sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 52: Współpraca w ciemności


Cała czwórka znajdowała się w tunelach pod miastem, ale te były inne. Znajdowały się głębiej i prawdopodobnie nikt nie wiedział o ich istnieniu.
„To musiał być jakiś rodzaj teleportera.” - myślała nastolatka idąc pewnym krokiem środkiem korytarza.
Spojrzała na swoje ręce i doszła do wniosku, że od kiedy dotknęła ściany coś się w niej zmieniło. Raczej nie na stałe, ale jednak. Zupełnie jakby miała całą mapę labiryntu wraz z pułapkami w głowie. Cieszyło ją to gdyż było to duże ułatwienie, a jednocześnie trochę ją to niepokoiło. Dlaczego ona ma tą umiejętność? Czy każdy mógłby ją zdobyć i bezpiecznie przejść labirynt? Jeśli tak to prawdopodobnie nie mieliby tu już czego szukać gdyż Pierścień zostałby dawno stąd wyniesiony. Czy ten kto ich zaatakował na powierzchni przemieszcza się równie swobodnie co ona? Jeśli tak decydująca będzie prędkość i to w jakim miejscu się pojawili. Ona wiedziała gdzieś cel.
„Trzeba się pośpieszyć” - zdecydowała przyśpieszyć kroku, tak że niemal biegła.
W pewnym momencie jednak zmęczona zwolniła dochodząc do wniosku, że cel wcale nie jest tak blisko i lepiej będzie rozplanować siły. Nie od razu wpadła na swojego rówieśnika, a gdy to nastąpiło korytarz wypełnił odgłos uderzenia pięścią w brzuch.
- Au – syknął Paweł.
- Ręce przy sobie – syknęła dziewczyna.
Przepraszam myślałem, że to ściana....Ała....Wcale nie twierdzę, że jesteś płaska. Dobra ja już nic nie mówię.
Przez jakiś czas słychać było jedynie ich oddechy.
- Na ścianach są pochodnie. Może byś się do czegoś przydał i je podpalił – zaproponowała Paulina, jednak z początku smok nie wiedział o co chodzi - Potrafisz chyba zionąć ogniem??
- Racja – powiedział i po chwili mrok ustąpił błękitnemu światłu.
Po zapaleniu pierwszej pochodni pozostałe poszły jej przykładem i same zajęły się ogniem rozświetlając szeroki korytarz. Znajdowali się w miejscu gdzie krzyżowały się dwie drogi dając im trzy trasy do wyboru, nie licząc zawrócenia się.
- Nareszcie się na coś przydałeś.
- Wystarczyłoby „dziękuje” - mruknął nastolatek.
- To światło jest po to byś nie musiał macać po ciemku wszystkiego co się znajdzie w zasięgu twoich rąk. Ja wiem gdzie iść – powiedziała nie mogąc ukryć wyższości w głosie i jednocześnie chłodnej obojętności tym faktem.
- Ta jasne.
- Idziemy tędy. – Wskazała na korytarz całkiem na lewo.
- Niby dlaczego?
- Umówmy się tak, że ja pokazuje drogę, a ty nie zadajesz pytań.
- Skąd wiesz gdzie iść?
- Mówiłam. Bez pytań.
- A ja nie powiedziałem, że się zgadzam. Nie będę wykonywał twoich poleceń – mówiąc to wybrał środkowy korytarz.
- Czekaj!
Przeszedł raptem kilka kroków. Jeden z nich prawdopodobnie uwolnił mechanizm. Ze ściany wydobył się złowieszczy dźwięk, a chwilę później po obu stronach pojawiły się ostrza, które prawie odciekły chłopakowi głowę. Prawie gdyż Paulina w porę pociągnęła go za bluzę do tyłu. Ten upadł na ziemię i znalazła się z powrotem na rozgałęzieniu korytarzy.
- Czasem zachowujesz się jak skończony palant wiesz? Twój problem, ale jeśli nie będziesz ufał osobom, które chcą ci pomóc to zostaniesz sam.
- Że niby uciekłaś z domu tylko po to by mi pomóc, bo tak strasznie ci zależy na mnie i Świecie Smoków? Skąd te poczucie odpowiedzialności za świat, który znasz ledwie parę tygodni i jeszcze nie tak dawno temu marzyłaś tylko o tym by jak najszybciej się z niego wydostać?
- Będę szczera. Jeszcze niedawno miałam gdzieś tą rzeczywistość i niewiele by mnie poruszyło jej zniknięcie...
„Dlaczego on mnie tak irytuje?” - Dziewczyna wzięła głęboki wdech dochodzą do wniosku, że nie może teraz pozwolić na kłótnie. Dręczyło ją tylko czemu to takie trudne.
- ...ale dla twojej wiadomości są tu moi rodzice – dodała już spokojniej. - I o ile wcześniej jedynie nie zamierzałam się bez nich stąd ruszać o tyle niedawno zrozumiałam, że cokolwiek tu robią te miejsce jest dla nich ważne. Chce zrozumieć dlaczego tu przyjeżdżają i dlaczego to przede mną urywali. Mój prywatny cel nie stoi na drodze temu by ci pomóc. Nie ważne czy jesteś człowiekiem, jaszczurką, czy jednorożcem. Nie mam nic do tego, że jesteś gadem. To co mnie irytuje to twoje nastawienie. Ty nie lubisz mnie, a ja ciebie i to się nie zmieni, ale jesteśmy drużyną i musimy współpracować.
Paweł dłuższy czas zastanawiał się nad jej słowami. Doszedł do wniosku, że jeśli nieufność wobec niej jest niepotrzebna to wychodzi na paranoika. Postanowił zignorować swoją intuicję.
- Na czym ta współpraca ma polegać? - zapytał wreszcie.
- Ja pokaże ci drogę, a ty nie będziesz tego traktował jak rozkaz tylko radę ok? Jak tak ci zależy możesz się uważać za dowódce.
„Ktoś musi zachować się dorośle w tej sytuacji, choć nie ukrywam, że lubię mieć wszystko pod kontrolą.”
- Zgoda - powiedział wyciągając rękę, którą ona uścisnęła na znak porozumienia.
Od momentu rozpoczęcia współpracy skutecznie omijali pułapki, a gdy jakiejś nie dało się ominąć pokonywali ja bez większych trudności. Tak też przeszli przez korytarz usiany ruchomymi piłami, ostrzami kręcącymi się i takimi zwisającymi jak wahadła. Raz zmuszeni byli przepłynąć przez podziemny zbiornik. Paulina nie była dobrym pływakiem, więc w tym miejscu pomógł jej Paweł, który jako smok okazał się zaskakująco dobrze poruszać się pod wodą. W kolejnym pomieszczeniu, dzięki piekielnemu gorącu szybko udało im się wysuszyć i niemal dostać szoku termicznego, względnie gorączki. Tu Paweł nie mógł używać swojej gadziej postaci, gdyż jak wyjaśnił mógłby w tym cieple zasnąć. Kolejną przeszkodą była olbrzymia kula nawiedzająca pewien korytarz spadając z sufitu. Znikała ona w dziurze w podłodze, na tyle dużej że Paulina nie dała rady jej przeskoczyć. Na szczęście dziewczyna była na tyle drobna, że położywszy się na ziemi zmieściła się w pod ścianą korytarza i kulka po prostu ją ominęła. Wreszcie znaleźli się na w miarę bezpiecznej drodze, by odsapnąć, jednak nadal maszerowali do przodu. Paweł i Paulina nie spoufalali się za bardzo, ale chcąc nie chcąc jedno dowiadywało się o drugim co chwila czegoś nowego.
- Jak chcesz potrafisz używać głowy nie koniecznie w dosłowny sposób. Szkoda, że na co dzień tego nie praktykujesz.
- Mnie natomiast zaskoczyło, że wytrzymałaś ze swoimi złośliwymi komentarzami tak długo. To jakiś twój nowy rekord?
- Rekord to był od momentu w którym wyjechałeś z Aurelwood do...o ile się nie mylę, momentu w którym spotkałam Alexa. Może dłużej.
- Łoł...Jak ty wytrzymałaś?
Oboje się zaśmiali.
- Masz przy sobie medalion? - zagadał Paweł po jakimś czasie.
- Tak – odpowiedziała krótko zwięźle i na temat.
- Amber już od jakiegoś czasu mówiła o tym, że cię wybrał, ale pewnie nie wspomniała o pierwszych Strażnikach.
- Mówiła, że kiedyś Strażnicy mieli takie telereportery pomiędzy światami, ale zaczęły być wykradane i wtedy zdecydowano się je zniszczyć i stworzyć takie stałe nie ruchome.
- O jeden taki nieruchomy toczy się właśnie wojna na wschodzie, ale też w Realu. Choć ta druga nie jest tak krwawa. Pewnie zauważyłaś, że las w którym znajdują się ruiny miał zostać ścięty a same ruiny zburzone?
- Odstraszałeś wszystkich duchami i niszcząc sprzęt, dlatego tak rzadko byłeś w szkole?
- Mniej więcej.
- Co do wojny na wschodzie. Nie mogliby po prostu zniszczyć tego o co się biją?
- No właśnie nie. Tam też żyją istoty, które czasem muszą przejść do Reala i w druga stronę.
- Nie mogliby użyć innego przejścia?
- To by zaburzyło równowagę. Wyobraź sobie tłumy istot przechodzących jedna po drugiej przez jeden portal między-wymiarowy.
- Co by się wtedy stało?
- Nie znam się na czasoprzestrzeni, ale jakby przeciążyć tą sieć to by znikła i nie byłoby żadnej.
- W takim wypadku te medaliony by się przydały. Dlaczego mi to teraz mówisz? - posłała mu podejrzliwie spojrzenie.
- Zmierzam do tego, że kiedyś istniał tylko jeden taki przedmiot i równowaga była cała, więc gdyby cała sieć zniknęła to byłoby prawdopodobnie od niej niezależne. To bardzo ważna rzecz, i...
- i ty ją prawie zgubiłeś dwa razy. Nie martw się. Gdy ktoś nie popełnia błędów to uczy się na cudzych. Zresztą nie moja wina, że to do mnie ciągnie, ale skoro już tak jest to mi to nie przeszkadza.
- Eh...Ktoś już próbował mi to wykraść. Wtedy gdy ostatnio szliśmy do szkoły. Po prostu myślę, że skoro ktoś powoduje wojnę na jednym kontynencie za pomocą teleportera, podczas gdy na drugim wszystko zmierza do końca świata, to może oznaczać, że siły zła wiedzą o przejściu.
- Sugerujesz, że chcą w to wmieszać też Real?
- Nie sądzę...nie mieliby tam mocy. Nawet demony. W Realu magia nie działa, nie istnieje.
- Ale ty latałeś? Nie udawaj że nie. Przyleciałeś do ruin.
- Smoki to co innego. W przeciwieństwie do reszty czarodziei itp. Nie używamy magi my ja po prostu mamy, składamy się z niej. Chyba nie powinienem ci tego mówić...Sara powiedziała mi to na osobności, ale skoro ty również jesteś międzywymiarowcem to chyba powinnaś wiedzieć...Pierścienie chcą się połączyć.
- W jakim sensie? Przecież to przedmioty?
- Nie wiem. Może nie wszystkie... no i stworzenia ciemności i Cienie im pomagają... - Z tego nie składnego zdania dziewczyna niewiele zrozumiałą.
- To co się stanie jak to nastąpi?
- Ograniczenie pod tytułem „nie ma magi w Realu” przestanie im przeszkadzać gdyż wspólnie będą mogły...znaczy Sara powiedziała coś że „Pięć elementów powoła do życia istotę podobną do czarnego smoka, a oba światy połączy wspólne zagrożenie z jego strony”.



- Mogłem coś przekręcić, ale...mniej więcej tak to brzmiało – zakończył po czym nastał moment ciszy.
- Dzięki że mi to powiedziałeś. Teraz przynajmniej wiem co nam grozi. Do tej pory myślałam, że dotyczy to tylko tego świata.
- Prawdopodobnie tak jest. Nie wiemy, czy demony są świadome istnienia jakiś innych i czy chcą je podbijać.
Nagle czerwonowłosa przystanęła. Długo trwałą cisza, gdyż Paweł nie wiedział co jest grane.
- Co się dzieje? - spytał.
- Gdybyś miał do wyboru dojść do Pierścienia dużo wcześniej od wroga, albo ratować przyjaciół co byś wybrał? - odpowiedziała tajemniczo.
- Dlaczego pytasz?
Westchnęła.
- Bo droga na lewo jest skrótem o którym tamten może nie wiedzieć, a z tej po prawej dochodzi wybuch i mam dziwne przeczucie, że Amber i Alex mogą z tym mieć coś wspólnego.
- To oczywiste, że w takiej sytuacji Pierścień przechodzi na drugie miejsce.
- Wiesz że to nie zabawa. Nie wiemy jak on chce go wykorzystać. Nie widziałeś tego faceta. W jego śmiechu było coś... Poza tym może przesadziłam z tym „ratować” może im tak naprawdę nic nie być – Paulina wzięła tą decyzję bardziej na poważnie, rozpaprywał każde za i przeciw – może lepiej ty idź dalej, a ja ich stąd wyprowadzę puki wiem jak.
- Według umowy ty miałaś tylko pokazywać drogę. Poza tym jak się potem spotkamy?
- No dobra ty dowodzisz – wzruszyła ramionami i ostatni raz spojrzała na skrót.
Nie zależało jej by dojść do Pierścienia. W zasadzie sama nie wiedziała po co tu weszła. Co chciała sobie udowodnić? Nie żałowała tego, że doszła tak daleko, ale na moment zapomniała po co.
„Na razie skoncentruje się by pomóc Pawłowi, a to jaki jest cel niech on decyduje.”
Prawy korytarz okazał się tak stromy i śliski, że wręcz po nim zjechali w dół. Nie mając jak wyhamować, cała czwórka wpadła na siebie. Z miejsca z którego wybiegli Amber i Alex zionęła spora dziura i mnóstwo gruzów.
- Co to był za wybuch? - zainteresowała się czerwonowłosa, gdy wszyscy już się pozbierali i wstali z podłogi.
- Elfia kartka na której wyrysowano bombowe kręgi runiczne – wyjaśnił Alex.
- Fajnie że jesteśmy już wszyscy razem – Paulina otrzepała spodnie - Szkoda że w takim miejscu.
Rozejrzawszy się zatęskniła za ciemnością Gdyż może bez światła nie wiedziałaby co znajduje się w kątach pomieszczenia, a miejscami i pod ich nogami. Robactwo i szczury były tylko dekoracjami gdzie prawdziwy klimat grozy tworzyły rozkładające się zwłoki i szkielety. Całą siłą woli powstrzymała się przed krzyknięciem do Alexa „zgaś to”, by móc udawać, że nic nie widziała.




- O bogowie...-szepnęła Amber. - To pewnie ci zaginieni „zombi”.
- To wyjaśnia po co temu pseudo-magowi byli ludzie. Jeśli szukał czegoś w labiryncie umieszczał w nim ludzi.
- Straszne...- powiedziała Amber jeszcze ciszej niż poprzednio, a jaj głos poniósł się echem.
- Niby co by mu to dawało? - dopytywała się Paulina której teoria Alexa nie bardzo pasowała.
- Nie wiem, ale sami by tu raczej nie weszli.
- To przesłuchajmy świadków to może się dowiemy – chwycił jedną czaszkę i postępował z nią jak z marionetką, jednocześnie podświetlając jej wnętrze zielonym światłem - No więc kostek skąd ci ludzie się tu wzięli?
- Spadli tutaj zsypem - „powiedziała” czaszka poruszana przez czarodzieja i wskazała otwory w suficie.
Paulina zastanawiała się jak i kiedy czarodziej je zauważył.
- A kto im pozwolił się tu znaleźć ?
- Tamten facet - „odpowiedziała” czaszka.
Wzrok pozostałej trójki zwrócił się we wskazanym kierunku i zobaczyła trupa o ciemnej karnacji, leżącego na plecach z twarzą wykrzywioną przerażeniem i bólem.
- To jest...- zaczęła Paulina, świadoma, że tylko Alex wie jak wyglądał człowiek który zmienił mieszkańców z zombi.
- Tak. To sprawca całego zamieszania, którego ktoś już „nagrodził”.
Podczas gdy Amber zrobiła się blado-zielona na twarzy, a Paweł zakrył nos Alex podszedł.
- Nie żebym się znał na zwłokach, ale teoretycznie powinien być w tym samym stanie co pozostali, a wygląda jakby przekręcił się pół godziny temu i to podczas walki.
- Co? - spytali Paulina, Amber i Paweł.
- To by znaczyło...
- Że prawdopodobnie zwiedzał tutaj okoliczne podziemne krajobrazy podczas gdy Strażnicy szukali go na powierzchni.
- Co go zabiło?
- Ja obstawiałbym na smród – powiedział Paweł zniesmaczony otaczającą ich rozkładającą się padliną. - Tu nie da się oddychać. Możemy już stąd iść?
- Ale on ma tu tego... - jasnowłosy będąc najbliżej Szamana wskazał na wiszące na jego szyi magiczne przedmioty – To potrafi chyba czytać w myślach, to przechodzić przez ściany, wzmacniający i ukrywający aurę. Prawdziwy kolekcjoner, ale nie ma ani jednego amuletu ochronnego. To pewnie go zgubiło.
- Myślisz, że magia go zabiła? - spytała Paulina niechętnie podchodząc.
- Wcześniej wyglądał lepiej – zauważyła zabawka czarodzieja.
- Wiesz że to są szczątki ludzi? Może trochę szacunku dla zmarłych. Chciałbyś by ktoś robił sobie z ciebie kukiełkę? - Amber nie kryła oburzenia i paniki w głosie.
Nie podobało jej się to miejsce, a Alex to dodatkowo pogarszał.
- Jak się przekręcą będziecie mnie mogli macać ile wlezie – Alex wzruszył ramionami i odsunął się od trupa.
- Ciekawe podejście do śmierci...- zauważyła Paulina, która właśnie zdała sobie sprawę, że jedyna droga do wyjścia prowadzi koło nieżywego delikwenta.
- Kapłanki utrzymują, że ich moc pochodzi od Bogini Światła, przez co ludzie wymyślili sobie, że zwykła magia pochodzi od tej ciemność, ja nie wierzę w to, że magia jest zła dlatego jestem ateistą. Co oznacza że o ile jako Zarażony mam jakąś dusze to po śmierci nic po mnie nie zostanie.
Po tych słowach resztę grupy zatkało. Tylko Paulina po pewnym czasie wyszła nie pasującym tu faktem.
- Przecież wierzysz w duchy. Znasz jednego, a przynajmniej ona twierdzi, że cię zna – miała na myśli poltergeista/ducha dziewczynki mieszkającej na piętrze, która już dwukrotnie ją nawiedziła.
- Duchy to wyjątki potwierdzające regule. Wiesz ile na świecie byłoby duchów gdyby wszyscy się w nie zmieniali po śmierci? Jest ich niewiele i dlatego są takie niezwykłe.
„Ok. Temat zamknięty. Przecież nie będę go teraz nawracać czy coś...”
- Lepiej nie ruszać kości. To może być rodzaj pułapki. Na naszej trasie było ich pełno. – rozsądnie zauważył Paweł wskazując na szkielety.
To przypomniało chłopakowi by odłożyć czaszkę na miejsce.
- U nas tylko pod koniec trafiliśmy na pokój, którego ściany próbowały nas zmiażdżyć, a wcześniej przerobić na sito – Amber aż ciarki przeszły na myśli o kolczastych ścianach.
- Mów za siebie – zaczął Alex - Nim na ciebie wpadłem z pięć razy niewiele brakowało bym skończył jako krwawa miazga. Szczęście, że umiem się teleportować. Do tego znalazłem kilku zagubionych mieszkańców. Jeśli ten facet wysyłał ich tu by przynieśli mu Pierścień to cud, że aż tyle wróciło.
- Do tej pory myślałam, że ci ludzie jedynie kopali w podziemiach świątyni. Niby jak dostali się do labiryntu skoro nawet my mieliśmy z tym kłopot?
- Może wśród nich byli jacyś dalsi potomkowie Kręgu. Napis głosił, że „Tylko wybrani mogą wejść bezpiecznie”?
- Mogłam to błędnie odcyfrować, znaczy... – powiedziawszy to Paulina ugryzła się w język i zrobiła czerwona z zakłopotania. Poczuła się głupio przez sam fakt iż istniała możliwość tego, że mogła coś źle przeczytać.
- Nie ważne – machną na to ręką czarodziej zamiast nabijać się z jej analfabetyzmu – Chodzi o to że możliwe iż wśród nas jeden jest. Paulina pochodzi z Klanu Feniksa, czyli tego którym został wybrany do uwięzienia demonów. Więc dzięki niej przejdziemy bezpiecznie...a przynajmniej tak w miarę...ale ci ludzi mieli tych genów za mało...
Zaraz skąd w tym mieście wzięliby się potomkowie Kręgu? Przecież tu prawie nie ma magów.
- Tak. Nie ma osób z mocą, ale to dlatego że z pokolenia na pokolenie mogła osłabnąć. - To tylko teoria. To pewnie mało istotne, ale interesuje mnie po co ten face robił wokół tyle szumu.
- Paulinie chodziło raczej o to, że w mieście nie ma żadnego z wybranych klanów – zauważyła Amber.
- Bo w klanach są tylko te dzieci, które zostały uznane. Ci ludzie są nieśmiertelni prawda? Więc ile taki facet może wytrzymać bez...em...no wiesz. Każdy ma swoje potrzeby.
- Przecież oni pilnowali bardzo niebezpiecznego artefaktu. Myślisz że szli by do łóżka z każdą, czy też każdym jak leci i byli na tyle nieodpowiedzialni by nie interesować się swoimi dziećmi.
- Żaden czarodziej nie jest święty.
- Sugerujesz, że byłbyś do czegoś takiego zdolny?
- Spytaj mnie gdy będę mieć dwadzieścia lat. Na razie nie w głowie mi romanse. Poza tym mówię tylko, że nie byli w stanie całego swego potomstwa ogarnąć. Pierścienie powstały kilka tysięcy lat temu, czy może i jeszcze dawniej, bo teraz nie pamiętam jak Sara to opowiadała.
Byli przekonani, że grobowiec w którym się znaleźli nigdy się nie kończy. Przed sobą mieli tylko ciemność, którą rozpraszał blask światełka Alexa lub pochodni którą Paweł ściągną ze ściany. Gdy Alex skończył zdanie przed całą ich czwórką pojawiły się drzwi. Otworzywszy cztero-metrowe skrzydło wywołali chwilowy przeciąg, który zgasił pochodnie... 

________________________________________________________________________

Od teraz nie będę już oznaczać myśli kursywą i ograniczę się do umieszczania ich w cudzysłowie. Za dużo z tym nie potrzebnej roboty.

Brak komentarzy: