czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 47: Idąc własną drogą



"Demony. Niematerialne istoty przyjmujące często postacie zwierząt. Niegroźne dopóki nie przejmą kontroli nad żywą istotą np. człowiekiem. Nieśmiertelne, posiadają nadprzyrodzone umiejętności. Żywić się mogą krwią, energią, duszami. Bezwzględne, sprytne, podstępne..." - czytała z zapartym tchem. 
- Co czytasz siostrzyczko?
Słysząc ten dziecięcy głosik Roza aż poskoczyła zaskoczona. Obróciła się zaskoczona i zobaczyła Meridianę. Poczuła ukucie paniki, jednak szybko się opamiętała.
„Uspokój się. To twoja siostra. Nawet nie jesteś pewna czy ci się to nie śniło, albo czy to nie jakaś sztuczka magicznych by mnie przeciągnąć na ich stronę. Co prawda obiecałam pomóc tamtemu chłopakowi, ale nie jestem pewna czy dobrze robię.”
- Nic takiego – zapewniła zamykając „Księgę potworów” - takie tam głupoty.
- Przestraszyłam cię? - przechyliła główkę w lewo w pytającym geście trzymając ręce za plecami.
- Zaskoczyłaś. Trochę się zamyśliłam i...
- Nie zauważyłaś mnie – dziewczynka zrobiła smutną minkę.
Rozalinda dobrze wiedziała, że mała nie lubi być ignorowana.
- Przepraszam – uklękła tak że jej twarze znalazła się na tym samym poziomie – Co byś chciała?
Wyjęła zza pleców książkę z ilustrowanymi bajkami dla dzieci.
- Masz mi poczytać – jak łatwo się domyślić nie brzmiało to jak prośba tylko rozkaz, ale czego można się spodziewać po małej księżniczce.
Roza nie miała na to czasu i przez chwilę zastanawiała się czy by nie zaproponować by poprosiła o to nianie, ale Meridianie nie dawało się odmówić.
- Oczywiście.

Nie udało jej się ukryć lekkiego niepokoju zobaczywszy okładkę, na której znajdował się rycerz z ostrzem wymierzonym w smoka i księżniczka zamknięta w wierzy przez czarownice. Nie trzeba się długo zastanawiać jak kończy smok na końcu tej bajki.
- Na pewno nie chcesz jakieś innej?
- Chce tę. To moja ulubiona.
Roza westchnęła. W jej tym wieku to również były jej ulubione opowieści, jednak teraz wolała nie myśleć tym po której stronie stanęłaby gdyby dano jej wybór.
- Zanim zaczniemy będę musiała pomówić z ojcem.
- Wyjechał.
„Co?! Dlaczego ja nic nie wiem? Nic mi nie powiedział.” - Zdziwiła się idąc za młodszą sistrom do bawialni.

Paulina nie jako jedyna wpadła na pomysł by wyruszyć w drogę. Innej części tristańskiego lasu, Paweł przeklinał swojego pecha. Znalazła się bowiem w dość nieszczególnej sytuacji. Wpadł w pułapkę zastawioną przez Łowców i wisiał głową do dołu ze związanymi nogami. Na szczęście w nieszczęściu twórców owej pułapki nie było w okolicy.
Mimo usilnych prób oswobodzenia się, wiercąc się jedynie tracił energie. Powodem była zastosowana w sidłach lina upleciona z włosia sfinksa, materiału należącego do tych odbierających moce magiczne, w tym siłę i zdolności do przemiany w smoka. Krew napływała mu do głowy w znaczeniu zarówno metaforycznym jak i dosłownym. Gdy już tracił nadzieje usłyszał znajomy głos.
- Od kiedy to smoki są zwierzyną łowną?
Pytanie rozbudziło go. Przed nim oparta plecami o pień drzewa stała Paulina.
- To nie jest śmieszne.
- Czy ja się śmieje? - spytała retorycznie.
Dziewczyna przybrała nieodgadniony wyraz twarzy wpatrując się gdzieś przed siebie poza jego wzrokiem.
- Zamierzasz je znaleźć i zniszczyć prawda? - zagadał po chwili - Uważasz, że jesteś gotowy?
Zamierzał udać, że nie wie o co jej chodzi, ale uznał że to bezsensowne. Po cóż innego wędrował by trzy kilometry od obozowiska i to idąc późną nocą. Dziewczyna przejrzała go na wylot. Wybraniec opuścił obóz bez zezwolenia ponieważ postanowił zacząć działać i spełniać swoje przeznaczenie.
- Nie zamierzam siedzieć bezczynnie świadomy do czego są zdolne. Przynajmniej spróbuje.
- Naprawdę myślisz, że dasz radę sam?
- Zamierzasz mi pomóc? - jego zaskoczenie nie mieściło się w skali.
- Mamy ten sam cel...no podobny. Ty chcesz zniszczyć Pierścienie, a ja zdobyć trochę informacji. Ty nie zauważyłbyś Pierścienia choćby ten był przed tobą, a ja wiem gdzie szukać. Ja jestem świadoma że nie dam rady sama, a ty wisisz jak skończona ofiara.
- Ej... - odezwała się jego duma - Nie chce od ciebie pomocy. Nie chce nikogo w to mieszać. Dam sobie radę sam.
- Właśnie widzę jak sobie dajesz radę sam – przypomniała mu, że ciągle jest uwięziony – Tak właściwie czemu sam się nie uwolnisz? Nie możesz się zmienić, przepalić, rozerwać czy coś ten sznurek ?
- Tak się składa że nie.
Gdy wyjaśnił jej dlaczego odparła tylko:
- To kiepsko... Długo już tak wisisz?
- Nie mogła byś mnie odciąć?
- Pewnie bym mogła – zaczęła powoli bawiąc się kunajem - ale skoro jesteś taki asertywny i samowystarczalny...
- Teraz będziesz mnie szantażować?
- Lepsza okazja już mi się nie trafi – uśmiechnęła się złośliwie pod nosem. Później westchnęła i zwróciła się do niego - z drugiej strony – odsunęła się od drzewa i spojrzała na niego – rób jak chcesz. Tylko żebyś potem nie żałował.
Chłopaka rozproszył widok postaci jaka pojawiła się za Pauliną.
- Amber?
„To stąd wiedziała, że mnie nie ma w obozie. Jak ją przekonała? Czy ona nie wie że będzie miała kłopoty...z drugiej strony nie jest już adeptem, uczniem, jest pełnoletnia i może robić co chce.”
Poczuł nieważkość i uderzył o ziemie. Paulina chowała nóż, którym przed chwilą przecięła trzymającą go linę.
- Wygląda na to, że Paweł nie chce dołączyć.
Blondynka namawiała go by zmienił zdanie. Tłumaczyła że to niemądrze, że w grupie więcej zdziałają i będzie im raźniej oraz że są przyjaciółmi i sobie pomagają i samego go nie puszczą. Paulina podczas tego wywodu nie wykazywała żadnego znaku jakoby podpisywała się pod tymi słowami.
- Nie mogę wam zapewnić, że nic wam się nie stanie, to może być niebezpieczne.
- Powiedział konus z gadziej łuski – mruknęła czerwonowłosa. - Nie martw się o nas poradzimy sobie, bohaterze. - podkreśliła ostatnie słowo z sarkazmem, czym po raz kolejny uraziła jego smoczą dumę.
I tak zaczęła się ich podróż. 



Zeschnięte liście na drzewach, które mijali wyglądały jak nietoperze, wiszące głową w dół. Tristański las iglasty zostawili już daleko za sobą. Teraz zmierzali do osady Elitl skąd teleporterem mieli przenieść się do Kirist, miasta na północy Lunanor. Oczywiście Paulina mogła również wrócić na wyspę tak jak tu przybyła, czyli przez jaskinię, jednak miała kilka powodów aby tego nie robić.
Ciekawe czy te przejście między wyspą a kontynentem też jest jakąś jego tajemnicą. Ciekawe jak na nie wpadł. Eh... Za często o nim myślę. Zaczynam mieć wrażenie, że rzucił na mniej jakiś urok, czy klątwę.”
By odgonić te myśli skoncentrowała się na Amber, która z dziecięcą beztroską za pomocą magii wiatru bawiła się kolorowymi liśćmi. To jednak nic nie dawało.
A teraz mam wrażenie, że go słyszę”.
Gdy omamy słuchowe stały się wyraźniejsze przystanęła i rozejrzała się. Nagle z gałęzi drzewa obok niej zawisł do góry nogami znajomy jej czarodziej.
- Co wy tu robicie? Bez dorosłych... - rozejrzał się na boki jakby spodziewał się że Sanako, albo Shadow wyskoczą na niego z krzaków z siecią.
Podciągną się i usiadł na gałęzi.
- Cześć Alex - po tonie Pawła domyśliła się, że najwyraźniej czarodziej przed odejściem wszystko mu wyjaśnił - po co wlazłeś na drzew?
- Spytałem pierwszy, ale skoro to was tak ciekawi to potrzebowałem wysokiego punktu obserwacyjnego by się rozejrzeć.
- Przyznaj się po prostu, że spadłeś z drzewa.
- Jedno drugiego nie wyklucza.
- Odpowiadając na twoje pytanie: prowadzimy dochodzenie – rzuciła w odpowiedzi wymijając go.
- Shadow wie, że tu jesteś? - gdy nie odpowiedziała dodał z uśmiechem – Ktoś tu przechodzi okres buntu.
- Chyba ty – syknęła.
Powstrzymała się przed dopowiedzeniem czegoś złośliwego i ruszyła dalej przed siebie. Alex patrzył przez moment za nią po czym zeskoczył na ziemię.
~Ciągle jesteś na niego złą ? - zagadała po cichu Psotka
- A niech spada na drzewo - szepnęła czerwonowłosa.


- Na czym polega te wasze dochodzenie? - spytał czarodziej Pawła po krótkiej rozmowie.
- Paulina mówi, że wie gdzie można znaleźć ślad Pierścienia.
- Czy te miejsce ma nazwę zaczynającą się na TH a kończącą na OND?
- Skąd ten pomysł? - spytała Paulina.
- Mnie też ciągnie w tą okolice, ale najpierw muszę sobie znaleźć jakąś kryjówkę na Lunanor.
- Co robiłeś przez ten cały czas tutaj skoro nie chcesz tu zostać?
- Szukałem Meg która ostatnio mi się zapodziała, a potem spotkałem kumpla.
Zapodziała? Jak daimon może się zapodziać?”- przyjrzała się krukowi. - „Uciekła od niego, zgubiła się, czy chodzi o coś jeszcze innego? To dlatego był taki dziwny?” - przywołała obrazy z ich kłótni. Psotkę próbującą ją uspokoić. Nie przypominała sobie by Meg towarzyszyła wtedy chłopakowi. - „Więc już wtedy jej nie było.”
- Może i masz rację co do miejsca w które się udajemy. Skro też tam idziesz i to prawdopodobnie w tym samym celu -
Musiał zauważyć tak jak ja, że z tym miejscem coś się wiąże. Widział jak tam lgnę.”
- Pewnie nie wiesz jak wygląda człowiek, którego szukasz? - przerwał jej.
- Dlaczego miałabym go szukam?
- Bo on również czegoś tam szukał i nie wykluczone, że coś znalazł. Używając przy tym swojej armii zombi.
Dziewczyna również podejrzewała, że mieszkańcy Tharond zostali wykorzystani właśnie w takim celu. Jednak nie było ku temu żadnych dowodów. Mógł nic nie wiedzieć zresztą czemu miałaby go pytać? Dlaczego on miałby odpowiadać?
- Możecie mnie oświecić o czym wy mówicie? - przerwał im Paweł.
- Nic im nie powiedziałaś ??
- Gdybym podała im cel naszej podróży Paweł z pewnością już byłby na miejscu, a to ma być praca grupowa.
Paulina pokrótce opowiedziała co robiła nim trafiła do stryja, pomijając nazwę miasta. Pominęła tylko to dlaczego uważa iż dlaczego uważa że w mieście tym kryje się tajemnica związana właśnie z Pierścieniem. Otóż znajdująca się w mieście świątynia przyciągała ja. Tak samo jak do Oscara i do miasta. Co do tego ostatniego nie była pewna. Możliwe że po prostu Oscar gdzieś tam był. W każdym razie coś ją łączyło z Pierścieniem. Pozostali nie musieli o tym wiedzieć.
- Dlaczego najpierw szliście na południe, a teraz na zachód zamiast od razu na północ?
- To jeden z pomysłów Pauliny. Chciała w ten sposób zmyli pościg.
- Dzięki temu Shadow pomyśli, że idę na południe. Gdyż najpierw specjalnie nadłożyłam drogi w tamtym kierunku, a gdy spotkałam Amber pomogła mi stworzyć fałszywy trop i zmazać za nami prawdziwe ślady.
By to zademonstrować elfka odwróciła się i przywołała wiatr który przesunął nad ścieżką wyrównując piasek i podrzucając liście w powietrzem.
- To sprawia że nie tylko widzialne ślady znikną, ale również inne dowody naszej obecności jak zapach i inne ślady naszej obecności. To taka iluzja.
- A braciszek? - dopytywał Alex.
- Sora nas kryje – wytłumaczyła mu Paulina sama nie wiedząc dlaczego mu to zdradza. Może dlatego iż istnieje szansa że do nich dołączy.
Nie żeby mi na tym zależało” - pomyślała
Oficjalnie Amber jest teraz razem z nim.
- Nieoficjalnie idę dłuższą drogą. Nie jestem już Strażniczka – to ostatnie zdanie powiedziała nie bez cienia żalu – Nie mam w Aurelwood żadnej misji, ani powodu by się tam śpieszyć.
- Myślałem, że naginanie zasad do własnych potrzeb to moja działka – czarodziej zaśmiał się pusto.
- Jak widać nie tylko twoja, więc... co teraz zamierzasz?
- Z tego co zrozumiałem idziecie teraz do Kirist? - upewniał się.
- Tak – potwierdziła nastolatka.
- Dlaczego korzystacie z tego oficjalniej przejścia?
- Bo Strażnicy nie znają innego, a te o którym myślisz jest z tego co wiem zalane o tej porze.
Z podręcznika pożyczonego od Amber wiedziała, że obecnie na Lunanr panuje pora deszczowa.
Paweł zrobił minę, która wyraźnie mówiła: „o czym oni gadają?”. Posłał te niewerbalne pytanie do Amber, a ta tylko wzruszyła ramionami.
- Cóż...Wole być mokry niż złapany przez Strażników których tam pełno. Przez pewną osobę jestem teraz poszukiwany.
- Czekaj... – zaczął Paweł.
Przybrał błagalny wyraz twarzy jakby mówił „nie zostawiaj mnie samego z tymi babami”
- Nie powiedziałem, że chce być członkiem tej drużyny, ale pewnie spotkamy się na miejscu - czarodziej machnął im na pożegnanie i ruszył przed siebie nie zauważając morderczego spojrzenia jakie posłała mu Paulina.
Co on sobie wyobraża??? Podchodzi do nas, spoufala się z Pawłem, wyciąga informacje. Fakt niektóre sama mu podałam. Potem rzuca taki tekst w obecności Amber. Jakby to ona była winna. Odchodzi jak gdyby nigdy nic. Co za...Z resztą nie jest nam potrzebny. Plan nawet go nie uwzględniał.”
Gdy Alex zniknął im z pola widzenia, zaczęła się zastanawiać nad jednym z jego tekstów. „ktoś tu przechodzi okres buntu.”. Nigdy nie uważała się za buntowniczkę. Nigdy nie miała się przeciw czemu się buntować. Z domu odeszła nie by zrobić na złość wujkowi, tylko by odkryć o co w tym wszystkim chodzi. Osobiście wolałaby żeby sam jej wszystko wyjaśnił, ale wiedziała też, że jest na to za uparty. Może i miał ku temu jakiś powód, ale ona nie mogła już tego wytrzymać, tej niepewności. Musiała wiedzieć. 


W Elitl nie wydarzyło się nic szczególnego. Do tamtejszych Strażników nie dotarła jeszcze informacja o ucieczce Pawła, więc przepuścili ich przez granice nie robiąc większych problemów. Paulina czuła się jak na wycieczce szkolnej z tym, że wszystko musiała opłacać i organizować sama. Nie tylko dla siebie, ale i dla Pawła który nie miał ani większych pieniędzy ani jakiś własnych rzeczy prócz tego co nosił na sobie i w kieszeniach.
Przed wyruszeniem w dalszą trasę pościągali płaszcze i pozmieniali ubiór z zimowego na letni. Zmiana klimatu była wyraźnie wyczuwalna. Amber ubrała krótką niebieską spódniczkę i tego samego koloru koszulkę odsłaniająca brzuch z długimi rozszerzającymi się rękawkami.
Zanim choć zbliżyli się do Mrocznego lasu tylko raz zrobili postój. Głównie przez Pawła i ruchy głodowe jego brzucha. Nie raz nawiązywała się kłótnia w której Paulina wytykała mu, że się nie przygotował, na co on twierdził, że go spowalniają bo gdyby chciał już byłby na miejscu lecąc.
- Już niedaleko – uspakajała ich Amber.
W końcu dziewczyna uległa namową elfki i przystanęli by podzielić się podzielić prowiantem ze smokiem. Paulina skorzystała z chwili czasu by przestudiować mapę w którą się zaopatrzyła w mieście.
- Tu na górze mapy mamy Kirist. Potem na południu mamy rzekę i Tęczowy Wodospad – przesuwała palcem po długiej błękitnej wstędze, przypominając sobie jak bardzo podobał się wyrzeźbiony przez nią kanion. - Przez rzekę da się przejść na kilka sposobów: mostem linowym – konstrukcja którą widziała nie zyskała wtedy jej zaufania i teraz też to się nie zmieniło. - albo tunelem pod...
Jednak podejrzewała że droga ta idzie tylko w jedną stronę. Po „walce” z pająkiem zapomniała spytać jak daleko Alex ją przeniósł, a na mapie nie zostały uwzględnione dokładne korytarze znajdujące się w tamtym miejscu.
- Jest jeszcze jeden most. Daleko od wodospadu. Mam nadzieje, że będzie porządny.
- Okazuje się że Pawłowi nieco to zajmie nim do reszty opróżni zapasy - przerwała jej rozmyślania elfka.
- Na miejscu coś się zorganizuje o ile nie zabłądzimy i dotrzemy przed zachodem - odparła spokojnie nie odrywając wzroku od mapy.
- Może w czasie tej przerwy trochę potrenujemy.
Nastolatka uśmiechnęła się na tą propozycje. To właśnie dlatego Amber szła razem z nimi. Gdy przed swą ucieczkę przyszła prosić elfkę o pomoc na myśli miała naukę tworzenia bariery w swoim umyśle. Pomysł ten chodził jej po głowie od kiedy z podręcznika dowiedziała się, że nawet niemagicznie mogą się tego nauczyć.
Po pierwszej próbie okazało się, że nie jest to wcale takie łatwe, więc Amber zgodziła się ją jeszcze pouczyć. Wtedy chcąc nie chcąc Paulina musiała ją wtajemniczyć, jak i jej brata. Ufała im, choć w razie czego wymyśliła plan „b” jakby wygadali. Teraz głupio jej było, że w ogóle ich o to podejrzewała. Lubiła Amber i Sora. Żałowała, że nie mogła spędzić z blondynem więcej czasu. W końcu uratował jej życie pierwszego dnia pobytu w Świecie Smoków, a ona nadal nie miała pomysłu jak się mu odwdzięczyć.
Mimo że na pierwszej lekcji, przed wyruszeniem w drogę nie nauczyła się tworzyć barier, dowiedziała się czegoś ważnego o swoim kunaiu – był on artefaktem, magicznym przedmiotem, którego używać mogli również nie magiczni. Jego specjalną umiejętnością było to, że dawało się nim kierować i skręcać tuż po rzuceniu. Wszystko dzięki jego wiedzy na temat magicznych przedmiotów. Okazało się wtedy że jego kostur też do takowych należy, ale nie każdy potrafi go używać.
Lekcje tworzenia bariery polegały na tym, że Amber tworzyła iluzję, a Paulina starał się z niej wydostać. Elfka nie potrafiła czytać myśli, ani nic w tym stylu jednak iluzje przez nią tworzone w jakiś sposób przedostawały się do cudzych umysłów. By je pokonać należało je wykryć, a następnie wyprzeć ze świadomości. Zwykle by zadziałały należało zaatakować z zaskoczenia, w tym przypadku by zadziałały na świadomą ataku Paulinę, z początku obie musiały współpracować.
- Rozluźnij się. Nie koncentruj się na niczym konkretnym.
Gdy znalazła się w środku iluzji jej zmysły wariowały podając jej sprzeczne informacje, przez co robiło jej się niedobrze. Czuła mdlący zapach kwiatów, ale żadnych nie widziała. Stała w miejscu łudząco podobnym do tego w którym zaczynały trening. Wszystko było jak we śnie. Wiedziała że gdy zaczynały siedziała, jednak nie pamiętała kiedy wstała. Amber powinna być tuż obok, ale jej nie było. Rozejrzała się dookoła.
Zniknęła? Czyżby na tym polegała iluzja?” - pomyślała choć po chwili nie pamiętała już czy elfka w ogóle tu kiedykolwiek z nią była.
Nagle ziemia przed nią się rozstąpiła i po chwili patrzyła w głąb bezdennej przepaści. Zakręciło jej się w głowie i poczuła paniczny strach. Potem zobaczyła, że za jej plecami świeci zielone światło. Nie podobała jej się ta zieleń. Odwróciła się w jego kierunku, ale nie zdążyła poznać źródła blasku gdyż ziemia pod nią zniknęła i zaczęła spadać. Nie nie zniknęła. Ktoś ją popchnął. Spadała. Czuła wyraźnie uczucie nieważkości, aż uderzyła głową o dno. Poczuła ból i...
- Nic ci nie jest?
Otworzywszy oczy zobaczyła zmartwioną Amber. Mimo iż przed chwilą czuła że leży w rzeczywistości siedziała tak jak na początku.
- Przesadziłam?
- Nie – powiedziała pocierając skronie - Z tego wszystkiego zapomniała by próbować wyjść z tej iluzji. Jak to wyglądało z twojego punktu widzenia?
- Siedziałaś przez cały czas. Co widziałaś?
- Nie wiesz?
- Wiem, że to było straszne, ale nie wiem co. Czytania w myślach i kasowanie pamięci to dwie umiejętności których uczy się pod koniec nauki. Tuż przed pasowaniem na Strażnika.
Chwile po wypowiedzeniu tych słów westchnęła głęboko.
- Sanako się nie zna nie przejmuj się nią. To wredna baba.
- Wcale nie - przerwała jej – Ona to zrobiła dla mojego dobra. Nie chce by coś mi się stało. Ja po prostu się nie nadaje – westchnęła znowu i zmieniła temat – Może nie powinnam ci tego mówić, ale elfom rzadko kiedy zdarzają się dzieci i ona raz była przy nadziei, ale coś nie wyszło i od tej pory każdego uczucia traktuje jak własne dziecko. Dlatego mnie odesłała. Ja nie nadaje się do walki. Nie potrafię niczego zrobić sama od początku do końca.
Paulinę zdziwił zapał z jakim broniła byłej nauczycielki. Poczuła się również nieco zakłopotana tym wyznaniem własnych słabości.
- Nie musisz być maszyną do zabijania. Nie wcielałabym cię do drużyny tylko gdybyś była do niczego. Jest mnóstwo rzeczy które potrafisz - wstała i otrzepała ubranie - Lepiej chodźmy do Pawła, bo nam plecaki pozjada.






Podróż przez Kiristiński las kazała się tak łatwa, że aż nudna. Tylko ktoś o wyjątkowo paranoicznym umyśle mógł w takiej scenerii podejrzewać jakieś niebezpieczeństwo. Słońce mocno grzało, powietrze przesycone było zapachem kwiatów i trawy, tak że niemal kręciło się od tego w głowie. Płochliwa zwierzyna zdradzała swą obecność jedynie przez wydawane przez siebie dźwięki i śpiewy. Raz udało im się zaobserwować ciekawe zjawisko, ptaka o iluminujących piórkach. Amber długo musiała tłumaczyć Pawłowi czym on różni się od feniksa oraz to iż świeci wcale nie oznacza że się pali, lub ma coś wspólnego z ogniem.
Doszedłszy do rzeki okazało się, że drewniany most jest wyjątkowo solidny i ani trochę się nie chwieje. Co kilka metrów ze specjalnych haków zwisały lampy w środku których zamiast żarówki czy świecy znajdowały się specjalne kamienie magazynujące promienie słoneczne by po zmroku samemu rozbłysnąć.
Paulina próbowała sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądałoby nocą. Z pewnością jeszcze bardziej magicznie niż obecnie jeśli to w ogóle możliwe. Przez pierwsze kilka dni słowa „magiczne” „fantastycznie” nie miały dla niej pozytywnego wydźwięku i były równoznaczne z czymś obcym, nieznanym a czasem i dziwnym, niebezpiecznym . Teraz czuła więź z tym miejscem właśnie przez jego niezwykłość. Czuła spokój i bezpieczeństwo. Kto wie może to dlatego iż tym razem nie była sama.
Nie spodziewała się, że aż tak stęskni się za słońcem. Podwinęła nogawki swoich spodni. Przewiesiła wszystkie zdjęte z siebie warstwy przez ramiączko torby. Została na samej cienkiej podkoszulce na cienkich ramiączkach. W ten sposób całą sobą chłonęła ciepło i promienie słoneczne niczym bateria słoneczna. Czuła że jest w swoim żywiole. W Illuminaris tak często jej tego brakowało.
Nie dziwne że jej wuj ma takie nawiedzone humory skoro ciągle przesiaduje sam w swojej piwnicy unikając słońca. Przecież wystarczyłoby, że ściągną by z głowy ten swój kaptur i przyszedł tu na tydzień, zostawiając zmartwienia w domu. Nie wiedziała czym on tak się zamartwia.
Pogoda, droga, brak przeszkód, czy zagrożeń. Paulina czuła, że ten zapas szczęścia kiedyś im się skończy, jednak puki co cała drużyna korzystał z niego na całego. To była typowa cisza przed burzą, która trwać miała aż do zachodu słońca. Rzec można, że wręcz dosłowną gdyż według ostatnich prognoz o jakich usłyszeli za kilka dni okolicę tę miały nawiedzić ponownie burzę. Dalej na południu zaczynał się Mroczny Las. Wtedy to cała trójką przyśpieszyła kroku by przejść go przed zbliżającym się zachodem słońca. Tu również trafiła im się miła niespodzianka.
- Droga. Tutaj nigdy nie było drogi. - zauważyła czerwonowłosa.
„Strażnicy zrobili więcej niż się spodziewałam.”
Obecność szerokiego na cztery metry gościńca nie eliminował w żadnym razie ryzyka ataku ze strony drzew, po zmroku, jednak teraz przynajmniej nie musieli się przejmować że zabłądzą. Sceneria diametralnie się zmieniła. Drzewa o grubych pniach i gęstych gałęziach sprawiały, że nawet w dzień wnętrze lasu było wyjątkowo ciemne. Ograniczona ilość słońca wpływała na temperaturę obniżając ją nieco. Otoczyła ich głucha cisza, przerywana niekiedy podejrzanymi odgłosami. Już po przejęci kilkunastu metrów wszyscy zaczęli czuć się senni. Paweł nie dał rady ukryć ziewnięcia.
- Zmęczony? - Paulina spytała próbując mu po raz kolejny wjechać na ambicję
„Jeśli się zaprze, albo zdenerwuje to nie zaśnie. Zresztą ja także nie zamierzam.”
Teraz była już prawie pewna, że podobnie jak ostatnim razem tak i teraz jej zmęczenie jest winą lasu. Nogi szły do przodu coraz mniej pewnie mimo równego podłoża. Droga przed nimi ciągnęła się niemiłosiernie jakby nie miała końca, albo jakby oni sami chodzili w miejscu. Paulina ponownie podjęła tą samą co wcześniej sprawdzoną metodę na rozbudzenie umysłu poprzez rozmowę. Wypytując na zmianę Pawła i Amber o najróżniejsze głupoty.
- Więc jak długo się znacie z Pawłem? Wydaje mi się jesteście byli przyjaciółmi już od małego.
- Kila lat. Nie pamiętam dokładnie...- Amber przybrała melancholijny ton, dając do zrumienia że wszystko jej jedno.
Nie należało to do jej normy. W końcu elfka należała raczej do gadatliwych osób.
- Spróbuj sobie przypomnieć.
- Chyba dwa czy trzy lata temu
- Co? Dwadzieścia trzy lata temu ?? - mruknął brunet czując, że coś mu nie pasuje.
- Nie. Dwa góra trzy. To było gdy zaczynał szkolenie.
- Czy szkolenia nie zaczyna się gdy ma się 10 lat? - upewniała się czerwonowłosa.
- No i ?
- Wychodziłoby że Paweło ma 12 – 13 lat.
- Co ? - chłopak nieco się ożywił – przecież wiesz, że mam czternaście !
- Fakty mówią co innego.
- To chyba jednak ja coś pokręciłam – przyznała Amber.
- Ale nie czekaj wszystko by wtedy pasowało: rozwój umysłowy, smocze umiejętności, wzrost.
- Nie ja jednak z wami nie wyrobię. Idę przodem – mówiąc to przyśpieszył kroku i znikł za najbliższym zakrętem.
- Paweł wracaj, na żartach się nie znasz? - zawołała za nim blondynka
Amber szybko dogoniła swojego przyjaciela, jednocześnie zostawiając Paulinę samą za sobą.
- Co cię ugryzło?
Odpowiedziały jej jego pionowe źrenice.
- Może to nie był taki dobry pomysł z tym by odchodzić od Sanako. Jesteś w trakcie mutacji, a ja nie znam się za dobrze na samczej naturze.
- To już końcowy etap prawda?
- O tym ostatnim wiem właśnie najmniej.
- Będzie dobrze...Po prostu nie mogę już z nią wytrzymać. Pojawiła się tu i nagle okazuje się że jest członkiem jednego z potężniejszych magicznych klanów, a teraz sama organizuje wyprawę...Mam wrażenie że ona robi wszystko by udowodnić mi, że jest ode mnie lepsza. Jakby była z zupełnie innej ligi.
- Odczuwasz presje rywalizując z nią.
- O jakiej ty rywalizacji mówisz?
- No wiesz...jesteście w tym samym wieku. Płeć nie ma tu nic do rzeczy. Każde z was ma ambicje by w swoim otoczeniu być tym najlepszym i żadni nie chce mieć drugie miejsca. Ale ma rację. Może i jesteś wybrańcem, ale sam nie dasz rady i jesteśmy tu by ci pomóc.
- Mam wrażenie, że pomaganie mi to tylko jej przykrywka, to nie jest jej główny cel.
- Cóż jest tu niecały miesiąc. Nie możesz od niej wymagać że od razu zacznie walczyć dla świata którego dopiero zaczęła poznawać.
- Po czyjej ty jesteś stronie?
- Jakiej stronie?
- Ciągle za nią łazisz, trzymasz się z nią...
- Nie rozumiem. Nie mogę się przyjaźnić z tobą i kolegować z nią jednocześnie? Jesteś zazdrosny?
- Wcale nie jestem ! - krzyknął p czym szybko ściszył głos do szeptu. – To głupie, ale Moja intuicja mnie przed nią ostrzega.
- Przed Pauliną? Nie rozumiem. Niby w jaki sposób tobie zagraża?
Chłopak zrobił minę jak uczeń gimnazjum spytany o to ile wynosi liczba pi z dokładnością do pięciu miejsc po przecinku.
- Nie wiem.
- Twoja intuicja się formuje i ma...schizy. Wydaje ci się.
- Możliwe...Pewnie masz racje...- mruknął.

Brak komentarzy: