środa, 4 lipca 2012

Rozdział 35: Groźba

Kanon Wakeshima - Still Doll

________________________________________________________________________________
Stała pośrodku korytarza. Jakże innego niż ten do którego przywykła. Był szeroki, a ściany go tworzące murowane. Co kilka metrów w zagłębieniach ścian stały rzeźby lub rycerskie zbroje. Pomiędzy nimi wisiały ozdobne gobeliny. Przedstawiały liczne bitwy, polowania. Jednak bitwy, między paladynami a magami gdzie ci drudzy przedstawiani byli jak zło wcielone. Polowania na istoty magiczne, jak na potwory. Pierwszy raz taki widziała. Złote ozdoby odbijały światło z taką mocą, że na chwile ją oślepiły. Tymczasem przed nią dało się słyszeć kroki. Zbliżały się. Gdy odzyskała wzrok zobaczyła mężczyznę okutego w zbroje. Szedł prosto na nią i mimo niewielkiego dystansu zdawał się jej nie widzieć. Nie miała czasu by uciekać. Wtedy ten nie zwalniając kroku przenikną przez nią. Stała zszokowana. Nic nie poczuł. Nawet zimna. Odwróciła się człowiek nie wyglądał na ducha. Spojrzała na swoje dłonie i zakrztusiła się powietrzem. Były przeźroczyste. Cofnęła się i przeszła przez ścianę. Znalazła się w dużym bogatym pokoju. Po licznych zabawkach, pluszakach i lalkach poznała, że jest to sypialnia jakiegoś dziecka. 




- Kap, kap, kap – usłyszała i bynajmniej nie był to odgłos kapania.
Jakaś mała czarnowłosa dziewczynka siedziała sobie na niziutkim stoliku i wyglądała przez okno za którym padał deszcz. Miał może osiem lat. Nie mogła być dużo starsza od Majki z Tharond. W ręku trzymała szmacianą lalkę.
- Kap, kap, kap – powtarzała bujając się leniwie w rytm własnej melodyjki.
Jej ruchy były wręcz hipnotyzujące. Wydawała się być całkowicie pochłonięta tym widokiem. W pewnym momencie westchnęła. Powolnym ruchem obróciłaś się. Jej tajemnicze fiołkowe oczy spojrzały na Paulinę. Przeszedł ją dreszcz. Wizja rozmyła się zastąpiona innymi obrazami.
Drewniany dom jej stryja płonął. Strugi deszczu ani trochę go nie gasiła. Wszędzie roiło się od ciemnych stworzeń. Mieli ludzkie kształty, ale ich oczy świeciły czerwienią. Ten opis był dla niej aż nadto znajomy, jednak była zaskoczona ich obecnością w tym miejscu. Gałąź płonącego drzewa zaczęła spadać w jej kierunku. Odruchowo zasłoniła głowę i zamknęła oczy.
Gdy je otworzyła zobaczyła nad sobą sufit. Leżała na kanapie w salonie. Mimo to w uszach ciągle trzeszczał jej ogień. Naprawdę coś się paliło. Uspokoiła się dopiero gdy zorientowała się, że jest to kominek. Zamrugała kilkakrotnie patrząc na taniec płomieni. Nagle zerwała się do pozycji siedzącej i spojrzała na swoje dłonie. Już nie wyglądały na przeźroczyste.
„Hym....po tym co niedawno doświadczyłam mogłam się spodziewać takich koszmarów.”- westchnęła.
Pierwszą osobą która wyrwała ją z zamyślenia była Luna i zwróciła się do niej przymilnym tonem niczym jej najlepsza przyjaciółka.
-O Paulina...obudziłaś się już. Chcesz herbaty? - jak na zawołanie czajnik powieszony nad ogniem w kominku zagwizdał.
„Po co tutaj go powiesili skoro w kuchni mają piecyk na którym mogli zaparzyć wodę?”
- Tak. - rzuciła krótko i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Znajdowali się tu niemal wszyscy Strażnicy jakich znała prócz Sanako i Pawła. Amber siedziała najbliżej ognia, który dawał jej oświetlanie pomagając przy pisaniu dopóki nie przerwała by przywitać się z Czerwonowłosą.
- Jak się spało?
- Koszmarnie. - odpowiedziała mając na myśli to co jej się śniło.
- Przepraszam, że nie zaniosłyśmy cię na górę, ale gdy zasnęłaś nie chciałyśmy cię budzić. Wyglądałaś na poważnie zmęczoną. Co się stało gdy Oscar cię złapał?
„Oscar?...a no tak. Uczeń Shadow, ten sam który chodził w masce...No właśnie. Powinnam chyba zapytać o to Shadow, choć teraz nie ma to większego znaczenia. Po prostu obaj byli w posiadania podobnych przedmiotów. Oscar miał ją gdy został opętany, a demonowi nie zależało widać by ją zdjąć. Przez co popsuł mojej rodzinie reputacje.”
- Niewiele pamiętam. - Przyznała zgodnie z prawdą.
- Sama chciałaby wiedzieć co się stało.
- Uważaj gorące – poinformowała ją Luna podając jej herbatę.
W zasadzie wtedy było ciemno i nie zdołała się dokładniej przyjrzeć Pół-elfce. Teraz natomiast nie uszło jej uwadze, że jej uszy i niektóre rysy twarzy nieznacznie się zmieniły. Niewielkiej transformacji uległ również jej głos stając się bardziej ludzki niż elfi. Oczy jednak pozostałe te same. Ubrana w długą, zieloną sukienkę, Swoje długie blond włosy splotła w gruby warkocz. Na oparciu krzesła wisiała jej torba.
Jej brat również miał kamuflaż. W jego przypadku trzeba było dużo pracy by wyglądał jak człowiek, gdyż elfie geny dość mocno oddziaływały na jego wygląd. Według Pauliny tak wyglądał dużo lepiej. Kolor ich włosów był ich jedyną cechą wspólną tego rodzeństwa, głównie dlatego, że nie mieli żadnych wspólnych krewnych. Trudno zgadnąć co porabiał Sora gdy nastolatka spała jednak i gdy ich spojrzenia się spotkały posłał jej przyjazny uśmiech.
Na Cierniu wolała za zatrzymywać by nie poczuł, że jest obserwowany. Wiedziała tyle, że siedział w najciemniejszym koncie pomieszczenia i wydawał się zamyślony.
Na końcu jej spojrzenie padło na stos brudnych naczyń, które Luna właśnie wynosiła do kuchni.
„Jeny kto zjadł aż tyle?”
Nawet nie podejrzewała by w tym domu znajdowało się aż tyle talerzy, a co dopiero by wszystkie były brudne. Poczuła, że coś lata jej koło ucha lecz zanim to pacnęła zdała sobie sprawę, że jest to Psotka.  

~Cześć Paulina. Nie uwierzysz ile się działo gdy spałaś.
Dziewczyna przez chwile uśmiechnęła się do niej lesz szybko spoważniała. Dmuchnęła na swój kubek by nieco ostudzić jego zawartość, po czym spytała wróżkę w myślach.
-Ile osób z tu obecnych cię widzi?

~Chyba nikt.
-Więc Czy mogłabyś nie zaczynać ze mną rozmowy? - spytała uprzejmie. 
W żadnym razie nie chciała jej obrazić, po prostu nadal odczuwała dyskomfort mówiąc do „powietrza”.
Czarownica ogarnęła już jako tako stół i zorganizowała jakieś drugie śniadanie. Paulina przespała pierwsze. Było już niewiele przed południem co trudno poznać przez deszcz który nieustannie padał.
- Leje tak od kiedy zemdlałaś.
Gdy przypomniała sobie swój sen zdała sobie sprawę, że za oknem tamtej dziewczynki padał deszcz. Nie wiedzieć czemu ten szczegół wydał się istotny. Nie miała jednak wiele czasu na te rozmyślania gdyż „bliźniaki” były bardzo ciekawe co porabiała do tej pory i co dokładnie jej się przytrafiło.
Wieść o Cieniu wszystkich zaskoczyła, natomiast Paulinę zaciekawił fakt, że Krąg naprawdę istnieje, a jego członkowie żyją tyle lat gdyż są nieśmiertelni. Nadal nie wiedziała kim dokładnie oni są, jednak postanowiła opowiedzieć przynajmniej z grubsza o rozmowie Cienia i opętanego wówczas Oscara.
To niesamowite, że przeżyłaś - szepną Sora zaskoczony.
Cień mógł cię przecież z miejsca zabić zaklęciem.
„Myślę, że oni chcieli mnie złapać żywą, co jednak wyszło im nieco niezdarnie, bo prawie się utopiłam.”
- Gdzie jest Paweł?
-Poszedł rozmawiać z Alexem, a potem złożył raport Sanako i poszedł spać. Był wykończony. Dużo cię minęło.
Gdy Amber opowiedziała o tym że Paweł jest wybrańcem Paulina zakrztusiła się jedzoną kanapką. Chwile potem zaczęła się głośno śmiać. Nie potrafiła się powstrzymać, głównie dlatego, że przez najbliższe kilka tygodni żyła w niezłym stresie do czego doszła dołująca wręcz pogoda. To wszystko teraz w niej wybuchło. Potrzebowała czegoś co ją rozbawi. Co było śmieszniejszego niż to, że największa ofiara w szkole, która wywala się na prostej drodze jest wybrańcem? Nie wiedziała ile to trwało, ale gdy już jej przeszło. Okazało się że towarzystwo patrzy się na nią jak na wariatkę.
- Em...dobrze się czujesz?
- Przepraszam - zakłopotała się gdy doszło do niej co zrobiła.
„Co we mnie wstąpiło?”
- Em...ale wy tak na serio? - spytał się po chwili ciszy.
- Tak powiedziała Wyrocznia.
Mimo ich zapewnień jakoś nie mogła uwierzyć w to co mówią. Wygląda na to, że zagrożenie nie jest aż takie straszne skoro nawet on może sobie poradzić.
„A może nie jest taki słaby na jakiego wygląda?”
Dziewczyna przypomniała sobie jego głos, pewność siebie i postawę gdy ją ratował. Wydawał się wtedy taki inny... Wzruszyła ramionami nie zamierzając nad tym długo rozmyślać.
Wchodząc do kuchni w celu odniesienia talerza. Zastała Lunę podczas zmywania naczyń.
-Nie sądziłam, że smoki tyle jedzą. Jednego wieczora zjadł pół naszych zapasów które zrobiłam niedawno na targu.
-Smok?
- Ten mały brunet.
„No...tak” - nie przywykła jeszcze do myśli że jej kumpel z klasy jest legendarnym gadem. Uśmiechnęła się do siebie. " Cały Haber.[nazwisko Pawła] Nawet w szkole nie udawało mu się ukryć swojego smoczego apetyty. Ciekawe gdzie on to mieści.”
Paweł choćby nie wiadomo ile jadł zawsze był szczupły. W pewnym sensie miało to swoje wyjaśnienie – rósł za dwóch. Za siebie i za swą smoczą postać, która była dość spora.
Teraz już wiedziała czemu herbata parzona była w salonie. Tutaj po prostu nie było miejsca. Wszystkie cztery paleniska na piecyku były pozajmowane przez patelnie i garnki.
- Ktoś na ciebie czeka w twoim pokoju - zakomunikowała jej czarownica.
- Kto? - zaciekawiła się nastolatka.


Gdyby była w domu w Realnym świecie w tym momencie pewnie wykręciłaby się odrabianiem lekcji i sobie poszła, ale widząc ile czarownica ma pracy postanowiła nieco pomóc. Wytarła więc do sucha to co ona już umyła, a potem pochowała to w odpowiednie miejsca. Gdy się tak zastanowić dopiero w tym domu zaczęła się przejmować czymś takim jak prace domowe. Z początku robiła to z nudów, ale szybko weszło jej to w krew, a może po prostu dorasta.
Zanim opuściła kuchnie niechcący dowiedziała się również o walce między Alexem a Cierniem.
- Kto wygrał? - spytała udając obojętny ton.
Trochę się martwiła odpowiedzią. Niedawno widziała Ciernia i nie miał nawet draśnięcia podczas gdy Alexa nie było widać podczas śniadania.
- Nikt. Pozostali zareagowali w porę. Niewiele brakowało, a by się pozabijali. Po Alexie można się było spodziewać takich niedojrzałych akcji, ale myślałam że elfy nie dają się tak łatwo sprowokować.
Gdy uznała że luna jakoś sobie bez niej poradzi, ruszyła do swojego pokoju. Stanąwszy przed obrazem na korytarzu przypomniała sobie jak pierwszy raz się go wystraszyła. Portret który zdawał się wodzić za nią wzrokiem, teraz był jedynie krajobrazem. Postać na nim się znajdująca zniknęła pozostawiając jedynie tło. To ją tylko utwierdziło w ty co już dawno wiedziała – dom był nawiedzony. Teraz wiedziała jak mogła wyglądać owa zjawa. Była to szatynka o prostych, rzadkich włosach i anemicznej jasnej cerze. Co do ubioru pamiętała jedynie, że nie był za bogaty. Idąc w górę usłyszała, że drzwi na piętrze otworzyły się ze skrzypnięciem.
Zobaczyła Alexa. Uśmiechną się do niej, jednak gest ten jej się nie spodobał. Chciała go wyminąć, ale zastąpił jej drogę.
- Musimy porozmawiać.
Domyślała się o co chodzi. Po jej przedostatni spacer we śnie ostatnim spotkaniu kilka dni temu odkryła coś o nim – był zarażony, lub jedynie posiadał czarną krew. Posłała mu pytające spojrzenie udając, że nie wie o czym chce rozmawiać.
- Pamiętasz nasza ostatnia wspólna nocną przygodę. Co z niej pamiętasz ?
- Niewiele. Ciemno było.
- Czyżby...latarnie uliczne ci nie wystarczały? - uśmiech który do tej pory utrzymywał się na jego twarzy znikł, a oczy posłały ostrzegawcze spojrzenie.
-Lepiej dla ciebie by nikt się o tym nie dowiedział. - przyciszył głos i nieco się do niej przybliżył.
Już wiedział, że kłamie. Serce jej zawaliło mocniej i nie wiedziała czy to ze strachu czy innego powodu. W każdym razie nie podobało jej się, że jej organizm na niego reaguje. Szybo się jednak ogarnęła.
- To ma być groźba? - zanim odpowiedział jej na to pytanie złapała jego rękę i podetknęła mu pod twarz. - zanim zabierzesz się za usuwanie światków lepiej zabezpiecz dowody – na lego białym rękawie widniała spora czarna plama. - umycie rąk po walce to trochę za mało.
Wyrwał bez problemu swoją rękę i spojrzał na nią tak, że Psotka ze strachu schowała się za szyją dziewczyny. Paulina jednak nie okazywała strachu. Nie zamierzała dać się tak łatwo zastraszyć. Patrzyli tak mierząc się na spojrzenia. Alex już miał coś powiedzieć gdy usłyszał, że ktoś wszedł na schody. Nim postać wbiegła na półpiętro on znikł zupełnie jakby zmienił swój stan ze stałego na gazowy.
Jeszcze nigdy nikt nie próbował jej sterroryzować. Zwykle gdy ktoś już kogoś terroryzował to była to ona. Bynajmniej nie bawiło ją wyżywanie się na rówieśnikach. To byłoby za proste, ale nauczyciele... Szczególnie tacy którzy sami się czepiają.

Brak komentarzy: