas – daimonem.
Dajmon?...no tak mój tata jest czarodziejem więc ma daimona. Ciekawe jakiego. Nie mogę jej spytać bo się dowie że nic nie wiem o ich magicznym życiu...ale nie o to tu chodzi.”
Chodzi mi o to... Jak mogłaś ich swatać wiedząc, że jedno z nich niedługo umrze?
~ Nie unoś się tak. Gdyby nie ja prawdopodobnie nie było cię na świecie – pokazała jej język i kontynuowała - Fakt było mało czasu. Jednak było widać, że to nie jest jakieś tam zauroczenie, tylko silne uczucie, choć oni jeszcze o tym nie wiedzieli. Wiesz...Ewa nie była jakąś małą dziewczynką, a to był ten jedyny... - tu opisała długa listę powodów dla których tak uważała.
Gdyby nie fakt że chodzi o jej rodziców dziewczyna by już pewnie dawno zasnęła albo zwymiotowała, więc tylko robiła wielkie oczy.
- No ok...miłość jak z film...znaczy książki.
Jak tak o tym pomyśleć nigdy się naprawdę nie zakochałam. Myślałam że tak, ale jak to wspominam to mam wrażenie, że to była tylko jedna wielka zabawa w dom, którą wzięłam za bardzo poważnie.”
~ No właśnie. Jakieś tam fatum nie miało z tym szans – ekscytowała się romantyczka.
jak im się udało?
~ Dzięki sile miłości.
- No fajnie, ale ja tak na poważnie.
Psotka zrobiła obrażoną minę i przez chwilę się nie odzywała.
~ Twój tata miał misje by eskortować Ewe do Świątyni Światła, ponieważ Najwyższa Kapłanka miała wizje, że zostanie ona zaatakowana. Ich zadaniem było ukrycie Świątyni nim dotrą do niej siły ciemności.
- Znaczy moja mama została...wybrana by ukryć świątynie?
~ Tak. Z pewnych powodów jej normalna eskorta – każda Wyrocznia ma dwóch strażników którzy ją pilnują – była w tym czasie nieco...niedysponowana, więc twój tata i jego brat ich zastępowali.
- Tata też był Strażnikiem – powiedziała to jak stwierdzenie faktu, nie czekając na odpowiedź spytała - Pod jaką postacią miały zaatakować te „siły ciemności”?
~ Wampiry. To właśnie oni mieli go zabić.
A ja już się cieszyłam że może faktycznie da się z TYM walczyć.”
- Nie pomyślałaś, że może ona po prostu zobaczyła że któryś go ugryzł i ona uznała że jest to równoznaczne ze śmiercią a tak naprawdę on...no nie wiem był odporny.
~ Racja. Możliwe. Ewa mówiła, że najpierw widziała jak z nimi walczy, a potem leży martwy. Ale wiesz wampiry potrafią nie tylko gryźć.
- W każdym razie to rzuca cień wątpliwości, ale nie koniecznie na wiary godność tego co się zobaczy tylko tego jak to się odczyta. Jeśli ona najpierw go widziało podczas walki to mogła już wtedy się zauroczyć i opatrzenie zrozumieć to co widziała potem.
Wróżka zaniemówiła. Nie spodziewała się że dziewczyna wyciągnie takie wnioski jedyne z kilku pojedynczych informacji. W końcu Paulina nie mogła wiedzieć co się wtedy stało.
~ Twoja wyobraźnia rozwija się w ciekawym kierunku – stwierdziła wreszcie Psotka – Wygląda na to że naprawdę wierzysz w przeznaczenie.
- Właśnie nie wiem...do tej pory nie wierzyłam, ale nie wiedzieć dlaczego łatwiej mi to sobie tak tłumaczyć niż wierzyć, że da się to zmienić. Może ja po prostu źle odczytałam to co mi się przyśniło i tyle. To łatwiejsze do pojęcia niż...Sara mówiła, że to co się przyśni w ten sposób, nie da się zmienić.
~ Są trzy możliwości. Wiedząc, że stanie się coś złego można robić wszystko na przekór – walczyć, można poddać się i robić co do ciebie należy uważając, że przeznaczenia i tak się nie zmieni, lub tłumaczyć sobie, że nie musi się to kończyć aż tak źle. Wymyśliłaś ciekawy kompromis dla poglądów swoich rodziców...taka twoja własna droga, ale co się stanie jeśli nie masz racji??
- Zobaczymy...
Znalazły się w obrębie przedmieść, więc zaniechały dalszej rozmowy i skierowały się w stronę reszty drużyny.


Brak komentarzy: