poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 43: Pożegnanie

Naścienny nakręcany zegar swym równomiernym tykaniem odmierzał kolejne minuty. Słońce przedzierało się przez gęste szaro niebieskie chmury. Otoczona błękitną mgiełką wróżka przeciągnęła się i ziewnęła, po czym powoli wstała i poprawiła swą sukieneczkę z liści lipy. Tymczasem gdy emocje opadły Paulina marzyła o tym by się zapaść pod ziemię.
- Jak ja mogłam to wszystko powiedzieć - szepnęła do siebie.
Oczywiście nie miała na myśli Alexa. W końcu chłopak nie dość, że naruszył jej prywatność i grzebał w jej umyśle to jeszcze nazwał ją rozpieszczoną smarkulą i włamał się do Amber. Nawet nie planowała by mu wybaczyć. Myślała o Oscarze. Nie miała dowodu na to by posądzać go o szpiegowanie w końcu ich nocna rozmowa naprawdę była głośna, a nie licząc Amber jego okno było najbliżej. Poza tym czuł się już wystarczająco winny sprawą z Arisą. Kochał syrenę, a przez własne marzenie naraził. Musiał czuć się z tym paskudnie, a teraz ona dodatkowo go dobiła.
~ Ostrzegałam. Nie wyspanie się, ciągły stres i nerwy. Do tego przyśnił ci się koszmar. - zauważyła Psotka widząc jej udręczoną minę.
„To nie był koszmar.” - mówiła do siebie w myślach tak by Psotka jej nie podsłuchała. Nadal nie zastanawiała się nad tym co wtedy widziała. Miała to w nosie.
~ Jeśli chcesz przeprosić Oscara to lepiej się pośpiesz. Wyjeżdża.
-  Jak to wyjeżdża? - poderwała się z łóżka na którym leżała.
Zaskoczona wybiegła na korytarz. Pokój kuzyna znajdował się na środku pomiędzy tym Alexa, a Luny.
- Mogę wejść? - spytała Paulina nieśmiało wchodząc przez otwarte na oścież drzwi.
Chłopak nie zareagował. Czerwonowłosa wzięła głęboki wdech i przekroczyła próg.
- Przepraszam za to co powiedziałam w nocy.
- Przeprosiny przyjęte, ale na przyszłość unikaj nocnych wycieczek - po chwili dodał – miałaś rację. Właśnie tak było.
- Ale to nie twoja wina, że Arisa...
- Wiem. To wina Cienia i tego kto go stworzył. - powiedział jakby kogoś cytował.
Z początku chciała powiedzieć, że to także jej wina, ale zmieniła temat.
- Myślałam, że wyjedziesz razem ze wszystkimi Strażnikami. - zauważyła, patrząc na plecak, który pakował - a Sanako nie chce zostawiać Amber samej.
„Czyżby Amber już...”
- Jadę z Cierniem oraz Hodianem i Carandirilem „pożyczonymi” od Sary. Sanako przez ten czas najwyraźniej zaufała mi na tyle by puścić mnie bez własnego nadzoru. Co do Amber... czuje się już lepiej. Niedawno wstała...
- Jak to? - nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. - Jeszcze wczoraj była w stanie krytycznym, który się pogarszał.
- Nas też to dziwi i cieszy zarazem, ale jej razy przez noc zaczęły się leczyć i wróciły jej siły. Wciąż jest osłabiona, ale myślę, że wytrzyma do przybycia specjalisty. Widać jest silniejsza niż nam się zdawało. Jest tylko jeden problem...
- Jaki? - na nowo się zaniepokoiła.
- Sanako nie zgodziła się na dalszą naukę.
- Nie rozumiem.
- Widzisz nauczyciel ma prawo wybrać ucznia, a jeśli zauważy, że ten sobie nie radzi w każdym momencie może go...że się tak wyrazem wyrzucić. Według smoczycy ktoś w wieku amber kto nie potrafi w obronie własnej zabić, lub inaczej poradzić sobie z jednym słabym Zarażonym nie nadaje się na Strażnika. Co więcej podczas misji trzeba samemu sobie radzić. Ona robi to dla jej dobra. Nie chce by stała jej się krzywda, a nie może jej niańczyć.
- Kiedy ona ma jeszcze trzy lata szkolenia przed sobą. Do tego czasu może się nauczyć.
- Tego nie da się nauczyć. Niekurzy po prostu są za wrażliwi, a w tym zawodzie wymagane jest zdecydowanie. Nic na to nie poradzisz.
Przez następną minutę Oscar kończył pakowanie się, a Paulina myślała nad tym co jej powiedział.
- Muszę już iść – zakomunikował zakładając plecak.
Wraz z kuzynem wyszła na zewnątrz i odprowadziła go kawałek.
- Nie sprawiaj kłopotu Shadow - poprosił ją.
Nic na to nie odpowiedziała a gdy doszli do reszty grupy zatrzymała się.
- Do zobaczenia i powodzenia.
- Przyda się - uśmiechną się blado - Do zobaczenia.
"Oscar wpadł w niezłe bagno. Jeśli mu się nie uda obudzić Arisy będzie miał kłopoty. Może to doprowadzić do wojny. Chyba sam nie wierzy, że może mu się udać”
Amber straciła możliwość zostania Strażniczką. Sanako ją wyrzuciła z grupy, a podczas trwania wojny wschodniej trudno o nauczyciela. Zresztą musiałaby pewnie zaczynać wszystko od nowa.
Alex w najgorszym wypadku zostanie pokrojony, ale jest szansa, że Strażnicy mu pomogą.
Paweł jest wybrańcem przez co siły ciemności tylko czyhają by go zabić, gdy tylko dowiedzą się o przepowiedni, o ile już o niej nie wiedzą.
„A ja marudzę że mi się nudzi.”
Wracając minęła okno pokoju wuja w którym podsłuchała rozmowę. Przez zamknięte szybę i wiatr świszczący jej w uszach dochodziły do niej tylko wyrywki.
„Ten pomysł przypadł ci do gustu”
„Nie chce by sytuacja się powtórzyła”
„To nie moja wina”
„Jesteś nieodpowiedzialny....” „....nic nie powiedziałeś."
Nagle szyba pękła do środka, a rozmowa stała się dużo bardziej zrozumiała.
- Nie jestem już gówniarzem, którym możesz pomiatać!
- Przyznaj - ciągnął Shadow  - Nie panujesz nad tym. Prawie zabiłeś tą dziewczynę.
- Skoro jestem taki ch*** [strasznie] niebezpieczny dla otoczenia to już jutro mnie tu nie zastaniesz. Mogą sobie w*** [darować] taką pomoc. Nie jestem jakimś kundlem którego można uśpić.- Alex już dawno stracił kontrole nad emocjami.
- Oni chcą ci pomóc.
- A jak im się to nie uda zablokują mi moc. Magia to wszystko co mam. - tu rzucił dłuższą wiązankę przekleństw z których nic nie zrozumiała - Zanim **** [postanowią wyjechać] mnie już tu nie będzie.
- A niby gdzie będziesz?
- Nie twój k*** interes. Nic mnie *** [tu] nie trzyma. - wychodząc trzasną drzwiami.
Paulina nie prędko otrząsała się z szoku, jakim była taka ilość przekleństw wypowiedzianych w tak rekordowym czasie (jednej minuty) połączona z tym pełnym agresji tonem. Do tej pory chłopakowi skutecznie udawało się tłumić emocję. Aż do teraz. Zastanawiała się czy silniejsze uczucia zawsze tak oddziałują na otoczenie w przypadku czarodziei czy to dlatego
„Zaraz co on powiedział ? Jego już tu nie będzie? Chyba nie miał na myśli...”
Nagle poczuła, że coś ją unosi. Przeleciała przez rozbite wcześniej okno, a potem została posadzona na krześle.
- Chyba powinniśmy porozmawiać - zaczął Shadow.
Dziewczyna przeczuwała, że czegoż by nie miał jej do powiedzenia, z pewnością nie będą to dobre wieści. Rozejrzała się po wnętrzu i odkryła, że szyba nie była jadaną rzeczą jaka ucierpiała.
Wszystkie kruche i delikatne przedmioty zostały potłuczone w taki sposób jakby w środku każdego z nich nastąpiła implozja.

- Wydaje mi się, że Sara nie wspomniała ci jeszcze o twoim wyjeździe. Pojedziesz razem z nią na północ, do klasztoru na czas czekania na rodziców. Wszystko wskazuje na to, że nie będę mieć czasu by się tobą zająć...
„Ta...jakbyś do tej pory poświęcał mi czas. Na czym właściwie polega ta jego nieustanna praca. Czy ma to coś wspólnego z tym jego przesiadywaniem w podziemiach?”
W czasie tego wykładu mężczyzna naprawiał szkody. Drewniana maska wisząca na ścianie pękła na pół i leżała na podłodze. Gdy Shadow machną na nią różdżka i szepną „reperacja”, ta uniosła się w powietrzu. Oba połówki przywarły do siebie, a szczelina między nimi rozbłysła na moment ciemnoczerwonym światłem. Po tym zabiegu wyglądała jak nowa i ponownie zawisła na ścianie.
- ...Tam z pewnością dadzą ci zajęcie. Może poznasz jakieś koleżanki - kontynuował biorąc się za okno. Okrężnymi ruchami nadgarstka sprawiał, że wszystkie kawałki szkła wracały na miejsce.
„Nie no oczywiście....Marzę o kolejnym bezrozumnym tłumie koleżanek.” - pomyślała.
- No i spotkasz tam resztę rodziny tak, więc nie jedziesz do obcych.
„Na razie to brzmi bardziej jak monolog niż rozmowa.”
- A co jeśli nie chce?
Shadow znieruchomiał, a wazon który składał rozpadła się na nowo. Po czasie wróciła mu mowa i ponownie uniósł różdżkę.
- Tu będziesz się tylko nudzić.
- Może się zastanowię jeśli odpowiesz na kilka moich pytań.
- Jakich? - spytał po czym poznała, że najwyraźniej się zgadza na jej warunki.
Mimo wszystko wolał by bratanica nie stawiała oporów i poszła z własnej woli o ile to możliwe.
- Czemu ciągle jestem obserwowana? Jak nie Violett to Oscar. Do łazienki nie mogą dojść bez eskorty twojego daimona, który już kilka nocy spał pod moimi drzwiami uniemożliwiając mi ich otwarcie. Okno jest zakluczone, tak że nie mogę pokoju wietrzyć. Coś mi grozi?
„Bo nie uwierzę, że stryj taki troskliwy i nadopiekuńczy.”
- Nie wiadomo, ale nie musisz się martwić. Tu jest bezpiecznie.
- Dlaczego nie patrzysz mi w oczy? Unikasz mnie...
„Czego się boisz?” - pomyślała.
- Nie unikam -zaprzeczył- mam wiele do roboty. Pracuje nad rozpracowaniem Zarazy a to pochłania sporo czasu. Poza tym staram się wspierać Eb...Roberta, twojego tatę najlepiej jak mogę.
- Co on robi? Gdzie są? - jej opanowanie nieco zelżało i wlepiła w niego oczy jak dziecko pytające 'czy mikołaj istnieje” i oczekujące twierdzącej odpowiedzi.
- Na razie nie wiem dokładnie - powiedział szczerzę.
Większość pomieszczenia była już w ładzie przez co kończyły mu się wymówki by na nią nie patrzeć.
- A tak mniej więcej? - dopytywała się.
Po dłuższym zastanowieniu ile może jej zdradzić.
- No południu.
- Znaczy wywozicie mnie w kierunku przeciwnym.
- Tam będzie bezpieczniej.
- Tam gdzie oni są jest niebezpieczniej?
- Tak. znaczy....Nic im nie grozi, a teraz idź do pokoju.
- To kiedy wrócą?
- Tak jak ci obiecali jak sadzę.
„Na moje urodziny... To za miesiąc.”
Zrozumiawszy, że dalsza rozmowa nie ma większego sensu wyszła z pokoju, bez robienia większych scen. Jednak nie zamierzał wracać do siebie. Zamiast tego przeszukała cały dom w poszukiwaniu Alexa, gdyż po rozmowie z Oscarem uświadomiła sobie coś ważnego.
„Jaka ja byłam głupia. On nie poszedł do niej by kasować jej wspomnienia. Nic by mu to nie dało. Wszyscy już wiedzieli. Debil. Dlaczego nie powiedział wprost skoro był świadom, że wiem uzdrawianiu? Dlaczego zgrywał się na czarnego charakter i robił z tego tajemnice? Zabawne. Fakt że jest upiorem wyszła na jaw, ale to że umie uleczać udało mu się przed wszystkimi zataić. Zresztą nie ważne.” - stwierdziła kończąc obchód. - już go nie ma.”
Zrobiło jej się dziwnie smutno, mimo że ciągle była zła na czarodzieja. Czuła w stosunku do niego wiele emocji i sama nie wiedziała, co chciała mu powiedzieć gdyby nawet go złapała.
„Przyznaje że to ja zaczęłam i niepotrzebnie się uniosłam, ale jak on mógł tak mnie nazwać. Ciekawe czy on naprawdę tak mnie widzi.”
Próbując przypomnieć sobie wszystkie wady chłopaka doszła do wniosku, że nie przypomina sobie by ten kiedykolwiek ją okłamał. Paweł ukrywał przed nią istnienie drugiego świata. Musiał to robić i w tym celu nieumiejętnie kłamał. Shadow...właściwie nie miała pojęcia czy kiedykolwiek powiedział jej prawdę. Właściwie w całym jej otoczeniu Alex był jedną z nielicznych prawdomównych osób. Był szczery aż do bólu.
„Więc naprawdę tak o mnie myśli.”
Nie rozumiała dlaczego ją to zabolało. Powtarzała sobie, że nie obchodzi ją co on o niej myśli po czym postanowiła zapomnieć o problemie i skoncentrować się na ważniejszym zajęciu.

Brak komentarzy: