poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 41: Znam twą tajemnice


Przekroczywszy próg zaskoczył go porządek. Nie wiedzieć czemu spodziewał się, że będzie dużo ciemniej. Niewielkie okna wpuszczały sporo światła jak na tak późną porę, a kominek dodatkowo rozjaśniał miejsca gdzie słońce omijało. Do tego było wiele świeczników.
Gdy zamknął drzwi Paulina wskazała ma pufę, a sama usiadła na innej stojącej w nieznacznej odległości naprzeciwko.
- Co chcesz wiedzieć? - spytała
- Jak najwięcej. Ostatnio wiedziałem Amber gdy się rozdzieliliśmy przed misją.
Opowiem czego się z Oscarem domyślamy ok? Z tego co wiem Amber podczas misji z jakiejś przyczyny weszła do jaskini, w której znalazła Zarażonego. -Ten fragment nieco go zaskoczył, ale nie przerywał. -...Po znalezieniu strzał wnioskujemy, że próbowała się bronić, ale zamiast w serce celowała w rękawy, by go zatrzymać. Dokładnie jak wtedy, gdy pomyliła nas z wilkami, gdy pojawiliśmy się przez medalion w środku lasu w Aurellwood. Pamiętasz? Przykuła nas wtedy do drzewa. Na zarażonego to nie zadziałało. Odbił je i część z nich skierował przeciw niej.
To też chłopcu nie pasowało. Jak Zarażony miałby odbić strzałę? No przecież nie tarczą.
-...Tam myślimy ponieważ pasuje to do kształtu i rodzaju ran i obrażeń. Potem uciekała, często się potykając i obijając przez co nabyła zadrapań i siniaków. Zanim Oscar opanował sytuację zemdlała.
-Sora opowiedział mi nieco inną wersję. Podobno to Alex ją pobił.
Nie dowierzał temu, ale Sora by go nie okłamał.
-Masz dwa wersję z których żadna nie jest kłamstwem.
-Nie rozumiem.
-Skup się. - po pewnym czasie gdy nic nie wskazywało na to że trafił na trop dodała. - ale ty jesteś tępy.
-To weź mnie oświeć. - oburzył się smok.
-Przykro mi ale obiecałam sobie, że nikomu o tym nie powiem, a fakt że wszyscy już wiedzą nie znaczy, że mam się z tego postanowienia wycofać.
-Znaczy kłamiesz? - jej wersja za bardzo nie trzymała się kupy.
-Nie ciole. Eh... Jesteś tu by poznać szczegóły bez konieczności zawracania głowy swym zajętym ratowaniem Amber przyjaciół.
Chłopak miał wrażenie, że ta czyta mu w myślach. W końcu nie wspomniał jej po co do niej przyszedł. Dla Pauliny natomiast domyślenie się tych powodów było banalnie łatwe.
-Niestety dla ciebie – ciągnęła- ja też już nie mam czasu. - mówiąc to wstała i spojrzała gdzieś za nim.
W drzwiach stał Oscar, który poinformował ich o planowanej przyszłości Alexa. Paulina wiedzieć jak to jest być obserwowaną i nie podobało jej się to. Domyślała się, że perspektywa zostania zamkniętym, kontrolowanym i poddawanym badaniom itp. to nie koniecznie szczyt marzeń czarodzieja.
Natomiast Pawłowi zaczęło jakby coś świtać.
-Ale dlaczego Alex...zaraz, chcecie powiedzieć, że zarażony i on to ta sama osoba??!!!
-Trochę to ci trwało Strażniku. -zauważyła z sarkazmem.
Oscar popatrzył na niego w taki sposób, że gdyby nie powaga sytuacji ta pewno by się roześmiała.
-Mój kolega jest czymś z czym od początku szkolenia każą nam walczyć. To takie dziwne że się tego nie spodziewałem? - żachną się Paweł.
-Zarażonym był tylko wtedy gdy zaatakował Amber.- wtrąciła czerwonowłosa.
-Weź mi dodatkowo nie mieszaj.
-Mimo że obecnie również płynie w nim czarna krew jest normalną osobą. - wytłumaczył mu cierpliwie Oscar.
Młodzież rozmawiała przez jakiś czas aż do czasu w którym Oscar przypomniał sobie, że musi jeszcze coś załatwić, a Paulina wyprosiła Pawła z pokoju tłumacząc, że musi się przebrać w piżamę gdyż było już dość późno.

Pierwszą myślą jaka zaświtała mu w głowie było - „nie chce mi się wstawać.” Nie widział żadnego pozytywu w budzeniu się i czuł, że gdy już do tego dojdzie pożałuje. Miał nieznośną pustkę w głowie. Powoli uchylił powieki. Otwierając oczy spodziewał się ujrzeć pusty sufit, niebo, lub strop jaskini. Zamiast tego zobaczył pochylającą się nad nim twarz.
- No cześć. – rzuciła do niego niczym nie zrażona czerwonowłosa.
Dziewczyna siedziała na brzegu jego pryczy i przenikliwie przyglądała się mu swymi ciemno szarymi oczami. Nie była nachalna i nie naruszała jego przestrzeni osobistej, jednak Alex czuł że coś nie gra.
„Gdzie jestem? Kim jesteś? Co się stało i jak się nazywam?” - myślał leniwie chłopak wracając do rzeczywistości.
-Alex, dobrze się czujesz? - spytała dziewczyna.
„No...jedno pytanie mniej.”
Chłopak powoli usiadł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Był w „swoim” pokoju. Był wczesny ranek. Słońce dopiero co wstało. Głównym źródłem światła była świeczka. Spojrzał w stronę stolika na którym stała miska z zupą. Gdy przypomniał sobie kim jest jego gość posłał dziewczynie nieco podejrzliwe i zdziwione spojrzenie.
-Co ty tu robisz? - spytał.
Nie przypominał sobie by wisiał jej kasę. Zresztą ostatnimi czasu unikał pożyczania i zaciągania długów każdego rodzaju.
-Zastępuje Oscara, który pilnował cię przez noc. - mówiła swobodnym tonem, a jej twarz nie zdradzała niczego.
„Dlaczego mam dziwne wrażenie, że znów mam u niego dług?” - Postanowił dalej o nic nie pytać i samemu dojść co się stało, ale szło mu to dość opornie. - „Aż boje się zapytać co narobiłem, że musiał się fatygować."
-Nic nie pamiętasz ? - wyczytała z jego twarzy - Niby...Lepiej żebyś najpierw coś zjadł.– wskazała na jedzenie.
Alex nie pamiętał kiedy ostatnio jadł. O nic nie pytając wziął się do opróżniania miski. Dziewczyna starała się przy tym być kulturalna i się nie gapić na niego. Mimo to kilka razy przyłapała się na tym, że mu się przypatruje.
-Wiesz. Leżysz tak już jakiś czas. Oscar mówił, że zwykle to trwa krócej.
Reakcja jej rozmówcy była natychmiastowa. Wszystko wskazywało, że sobie przypomniał.
-Wiem że to był twój... sekret – mówiła dalej Paulina - więc powinieneś wiedzieć, że wszyscy go już znają. Wszyscy wiedzą, że jesteś Zarażony. Wydało się gdy Sanako sprawdziła umysł Amber.
-Wszyscy znaczy...?
-Strażnicy, Paweł, Sora oraz Luna, Amber... - przerwała by nie dobijać leżącego.
Alex spuścił głowę i wpatrzył się w kołdrę. Wglądał jakby zaraz miał zwrócić to co zjadł. Zapadło niezręczne milczenie. Paulina kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Nie była w stanie kontynuować taj rozmowy. Zrzuciła na Oscara „obowiązek” powiadomienia Alexa o tym co go czeka. Nie czuła się dobrze w roli osoby pocieszającej. Zwykle jedynie dobijała, więc postanowiła wyjść i zostawić go samego.

Paulina zaniosła miskę do kuchni. Tam spotkała Violett, która wyglądała jakby miała zaraz kogoś zabić lub się rozpłakać, po czym Paulina zgadywała, że Oscar w wolnej chwili porozmawiał z nią o tym o czym miał porozmawiać.
-Wszystko zjadłaś ? - spytała czarownica.
-Tak. Dzięki. - rzuciła czerwonowłosa chcąc jak najszybciej uciec z pomieszczenia nim ta obrzuci ją innymi pytaniami, na które musiałaby skłamać.
Było to kłamstwo w dobrej sprawie. Nie umiała jeszcze sama gotować, a gdybym miała czekać aż Violett coś dla Alexa zorganizuje to mogłaby się nie doczekać. Szczególnie po reakcji czarownicy na poznanie prawdy o swoim lokatorze. Długo musiał z nią Shadow rozmawiać by wybić jej z głowy pomysł wyparzania sztućców z których ten mógł korzystać, palenia prześcieradeł i tym podobnych.
Potem czerwonowłosa postanowiła odwiedzić nieprzytomną Amber, która leżała w jednym z pokoi gościnnych na parterze.
Uchyliwszy drzwi zobaczyła pomieszczenie podobne do jej własnego kąta tu jednak mniej było mebli, więcej miejsca, a królującym kolorem biel i błękit. Drewnianej podłogi nie przykrywał żaden dywan, a firanki wyglądały na lżejsze i cieńsze. Tak jak u pauliny okno było naprzeciw drzwi, a naprzeciw małego kominka stało łóżko przy którym czuwali Sora i Paweł. Chłopcy nie zauważyli Pauliny, która zatrzymała się na progu.
Elf wyglądał na wyjątkowo nieszczęśliwego. Patrząc na niego dziewczyna znowu doznała tej nieprzyjemnej bezsilności. Co by powiedziała nic by to nie zmieniło. Sama była świadoma beznadziejności sytuacji. Mogli tylko czekać aż uzdrowicielka, którą Sanako postanowiła ściągnąć, dotrze na czas.
„Sora i Amber byli do siebie bardzo przywiązani. Jak prawdziwe rodzeństwo. Skoro już teraz jest w takim stanie to co dopiero jeśli ona...”
-Nie ma mowy o tym by umarła. - powiedział nagle Paweł zrywając się z krzesła na którym siedział tak nagle, że te aż się przewróciło. - nie ma takiej opcji. Słyszysz Amber nie masz prawa. Musisz jak najszybciej do nas wrócić, bo my się bez ciebie na krok stąd nie ruszymy. Przecież chciałaś być Strażniczką. Jak teraz umrzesz to jak spełnisz to marzenie? Kto pokarze elfom z twojej wioski że mieszaniec, dziewczyna też coś może osiągnąć?
-Paweł uspokój się to nie ma sensu. - wtrącił Sora doszczętnie pozbawiony nadziei.
-To ma duży sens. Ja nie mam zamiaru się poddawać i wiem, że ona też tego nie zrobi. Musi być coś co da się zrobić. Oszaleje przez to bezczynne siedzenie na...- awanturował się chłopak.
„Głupek” - pomyślała Paulina i poczuła jak kilka łez spływa po jej twarzy.
Jednak dzięki tej mowie zarówno ona jak i Sora przestali brać pod uwagę możliwość śmierci Amber. Paulina nie potrafiła sobie już wyobrazić by ta wesoła dziecinna blondynka mogła tak po prostu odejść. Czując że się rozkleja i traci kontrolę nad własnymi uczuciami odsunęła się od drzwi i wpadła do łazienki obok.
-To moja wina. Gdyby Amber znała prawdę to by się nie wydarzyło. - mówiła na głos nie bacząc na to czy ktoś nie podsłuchuje.
~Nie mogłaś zdradzić jego tajemnicy - zauważyła Psotka.
-A gdybym go przekonała by sam jej powiedział? Ona na pewno by nie wygadała.
~Nie mogłaś wiedzieć co się stanie.
„W tym rzecz ,że mogłam. Bransoletka chciała mi coś przekazać, a ja to zignorowałam. Podobno to co zobaczę nie da się zmienić, ale nie wierze w to. Może gdybym wiedziała to mogłabym... Wystarczyłoby go przekonać by zaufał kilku osobą i tajemnica by nie ucierpiała.”
~Poza tym nawet gdyby Amber wiedziała to nie jest powiedziane, że zareagowałaby inaczej. To nic nie da.
-Chyba masz racje. - nastolatka przemyła twarz wodą i wytarła ręcznikiem.
„Z jednej strony każdy jest po trochu winny. Alex bo nikomu nie powiedział, Shadow bo się niezainteresowany, ja bo miałam wszystko gdzieś i zignorowałam przeczucie chcąc uciec od tego. Niesamowite jak taki zbieg okoliczności i drobne niedopatrzenia oraz obojętność mogą doprowadzić do nieszczęścia. Tylko Oscar się wykazał i uratował Amber.”
- Alex bardzo przeżywa... - zaczeła.
Przejrzawszy się w lustrze zauważyła, że ma lekko przekrwione białka oczu. Naglę stało się coś dziwnego. Zamiast swego odbicia ujrzała w nim obcą twarz. Jej „nowe odbicie” było szatynką o chudej budowie, anemicznej cerze. Wyglądała na niewiele od niej starszą. Była od niej wyższa a do tego...przeźroczysta.
- Przeżywa ?! - wydarła się tak naglę, że nastolatka podskoczyła. - No co ty nie powiesz.
Bez uprzedzenia, wychodząc z lustra, przenikał przez Paulinę. Czerwonowłosa poczuła przy tym przenikliwe zimno jakby jej ktoś wrzucił kostkę lodu za koszule.
- A co do tego, że to twoja wina to zupełnie się z tym zgadzam. Dobrze, że choć to zauważyłaś. Przez ciebie go zabiorą... - jęcząc i zawodząc duch latał po pomieszczeniu.
- Przepraszam my się chyba nie znamy. - Paulina siliła się na uprzejmość wstając z podłogi.
-Ja – odparł duch zatrzymując się i patrząc jej głęboko w oczy - jestem twoim największym koszmarem.


- Uwierz, że nie jesteś nawet w pieszej piątce. - rzuciła starając się zachować pewność siebie.
-Ostatnio uciekałaś aż się za tobą kurzyło. - uśmiechnęła się złośliwe zjawa.
-To ty pojawiasz się na obrazie.
-Możesz się czuć obserwowana.
-I bez ciebie tak się czuje.
Po chwili ciszy przeźroczysta dziewczyna zmienia naglę temat.
-Alex jest mój.
To nieco zaskoczyło czerwonowłosą, ale nie dała po sobie nic poznać.
-W jakim sensie i czy on o tym wie? Nie obraź się, ale ty nie żyjesz. - mniej lub bardziej świadomie ostatnie zdanie wypowiedziała złośliwie.
-On też kiedyś będzie. - odparła obojętnie.
-Gdy się kogoś naprawdę kocha to nie życzy się mu śmierci.
-Nie chce by teraz umarł. Jako pół-upiór nie zaznał by spokoju po śmierci. - Zjawa zaczęła latać w te i z powrotem po łazience.
-To uroczę i bardzo romantyczne. Życzę wam szczęścia i tak dalej ale czego ty ode mnie tak w zasadzie chcesz?
-Żebyś odczepiła się i dała spokój jemu i jego duszy!! Mieszkając tu można poznać wiele sekretów. Dobrze wiem kim tak naprawdę jesteś. On nie poleci ani na twoją kasę, dom, ładną buzię czy popularność. Chociażbyś nie wiadomo ile razy mdlała i mrugała tymi swoimi rzęskami. Nie opętasz go tak łatwo. - gorączkowała się szatynka, powtarzając – Znam twoją tajemnice! Wiem kim jesteś!... a jak pozostali się dowiedzą zostaniesz całkiem sama. - zachichotała złośliwie i rozpłynęła się.
-Co proszę ? – zrobiła się czerwona na twarzy. - Czy ona sugeruje, że ja go podrywam??! To przecież....absurd.
-Ale z tym omdlewaniem to ma racje. - zachichotała wróżka. - Najpierw w Tharond, potem w Trista, ostatnim razem też był w pobliżu i gdyby nie to że Shadow się pojawił....
-Ej no...To nie moja wina że zawsze jest obok gdy słabo się czuje. Nie robię tego specjalnie. Nawiasem to dziwne bo dawniej nie miałam takich zasłabnięć i za każdym razem towarzyszy im takie uczucie w ręce.
Spojrzała w lustro jakby spodziewała się tam znaleźć odpowiedź na swoje pytania. Zrzuciła z siebie ręcznik i zaczęła ubierać ciuchy.
-Jak myślisz co miała na myśli mówiąc „wiem kim naprawdę jesteś”. - powieszała wróżka naśladując głos zjawy.
-Nie mam pojęcia. Nie przypominam sobie tajemnicy, która mogłaby sprawić, że wszyscy mnie znienawidzą.
~Ale co o tym myślisz?
-Myślę, że to dom wariatów i nie mogę się doczekać aż się stąd wyniosę. - oznajmiła wychodząc z łazienki.

Brak komentarzy: