-Mieszkając tu musiałaś pewnie często się na to natykać prawda? Cóż...wszyscy czarodzieje czystej krwi oraz zmiennokształtni mogą zmieniać kolor oczu lub włosów.
-Czystej krwi?
-Tak się mówi na tych którzy nie maja nie magicznego przodka. - wyjaśniła cierpliwie.
„No wiem, ale to by znaczyło...”
-Z tego co wiem to Luna ma niemagicznego ojca.
-W takim razie jest pół czarownicą.
-Ale jej oczy się zmieniają z żółtych...
-Gdy jest kotem na brązowe gdy jest człowiekiem.- wyjaśniła Amber najwyraźniej bardzo szczęśliwa że może się nieco powymądrzać - Mówiłam zmiennokształtni mają jakby... dwa ciała, a każde z nich ma inne oczy. W przeciwieństwie do elfów. My choćbyśmy nie wiem jak się zmielili oczy mamy te same. Magicznym zmieniać się mogą na różne kolory. To normalne, przynajmniej dopóki nie świecą. Wiesz... na przykład Oscar gdy był opętany. Nie tylko miał złote tęczówki, ale w dodatku świeciły.
„To dlatego wydawały mi się jasne gdy pierwszy raz w nie spojrzałam.”
- Jeszcze jedno. To prawda z tymi 16 urodzinami?
- W jakim sensie? - spytała nie przestając robić warkocza na jednym z kotków.
- To że z dnia na dzień muszą dorosnąć.
- Hym...to nie do końca tak, że ich psychika się od razu zmienia, ale przebiega to dużo szybciej niż w znanym ci środowisku. Z szesnastką zyskują prawa niezależności i obowiązki dorosłych tak jak u was z osiemnastką, ale to kto kiedy i jak do nich przywyknie to inna sprawa. Być pełnoletnim, a dorosłym to też inne sprawa.
Kilka dni później deszcz przestał padać. Tego dnia, rano wszystko wskazywało na to, że Strażnicy niedługo odjadą, gdyż Oscar na którego czekali czuł się już lepiej. Dowodem tego był fakt, że o własnych siłach zszedł po schodach i stanął w salonie. Ściągną na siebie tym samym spojrzenia wszystkich tam zebranych. Jeszcze niedawno walczyli z nim na śmierć i życie, tak więc jego postać nie prędko przestanie im się kojarzyć z czarnym charakterem.
Paulina przerwała „skanowanie” podręcznika, który jeszcze dziś zamierzała oddać Amber zanim ta wyjedzie. Wyglądając zza okładki zmierzyła chłopaka od stup do głowy. Ubrany był w ciemne odcienie brązu, wyglądał na rówieśnika Ciernia i prawdopodobnie nawet był tego samego wzrostu. Jeszcze nigdy nie widziała go bez maski tak, więc najdłużej zatrzymała się na twarzy. Mimo skromnych ciuchów wyglądał jak książę z bajki. Biła od niego powaga, dojrzałość, a w tym momencie również i skrucha gdyż był świadom czego nawyprawiał. Miał czarne, proste włosy długości twarzy. Z tyłu były nieco krótsze przez co sterczały nieco do góry. Koloru oczu nie udało jej się zidentyfikować z tej odległości, ale wiedziała że są z pewnością ciemniejsze niż ostatnio i przestały nad naturalnie iluminować.
- Witam wszystkich. Chciałem przeprosić za problem jaki sprawiłem i podziękować. - przeszukał pokój wzrokiem i zatrzymał się na Pawle – szczególnie tobie. Gdyby nie twój błękitny płomień mógłbym stracić.
-Nie ma sprawy. - odparł Paweł nieco zakłopotany.
-Mogą wiedzieć co się stało z Pierścieniem? Zniszczyliście go?
-Jeszcze nie, choć próbowałem. Sanako twierdzi, że za bardzo się koncentruje na wielkości płomienia zamiast na temperaturze.
-Krótko mówiąc niemal spalił cały las, ale pierścionek nie ruszony.
-Zaczynam się bać, że Sara się pomyliła. - zamartwiał się Paweł.
-Masz jeszcze czas.
-Mam nadzieje.
-Wolałbym by był jak najdalej ode mnie- przyznał czarnowłosy.
- Pierścień jest w bezpiecznym miejscu.
Pewnien zwierzak zaczoł ocierać się o nogi Oscara zwracając na siebie jego uwagę.
-Luna. - Oscar przywitał kotkę i schylił się do niej.
„Luna ? - Paulina przez pewien czas była nieco zaskoczona. – rety, już całkiem zapomniałam jak wygląda jej kocia postać.”
Zwierzak miał biało-rudą sierść z czarnymi plamami na uszach, ogonie, szyi i lewym oku. Po chwili chłopak podniósł ją i podrapał za ucho.
„Coś mi się wydaje, że ona odbiera ten gest nieco inaczej niż on. No ale jak tu nie głaskać takiego słodziakowego kociaka, aż trudno uwierzyć, że w rzeczywistości to typowa wiedźma.”
Po południu, dzięki w miarę ładnej pogodzie Paulina wyszła na świeże powietrze. Po całym dniu gnicia w domu, w którym siedziała od swej ostatniej pamiętnej nocnej wycieczki, poczuła ulgę mogąc się przejść. Towarzyszył jej daimon stryja, Szczęściarz. Szczerze musiała przyznać, że takiej opiekunki jeszcze nie miała.
Siedziała w salono-jadalni na kanapie z podwiniętymi nogami. Na kolanach opierała podręcznik i starała się go czytać. Konieczność dekodowania run skutecznie utrudniała jej zrozumienie czytanego tekstu. Jej brak zainteresowania do książek oraz Świata Smoków nie ułatwiały jej tego, więc koniec końców tylko wpatrywała się w całą stronę próbując zapamiętać jej obraz by móc go potem przywołać. Pamięć fotograficzna przydaje się w takich chwilach.
„Przecież i tak za długo tu nie zabawie. Jak tylko wujek znajdzie druga połowę medalionu wracam do domu.”
Przypomniała sobie ostatnią rozmowę z Alexem.
„Co on mi może zrobić? Wymazać pamięć?” - ta groźba wydała jej się bardzo realna. Przypomniała sobie jak po pojawieniu się u elfów musiała przysięgać, że nikomu nie powie skąd się tu wzięła. W domyśle chodzi o to by nie mówiła nic o swojej Ziemi, bo sam fakt, że przysłał ją tu wisior tajemnicą dużą raczej nie był. W końcu takich wewnętrznych teleportów było wiele i należały do powszechnych.
„To przecież nie moja wina. Nie jestem wścibska po prostu znajduje się w niewłaściwym miejscu i czasie. Do tego niepotrzebnie słucham się intuicji. Jak wtedy gdy zauważyłam znaki na księdze i wisiorze i przyłożyłam jedne do drugich. Przez to znalazłam się tutaj. Eh... Może to trochę moja wina. Mogłam po prostu na spokojnie wyjaśnić że nic nie powiem i tyle a nie odstawiać sceny. Sama też nie czułabym się dobrze gdyby ktoś znał jakąś moją tajemnice i mógł w każdej chwili rozgłosić ją światu. ”
- Jak tam przesłuchanie? - spytała ja Amber wyrywając z zamyślenia. Stała obok kanapy i przyglądała się dziewczynie z góry. W takich momentach nastolatkę uderzało to jak blondynka jest wysoka, zresztą jak większość elfów.
-Nie obraź się, ale twoja mistrzyni jest straszna. - odpowiedziała jej po czym na powrót wlepiła wzrok w podręcznik.
-Alex też nie chciał z nią rozmawiać dlatego zwierzył się Pawłowi, który wszystko przekazał.
„Sprytne. Szkoda że ja na to nie wpadłam. Co prawda rozmowa z Pawłem to była by taka sama strata czasu, ale...”
-Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś że tak można? - nastolatka nie kryła pretensji.
-Problem w tym że nie można. Uwierz, że Sanako była mocno zdenerwowana tym faktem. - wpadła jej w słowo.
„Alex ma talent do irytowania innych i zniechęcania do siebie.”
-On mnie trochę przeraża.
-Cóż wydaje się trochę nawiedzony, ale... - przewróciła stronę.
-Nie w tym rzecz. - Amber pokiwała głową - Jego aura...jest taka mroczna i zimna. - wzdrygnęła się jakby, ktoś nagle odtworzył drzwi wpuszczając zimne powietrze.
-Aura? - przez chwile Paulina miała wrażenie, że alfka mówi do niej po chińsku.
-Ja nazywam tak energie, która otacza dany organizm lub przedmiot. Wiesz można wysyłać pozytywną lub negatywną. Jego otacza ta druga, przez co działa na innych dość odpychająco. Myślisz że może on mieć coś wspólnego z czarną magią?
„Skoro jest zarażony to można tak powiedzieć” - przez jakiś czas zastanawiała się czy by nie powiedzieć o tym Amber.
„Nie wygada na kogoś kto zdradza cudze sekrety, chociaż....Sanako może to z niej wyciągnąć. W końcu jest Strażniczką. No i co ta wiedza jej da? Poza tym może nic nie obiecywałam, ale zdecydowanie nie jestem plotkarom, która rozpowiada na prawo i lewo cudze tajemnice. Skoro on nie chce by ktokolwiek wiedział...”
-Nie wiem. - wzruszyła ramionami.
-Lepiej uważać na takie osoby. Słyszałam że czarna magia uzależnia i jak już raz tego użyjesz to nie możesz przestać. Zatracasz się w sobie i...- zaczęły ją przechodzić dreszcze.
-Dobra może wróćmy do aury. - zaproponowała.
-Mam talent do jej wyczuwania. Twoja jest wyjątkowo ciepła i przyciągająca. Pewnie miałaś wiele przyjaciół.
-Nie wiem czy można ich nazwać przyjaciółmi. Niby pojawiali się na każde me skinienie. Wszędzie z nimi chodziłam. Na zabawy, spacery, ale nigdy im się nie zwierzałam. Nie próbowałam ich zrozumieć, ani oni mnie.
-Mówisz o osobach ze swojej klasy?
-Nie tylko. Również o starszych, ale zwykle ze szkoły. Wiesz w rodzinie jestem najmłodsza. Zawsze przebywałam w towarzystwie starszych od siebie. Moimi jedynymi przyjaciółmi byli moi rodzice. - „trochę się rozgadałam” - To śmieszne no nie?
-Wcale że nie. Myślę że to dobre mieć dobry kontakt z rodzicami. - Amber zamyśliła się - Ja ze swoimi się nie za dobrze dogaduje. Są wspaniałymi...istotami, ale nie zawsze nadajemy na tych samych falach.
-Czym tak w ogóle różni się przyjaciel od kolegi? - spytała czerwonowłosa po chwili ciszy.
-Hym...- elfka zrobiła zamyśloną minę jak przedszkolak pytany o to ile ma lat - Ekspertem nie jestem, ale przyjaciel to ktoś kto zawsze ci pomoże i zaufa. Jest z tobą zawsze i cię zrozumie. Wydaje mi się, że w tej więzi chodzi o coś więcej niż pomoc i partnerstwo. Strażnicy łącząc się w grupę pomagają sobie i współpracują nawet jeśli prywatnie za sobą nie przepadają. Jak ktoś odejdzie z grupy to prócz zmianą obowiązków, taktyki itp. nic się nie zmienia. Natomiast jeśli ta osoba jest dla ciebie kimś ważniejszym niż kolega z grupy to będziesz chciał zachować z nią więź. Dlatego mówi się, że przyjaciel wszystko ci wybaczy. Jeśli jesteś do kogoś naprawdę przywiązany to nie pozwolisz mu odejść. Gdy się np. pokłócisz i ta osoba odejdzie będziesz tęskniła i czuła pustkę. Wybaczysz wszystko byle tylko tego kogoś nie stracić no i nie zranić, bo przez więź czujesz jej ból. Teraz pomyśl czy jest ktoś w Realnym Świecie za kim tęsknisz?
-Chyba nie. - odparła Paulina.
Przez chwile myślała o Tatianie, kumpeli z klasy z którą razem robiła projekt podczas którego przeniosła się do Świata Smoków.
„ Ciekawe jak jej wyjaśniono nasze nagłe zniknięcie i co zrobiła gdy wyszła z tej łazienki w której była gdy wszystko się wydarzyło.”
Tina przyczepiła się do niej na początku roku gdy przeniosła się z innego miasta. Chodziła za Paulina przez większość czasu. Miało to swoje plusy gdyż jej obecność sprawiała, że pozostałe jej kumpele Czerwonowłosej trzymały się na dystans uważając nową za dziwaczkę zakochaną w gwiazdach i fantasy i science fiction.
Ich znajomość ograniczała się do szkoły i nie zwierzały się sobie zanadto. Nie miały żadnej wspólnej pasji, czy tematu prócz szkoły i nauki w której każdą interesowało co innego.
„Jak się tak zastanowić to niewiele o niej wiem, ale wydaje mi się że podobało by jej się tu znacznie bardziej niż mnie.”
Paulina jeszcze o tym nie wiedziała, ale potrzebna jej była osoba, której mogłaby zaufać. Na razie jednak nie znała nikogo komu mogłaby wszystko powiedzieć, ani Amber, ani Psotce, ani żadnemu z domowników a tym bardziej Strażnikom.
W pewnym momencie zauważyła, że już dłuższy czas żadna z nich się nie odzywa. Amber już nie wyczekiwała odpowiedzi i jak typowa blondynka bawiła się włosami splatając je w warkocz. Sora uprzednio zamieniwszy się z Cierniem wartą nad obozem wszedł cały mokry. Przywitał się i poszedł na górę do Sanako.
Jeszcze przed wyjściem obliczyła sobie, że w Świecie skoków jest już od mniej więcej trzech tygodni. Pierwszy spędziła na Lunanor, a kolejne niecałe dwa na Zachodnim Kontynencie. Gdy zniknęła ze swojego świata był koniec maja, tak więc przegapiła dzień dziecka (co specjalnie ją nie martwiło) i coś czuła że wystawienie ocen też ją ominie. W Realnym Świecie jeszcze nie było nawet kalendarzowego lata, natomiast w miejscu w którym obecnie stała panowała jesień, a mroźne powietrze zapowiadało, że nadejście zimy było kwestią kilku tygodni.
Trudno jej było powiedzieć co ją irytuje bardziej. Nieobecności słońca, które mimo braku deszczu schowało się za szare chmury, czy też to że ostatnimi czasy silnie odczuła fakt, że jest obserwowana i to przez własnego stryja.
„Jak można robić aż taką łachę by pozwolić wyjść na zewnątrz?” - spojrzała na swego kudłatego towarzysza przechadzki - „Co niby może mi się stać? Cień mnie napadnie w biały dzień? Eh... z moim szczęściem mogę trafię na stado wilków, choć nic nie zdarza się dwa razy tak samo.”
Spojrzawszy na nierówności terenu doszła do wniosku że największym niebezpieczeństwem jest to, że sobie coś zwichnie potykając się o korzenie. Z tego co słyszała, w okolicy nie było żadnych Zarażonych. Czarna krew tu nie dotarła. Nie licząc Alexa, ale o tym nikt nie wiedział. Czuła że niedługo coś się w związku z tym wydarzy i że powinna to komuś powiedzieć. Komuś zaufanemu, ale z tym był problem. Postanowiła, więc zignorować swoją intuicję i milczeć w tej kwestii
„Reasumując wuj albo bał się że coś mi się stanie, albo że ucieknę co swoją droga zaczyna mnie kusić. Nie ma zawsze, ale tak na jedno popołudnie.”
Jednak bez sensu jest uciec by się szwendać samemu, a na jej pecha wszyscy inni już mieli zajęcie. Usiadła na trawie. rozmyślała nad swoim dzisiejszym sen. Co prawda była to pierwsza noc podczas której spała z bransoletką, ale puki co było tak jak powiedziała Sara – jeśli nie chce wizji, nie pojawiały się. To co jej się przyśniło było wspomnieniem pewnego wydarzenia sprzed ponad tygodnia. Zdarzyło się to tego dnia w którym poznała Alexa, po zachodzie słońca, w niegościnnym bagnie
„Zerwał się wiatr i robiło się upiornie zimno. W miejsca w którym upadł Alex ktoś stał. Wyglądał jak człowiek, ale cały był pokryty czymś co sprawiała, że na tle zielonkawej mgły był całkiem czarny. Wyglądał jakby był zbudowany w całości z dymu... Jego oczy nie odbijały światła, mimo to świeciły się jak dwa latarki na czerwono.
Las go zauważyły i rzuciły się na niego. Jednak korzenie trzymające Paulinę nie puściły, a wręcz przeciwnie zacisnęły się jeszcze mocniej. Wyciskając z jej płuc resztę powietrza. Wszystko jej zawirowało przed oczami, które zamknęła. Nagle poczuła że... spadła na ziemie. Chwile po uderzeniu lekko uchyliła powieki. Była ledwie przytomna. Ostatnie co zobaczyła to te upiorne świecące jak reflektory, czerwone oczy bez źrenic, wpatrujące się w nią. Skojarzyły jej się z napotkanymi wcześniej potwornymi wilkami. Po chwili wszystko jej się rozmyło...i straciła przytomność. „
Gdy się obudziła zauważyła ,że jej bransoletka nieznacznie miga, jakby chciała jej coś powiedzieć, ale dziewczyna to zignorowała. Wolała nie myśleć czemu akurat teraz jej się to przypomniało. Przy śniadaniu Sara potwierdziła jej przypuszczenia- przedmiot chciał jej coś pokazać, ale do tego musiała się na niego „otworzyć” jak ujęła jej kuzynka.
„Ta...jeszcze czego. Jakoś przeżyje nie wiedząc co mnie czeka w przyszłości”
Chwile później pożałowała swoich myśli. Ostrzegł ją hałas dobiegający z koron drzew. Coś na nią spadło i przewróciło. Całym ciałem czuła przygniatający ją ciężar, który miażdżył jej nos i...usta. Gdy otworzyła oczy zobaczyła przed sobą niebieskie tęczówki Pawła. Ona i chłopak w tej chwili pomyśleli dokładnie to samo. Mianowicie – OCHYDA !!...
Odsunęli się od siebie. Paulina wytarła w rękaw wszystkie bakterie, które mogły do niego należeć on z reszta uczynił podobnie. „Zamorduje gada!!!” - pomyślała wściekła.
Co prawda nie myślała by dosłownie go zabić, jednak to co zamierzała mu zrobić z pewnością miłe nie było.
-Fe...- powiedział chłopak otrząsają się z tej wyjątkowo nieprzyjemnego lądowania.
Nawet nie zdążył zrobić uniku zanim dostał z liścia.
-Co to – tu powstrzymała się przed użyciem słowa, które nie przystoi damie – miało być?!!
-Przepraszam to niechcący. Poza tym nie myślisz chyba że specjalnie łamałbym te wszystkie gałęzie by na ciebie spaść... tak niefortunnie.
Jej ciemne oczy, zwężone w szparki niebezpiecznie miotały błyskawice.
-Nie pogarszaj swojej sytuacji. – ostrzegła lekko kręcąc głową i podchodząc.
Paulina złapała go za bluzę, a on tylko podniósł ręce w poddańczym geście. Już chciał coś powiedzieć gdy ich uwagę odwrócił hałas.
-Paulina ! – zawołał ją ktoś stojący kilka metrów obok.
Oscar wyszedł spomiędzy drzew. Po czym uważnie przyjrzał się dwójce nastolatków.
-Em...mogę z tobą porozmawiać? - zwrócił się do dziewczyny.
Ta puściła Pawła.
-Pewnie. - odpowiedziała idąc w stronę kuzyna.
~Jesteś niesprawiedliwa. Przecież Paweł nie pocałował cię z rozmysłem. A nawet jeśli to co z tego? - uspakajała ją Psotka.
~Wole sobie odgryźć rękę niż mieć coś wspólnego z tym...Gadem. Wystarczy że nasze imiona mają wspólne pochodzenie. Szczęście, że nikt nie widział Tego jego lądowania. Znaczy mam taką nadzieje, że nikt.- spojrzała w plecy Oscara.
Przez chwilę szli w milczeniu. Paulina wiedziała już, że jego oczy były koloru niebieskiego. Był to odcień dużo ciemniejszy od tych które posiadał Sora, ale nieco jaśniejsze od tego Pawła. Nieznacznie wchodziły w szary. Jego czarne rzęsy sprawiały, że wyglądał nawet uroczo. Ledwie o tym pomyślała przypomniała sobie tekst swojego ojca. -”Uroczy może być szczeniaczek, albo kotek, ale nie mężczyzna.” Zgadzała się z ta złotą myślą. To dziewczyny są po to by być (między innymi) uroczę.
-Widziałaś może Alexa? - zapytał gdy oddalili się już nieco od zdezorientowanego Pawła.
„Tylko o to mu chodziło? Przecież to pytanie mógł równie dobrze zadać nam obojgu. Czy to taka tajemnica że musiał się na tyle oddalić od smoka? Może po prostu chciał nas odseparować od siebie?”
-Nie, ale on często tak znika.
-Taa...- to nie przekonało Oscara.
„Ok. teraz zaczynam się martwić. On zna go dużo dłużej i lepiej niż ja, więc skoro zauważył, że coś jest nie tak...”
-Coś się stało? - spojrzała nieco zaniepokojona.
-Nie wiem. Mieliśmy...Obiecałem mu pojedynek gdy już mi się polepszy. -Niedługo pewnie wyjadę do Aurelwood by ratować Arise i...To do niego nie podobne. - zwolnił, ale ciągle szedł przed siebie.
„Racja. Mało prawdopodobne by stchórzył w przyjacielskim spotkaniu skoro niedawno zaczynała się z elfem na śmierć i życie z własnej woli. Co może oznaczać, że znowu w coś się mógł wpakować.”
Postanowiła odgonić te ponure myśli.
-Aż tak dobrze się czujesz?
-Niedługo wyjeżdżam, więc może nie być okazji. - uśmiechną się.
„Jest peny swego.”
-Tak w ogóle jak zamierzasz obudzić Arise?
-Em...jeszcze nie wiem, ale przynajmniej spróbuje. Gdy wszystko zawiedzie można jeszcze...- nie dokończył i zrobił nieco zakłopotaną minę. - Boje się tylko, że mi nie wybaczy.
-Strażnicy jej pewnie wszystko wyjaśnią.
-Nie w tym rzecz. Widzisz ja i Arisa znamy się już od dłuższego czasu i...
-No wyduś to z siebie. Ca ma ci wybaczyć? - zaśmiała się.
„Czemu zawsze gdy wspomina o Arisie zacina się jak stara płyta?”
No właśnie czemu? Jak myślicie? ;> Cały dialog jest bardzo długi, tak więc nie miałam pomysłu w jakim momęcie go urwać.
-Spotkałem ją gdy byłem ostatnio w tamtej okolicy - zaczął czarnowłosy - Czyli jakieś kilka lat temu. Zaprzyjaźniliśmy się, ale byłem tam wtedy tylko przejazdem, więc gdy tylko się pozbierałem musiałem wyjechać i nawet się nie pożegnałem. Było jasne że już się nie spotkamy. Sądziłem że będzie jej łatwiej gdy mnie znienawidzi.
To słysząc nastolatka zmarszczyła brwi.
-To najgłupsze wyjaśnienie jakie słyszałam.
-Pewnie tak.
-Po czym musiałeś się „pozbierać”?
-Miałem mały wypadek. Wpadłem do rzeki i uderzyłem się w głowę. Arisa mnie uratowała, ale taki potłuczony nie nadawałem się do podróży. Rany u mnie długo się leczyły. W końcu nie jestem żadnym smokiem czy coś.
Paulinie szybko skojarzyła fakty.
„Zacina się gdy o niej mówi, wymija temat, wpadł do rzeki i został przez nią uratowany dawno nie był w Aurelwood” Przypomniało się co jej kiedyś powiedziała Amber gdy rozmawiała z nią kilka tygodni temu.„
-Skoro tak bardzo lubi wodę to czemu o to poprosiła?
- Chciała zwiedzić świat i odnaleźć swojego „księcia”.
- Księcia? .
- ...Raz do wody wpadł jeden chłopak, człowiek dla ścisłości. Urzekł ją sam fakt że był on odporny na jej dar...
Na jej śpiew. To na niego był odporny. Syreny podczas śpiewania mają tak przecudny głos, że potrafią do pewnego stopnia zahipnotyzować płeć przeciwną. Dlatego właśnie Arisa rzadko kiedy się odzywa, a śpiewa tylko w miejscach odosobnionych.„
„Co znaczy – pomyślała i nie mogła się powstrzymać od śmiechu. - że to o niego jej chodziło.”
Oskar nie mógł nie zauważyć jej wesołości i spojrzał na nią pytająco.
-Czy to nie była przypadkiem coś więcej niż przyjaźń? - spytała z lekko złośliwym uśmieszkiem.
-Skąd taki pomysł? - odpowiedział pytaniem na pytanie nieznacznie odwracając wzrok i parząc gdzieś w bok. Przez jego czarne włosy nie była w stanie stwierdzić, czy się czerwieni, czy naprawdę coś tam zobaczył.
„Słyszałaś o czym takim jak pocałunek prawdziwej miłości? - spytała z uśmiechem swym zwyczajowym szeptem, jednak nieco śmielej niż dotychczas. - Dzięki temu wiem, że to na pewno ten jedyny. Dlatego muszę go znaleźć.”
-Ona cię szuka. - dziewczyna nieco spoważniała.
Przystaną.
-Mówisz poważnie? - wbił w nią wzrok.
-Specjalnie w tym celu przybrała elfią postać. - upewniała go. - jeszcze zanim...miała spotkanie z Cieniem, dużo o tobie opowiadała.
-Nie wiedziałem...-spuścił głowę. - myślałem, że przez ten czas o mnie zapomniała.
-Jeśli do niej pójdziesz to na pewno ci wybaczy, ale masz niewiele czasu.
Przypomniał jej się jeszcze jeden rzek którą powiedziała Arisa- „...jeśli go nie odnajdę to rodzice sami wybiorą mi męża.„
-No i nie będzie łatwo. Będziesz musiał przekonać jej rodziców po tym co się stało. Jedak myślę, że ci się uda.
„To nie wróżba tylko kobieca intuicja”
-Normalnie wystarczyłoby ją porwać, ale w przypadku księżniczki to wywołałoby konflikt międzynarodowy.
-Porwać? Widzę że humor już ci się poprawił.
-Czarownice i czarodzieje często porywają ludzi. Nie zawsze dosłownie to znaczy...zwykle za zgodą porywanego. Sam też jako dziecko zostałem odebrany rodzicom, a w pewnym sensie tylko ojcu... Nie mam tego twojej rodzinie za złe. Tu jest mi dużo lepiej niż tam.
„Nie wygląda na takiego co by się od razu z miejsca otwierał i mówił o takich rzeczach. Zupełnie jakby chciał zyskać moje zaufanie. Tylko po co?”
Nagle dziewczyna uzmysłowiła sobie, że ma do niego masę pytań. Znaleźli ciche miejsce w którym można było usiąść na kamieniu na tyle płaskim że był niczym naturalna ławka.
-Ta maska którą nosiłeś nie będąc sobą. Co oznaczała?
-Miałem ją dużo przed tym jak znalazłem Pierścień. Jest ona typowym symbolem klanu Feniksa.
-Mojej rodziny. - jeszcze nie przywykła do tej nagłej zmiany „nazwiska”.
-Tak. Są używane podczas walki by utrudnić przeciwnikowi odczytania myśli. Zarówno dosłownie jak i w przenośni. Wiele można wyczytać z cudzej twarzy, poza tym drewno tworzące maskę jest wzmocnione przeciw-zaklęciami utrudniającymi wdarcie się do umysłu, bloguje ataki psychiczne.
-To pomocne nawet dla niemagicznych. - stwierdziła. Chłopak potaknął. - Jak wyglądał twój trening? Nie masz mocy, a uczył cię czarodziej.
-Moja edukacja opierała się głównie na teorii. Poza tym wiedza tajemna nie ogranicza się do zaklęć. Każdy zwyczajny człowiek mógłby się tego uczyć gdyby chciał. Jednak zwykle jednak niemagiczni wolą mieć z tym jak najmniej do czynienia.
-Skoro skończyłeś edukację pod okiem Shadow, to mógłbyś przyjąć ucznia?
-W teorii tak, ale myślę, że to trochę za wcześnie. Sam jeszcze się uczę i nie wiem czy umiem przekazać wiedzę. Poza tym kogo miałbym kształcić? Wojowników wiedza tajemna nie interesuje, a czarodziejowi nie potrafił bym pomóc przy zajęciach praktycznych związanych z magią.
-Rozumiem... - powiedziała Paulina zamyślona.
W jej głowie już układał się pewien plan, jednak wolała jeszcze zaczekać z jego realizacją.
Nagle przypomniała coś sobie, ale nie wiedziała jak o to spytać.
-Em...kim dla ciebie jest Violett?
- Luna? Cóż wychowywaliśmy się razem. Jest jak młodsza siostra.
„Powiedzieć mu czy nie? Em... skoro przez tyle lat na to nie wpadł to w najbliższym czasie tym bardziej. Coś czuje że przez tą niewiedze może wyniknąć niego niezły pasztet.”
-Wiesz...nie jestem pewna czy ona również tak to widzi. - zaczęła ostrożnie dobierając słowa.
-Co masz na myśli? - zmarszczył brwi.
-Wydaje mi się, że jesteś dla niej kimś więcej.
„Wniosek1: jednak jestem wścibska. Właśnie mieszam się do cudzych osobistych spraw.”
-Jesteś pewna?
„Wniosek2:Tutejsi chłopcy są potwornie niedomyślni. Przecież to wydać!”
-No raczej.
Westchną i zrobił zamyśloną pozę.
-Co z tym zrobisz? -spytała po chwili opierając się o korę drzewa.
„Niby nie moja sprawa.”
-Nie wiem. Chyba będę musiał z nią pogadać.
-Słusznie. Tylko zrób to delikatnie.
„Boje się pomyśleć co by z niego zostało gdyby walną czarownicy prosto z mostu że ma inną. Nie wspominając że po Arisie została by tylko mokra plama jakby Violett ją teraz dorwała.”
-Spróbuje, ale najpierw poszukam Alexa.
-Mogę ci pomóc. - zaoferowała nastolatka.
-Shadow zabronił ci się oddalać.
-Nie musi się dowiedzieć - uśmiechnęła się łobuzersko.
-Zostań tutaj - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Po czym dodał do psa – Szczęściarz odprowadź ją zgoda?
Wilczur zaszczekał na znak potwierdzenia i pociągnął dziewczynę za rękaw.
„Skończyło się granie miłego kuzynka. Koniec końców mam kolejnego niechcianego opiekuna.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz