Alex ockną się nagle. Leżał na mokrej trawie. Wydychane przez niego powietrze zamienia się w parę. Powietrze miało minusową temperaturę, ale dzięki wierzchniemu okryciu, które obecnie robiło za jego kołdrę, nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo.
Nawet nie zauważył kiedy przysnął. Nie odpoczywał od dłuższego czasu, więc prędzej czy później musiał
Wiedział że po tym co zrobił będzie miał koszmary. Zawsze tak było gdy tego używał. Pojawiła się w nich zawsze ta sama postać. Tym razem bez zakapturzonego trupa. W zasadzie nie było w tym nic strasznego, a jednak się bał. Zaczynał się domyślać kim jest senna mara, a jednocześnie nie chciał wiedzieć.
Położył się na plecach i wpatrzył w niebo. Tak jak się spodziewał nie było widać gwiazd. Ani innych ciał niebieskich. Ta czerń sprawiała, że żyć mu się odechciewało. Dobrze pamiętał jak ostatnio 7 lat temu miał taki depresyjnego nastroju.
Miał 9 lat. Siedział na moście patrząc na wodę płynącą pod nim. Miał strasznego doła. Nie pamiętał czy spowodował to kłótnia z jednym z domowników (Luną, Shadow czy Oscarem), to że przyjaciel go zdradził, czy spotkanie z kobietą, która zabroniła mu zbliżać się do swojego niemagicznego dziecka w obawie, że Alex zmieni je w żabę. Sam nie wiedział co gorsze to, że wszyscy mieli go gdzieś i traktowali jak powietrze, czy jak dziwadło. W każdym razie nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.
Nagle dotarł do niego blask bijący od strony brzegu rzeki. Niemagiczni nie zwracali na to uwagi, ale on widział jak na jego oczach coś się materializuje. Zszedłszy z mostu i znalazł w tym miejscu jajko.
Nie musiał długo czekać. Następnego dnia wykluło się z niego czarne pisklę. Zwierzątko bardzo go zainteresowało, więc zaczął o nim czytać. Nie uszło jego uwagę, że rośnie one o wiele za szybko i bał się, że zestarzeje się przedwcześnie, jednak na szczęście osiągnąwszy odpowiednie rozmiary zatrzymało swój wzrost.
Z czasem kruk zaczął zdradzać swym zachowaniem swą niezwykłość. Wszędzie za nim latał przez co ukrywanie go przed domownikami stało się wyjątkowo trudne. Nie był pewien, czy pozwolą mu go zatrzymać. Jednak gdy za sprawą Luny sekret się wydał Shadow nie mógł ptaka wyrzucić, gdyż okazał on się daimonionem Alexa.
„Nigdy nie zapomnę co wtedy czułem.” - Uśmiechnął się w myśli.
Teraz wydawało mu się to dziecinne, ale wtedy cieszył się, że wreszcie miał coś dzięki czemu był lepszy od Luny, która jako animag nie mogła mieć daimona. Często się o to kłócili. „Ja nie potrzebuje daimona. Mam zwierzęcego ducha w sobie” - mówiła Luna na co on nazywał ją kociarą. Chyba tylko dzięki Oscarowi jeszcze się nie pozabijali. Z czasem wyszło na jaw, że oczy Alexa się zmieniają, co już w ogóle dobiło dziewczynę. Oznaczało to bowiem, że jest on czystej krwi. Nigdy się do tego nie przyzna, nienawidziła swojego ojca i jego rodziny właśnie za to że przez niech była tylko pół czarownicą.
Najtrudniej było wymyślić imię daimonie. Trwało to kilka godzin. Samiczka była bardzo wybredna, ale w końcu się udało. Szybko nauczyli się porozumiewać bez słów. Chłopak odkrył u siebie niewyjaśniony talent do odczytywania znaków migowych i języka ciała. To dzięki niej znalazł swój cel życia i nie mógł narzekać na dzieciństwo.
„Nie ma czasu na wylegiwanie się. Muszę ją znaleźć” - pomyślał wstając i otrzepując swoją „kołdrę”.
Tak się bowiem złożyło, że był w trakcie poszukiwań. Meg ostatnio widział kilka dni temu. Nie przypominała sobie by zrobił cokolwiek co mogło sprawić by Meg się na niego obraziła. Zresztą nawet gdyby tak było to pojawiłaby się na jego wołanie.
„Chyba poczułbym gdyby coś jej się stało?” - nie był pewny odpowiedzi na to pytanie.
Co prawda łączyła ich silna więź. Dużo mocniejsza niż zwykłego zwierzaka i jego właściciela, ale nie wiedział czy w jakikolwiek sposób poczułby śmierć swej towarzyszki. To sprawiało, że jeszcze bardzie się martwił.
„Poradzi sobie. Jest inteligenta. Nie poleciałaby do obcego”- westchną.
Gwizdanie i wołanie nie zdawało się na nic. Czuł że obszedł już cały las i chodzi w kółko. Wreszcie postanowił udać się do jaskini. Tej samej w której chował się podczas swoich ataków. Na jej progu ponowił zawołania i...usłyszał odpowiedź. Bardzo charakterystycznie krakanie dobiegające z jego lewej, z lasu obok wejścia. Pobiegł za nim.
Po krótkim biegu trafił do celu i stanął jak wryty. Przed nim stał chłopak w jego wieku. Miał długi puszysty ogon i parę lisich uszu wystających z pomarańczowych krótkich włosów.
- Ty... - oczy Alexa zwęziły się w szparki.
„No tak. Meg nie poleciałaby za obcym, ale on nie był obcy. Co więcej kiedyś nawet się przyjaźnili. Do czasu...”
- Cześć Alex.
- Fox... - nie ukrywał groźby w swoim głosie.
- Nie mów że jesteś jeszcze zły za...
- Wrobiłeś mnie.
„Najpierw wymyślił jakiś niebezpieczny numer, a gdy zostali nakryci przez straż miejską zwiał zostawiając mnie.”
- To nieporozumienie - tłumaczył - Zamierzałem cię odbić z więzienia, ale...eh...byłeś szybszy i w końcu poradziłeś sobie beze mnie. Jeśli chcesz się zemścić to proszę. Wal. - odrzucił różdżkę i zamkną oczy.
Alexowi nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Zebrał moc wiatru w jedno uderzenie i posłał je w stronę chłopco-lisa. Trafiony przeleciał kilka metrów i zatrzymał się uderzając w pień sosny tak, że aż posypały się szyszki.
- Szczerze nie sądziłem, że z tego skorzystasz - wydusił powoli podnosząc się.
Gdyby chodziło o same wybaczenie tego co przydarzyło im się w dzieciństwie Alex nie robiłby scen. Teraz był wściekły z innego powodu. Podszedł do pomarańczo-włosego i złapawszy za sweter podciągną i przyparł do drzewa.
- Co zrobiłeś z moim daimonem?
- Nie denerwuj się tak. Nic jej nie jest. Potrzebowałem czegoś by się z tobą skontaktować, a nic innego nie przyszło mi na myśl. Jest tam.
Wskazał machając głową i wskazując rękami jednocześnie. Gdy jasnowłosy niechętnie odwrócił w tym kierunku głowę, Fox wykorzystał sytuacje by się wyrwać i odzyskać różdżkę.
- No rozumiesz. Czuje się bez niej jak bez ręki. Nie każdy na taki „talent” jak ty.
Wycelował w sznur przytrzymujący klatkę w której uwięziony był kruk, a ta zaczęła powoli opuszczać się na dół. Jeszcze zanim dotknęła ziemi Alex odtworzył ją i uwolnił Meg. Nie zdradzała objawów paniki, Mimo to pogłaskał ją uspokajająco.
- No i wszyscy są szczęśliwi - stwierdził Fox pocierając lekko brzuch w który oberwał - to teraz mnie wysłuchasz?
- Zależy czego chcesz - jego głos wciąż nie był jeszcze przyjacielski.
- Ja od ciebie niczego.
- A to coś nowego - prychną z sarkazmem i posłał mu podejrzliwe spojrzenie.
- Daj mi dokończyć. Znalazłem nauczyciela.
- Gratulacje.
- Ten nauczyciel może przyjąć jeszcze jedną osobę. Opowiedziałem mu o tobie i...
- Nie dzięki.
- No wiesz. Z tego co mi wiadomo nie znalazłeś jeszcze nikogo, a Shadow nie chce cię uczyć, mimo że może przyjąć jeszcze dwóch uczniów.
- Jakoś sobie radzimy sami - mówił w imieniu Meg.
- Nie bądź dzieckiem. Daimon nie będzie cię wiecznie uczyć. Sam się nie nauczysz i dobrze o tym wiesz. Jak chcesz osiągnąć swój cel potrzebujesz mistrza.
- Od kiedy cię to obchodzi?
- No wiesz....przecież się przyjaźnimy. No wiem nie jestem święty. Eh...po prostu to przemyśl.
Niespodziewanie ich rozmowę przerwały hałasy szybko zbliżających się kroków. Ktoś biegł w ich stronę
- Felix !!! - usłyszeli piskliwy głosik za sobą.
Była to mały złotowłosy chłopak. Miał 12lat i wyglądał na zziajanego jakby przebiegł pól lasu.
Jego pojawienie się momentalnie rozluźniło atmosferę.
- Oo...Alex to Vix - przedstawił ich Fox - Vix co ty tu robisz? Miałeś się schować.
- Ta zabawa w chowanego wcale nie jest fajna gdy ty nie szukasz.
- Wiesz jestem trochę zajęty.
- Niańczysz brata? - spytał Alex.
- Ktoś musi - wzruszył ramionami - Wszyscy bracia wyprowadzili się gdy tylko stali się pełnoletni.
- Przecież masz już 17 lat.
- No ale nie zostawię matki samej z nim. Ma już wystarczająco dużo zmartwień, a Vix od niedawna ma moce.
Dopiero teraz zauważył małego szczurka na ramieniu dziecka. Po prawdzie zęby Vixa upodabniały go nieco do jego daimona.
Normalnie moc u czarodziei pojawia się od 10 do 12 roku życia choć zdarzają się odchyły od tej normy. On sam czarował odkąd pamiętał czyli gdy miał 8. Shadow tłumaczył to jego „chorobą zakaźną”.
- Myślałem że mieszkacie kilkanaście kilometrów na zachód w Deanuarres - zauważył Alex.
To właśnie prze przeprowadzkę do Trista stracili kontakt.
- Jesteśmy na wakacjach u babci - wyjaśnił złotowłosy.
- Rozumiem.
- Mieszkamy w tym domku z którego zwiałeś bez podziękowania po tym jak cię uratowaliśmy - dodał Fox.
- Uratowaliście? - nie rozumiał co chłopak mówi.
- Nic nie pamiętasz? Ta czerwonowłosa...jak jej tam...Paulina wysłała daimona po pomoc, a sama zrobiła ci prowizoryczny opatrunek. Gdy was znalazłem, pomogłem wam wydostać się z miasta. Było z tobą krucho, ale...wybacz na chwilkę...
Alex zdał sobie sprawę z tego, że stoi z otwartą buzią i wytrzeszcza gały na kumpla, który tymczasem kontynuował tego nie zauważając. Całkiem go zamurowało. Podczas gdy Felix starał się spławić Vixa, zielonooki próbował to wszystko sobie poukładać.
„Do tej pory byłem pewnie, że ona wtedy uciekła i mnie tam zostawiła. Co prawda nie potrafiłem znaleźć wtedy logicznego wyjaśnienia skąd się wziąłem w chacie, ale...Po co miałaby tak ryzykować? Chyba że nie wiedziała o...no ale mogła się domyślić że coś nie gra nawet jeśli było ciemno. Jednak wtedy... ”
Fox tracił już cierpliwość i najchętniej by sprał smarkacza, ale po kilku głębokich wdechach ogłosił kompromis.
- Zgoda. To teraz ty będziesz szukać, ale najpierw pójdziesz pięćdziesiąt kroków w tamtą stronę, a gdy dojdziesz będziesz liczyć do tysiąca.
- Ale ja nie umiem do tylu liczyć.
- W takim razie masz okazje by się nauczyć.
Wreszcie przekonał brata do oddalenia się na pewną odległość.
- Na czym to ja... Nie piszesz nie dźwoni...em nie dajesz znaku życia, a tu takie spotkanie. Nieźle mnie wystraszyłeś gdy znikłeś.
- Przepraszam pierwszy raz widziałem wtedy twój domek wczasowy, jak się obudziłem myślałem tylko o tym by jak najszybciej się zmyć.
- Tak poza tym... tak z ciekawości wiesz może skąd ta mała ma daimona? Ta czerwonowłosa.
- Tak wiem czyj on jest. Już raz spotkałem jej właściciela.
- Jak niemagiczni mają daimony to znak, że świat schodzi na psy.
Nic na to nie odpowiedział. Skoncentrował się na Meg.
- Czemu cię ona interesuje? - spytał.
- Podobno ktoś na nią poluje (że się tak wyrażę) i zastanawiam się co w niej takiego wyjątkowego. Na pierwszy rzut oka to zwykła niemagiczna. Takie osoby się zdarzają, rzadko, ale jednak. Z drugiej strony pierwsze słyszę by ktoś kazał swemu daimonowi pilnować kogoś 24/dobę. Z tego co wiem takie rozstanie na dłuższą metę jest dość nieprzyjemne. Ty zauważyłaś nieobecność kruka po kilku godzinach, bo nie wiedziałeś co się z nim dzieje. Gdybyś wiedział wytrzymałbyś dłużej, ale kiedyś byś pewnie oszalał co nie?
„Nie ma sensu o tym z nim gadać. Zmiennokształtni nie mają daimonów. Nie wiedzą na czym polega ta więź. Jednak ma trochę racji.”
- Skąd wiesz, że ktoś ją ściga? - udał brak zainteresowania.
- Tak jakoś. Wiem tylko że wmieszana jest w to osoba z jej najbliższego otoczenia. Z początku myślałem że może ty...ale jak coś to się nie mieszam. Chyba że się mylę. Jak chcesz gdy zdobędę więcej informacji mogę ci je przekazać - uśmiechnął się łobuzersko.
Odwzajemnił ten uśmiech, ani nie zaprzeczając tym podejrzeniom, ani ich nie potwierdzając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz